Juliusz Żebrowski
Krytyk-
Smutny i gorzki film o samotności, który dzięki puencie zostaje z widzem jeszcze po seansie. Mimo że Reitman porusza poważne tematy, nie ma zamiaru kręcić dramatu psychologicznego i nie próbuje na siłę "upoważnić" swojego stylu. Zostaje w strefie własnego komfortu i poetyki, z którą przedziera się od początku kariery.
-
Jest filmem przewidywalnym w swej nieprzewidywalności, co doskonale widać w zakończeniu, które skrojonym na miarę cynizmem okazuje się niezamierzoną kliszą.
-
Dla każdego Anderson znajduje czas, każdego czyni fascynującą postacią. Bo jest fascynującym reżyserem.
-
To nie jest kwestia braku wrażliwości, prędzej scenariusza i reżyserii, nakłaniających, by widz zatracił się w uczuciowym wymiarze "Trzech billboardów". Efekt jest zupełnie odwrotny.
-
Mimo wartościowego rzemiosła Wrighta, "Czas mroku" w dużej mierze zostanie zapamiętany przez pryzmat wytrawnej kreacji Gary'ego Oldmana, który po latach tułania się po drugim planie, w końcu zawładnął filmem, w pełni podporządkowując sobie narrację.
-
Jest idealnym filmem pod skrojenie atrakcyjnego trailera, pełnego nośnych tekstów padających z ust uroczo nieuroczych dzieci. Gdy jednak dłużej przyglądamy się dziełu Seana Bakera, okazuje się, że pozbawiając film tej wątpliwej wartości, pozostaje wtórne przesłanie wzbogacone o wysmakowaną formę.
-
W trakcie seansu odbiorca jest zwyczajnie ogołocony z domysłów oraz punktów zaczepienia i wychodząc ze strefy komfortu, musi Lanthimosowi intuicyjnie zaufać. A to chyba najlepszy dowód na to, że grecki reżyser jest panem swojego filmu.
-
Domalewski już na starcie wykazuje się większym wyczuciem i lepiej posługuje reżyserskim dłutem niż doświadczeni koledzy po fachu, ale brakuje mu scenopisarskiej ogłady i bardziej rozbudowanych pomysłów. "Cicha noc", nie wiem czy zamierzenie, ale jest tragedią bez katharsis, wyciszenia, które sprawiłoby, że bardziej przejąłbym się losami bohaterów.
-
Jednych oburzy poziom nonsensu, nieintencjonalna śmieszność filmu i ambitno-kiczowate pomysły reżysera, innych pochłoną biblijne implikacje dzieła, warte filozoficznych analiz.
-
Trudno nie docenić kompleksowego podejścia Metza, który nie tylko potrafi z tenisowej rozgrywki uczynić emocjonujący thriller, ale który widzi to czego na co dzień nie dostrzegają fani sportu - nie wynik, a przyczynę, nie monumentalny posąg, a psychikę wystawioną na ciosy.
-
Płaskie to wszystko i kiczowate.
-
Mimo mankamentów, trudno było wymarzyć sobie inny sequel, w dodatku tak trudny w realizacji.
-
"The Square" od razu kojarzy się z "Wielkim pięknem" Paolo Sorrentino, lecz w przeciwieństwie do Włocha, Ostlund jest bardziej kąśliwy. Tam gdzie Sorrentino łączył poezję i sentyment z ironią, tam Szwed pozostaje niewzruszony, dehumanizując oraz kompromitując próżność człowieka.
-
Miejscami za dużo efektów, zbyt wymuskane scenografie, zbytnie pozorowanie atmosfery 80's. Do pełni sukcesu zabrakło luzu, swobody, ekranowego brudu i kurzu.
-
Mimo że "American Made" ogląda się bez zgrzytów, film finalnie pozostawia widza z wrażeniem gatunkowej wtórności. Całość wtapia się w schemat opowieści o amerykańskim śnie w gangstersko-narkotykowym sosie, a precyzyjna realizacja, niepozostawiająca czasu na snucie domysłów, koniec końców nie markuje wrażenia odtwórczości.
-
Mimo że mamy świadomość, że podobne historie widzieliśmy już niejednokrotnie, Webb odwalił kawał dobrej roboty. Bez specjalnej pompy nie pozwolił, by tanie emocje okraszone jeszcze tańszymi i pompatycznymi dialogami wzięły górę.
-
Wraz z zastosowanym przez siebie minimalizmem formalnym Shults dołącza do grona utalentowanych reżyserów, którzy swoich sił spróbowali właśnie w kinie grozy.
-
Nie ma wątpliwości, że "Ostra noc" jest filmem głupim, w którym większość wykorzystanych pomysłów skądś już znamy, w którym trafiło się kilka sucharów, a całość nie wybiega poza letni schemat, lecz kiedy bezpowrotnie wyłączymy myślenie, okaże się, że film sprawi nam frajdę większą niż niejeden blockbuster nakręcony za setki milionów dolarów.
-
O ile można się zgodzić z tezą, że "Zło we mnie" jest w pewnym sensie pretensjonalną popisówką, filmem grającym minimalizmem i przekraczającym jego percepcyjną dostępność, o tyle silniejsze pozostaje wrażenie, że kryje się w nim coś równie genialnego, co przerażającego.
-
Mało w nim powiewu świeżości, a bez niego kino gatunkowe znika w eterze.
-
W "Milczeniu" problemy apostazji, męczeństwa, duchowych wątpliwości są kluczowe dla sensów filmu, lecz dla widza patrzącego na świat dość przyziemnie objawiają się jako oderwana abstrakcja.
-
Zwyczajnie nie da się oderwać oczu od ekranu i choć brzmi to dość banalnie, humor, magnetyzm Keatona i dynamika wydarzeń sprawiają, że "McImperium" dostarcza lekkiej rozrywki.
-
Nie jest filmem rebelianckim, łamiącym tabu dla samego szumu. Dzieło prowokuje bowiem dyskusję i mimo że akcja rozgrywa się w archaicznej przeszłości, temat pozostaje aktualny, o czym świadczą aktualizowane wydania "poradnika" Wisłockiej, puentujące całość.
-
Jest w tym filmie magia, którą można poczuć od pierwszych scen.
-
Kolejny mały-wielki film w karierze Eastwooda, a do pełnoprawnego sukcesu zabrakło reżyserowi naprawdę niewiele.
-
Zostawia nas z wrażeniem melancholii, emocjonalnego rozczulenia i pogłębionej empatii.
-
Zawodzi przede wszystkim scenariusz, co dziwi, bo jego autorem jest Steven Knight.
-
Styl Smarzowskiego trafił tym razem na odpowiedni temat, który wręcz wymagał posłużenia się odpowiednią dawką bezkompromisowości, pokazania drapieżnej i prymitywnej strony człowieka bez żadnego upiększania, żadnych filtrów i estetyzacji.
-
Przenikające kości, ambiwalentne, podsycające wątpliwości i zrealizowane z godnym pochwały zapałem kino gatunku. A takiego w Polsce szukać ze świecą w ręku.
-
Problemem filmu, a zarazem pierwowzoru literackiego, jest skłonność do komplikowania za wszelką cenę, konfundowanie widza kosztem wiarygodności, czego kwintesencją są ostatnie sceny dzieła. Gdyby o nich zapomnieć, "Dziewczyna z pociągu" okazuje się całkiem przyjemnym, piątkowym seansem.
-
Mimo humoru kilkukrotnie rozbawiającego nawet najbardziej świadomą widownię, film Matuszyńskiego jest dziełem jeszcze bardziej fatalistycznym niż twórczość samego Beksińskiego.
-
Seans "Suicide Squad" był równie bolesny jak oglądanie meczów reprezentacji Polski w piłce nożnej za kadencji Fornalika.
-
Gatunkowa identyfikacja wydaje się jednak w przypadku filmu Haynesa nie tak istotna, jak mogłoby się wydawać. "Carol" jest bowiem dziełem tak nieszablonowym, nieprzypadkowo osadzonym w połowie poprzedniego stulecia i wystylizowanym wizualnie, że dodatkowe szufladki wydają się jałową próbą uschematyzowania jego wartości.
-
Obojętność - to chyba najgorsza z możliwych reakcji w przypadku obcowania z filmem Tarantino.
-
Nichols zawęża perspektywę, koncentrując się głównie na przeżyciach postaci i oddając ich dramat jako osób, którym odbiera się fundamentalną wartość - wolność. "Loving" okazuje się filmem mocno uniwersalnym, oddanym emocjom, silnie empatycznym, uwarunkowanym przez społeczną niesprawiedliwość nietolerancyjnej Ameryki.
-
Za gustownym, wysublimowanym stylem nie idzie bowiem sens filmu, zdecydowanie zepchnięty na margines.
-
Stawia wyzwanie klasycznej narracji i redefiniuje doświadczenie odbioru, czyniąc ten proces rozchwianym i w gruncie rzeczy nieprzyjemnym.
-
Nawet jeśli w filmie nietrudno będzie doszukać się kilku nieudanych scen i paru uproszczonych pomysłów fabularnych, ten horror utwierdza w przekonaniu, że nikt tak dobrze nie czuje prawideł rządzących kinem grozy, jak James Wan.
-
Mimo różnorodności formalnej i eklektyzmu, "Nienasyceni" stają się jednak dziełem oryginalnym, bo warunkowanym przez niedopowiedzenia i zostawiającym odbiorcę z licznymi podtekstami.
-
Czerpie z gatunkowego kanonu aż miło. To kontestacyjny western na miarę naszych czasów - odrobinę asekurancki i przewidywalny, ale hipnotyzujący za pośrednictwem niebanalnej i pełnej odniesień formy.
-
Dbałość o detale, inscenizacyjny zmysł oraz operatorska perfekcja pozwalają uznać tułaczkę Glassa za wiarygodną i emocjonującą.
-
Nikt tak dobrze, jak Charlie Kaufman nie opowiada o niemożliwej miłości. I nikt nie robi tego w sposób tak piękny.