Tomasz Alicki
Krytyk-
Chociaż Ocean's 8 nie pokazało nic nowego ani wyjątkowo dobrego, ostatnie minuty sprawiają, że chce się tego oglądać więcej. Kiedy zapalają się światła sali kinowej, pojawia się przez chwilę w głowie myśl "Obejrzałbym to jeszcze raz". Tak po prostu, dla rozrywki.
-
Chociaż nijak nie przypomina to filmów Spielberga, można nacieszyć swoją sentymentalną duszę widokiem dziesiątek hipnotyzujących stworzeń.
-
Idealny film na nudną, deszczową sobotę. Fani uniwersum będą zawiedzeni, licząc na kolejną rewelację pokroju Łotra 1, ale jeżeli nie mieliście większych oczekiwań względem produkcji Rona Howarda, macie szansę rozerwać się w któreś wolne popołudnie.
-
W pełni spełnia oczekiwania widzów, momentami bawi nawet bardziej niż wcześniej i stanowi doskonałą odskocznię od superbohaterskiego kina ostatnich miesięcy.
-
Na pewno nie zapisze się w historii kina rozrywkowego jako tytuł, który zmienił całą branżę na zawsze, ale jest w stanie zagwarantować wystarczająco dużo radości, żeby nie czuć się rozczarowanym po wyjściu z kina.
-
Dwie i pół godziny pełne świetnych efektów specjalnych, widowiskowych walk oraz żartów, które bawią, mimo że słyszeliśmy je już wcześniej co najmniej sto razy.
-
Chociaż nie znajdziemy tutaj głębokiej fabuły czy wielowarstwowych postaci, reżyserowi Raportu mniejszości czy Szeregowca Ryana udaje się spełnić najważniejsze założenie wybranego gatunku - wypełnić ponad dwie godziny życia swoich fanów czystą rozrywką.
-
Dołącza do szerokiego grona nieudanych ekranizacji gier. Zabrakło pomysłu, konsekwencji i porządnego scenariusza.
-
Alex Garland serwuje swoim fanom kolejny, zaraz obok Ex Machiny, hipnotyzujący seans, który będą mogli wspominać przez kolejne lata. Biorąc pod uwagę to, jak w większości wygląda aktualne kino, takie filmy jak ten robią jeszcze większe wrażenie.
-
Andersonowi udało się stworzyć kolejne dzieło, którym kontynuuje swoje dziwne, niecodzienne tendencje. Chociaż jego najnowszy projekt nie przypadnie do gustu wszystkim, zasługuje na uznanie i dodatkową uwagę. Zarówno ze względu na reżyserię i scenariusz, jak i genialnego Daniela Day-Lewisa.
-
Do kina warto wybrać się głównie dla samych nazwisk, popatrzeć na Meryl Streep, Toma Hanksa i Boba Odenkirka oraz zobaczyć, gdzie postanowił zawędrować Spielberg po BFG i Moście szpiegów. Chociaż nie jest to film wybitny, dla wielu może być iskrą do zainteresowania się historią amerykańskiego dziennikarstwa, wojną w Wietnamie czy rządami Nixona.
-
Kolejna solidna produkcja Marvela przynosząca mnóstwo radości podczas seansu. Są pewne problemy, a pod koniec możecie nie uważać tego doświadczenia za jedne z najlepszych w Waszym życiu, ale na pewno jest na co popatrzeć.
-
Martin McDonagh dostarczył nam film kompletny, gdzie ciężko jest doszukać się jakichkolwiek wad.
-
W praktyce nowy film Guillermo del Toro funkcjonuje bardziej jako ruchomy obrazek. Wygląda i brzmi rewelacyjnie, ale na próżno szukać tu jakichkolwiek emocji.
-
James Franco zadbał o to, żeby wszyscy widzowie mogli odnaleźć się w jego nowej produkcji. Rozbawi, zaintryguje, a na koniec zmusi do myślenia i zachęci do zainteresowania się tajemniczym głównym bohaterem.
-
Popatrzyliśmy sobie na atrakcyjną główną bohaterkę, pośmialiśmy z głupot i luk w scenariuszu, a teraz można przejść do jakiegoś porządnego serialu.
-
Na czwórkę głównych bohaterów patrzy się z przyjemnością, a przewidywalny, sympatyczny finał pozwala opuścić salę kinową z uśmiechem na ustach.
-
Zgrabnie bawi się gatunkami, najpierw rozbawiając do łez, by nieco później puszczać oczko w kierunku dojrzałych widzów. Dostaliśmy film, który jest doskonałym przykładem kina familijnego, produkcji, gdzie dzieci będą bawić się doskonale, a dorośli docenią subtelne porównania filmowych realiów do rzeczywistości, z jaką teraz przychodzi borykać się Londynowi.
-
Rian Johnson zaserwował fanom uniwersum długą, emocjonującą przejażdżkę pełną niespodzianek, zwrotów akcji i kontrowersyjnych decyzji. Nie ulega wątpliwości, że będziemy mieli o czym rozmawiać do grudnia przyszłego roku.
-
Sprawia wrażenie bardzo bezpiecznego, kojarzy się z jakimiś starymi filmami, na które czasami trafiamy w telewizji, skacząc po programach. Nie ma tu nic specjalnie denerwującego, co zmusiłoby widza do wyjścia z kina, ale ciężko też mówić o imponujących aspektach mających zachęcić do kupienia biletu.
-
Chaotyczne, momentami przyjemne widowisko, które pozytywnie nastraja na przyszłość.
-
W scenariuszu Coenów drzemie gdzieś szansa na dzieło dużo celniejsze, wyrażające odważniejsze opinie. Ciężko jednak Suburbicon nazwać złym filmem.
-
Solidnie egzekwuje plan założony przez Waititiego. Nie jest to film, który na zawsze odmieni nasze spojrzenie na Marvela, ale na pewno można zaliczyć go do tych lepszych komiksowych ekranizacji.
-
Wypada blado pod niemal każdym względem. Poprawnie wykonuje większość elementów thrillera, ale niektóre z nich zdaje się ignorować.
-
Emotki można potraktować jako antyutopię kinematografii przejętej przez deweloperów darmowych gier mobilnych. Fabuła szybko przestała mieć znaczenie, bohaterowie nieustannie stroili głupie miny, a w miejsce jakiejkolwiek zawartości pojawiły się niemożliwe do pominięcia reklamy.
-
Vega nie tylko popełnia drobne grzeszki znane z głośnych hollywoodzkich hitów, ale też nie próbuje nawet nadać swojej historii jakiegokolwiek sensu. W rezultacie dwugodzinny seans prowadzi wyłącznie do wzbogacenia słowniczka wulgaryzmów widzów.
-
Na szczęście nieudanych fragmentów jest na tyle niewiele, że nie wpływają one w dużym stopniu na odbiór całości. Klimat można czerpać wiadrami, Ryan Gosling świetnie sobie radzi, będąc jedyną osobą w centrum zainteresowania przez ponad półtorej godziny, a pod względem audiowizualnym Blade Runner 2049 wchodzi na wyżyny.
-
Mimo wszystkich swoich zmian względem poprzednika, nie jest jednak złym filmem. Sequel schodzi po prostu półkę niżej, serwując spore rozczarowanie fanom Tajnych służb, ale wciąż potrafi sprawić trochę radości.
-
Na szczęście Kitscha na ekranie nie jest zbyt dużo. Jego koledzy po fachu skutecznie nadrabiają straty, czyniąc z filmu Michaela Cuesty zaskakująco udane widowisko idealne na leniwą, deszczową sobotę.
-
Aspekty audiowizualne czynią z Atomic Blonde solidny film. Świetnej choreografii i rewelacyjnej Charlize Theron dopełnia doskonale dobrana muzyka. Wciąż zawodzi jednak scenariusz.
-
Scenariusz może jednak praktycznie nie istnieć, DeHaan może męczyć się na ekranie, a Rihanna odstawiać fragmenty swoich teledysków, ale i tak koniec końców Valerian i Miasto Tysiąca Planet zostawia widzów z uśmiechem na ustach. Nowy film Bessona podoba się mniej więcej tak, jak do kina przyciągają Szybcy i wściekli.
-
Matt Reeves wreszcie wziął sprawy w swoje ręce i zamknął serię w bardzo imponujący sposób. Dawno nie mieliśmy do czynienia z trylogią, w której każdy kolejny film byłby lepszy od swojego poprzednika.
-
Wright zaskoczył nas swoją letnią premierą i zaserwował ucztę, której nie mogliśmy spodziewać się nawet po obiecującym zwiastunie. Film nie jest może idealny, momentami odrobinę się dłuży, a końcówka została nieco uproszczona, jednak na dłuższą metę nie ma to większego znaczenia.
-
Marvel dostarczył świetny czarny charakter, intrygującą fabułę i tonę rozrywki.
-
Mimo licznych mankamentów, Wonder Woman pozostawia fanów z uśmiechem na ustach.
-
Dwayne Johnson robi, co może, biorąc na siebie większość ciężaru całego filmu, ale nawet to nie było w stanie wyciągnąć produkcji na prostą.
-
Kolejny akcyjniak, który może posłużyć za rozrywkę po wyłączeniu myślenia. Wierni fani serii powinni odnaleźć się w tym swego rodzaju powrocie do przeszłości i cieszyć na widok niektórych bohaterów nieobecnych przez kilkanaście lat. Niezaznajomieni z Piratami mogą nie zrozumieć części wzruszeń, ale na pewno docenią warstwę wizualną.
-
Chaotyczny i niepotrzebny film, który samym sobą nie wprowadza nic nowego, a tylko subtelnie próbuje zacząć temat, który zostanie pewnie pociągnięty w scenariuszach kolejnych produkcji. Brakuje pomysłu, konsekwencji w dążeniu do ogłaszanego w wywiadach celu oraz odrobiny ryzyka.