
- 79% pozytywnych
- 62 krytyków
- 81% pozytywnych
- 83 użytkowników
Działania prezydenta USA doprowadzają do konfliktu pomiędzy dziennikarzami a rządem.
- Aktorzy: Meryl Streep, Tom Hanks, Sarah Paulson, Bob Odenkirk, Tracy Letts i 15 więcej
- Reżyser: Steven Spielberg
- Scenariusz: Liz Hannah, Josh Singer
- Premiera kinowa: 16 lutego 2018
- Premiera światowa: 22 grudnia 2017
- Ostatnia aktywność: 4 stycznia
- Dodany: 8 listopada 2017
-
Może nie jest filmem, który będzie się bił o najważniejsze nagrody, ale na pewno jest produkcją bardzo znaczącą. Warto go obejrzeć, by zrozumieć, czym jest wolność prasy i dlaczego jest taka ważna.
-
"Czwarta władza" to nerwówka, pochwała rzemiosła, list miłosny do czasów, które już nie wrócą. Rzetelne dziennikarstwo, magia dziejąca się w drukarniach, artykuły pisane tygodniami, a nie podczas porannej kawy.
-
Być może film Spielberga nie będzie drugim "The Big Short". Może nie będzie emocjonować nawet tych, którzy podobne tematy uważają za nudne. Jednak z pewnością, w tych czasach, w tym momencie, to produkcja niezwykle ważna.
-
Steven Spielberg nie tylko po raz kolejny udowodnił, że jest wielkim reżyserem, ale też nakręcił swój najlepszy film od ładnych kilkunastu lat.
-
Legendarny reżyser tylko pod koniec przejawia typową dla siebie skłonność do nadmiernego sentymentalizmu. Przez większość czasu radzi sobie bez niego, opierając się na solidnych dialogach wypowiadanych przez markowych aktorów oraz dymie i pocie dziennikarskich prób obnażenia politycznej hipokryzji.
-
Cały obraz, przesiąknięty papierosowym dymem i dźwiękami maszyn do pisania, przenosi nas do nieistniejącego już świata drukarni prasowych z zecerami, metrampażami, gońcami i pakowaczami.
-
Bezsprzecznie świetnie nakręcony film, który się niebywale dobrze ogląda. Jest ciekawy, wciągający oraz pełen soczystych emocji.
-
Zamiast bawić, straszyć i wzruszać - podnosi na duchu, kręcąc kino zarazem niedzisiejsze i aktualne. Wciąż jednak sugestywne.
-
Spielberg ponownie pokazuje zwycięską bitwę w kameralnej odsłonie.
-
Nie jest może filmem wybitnym, ale na pewno sprawnie napisanym i dobrze nakręconym.
-
Kino emocjonujące, trzymające w napięciu, wyśmienicie napisane i zagrane.
-
Spielberg w dobrej formie. Chyba tylko on umiałby zrobić taki film.
-
Mimo ważnej politycznej wypowiedzi film Spielberga nigdy nie prawi morałów, nie jest pretensjonalny i nie sili się na wykładanie kawy na ławę. Wszelkie aluzje do współczesności pozostają kwestią interpretacji, ale moralnego i historycznego zwycięstwa trudno mu odmówić.
-
Kawał solidnego kina z jak zwykle uroczo porządnym, noszącym w sercu amerykańskie cnoty Tomem Hanksem i grającą na najwyższym poziomie Meryl Streep w roli wydawczyni The Washington Post Katherine Graham.
-
Fani Stevena Spielberga nie powinni być zawiedzeni, jest to kolejny dobry film w jego dorobku.
-
Spielberg zrobił bardzo solidny film. Wszystko wydaje się być na miejscu, opowiada on ważną historię, ma dobre kreację aktorskie. Trudno jednak patrząc na "Czwartą Władzę" nie mieć wrażenia, że ogląda się gorszą wersję "Spotlight".
-
Być może Spielberg nakręcił film powolny, a nawet nudnawy, ale dający do myślenia. Dziś to naprawdę rzadkie.
-
Spielberg udowadnia, że mimo kilku wpadek wciąż jest znakomitym reżyserem, który potrafi z każdej, nawet bardzo statycznej sceny wycisnąć maksimum napięcia.
-
Kiedy już straciłem nadzieję, że Spielberg wzniesie się pod swój solidny poziom, "Czwarta władza" przypomina, za co pokochałem tego filmowca. To film zrobiony na dobrym poziomie, z mocną obsadą oraz ponadczasowym tematem, będącym dziwnie aktualnym.
-
Do kina warto wybrać się głównie dla samych nazwisk, popatrzeć na Meryl Streep, Toma Hanksa i Boba Odenkirka oraz zobaczyć, gdzie postanowił zawędrować Spielberg po BFG i Moście szpiegów. Chociaż nie jest to film wybitny, dla wielu może być iskrą do zainteresowania się historią amerykańskiego dziennikarstwa, wojną w Wietnamie czy rządami Nixona.
-
Kino w starym stylu - z klasą, urokiem, bezbłędne aktorsko i dramaturgicznie oraz społecznie zaangażowane.
-
Emocjonujący i świetnie zrealizowany pean na temat dziennikarstwa.
-
Mocny temat i dobre nazwiska podniosły atrakcyjność tego tytułu na wysoki poziom, co nie do końca zgrywa się z mało zaskakującą fabułą. Jest całkiem ładny ale momentami przynudza.
-
Takie filmy jak Czwarta władza są wciąż niezmiennie potrzebne, a ważkość tematu niebywała.
-
Pomimo kilku wad i uproszczeń, film się bardzo dobrze ogląda, bo ma wartką akcję, świetne kreacje aktorskie, a z seansu wychodzi się w pozytywnym nastroju.
-
Nie ma tutaj zbędnych fajerwerków, a solidne rzemiosło zostało ubarwione świetnymi dialogami i kreacjami aktorskimi. Jednak brak tych fajerwerków sprawia, że nie jest to też film zapadający na długo w pamięć.
-
Dobry - tylko tyle i aż tyle. Z jednej strony Steven Spielberg wykonał na planie nienaganną pracę, z drugiej - nie można oprzeć się wrażeniu, że najciekawsze i tak jest tu sama historia, a nie opowiadające ją dzieło.
-
Istotna wypowiedź filmowa na temat odpowiedzialności mediów, zrodzona z obywatelskiej troski.
-
Zrealizowany z biglem, dynamicznie, momentami napięcie jest naprawdę mocne.
-
Choć jest to bowiem rzecz realizatorsko solidna, to nie ma w niej nic nowatorskiego czy odkrywczego. Ot, jeszcze jeden nieco nazbyt patetyczny amerykański produkt dla Amerykanów.
-
Jak to zwykle bywa u Spielberga, film jest niesamowicie dobrze dopracowany pod względem kunsztu reżyserskiego, zaś kreacje aktorskie stoją na wysokim poziomie.
-
"Czwarta władza" to film poprawny. Opowiada o wydarzeniach historycznych, które miały miejsce przeszło pół wieku temu. Można obejrzeć dla kilku niuansów, jak chociażby przeniesienie się do redakcji z lat 70. ubiegłego wieku. Nie jest to jednak produkcja godna Oscara.
-
Dość kiepska lekcja historii i przy okazji jeden ze słabszych filmów Stevena Spielberga. Został stworzony głównie z myślą o tym, by Tom Hanks i Meryl Streep mogli po raz kolejny błyszczeć na ekranie.
-
Steven Spielberg, człowiek odpowiedzialny za tak nowatorskie projekty, jak Indiana Jones, E.T. czy Jurassic Park, na starsze lata postanowił oddać się tworzeniu produkcji całkowicie generycznych i bezpłciowych. I kiedy wychodziłem z seansu Czwartej władzy, jedyne, co mogłem zrobić, to wzruszyć ramionami i mruknąć pod nosem: "Było okej".
-
Nie wprowadza niczego nowego do gatunku, ale jest zrealizowana solidnie i wszystko ze sobą współgra.
-
Film, do którego nie można się przyczepić pod żadnym względem. Ale czego można było się spodziewać po tak uznanym reżyserze i wyśmienitej obsadzie.
-
Najnowszy film Stevena Spielberga rozczarowuje, jeśli weźmiemy pod uwagę pozostałe produkcje tego reżysera. Uznanie "Czwartej władzy" za słaby film byłoby nadużyciem, ale od takiego twórcy jak Spielberg można oczekiwać znacznie więcej.
-
Ten film można by porównać do wykładu szanowanego, ale popadającego od lat w rutynę profesora akademickiego. Steven Spielberg w "Czwartej Władzy" prezentuje boleśnie klasyczną formę, sięga po przeszłość, ale z doniosłą maestrią wypowiada to, co chce powiedzieć o teraźniejszości.
-
Może przesadzam, może oczekiwałem za wiele, ale jak tu nie oczekiwać od reżysera o takiej renomie? Bo w ostatecznym rozrachunku to nie jest wcale zły film. Jest do bólu zachowawczy i banalny.
-
Jako manifest film może i mógłby się sprawdzić, ale jako wciągająca fabuła - już niekoniecznie.
-
Jest więc filmem ledwie poprawnym, opowiedzianym banalnie i bez polotu.
-
Po prostu kolejny film Stevena Spielberga - emocjonalny, napuszony spektakl stojący aktorskimi popisami Streep i Hanksa, z wyraźną "oscarową" historią, bez grama charakteru.
-
Film pełen wad, ale mam do niego słabość. Składa hołd papierowym gazetom i rzetelnemu dziennikarstwu.
-
Jest filmem zbyt bezpiecznym, oczywistym i nieskomplikowanym. To przykładnie zrealizowany wycinek pewnej historii, ale nie wzbudzający żadnych emocji.
-
Plus za wzięcie się za fascynujący temat, minus za zgubienie tematu i nieprzekonujące aktorstwo.
-
Kolejny pean na cześć prawdziwego dziennikarstwa.
-
Umiejętnie zrealizowany, ale aż komicznie zachowawczy i pozbawiony dystansu produkt.
-
Dziennikarska kuchnia Spielberga jest jak odgrzewany kotlet bez smaku. Film, który jest świetny na początku i na końcu, a w środku plucha i zimno.
-
Oglądanie najnowszego filmu Stevena Spielberga to czysta przyjemność. Jest w nim wszystko, czego potrzebuje widz: dynamika, dramaturgia, świetne zdjęcia, sugestywna muzyka, wysokiej klasy aktorstwo i rewelacyjny scenariusz opisujący opartą na faktach emocjonującą historię amerykańskich dziennikarzy i wydawców prasowych z lat 60. i 70. XX wieku.
-
Niewspółmiernie dużo hałasu do zawartości.