Baniorylce
Źródło-
Okropnie nierówny. Od strony technicznej jest zrealizowany porządnie, widać, że operator kamery się starał. Starała się również młoda część obsady, niestety starsi koledzy i koleżanki już dużo mniej. Nie wiadomo po co ten film powstał, bo za dużo o Zenonie się nie dowiemy, poza tym, że kawał z niego twardziela.
-
Flow czuje Piotr Witkowski, to zdecydowany plus tego filmu. Dobra robota, ziomeczku, szkoda tylko, że twoje starania są po nic, gdy reszta elementów Procederu zalicza porządny upadek ze stołeczka. I jest to upadek niezmiernie bolesny... Nie tylko dla Chady, ale przede wszystkim dla widza.
-
W 365 dni ładnie wyglądają tylko napisy końcowe. Po nich tylko zostaje relaks przy piwku i nadzieja, że zapomni się szybko to, co się zobaczyło.
-
Jeśli kręci Was kino o zawrotnym tempie, skupione wokół jednego konkretnego bohatera i to wcale niepozytywnego to warto byście poświęcili swój czas na Uncut Gems. W idealnym świecie zgarnąłby kilka nominacji oscarowych, bowiem to kawał reżyserskiej, scenariuszowej i przede wszystkim aktorskiej roboty.
-
Strasznie nieudany film. Dostał wysoką kategorię wiekową, więc można to było odpowiednio wykorzystać. Pomimo tego, że Harley często łamie kości przeciwnikom, to jest to całkiem nieźle ukryte. Jest mało krwawo, scen erotycznych nie uświadczycie, a jednym wyznacznikiem "R" są chyba tylko przekleństwa.
-
Ciężko jest to polecić z czystym sercem, wiadomo, że tej godziny i 10 minut nikt Wam już nie zwróci, ale jeśli lubicie oglądać koszmarnie złe filmy, to ten ma szansę podbić Wasze serduszko.
-
Wystarczy zobaczyć trailer by wiedzieć z czym to się je. Baniorylce polecają zaprawionym w bojach poszukiwaczom filmowych dziwactw!
-
Studio Universal już drugi raz w tym roku zalicza totalny flop. Śpiewające Koty nie wydrapały sobie ani dobrych recenzji, ani odpowiednich pieniędzy. I niestety, kolejnym ciosem jest Doktor Dolittle, który spotkał się z bardzo podobnymi problemami.
-
Zacne nazwiska w obsadzie nie wystarczyły, aby kolejny film o losach tytułowych "Psów" grał na innych nutach, jak tylko nostalgii. Nowe pokolenie bohaterów nie dostarcza nam równie wyrazistych postaci, a ich poczynania i relacje ze starą gwardią nie powodują większego zaangażowania u widzów. Tym razem "Psy" mają mocno upiłowane kły, są ospałe i przez większość czasu ekranowego snują się po stronach nijakiego scenariusza.
-
To film, na który w ogóle nie czekałem, ale bardzo cieszy mnie fakt, że powstał. Jeśli przymknięcie oko na niektóre elementy to powinniście wyjść z kina zadowoleni.
-
Bardzo szkodliwy, oferujący humor najniższych lotów. Owszem, widzowie na sali zaśmiali się parę razy, ale mam nadzieję, że z moich komentarzy i odgłosów uderzanej ręki o moje czoło.
-
Kawał świetnego kina, opartego na błyskotliwych dialogach i rewelacyjnym aktorstwie. Casting jest bezbłędny, Anthony Hopkins i Jonathan Pryce nie dość, że wcielają się w swoje role w oscarowym stylu, to naprawdę wyglądają niezwykle podobnie.
-
Jedno jest pewne - seans nie pozostawia widza obojętnym, a za te wszystkie mrugnięcia okiem do wiernych fanów marki, mam ochotę J.J. Abramsa przytulić - w końcu nie na darmo straciłem tyle godzin swojego życia na śledzenie tych wszystkich dodatkowych źródeł w postaci komiksów, książek i seriali.
-
Zdecydowanie najgorszy film roku, a tytuły pokroju After, Fighter, Diablo czy nawet #jestem M. Misfit to przy tym dzieła sztuki.
-
Absurdalna komedia, ale gdzieś tam pod tym groteskowym płaszczem tli się pewna mądrość. Taka złota myśl, może i banalna, a jakże prawdziwa.
-
Umówmy się - trudno ocenić produkcję w klasycznych kategoriach kina. Uczciwiej jest potraktować obraz jak wiele rewelacyjnych produkcji fanowskich, które rozszerzają historię z danego uniwersum, aby zaspokoić głód nienasyconych fanów. Nawet jeśli momentami scenariusz jest lekko toporny a dialogi czerstwe, mamy gdzieś z tyłu głowy świadomość, aby nie podchodzić do tematu zbyt surowo.
-
Dziwny twór, który nieco kojarzy mi się z Kung Fury. Zabawa formą, zero hamulców, to ostra jazda na piątym biegu, gdzie szalony pojazd nie zwalnia na zakrętach, tylko na drifcie ledwo utrzymuje się na drodze.
-
Zdecydowanie najlepszy film w dorobku Johnsona, który być może nie wskoczy do Oscarowego wyścigu, ale jest zdecydowanie najprzyjemniejszym filmem rozrywkowym od bodajże Endgame.
-
Najbardziej mi szkoda Małgorzaty Sochy, która faktycznie się stara. Jest naturalna w tej roli, jej relacja z przyjaciółką, którą gra Anita Sokołowska jest również na plus. Tylko co z tego, skoro główny wątek i motywację postaci są potwornie negatywne i sztuczne.
-
Tak się powinno kręcić "zaginione klasyki", filmy, które w momencie premiery już mają status legendarnych, wspominanych przez lata, traktowane za 10-15 lat za absolutne kamienie milowe. A jednocześnie będące filmami, o które można się rozbić niczym statek zwabiony na skały przez złośliwe syreny.
-
Razem wszystko się ze sobą idealnie komponuje. Z jednej strony mam film drogi, w którym bohater pokonuje przeciwności losu, aby dotrzeć do celu. Z drugiej - kameralną, słodko-gorzka historie miłosną.
-
Niestety, ale #jestem m. misfit trudno nazwać filmem, a Pana Marcina Ziębińskiego reżyserem. Zapraszam nie próbować tworzyć takich produkcji, a pozostać w sferze teledysków i internetu.
-
Scorsese nie musi kręcić filmów pomnikowych, na stare lata mógłby sobie, dajmy na to, odpocząć i być producentem, albo nawet odejść na zasłużoną emeryturę. Tymczasem udało mu się uchwycić na taśmie filmowej wybitnych aktorów w świetnych kreacjach, opowiedzieć w swoim starym, dobrym, stylu co chciał opowiedzieć, a do tego zrobił to w nowoczesny sposób bratając się z Netflixem, który tak dobry film oryginalny w swojej ofercie miał w zeszłym roku.
-
Urocza animacja o sile przyjaźni, zmienianiu siebie oraz oczywiście o magii świąt i czynieniu dobra. Bawi i wzrusza: wywołuje uśmiech na naszych ustach, ale również działa emocjonalnie, łezka w oku zakręciła mi się się parę razy i wcale się tego nie wstydzę.
-
Kino budzące emocje, uruchamiające dialog i na pewno jeszcze długo społeczeństwo będzie o nim burzliwie dyskutować.
-
Nie mniej jednak takich motywów było już multum i dla wytrawnego kinomana ten Ptak nie wywołuje emocjonalnego trzęsienia ziemi, a raczej przypomina powolne spadanie w dół w bezpłciowym filmie pełnym schematów i nudy.
-
Warto zaznaczyć, że Terminator - Mroczne Przeznaczenie nie jest filmem złym - zdjęcia cieszą, fabuła w miarę sensownie prowadzi akcję do przodu. Jednak od czasu dwójki widziałem już wiele innych filmów, które znacznie lepiej prowadzą historię, a a kreacje aktorskie bardziej angażują widza w seans.
-
To jest zarówno świetna kontynuacja, jak i kawał rajcującej rozrywki, w sam raz do obejrzenia przed zbliżającym się Halloween.
-
Póki co lepszego polskiego filmu w tym roku nie widziałem, uważam, że jest rewelacyjny.
-
Z horrorami mam bowiem tak, że jeśli mnie fabuła w ogóle nie rusza, to szukam oparcia w tym czymś, nie dającym się do końca ubrać w słowa klimacie.
-
Jest to rzecz stricte dla fanów serialu, "ku pokrzepieniu serc", ale też pokazująca jak łatwo się w życiu pogubić, stracić wszystko wokół, zostać zmuszonym to totalnego resetu. Aaron Paul był, jest i będzie kozakiem w tej roli i nic tego nie zmieni. Jeśli więc tęskniliście za BB to polecam, jest klimat, jest muzyka, są znajome twarze.
-
Reżyser/autor książki chciał zrobić coś w klimacie przygód Herculesa Poirota, a wyszedł totalny, nudny misz-masz. Mamy kryminał.
-
Moja wysoka nota jest tutaj uwarunkowana przede wszystkim niesamowitą kreacją Phoenixa, który wspiął się na absolutne aktorskie wyżyny. Reszta niech pozostanie milczeniem, to film do porządnego przetrawienia, do którego raczej prędko nie będę chciał wrócić.
-
Owszem, Sylwester Stallone naprawdę się stara, ale to zdecydowanie za mało, aby miło wspominać zwieńczenie historii. To film, który nie powinien powstać, i bardzo chciałbym wymazać go z pamięci. Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść.
-
Polityka nieco poszły w poważniejsze tony, bez sypania co minutę żenującymi, pełnymi przekleństw żartami i aktorzy zaczęli się starać, ale to zdecydowanie za mało. To ziarenko nadziei w kałuży pełnej smaru, który jest tak lepki, że jeszcze dużo potrzeba, aby udało się ją wyczyścić.
-
Długo o nim nie zapomnicie, a i być może zechcecie się udać na jego seans jeszcze raz! Ja już o tym myślę, bo chciałbym to przeżyć ponownie!
-
Bardzo dobry film, łączący wiele gatunków w jeden buzujący od pomysłów kocioł, który nie samym stworem stoi. Taki rollercoaster, który może momentami przyprawić o niestrawność, ale ostatecznie z kina nie wychodzi się z poczuciem zmęczenia, a jedynie lekkiego przesytu.
-
Jeden z braci Wachowskich stwierdził nawet, że ludzie zrozumieją Matrix za dziesięć - dwadzieścia lat. Wiecie co? Miał absolutną rację - jednak nie gwarantuje to pełnego rozgrzeszenia wszystkich wad filmu i jego świata.
-
Chętnie obejrzę jeszcze raz, szczególnie, że zupełnie mi się nie dłużyło. Bierzcie i oglądajcie z tego wszyscy!
-
Cały ten miks świetnie jest dopasowany i pomimo paru potknięć radość z oglądania jest ogromna.
-
Sztuka najwyższych lotów, taka, która uczy i przestrzega i nigdy już z głowy nie wyjdzie. Tak, jak na początku ująłem, to film, do którego nigdy więcej nie będziecie chcieli wrócić, ale po jego zobaczeniu będziecie dużo bogatsi. A to bezcenna rzecz.
-
Pomimo tych mankamentów wyszedłem z kina w miarę zadowolony, tym bardziej, ze te lato filmowo nas nie rozpieszcza.