Baniorylce
Źródło-
Okropnie nierówny. Od strony technicznej jest zrealizowany porządnie, widać, że operator kamery się starał. Starała się również młoda część obsady, niestety starsi koledzy i koleżanki już dużo mniej. Nie wiadomo po co ten film powstał, bo za dużo o Zenonie się nie dowiemy, poza tym, że kawał z niego twardziela.
-
Flow czuje Piotr Witkowski, to zdecydowany plus tego filmu. Dobra robota, ziomeczku, szkoda tylko, że twoje starania są po nic, gdy reszta elementów Procederu zalicza porządny upadek ze stołeczka. I jest to upadek niezmiernie bolesny... Nie tylko dla Chady, ale przede wszystkim dla widza.
-
W 365 dni ładnie wyglądają tylko napisy końcowe. Po nich tylko zostaje relaks przy piwku i nadzieja, że zapomni się szybko to, co się zobaczyło.
-
Jeśli kręci Was kino o zawrotnym tempie, skupione wokół jednego konkretnego bohatera i to wcale niepozytywnego to warto byście poświęcili swój czas na Uncut Gems. W idealnym świecie zgarnąłby kilka nominacji oscarowych, bowiem to kawał reżyserskiej, scenariuszowej i przede wszystkim aktorskiej roboty.
-
Strasznie nieudany film. Dostał wysoką kategorię wiekową, więc można to było odpowiednio wykorzystać. Pomimo tego, że Harley często łamie kości przeciwnikom, to jest to całkiem nieźle ukryte. Jest mało krwawo, scen erotycznych nie uświadczycie, a jednym wyznacznikiem "R" są chyba tylko przekleństwa.
-
Głównym zadaniem całego drugiego sezonu jest odpowiedzeniem zarówno widzom jak i Barry'emu czy faktycznie jest złym człowiekiem. Ten motyw, w sposób bardzo bezpośredni jak i miejscami niedosłowny przewija się przez całe osiem odcinków. Jednak nie zapominajmy o drugim planie oraz jego aktorach. Henry Winkler znów bryluje zarówno w odgrywaniu scen komicznych jak i dramatycznych, a każde pojawienie Anthony'ego Carrigana na ekranie bawi do łez.
-
Ta niemiecka produkcja nie wywróci waszego życia do góry nogami i pomimo tego, że ma pewne mankamenty ogląda się to wyjątkowo dobrze. Jestem nawet w stanie stwierdzić, że niektóre osoby może rozbawić. Na mnie tak nie wpłynął, ale nie mogę powiedzieć, że to był stracony czas. To sprawnie zrealizowany serial i jeśli odrzucicie na dalszy plan łatwość naszych bohaterów w podejmowaniu pewnych decyzji i ich szybkie przemiany to powinniście bawić się całkiem nieźle.
-
Nierówna walka z systemem, problemy rasowe i komentarz społeczny w tej 4-odcinkowej opowieści są perfekcyjnie przedstawione. Epizody są długie, trwają ponad godzinę każdy i można było je ewentualnie skrócić. Dla niecierpliwego widza, podczas seansu może wkraść się element dłużyzn i paru niepotrzebnych momentów, jednak ja osobiście lubię momenty slow. To jest żywe kino i opowieść, która pochłania.
-
Druga odsłona udowodniła, że da się zrobić produkt, który utrzymuje swój charakter, ale rozwija go, lekko zmienia, ale nadal trzyma niesamowicie wysoki poziom.
-
Nowa komedia HBO nie wywróci waszego życia do góry nogami. To produkt pełen niezbyt wyrafinowanych, mocno wulgarnych żartów, które często stoją na krawędzi dobrego smaku. Fani twórczości Danny'ego McBride'a poczują się jak ryby w wodzie i z całą pewnością będą się dobrze bawić. Pomimo wielu potknięć warto zerknąć na tę pozycję, bo sam pomysł jest interesujący, mam tylko nadzieję, że finalnie wykorzysta drzemiący potencjał w dysfunkcyjnej rodzinie.
-
Jeden z lepszych seriali 2019 roku platformy tego roku, a odcinki pochłania się na raz. I mam nadzieję, że ten tytuł otworzy furtkę dla Sachy, aby miał w swoim CV coraz więcej takich poważniejszych ról. Poradził sobie perfekcyjnie i zaostrzyłem sobie apetyt na Borata w mniej komediowej wersji.
-
Bohaterowie są sztuczni, tajemnica słaba, a brak profesjonalizmu kłuje w oczy w każdym odcinku. Czuć, że serial został wykonany na szybko, bez konkretnego planu, aby tylko uzupełnić ramówkę wielkiej platformy streamingowej. I dzięki temu przyznaje order dla "najgorszego serialu Netflixa". Trzymać się z daleka.
-
Netflix, pomimo wielu wpadek udowadnia, że potrafi wyprodukować nie jedną perełkę. Po Jak nas widzą to kolejna, dramatyczna, świetnie rozpisana historia, która niesamowicie nas wkurza, ale też zachwyca pod względem wykonania. To zamknięta historia, ale przyznam, że chciałbym jeszcze raz zobaczyć duet policyjny naszych bohaterek. To coś nowego i mam nadzieję, że jeszcze nie raz zobaczymy taką interesującą relację.
-
Jestem na razie po pierwszym odcinku, i trochę mi wstyd, ale pomimo pewnych niedociągnięć Daybreak naprawdę mi się podoba. Fabuła jest głupia, motywacje bohatera proste jak drut, a inspiracje wtórne i oczywiste. Jednak ma to swój niebywały komiksowy, młodzieżowy urok, a forma narracji jest turbointeresująca. Jestem ciekaw co wydarzy się dalej i mam nadzieję, że serial nie straci swojego fajnego tempa, a i że trochę więcej wytłumaczy odnośnie początków apokalipsy.
-
Blood Drive jest najlepszy w momentach, kiedy doświadczamy zabawy konwencją i przymykamy oko na słabą grę aktorską oraz uproszczenia scenariusza. Począwszy od tytułu, który jawnie inspirowany jest czcionką Planet Terror Rodrigueza, kończąc na wszystkich elementach horrorów niższych lotów.
-
Chciałbym zobaczyć więcej brudu, więcej błyskotliwych dialogów, więcej scen między Geraltem, a Jaskrem i przede wszystkim zmiany formalnej. Pomimo tego, że to świat fantasy, nie mogę kręcić nosem, kiedy Wiedźmin wpada w zbyt dużą aurę nowoczesności. Momentami przypomina grzeczne Kroniki Shannary, a ja chciałbym więcej krwi, błota i lepszej prezentacji intryg. Daje jednak kredyt pontonowego zaufania i czekam na kolejny sezon, licząc na to, że nie stracę swoich orenów.
-
Ciężko jest to polecić z czystym sercem, wiadomo, że tej godziny i 10 minut nikt Wam już nie zwróci, ale jeśli lubicie oglądać koszmarnie złe filmy, to ten ma szansę podbić Wasze serduszko.
-
Wystarczy zobaczyć trailer by wiedzieć z czym to się je. Baniorylce polecają zaprawionym w bojach poszukiwaczom filmowych dziwactw!
-
Studio Universal już drugi raz w tym roku zalicza totalny flop. Śpiewające Koty nie wydrapały sobie ani dobrych recenzji, ani odpowiednich pieniędzy. I niestety, kolejnym ciosem jest Doktor Dolittle, który spotkał się z bardzo podobnymi problemami.
-
Zacne nazwiska w obsadzie nie wystarczyły, aby kolejny film o losach tytułowych "Psów" grał na innych nutach, jak tylko nostalgii. Nowe pokolenie bohaterów nie dostarcza nam równie wyrazistych postaci, a ich poczynania i relacje ze starą gwardią nie powodują większego zaangażowania u widzów. Tym razem "Psy" mają mocno upiłowane kły, są ospałe i przez większość czasu ekranowego snują się po stronach nijakiego scenariusza.
-
To film, na który w ogóle nie czekałem, ale bardzo cieszy mnie fakt, że powstał. Jeśli przymknięcie oko na niektóre elementy to powinniście wyjść z kina zadowoleni.
-
Bardzo szkodliwy, oferujący humor najniższych lotów. Owszem, widzowie na sali zaśmiali się parę razy, ale mam nadzieję, że z moich komentarzy i odgłosów uderzanej ręki o moje czoło.
-
Kawał świetnego kina, opartego na błyskotliwych dialogach i rewelacyjnym aktorstwie. Casting jest bezbłędny, Anthony Hopkins i Jonathan Pryce nie dość, że wcielają się w swoje role w oscarowym stylu, to naprawdę wyglądają niezwykle podobnie.
-
Jedno jest pewne - seans nie pozostawia widza obojętnym, a za te wszystkie mrugnięcia okiem do wiernych fanów marki, mam ochotę J.J. Abramsa przytulić - w końcu nie na darmo straciłem tyle godzin swojego życia na śledzenie tych wszystkich dodatkowych źródeł w postaci komiksów, książek i seriali.
-
Zdecydowanie najgorszy film roku, a tytuły pokroju After, Fighter, Diablo czy nawet #jestem M. Misfit to przy tym dzieła sztuki.
-
Absurdalna komedia, ale gdzieś tam pod tym groteskowym płaszczem tli się pewna mądrość. Taka złota myśl, może i banalna, a jakże prawdziwa.
-
Umówmy się - trudno ocenić produkcję w klasycznych kategoriach kina. Uczciwiej jest potraktować obraz jak wiele rewelacyjnych produkcji fanowskich, które rozszerzają historię z danego uniwersum, aby zaspokoić głód nienasyconych fanów. Nawet jeśli momentami scenariusz jest lekko toporny a dialogi czerstwe, mamy gdzieś z tyłu głowy świadomość, aby nie podchodzić do tematu zbyt surowo.
-
Dziwny twór, który nieco kojarzy mi się z Kung Fury. Zabawa formą, zero hamulców, to ostra jazda na piątym biegu, gdzie szalony pojazd nie zwalnia na zakrętach, tylko na drifcie ledwo utrzymuje się na drodze.
-
Zdecydowanie najlepszy film w dorobku Johnsona, który być może nie wskoczy do Oscarowego wyścigu, ale jest zdecydowanie najprzyjemniejszym filmem rozrywkowym od bodajże Endgame.
-
Najbardziej mi szkoda Małgorzaty Sochy, która faktycznie się stara. Jest naturalna w tej roli, jej relacja z przyjaciółką, którą gra Anita Sokołowska jest również na plus. Tylko co z tego, skoro główny wątek i motywację postaci są potwornie negatywne i sztuczne.
-
Tak się powinno kręcić "zaginione klasyki", filmy, które w momencie premiery już mają status legendarnych, wspominanych przez lata, traktowane za 10-15 lat za absolutne kamienie milowe. A jednocześnie będące filmami, o które można się rozbić niczym statek zwabiony na skały przez złośliwe syreny.
-
Razem wszystko się ze sobą idealnie komponuje. Z jednej strony mam film drogi, w którym bohater pokonuje przeciwności losu, aby dotrzeć do celu. Z drugiej - kameralną, słodko-gorzka historie miłosną.
-
Niestety, ale #jestem m. misfit trudno nazwać filmem, a Pana Marcina Ziębińskiego reżyserem. Zapraszam nie próbować tworzyć takich produkcji, a pozostać w sferze teledysków i internetu.
-
Scorsese nie musi kręcić filmów pomnikowych, na stare lata mógłby sobie, dajmy na to, odpocząć i być producentem, albo nawet odejść na zasłużoną emeryturę. Tymczasem udało mu się uchwycić na taśmie filmowej wybitnych aktorów w świetnych kreacjach, opowiedzieć w swoim starym, dobrym, stylu co chciał opowiedzieć, a do tego zrobił to w nowoczesny sposób bratając się z Netflixem, który tak dobry film oryginalny w swojej ofercie miał w zeszłym roku.
-
Urocza animacja o sile przyjaźni, zmienianiu siebie oraz oczywiście o magii świąt i czynieniu dobra. Bawi i wzrusza: wywołuje uśmiech na naszych ustach, ale również działa emocjonalnie, łezka w oku zakręciła mi się się parę razy i wcale się tego nie wstydzę.
-
Kino budzące emocje, uruchamiające dialog i na pewno jeszcze długo społeczeństwo będzie o nim burzliwie dyskutować.
-
Nie mniej jednak takich motywów było już multum i dla wytrawnego kinomana ten Ptak nie wywołuje emocjonalnego trzęsienia ziemi, a raczej przypomina powolne spadanie w dół w bezpłciowym filmie pełnym schematów i nudy.
-
Warto zaznaczyć, że Terminator - Mroczne Przeznaczenie nie jest filmem złym - zdjęcia cieszą, fabuła w miarę sensownie prowadzi akcję do przodu. Jednak od czasu dwójki widziałem już wiele innych filmów, które znacznie lepiej prowadzą historię, a a kreacje aktorskie bardziej angażują widza w seans.
-
To jest zarówno świetna kontynuacja, jak i kawał rajcującej rozrywki, w sam raz do obejrzenia przed zbliżającym się Halloween.
-
Póki co lepszego polskiego filmu w tym roku nie widziałem, uważam, że jest rewelacyjny.
-
Z horrorami mam bowiem tak, że jeśli mnie fabuła w ogóle nie rusza, to szukam oparcia w tym czymś, nie dającym się do końca ubrać w słowa klimacie.
-
Jest to rzecz stricte dla fanów serialu, "ku pokrzepieniu serc", ale też pokazująca jak łatwo się w życiu pogubić, stracić wszystko wokół, zostać zmuszonym to totalnego resetu. Aaron Paul był, jest i będzie kozakiem w tej roli i nic tego nie zmieni. Jeśli więc tęskniliście za BB to polecam, jest klimat, jest muzyka, są znajome twarze.