
Jesse przyjeżdża do Los Angeles, aby rozpocząć karierę modelki. Wkrótce spotyka grupę kobiet owładniętych obsesją cielesnego piękna, które zaczynają żerować na jej młodości i witalności.
- Aktorzy: Elle Fanning, Karl Glusman, Jena Malone, Bella Heathcote, Abbey Lee i 15 więcej
- Reżyser: Nicolas Winding Refn
- Scenarzyści: Nicolas Winding Refn, Mary Laws
- Premiera kinowa: 22 lipca 2016
- Premiera światowa: 20 maja 2016
- Ostatnia aktywność: 24 kwietnia
- Dodany: 19 lipca 2016
-
Męczący, przeartyzowany, pretensjonalny, nieudany. I mimo, że znajdziemy w nim mocne i chwytające za gardło momenty, to całość jednak nie jest warta poświęconego czasu.
-
Można zarzucić "Neon Demonowi", że o nic w tym filmie nie chodzi i że wszystko jest tu tylko dla chwilowego efektu. Problem w tym, że to film o świecie wielkiej mody, w którym żadne z powyższych oskarżeń nie ma racji bytu.
-
Z założenia Neon Demon miał być mroczny i perwersyjny, jednak jego schemat fabularny przypomina... licealną historię nastolatki próbującej się odnaleźć w realiach nowego środowiska. Historię może ponurą i z nie najlepszym zakończeniem dla głównej bohaterki, ale właśnie przerysowaną, a co gorsza bez sensownego zamknięcia.
-
Kolejny przykład przerostu formy nad treścią. Filmu, który pod płaszczem efektownych wizualizacji nic ciekawego nie potrafi przekazać. Relacje, konflikty są ukazane tak, jakby stanowiły tylko przeszkodę, by prezentować coraz to bardziej wysmakowane kadry.
-
Udowadnia, że Refna albo się kocha, albo się nienawidzi.
-
Mimo fabularnych zastrzeżeń, jestem bardzo na tak. Poprzez tę wizualną szarżę Refn odpokutował swoje winy.
-
Z takim kinem jest jak z nowymi ruchami religijnymi. Jeśli mimo wszechobecnych drwin, znajdują swoich wyznawców, to w porządku. Na mnie Refn liczyć nie może.
-
Pewnie pójdę na to jeszcze raz. Ja tam uwielbiam takie kino - hipnotyzujące, działające na zmysły, o niedookreślonych znaczeniach.
-
Konsekwentnie popycha twórczość Duńczyka w kierunku poetyki snu.
-
Jest jednym z najgorszych filmów, jakie kiedykolwiek widziałem.
-
Oglądało się nieźle, ale szoku, którego się spodziewałem - nie zaznałem.
-
To kino reprezentujące sobą niewiele, pretensjonalne, żenujące, a na domiar złego zimne niczym ciało dziewczyny, które na naszych oczach staje się obiektem nekrofilii.
-
Dobre zdjęcia, świetna muzyka i... nic poza tym. Zamiast oczekiwanego hitu, "Neon Demon" w reżyserii Nicolasa Windinga Refna okazał się jedną wielką wydmuszką.
-
Jest niezwykle ciekawym doświadczeniem.
-
Szkoda, że widzowie festiwalu w Cannes pozwolili sobie wmówić, że "The Neon Demon" to porażka reżyserska Refna. Stwierdzenie, że film jest ładny i pusty tak samo jak jego postacie, samo w sobie wydaje się bezmyślną kliszą.
-
Stawia wyzwanie klasycznej narracji i redefiniuje doświadczenie odbioru, czyniąc ten proces rozchwianym i w gruncie rzeczy nieprzyjemnym.
-
Ciekawa, pełna mroku, tajemnicy, ale również blasku neonów historia, którą można określić jako fantasy, albo też krwawą baśń naszych czasów.
-
Mieszanka wybuchowa, która u jednych wzbudzi zachwyt, a u innych mdłości. Jedno jest pewne - nie wyjdziecie z sali kinowej obojętni.
-
Choć przez większość czasu może niektórych widzów zanudzić, to swoim finałem wprost z "Pachnidła: historii mordercy" pobudzi nasze wszystkie zmysły.
-
Nie pozostaje nic innego, jak tylko żywić nadzieję, że wartość merytoryczna kolejnego projektu Refna dorówna zmysłowi plastycznemu reżysera.
-
Po kilku minutach wiesz, że film dobrze skończyć się nie może, żołądek przez blisko dwie godziny masz ściśnięty, a serce bije jak oszalałe pod natłokiem hipnotycznej muzyki, migających świateł i wszechobecnej psychodeli.
-
Absolutna strata czasu i przerost formy nad treścią.
-
Nie, panie Refn. Nie nabierze mnie pan na swoje sztuczki. Doceniam konsekwencję. Doceniam dopracowaną formę filmową i fenomenalną muzykę. Nie dam się jednak omamić tym spektaklem.
-
Trudno mi Neon Demon skrytykować za cokolwiek. Nie przeszkadzały mi nawet dialogi, na które narzeka większość moich znajomych. Doceniam to, że pierwszy raz naprawdę poczułam, jak to jest być w skórze modelki.
-
Jeszcze niedawno media donosiły, że Refn chciałby nakręcić ekranizację przygód Wonder Woman. Seans "Neon Demon" może obudzić pragnienie zobaczenia takiej realizacji.
-
Cały ten surrealistyczno-satyryczny arthouse z bohaterami-półmózgami okazuje się być zasłoną dymną, bo opowieść o plastiku i próżności zjeżdża w stronę cudownie taniej, bezczelnej, prowokacyjnej pulpy, z której dumnych byłoby wielu twórców dawnego włoskiego kina gatunków czy amerykańskiej eksploatacji.
-
Jest odpychający i nie z inteligentnej przekory, a nowoczesnej metody konstruowania świata terapią szokową i nadużyciami emocjonalnymi.
-
Równocześnie jest bardzo zły i bardzo dobry.
-
Nie idzie na żadne ustępstwa i na pewno podzieli widzów - jednych film zachwyci, inni nazwą go niestrawną papką, ale z pewnością Refnowi należy się szacunek za to, że od początku do końca realizuje swoją wizję.
-
Przez pierwsze pół godziny wieje nudą, a to jeszcze ta faza, w której można mieć nadzieję na rozwój akcji.
-
Ktoś powiedział, że "The Neon Demon" to typ filmu "kochasz albo nienawidzisz". Dla mnie jednak to właśnie środek skali jest tym, gdzie widzę obraz.
-
Miejscami to już nie było kino, lecz performance. Ale hej! Odnosząc się do tych dwóch zarzutów, to bardzo możliwe, że wystarczy mieć mocniejszą głowę i być bardziej cierpliwym. Dla pozostałych najnowszy film Nicolasa Winding Refna okaże się tylko niezły.
-
Przyjęta przez reżysera forma opowiadania nie każdemu widzowi przypadnie do gustu, niektórzy zapewne nawet wyjdą z seansu, ale mam dziwne wrażenie, że za kilka lat dla niektórych ta produkcja może być równie kultowa jak wcześniej wspomniane "Showgirls".
-
Pod tą oślepiającą fasadą niewiele się jednak kryje.
-
Miał być horror z życia modelek, a wyszedł dwugodzinny teledysk z pięknymi kadrami, czasem niezłą muzyką i zerową treścią.
-
Ma w sobie coś z baśniowej przestrogi, ale i z pogańskiej obrzędowości, w której śmierć i seks obowiązkowo idą w parze.
-
Jakkolwiek nie zinterpretowalibyśmy całości, spod efektownej fasady wychodzi jednak banał. Kilka szokujących scen i wizualnych błyskotek nie składa się jeszcze w przekonującą fabułę. Nie dodaje również filmowi intelektualnej głębi.
-
Jako satyra sprawdza się słabo, jako komentarz - zdecydowanie lepiej.
-
Po ochłonięciu podnoszą się głosy, że dopiero drugie obejrzenie daje satysfakcję. Tylko czy znajdą się chętni?
-
Wielozmysłowe, nowoczesne kino. Intencjonalnie powierzchowne i świadomie umowne. Jeśli tylko mu zaufać - zachwyci.
-
Wizualna uczta kontra nieskomplikowana, mało logiczna fabuła - nic nie stanie na przeszkodzie, żeby tytuł ten trafił do kolekcji filmów kultowych niejednego kinomana.