XVII wiek. Do ogarniętej prześladowaniami i przemocą Japonii przybywają dwaj jezuiccy księża, którzy chcą odnaleźć dawnego mentora oraz głosić Słowo Boże.
- Aktorzy: Andrew Garfield, Adam Driver, Liam Neeson, Tadanobu Asano, Ciarán Hinds i 15 więcej
- Reżyserzy: Martin Scorsese, Jay Cocks
- Scenarzyści: Martin Scorsese, Jay Cocks
- Premiera kinowa: 17 lutego 2017
- Premiera DVD: 13 grudnia 2017
- Premiera światowa: 29 listopada 2016
- Ostatnia aktywność: 7 marca
- Dodany: 5 grudnia 2016
-
Autor "Ostatniego kuszenia Chrystusa" znów stawia mnóstwo pytań i pozostawia mało odpowiedzi, a w efekcie końcowym jesteśmy pozostawieni z wszechobecną ciszą.
-
Jest więc, dzięki udanemu punktowi odniesienia jakim jest Japonia, wielkim kinowym esejem na temat starcia Zachodu z resztą świata.
-
Pomimo pięknych zdjęć i dobrej gry aktorskiej Garfielda nie można jednak oprzeć się wrażeniu, że momentami fabuła stoi w miejscu przez co każda kolejna minuta seansu niebezpiecznie przybliża nas do stanu zwanego znużeniem i zniecierpliwieniem. Na szczęście ostatni akt filmu wypada zadowalająco, a poruszające, niejednoznaczne zakończenie skłania widza do refleksji i opuszczenia sali kinowej w milczeniu.
-
Dojrzały i nieoczywisty film, który kryje w sobie religijny dyskurs.
-
W realistyczno-mistycznym "Ostatnim kuszeniu Chrystusa" reżyser świetnie przedstawił życie Jezusa jako człowieka z wieloma problemami, ciągle szukającego i błądzącego, ale w "Milczeniu" przedobrzył. I dlatego szczerze wolę wyluzowanego Martina Scorsese podglądającego hedonistyczne życie gangsterów i maklerów giełdowych niż kontemplującego nad sensem wiary.
-
Nie jest filmem idealnym. Przeciętna fabuła, momentami dziwna gra aktorska, nie wspominając o wątpliwym przekazie. Całe szczęście warstwa audiowizualna pomaga nam w pozytywniejszym odbiorze.
-
Wyraźnie czuć, że film powstał z gorącej i natchnionej twórczej potrzeby i to ona sprawia, że seans "Milczenia" staje się niezwykłym przeżyciem, a suma części zdecydowanie przewyższa wartość każdej z nich.
-
Jeden egzotyczny motyw oraz dominujące dźwięki natury potęgują wyobcowanie misjonarzy we wrogim ich przekonaniom kraju. Na uznanie zasługuje także operator zdjęć.
-
Siłą 160-minutowej epopei o dylemacie zwątpienia są wahające się racje niemogących dojść do porozumienia stron: znajdujących w religii siłę oraz tych, którzy z tą religią walczą.
-
Znakomity film, doskonale zrealizowany i zagrany, podnoszący ważne pytania i kwestie.
-
Należy do tych filmów, których klimat niezauważalnie opanowuje widza w całości i sprawia, że jeszcze jakiś czas po seansie mamy wrażenie, jakbyśmy wcale nie opuszczali sali kinowej, a w tym też leży jego największa siła.
-
Doprawdy dziwne kino: nowoczesne i archaiczne, nawołujące do wierności wierze, ale i luźnego podejścia do dogmatów, brutalne i uciekające w cuda. Stojące za wiarą, ale równocześnie za myślą, że nie warto za wiarę umierać. Spływa po człowieku jak po kaczce i równocześnie każe mu myśleć o sobie. Prawdziwy cudak.
-
Przez cały seans siedziałem jak zahipnotyzowany i do teraz nie mogę przestać o nim myśleć.
-
Świetny film, historyczny fresk zrealizowany z rozmachem, dbałością o szczegóły i wspaniale zagrany, zwłaszcza przez dwóch młodych aktorów w roli jezuitów: Andrew Garfielda i Adama Drivera.
-
Scorsese wyczerpuje intelektualny potencjał "Milczenia".
-
W fenomenalny sposób porusza kwestie wiary w Boga oraz poświęcenia w jego imię. To niezwykle piękny i przeszywający obraz, który prezentuje sobą najwyższy poziom kina. Posiada intrygującą i wciągającą fabułę, jest rewelacyjnie zagrany, może pochwalić się genialnym wykończeniem oraz niebanalnym wydźwiękiem.
-
Potrafi widza zmęczyć, choć kto wie, może stanowi to kwestię wiary i jeśli odbiorca posiada jej choćby o krztę więcej od recenzenta, to seans będzie dla niego niemalże duchową wyprawą.
-
Podobnie jak lwia część współczesnego kina, zaświadcza o podstawowym odbiorczym impasie: jak długo nie wpatrywalibyśmy się w medytacyjne obrazy Scorsesego i operatora Rodrigo Prieto, duchowość i tak znajdziemy prędzej poza kadrem: w nas samych albo wcale.
-
Rozczarowuje na każdej płaszczyźnie i jak myślę większość z nas prędzej zapamięta go jako "ten kiczowaty filmik, w którym Andrew Garfield widzi w swoim odbiciu ikonę Chrystusa", niż godne zapamiętania dzieło mistrza kina.
-
Jest dziełem wartym zobaczenia, wyrazistym, refleksyjnym i zostającym z widzem po zakończeniu seansu.
-
To był długi seans, ale zapisał się jako bardzo dobry czas w moim życiu. Nie dość, że obejrzałem mocny film, to jeszcze sporo się dowiedziałem.
-
Reżyser Martin Scorsese, zapamiętany z Taksówkarza, Wściekłego byka, Chłopców z ferajny i Kasyna, znów się objawił jako wielki filmowy artysta. W Milczeniu udowadnia, że zna swoje rzemiosło od podszewki, swobodnie włada niepowtarzalnym stylem, sugestywnie pokazuje bohaterów w stanie upadku, buduje wielopiętrową strukturę znaczeń.
-
Przykład kina niewykorzystującego w pełni swojego potencjału, co w przypadku takiego reżysera jak Scorsese jest zaskakujące. Scorsese po drodze zadaje kilka pytań, częściowo nie dając na nie odpowiedzi.
-
Mamy do czynienia, z filmem, który łatwo klasyfikować jako "totalny", a może nawet jako "przepiękne, brutalne arcydzieło".
-
To bez dwóch zdań dobre, zrobione z pietyzmem, wysokiej próby kino. Ale też takie, które zaczyna doceniać się wraz z upływającym czasem.
-
Martin jawi się w tym filmie jako kucharz, próbujący sił w daniach tradycyjnych i historycznych. Proponuje on widzowi biblijne podpłomyki - danie skromne, aczkolwiek wymagające wprawy w wykonaniu, jarskie, lecz w zależności od przypraw - inaczej smakujące, postne, a równocześnie sycące. Czy jest smakowite? Odpowiem bezpiecznie: jest inne. Osobiście już go nie spróbuję.
-
Jest dziełem niesamowicie trudnym w odbiorze, można powiedzieć nawet, że bolesnym.
-
Nie sposób nie odebrać emocjonalnie filmu, który jest gorzką pigułką zwątpienia, niemocy i retorycznym pytaniem o to jak wytrwać w wierze, gdy wszystko wokół zdaje się krzyczeć milczeniem, którego nikt i nic nie przerywa.
-
Choć ważny, wiarygodny i ładny, może być jednak trudny w odbiorze.
-
Sądzę, iż takie filmy powinny powstawać, ponieważ nic nie narzucają, jednocześnie zmuszając nas do refleksji. Nie sztuką jest zrobić film zakrawający na propagandę, sztuką jest stworzyć dzieło uniwersalne w którym obie strony barykady znajdą coś dla siebie.
-
Napisać o tym filmie dotkliwie piękny, to nic nie napisać. To opowieść o chrześcijaństwie i cierpieniu, które oglądając obraz Martina Scorsese odczuwamy niemal fizycznie.
-
Wielki obraz równoważnych idei, których granice są boleśnie odsłonięte w konfrontacji z historycznym i kulturowym konkretem.
-
Film, który trzeba zobaczyć. Z seansu wychodziłem w ciszy, zamyślony i w jakiś sposób poruszony. Ostatnio tak chyba miałem tylko w przypadku "Wołynia" Wojciecha Smarzowskiego, co jest dość wymowne.
-
Najnowszy film Martina Scorsese jest z założenia niedoskonały, stworzony wręcz po to, żeby go odrzucić. A potem nie móc przestać o nim myśleć.
-
Jest przepięknym, pustym relikwiarzem, do którego Scorsese nie chce włożyć nawet małej fałszywej kosteczki. Bez względu na poglądy nie da się tej uczciwości nie doceniać. Jednak ciekawe czy szukający filmowego objawienia są gotowi na, pisane małą i wielką literą, milczenie.
-
Jeżeli tylko uda nam się otworzyć na zawarte w Milczeniu przesłanie, znajdziemy odwagę i klucz do tego, by wejść w sandały głównych bohaterów, to doświadczymy filmu przesiąkniętego pasją i spokojem - jako karkołomnej próby zuniwersalizowania prawdy o Bogu.
-
Imponuje scenograficznym rozmachem, ale przede wszystkim warstwą intelektualną, która przesłoniła artystyczne walory przedsięwzięcia.
-
Nie jest łatwym dziełem. To kino zimne, zdystansowane i ciężkie, co jest nietypowe dla kochającego stylistyczny eklektyzm wizjonera Scorsese. To kino intymne i klaustrofobiczne.