Aktivist!
Źródło-
To jeden z najsprawniej zrealizowanych polskich dokumentów w ostatnich latach, w którym gdzieś między archiwalnymi ujęciami może znajdziecie odpowiedź na, tak trudne pytanie: czy da się żyć w zgodzie ze sobą?
-
Jeśli coś ratuje ten w gruncie rzeczy przeciętny obraz, to z pewnością rola Renee Zellweger.
-
Poleciłbym zagorzałym fanom gatunku i talentu Edwarda Nortona. Pozostałym widzom sugerowałbym raczej ponowny seans klasyki.
-
Dużo ostatnio mówi się o czułości i "Słodziak" to film, który obdarza tym uczuciem wszystkich swoich, jakże niedoskonałych, bohaterów. Warto więc wybrać się do kina i spędzić z nimi te półtorej godziny, choć efekt oddziaływania filmu zależeć już będzie od naszej indywidualnej wrażliwości.
-
Jeśli więc w kinie szukacie czegoś innego, szalonego i nieprzewidywalnego, "The Lighthouse" to prawdziwy filmowy sztorm. A to, czy na końcu czeka światło latarni, musicie już sprawdzić sami.
-
Historia kocha takie pojedynki - dynamiczne, zażarte, fascynujące. "Le Mans '66" to klasyczny crowd-pleaser w najlepszym rozumieniu tego słowa - szybki, inspirujący, fenomenalnie napisany, zagrany i zmontowany. Trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty i przynosi ogromną satysfakcję. Wspaniałe, pełnokrwiste kino - nie tylko dla wielbicieli szybkich samochodów.
-
Fani hiszpańskiego reżysera będą zachwyceni, a ci, którzy dla jego twórczości entuzjazmu mają nieco mniej, z pewnością tę rezerwę zachowają. Powód - ten sam. "Ból i blask" to film, którego autora rozpoznać można ledwie po kilku kadrach.
-
Nie przypominam sobie sytuacji, kiedy na filmie reżysera "Pulp Fiction" zdarzało mi się spoglądać na zegarek. A tak w przypadku "Pewnego razu... w Hollywood" było. Nie jest to na pewno najlepszy film w dorobku amerykańskiego mistrza, nie plasuje się nawet w czołówce, ale to wciąż Quentin Tarantino!
-
Sebastián Lelio, przenosząc opowieść na amerykański grunt i niewiele zmieniając w jej wydźwięku, wyraziście podkreślił uniwersalny przekaz swojego obrazu. Wraz z doskonałymi aktorkami stworzył niezwykle wyrazisty, prawdziwy i złożony portret współczesnej kobiety.
-
Polski film z bardzo europejską duszą, kontynuator najpiękniejszych tradycji kina Starego Kontynentu w duchu Felliniego czy Sorrentina.
-
Berlinger nie aspiruje do roli drugiego Davida Finchera i jego dzieło z pewnością nie dorównuje takim klasykom jak "Siedem" czy "Zodiak". Mimo to niezaprzeczalna charyzma Efrona, a także genialny drugi plan sprawiają, że "Podłego, okrutnego, złego" ogląda się z ciekawością, a w drugiej połowie, kiedy atmosfera się zagęszcza - z niejaką ekscytacją.
-
Przewrotne, niejednoznaczne dzieło, które przedstawia show-biznes w ciekawszym świetle niż hit zeszłego roku "Narodziny gwiazdy".
-
To dość wymagające kino ze względu na zamierzoną zwyczajność ukazywanych wydarzeń, ale właśnie taki niespieszny i nieefektowny sposób opowiadania chyba najlepiej oddaje stan zawieszenia, w jakim znalazła się bohaterka.
-
To film w stylu mistrza z La Manchy: nie tylko sensualny i zaskakujący, lecz także bawi się wyobrażeniami na temat tożsamości seksualnej.
-
Jeśli będziemy skłonni podjąć grę reżysera i porzucić nasze przyzwyczajenia i oczekiwania względem kina gatunkowego, seans "Samui Song" zapewni nam wiele radości.
-
Reżyserka obsypanego nagrodami "Appropriate Behavior" ponownie z powodzeniem opowiada o samotności, politycznej poprawności i szukaniu siebie. Świetnie rozumie pytania i wątpliwości, z którymi codziennie zmaga się Cameron, ale jednocześnie nie pozwala sobie na łatwe odpowiedzi. To ogromna siła tego filmu, bo chociaż w polskich kinach ostatnio nie brakuje historii coming-of-age, to wiele z nich traktuje temat dorastania w sposób uproszczony.
-
W trakcie seansu dyskomfortu nie poczują chyba tylko ci, którzy do śniadania włączają sobie "Nagich i rozszarpanych" na zmianę z "Salò" Pasoliniego. Ale po to jest sztuka - ma walić na odlew. A Lars von Trier robi to z sadystyczną radością. Przy okazji daje nam kolejny wykład na temat tego, jak rozumie sztukę, i pokazuje swoją wizję piekła.
-
Reżyser nigdy jasno nie odpowiada, dlaczego właściwie Nic zaczyna brać. Skupia się na ukazaniu trudnej ojcowsko-synowskiej relacji i robi co w sposób niezwykle subtelny i zniuansowany.
-
Znakomite, nastrojowe zdjęcia sprawiają, że trudno oderwać oczy od ekranu, a blisko 150-minutowy seans mija niepostrzeżenie. Kino wysokiej próby.
-
Dano z zaskakującym wyczuciem ukazuje los trojga ludzi, którym nagle życie wymyka się spod kontroli. Nie wskazuje jednoznacznie, co jest przyczyną kryzysu Brinsonów - bieda, frustracja czy skostniały model rodziny lat 60. Tym, co w jego filmie pociąga szczególnie, jest konsekwentnie budowana aura dziwności, surrealistyczny naddatek, który wyłania się zza fasady zwyczajnej egzystencji na amerykańskiej prowincji.
-
Möller podjął w swoim debiucie duże ryzyko, ale w pełni mu się ono opłaciło. Nakręcił film, który ogląda się w napięciu, i który po projekcji na długo jeszcze zostaje w głowie.
-
Dzięki występom gigantów aktorstwa cofamy się do czasów, kiedy wszystko wydawało się ważniejsze, szlachetniejsze i prostsze. Niespełna czterdziestoletniemu Lowery'emu w "Gentlemanie z rewolwerem" udało się twórczo przywołać tę magię kina. Osiąga to dzięki dwojgu doświadczonych aktorów, dla których interesujących ról nigdy nie będzie zbyt wiele.
-
Tak wygląda rozrywka w stanie czystym.
-
Kino francuskie w pigułce: romantyczne uniesienia, egzystencjalne dylematy, bohaterowie dyskutujący o polityce, sztuce i filozofii, a wszystko to ukazane w stylu kojarzącym się z Nową Falą.
-
Reżyser wzorowo odrobił lekcje z "Telefonu" Schumachera, "Azylu" Finchera czy "Locke'a" Knighta, którzy fantastycznie radzili sobie z ograniczonymi przestrzeniami, niewielką liczbą zaangażowanych aktorów i sytuacjami na granicy prawdopodobieństwa. "Searching" na tle tych produkcji wypada naprawdę świetnie - film, po którym może nie spodziewacie się wiele, okaże się jednym z najbardziej ekscytujących obrazów początku jesieni!
-
Choć trwa aż dwie i pół godziny - przez cały czas utrzymuje zawrotne tempo i nie zawiera ani jednej zbędnej sceny.
-
Nie spodziewajmy się pełnego niuansów dramatu społecznego. Tu chodzi o rozrywkę, wzbogaconą antydyskryminacyjnym i antyfaszystowskim przesłaniem.
-
Tę historię groteskowej walki naćpanego Dawida i Goliata w ortalionie Garrone snuje z rozczulającym humorem i empatią, zaskakującymi jak na twórcę beznamiętnej, publicystycznej w wymowie "Gomorry".
-
W "Fokstrocie" reżyser odchodzi od surowej, paradokumentalnej estetyki poprzedniego dzieła, a historię dzieci na trzy powiązane ze sobą epizody. Każdy jest utrzymany w innej konwencji, ale wszystkie łączy lekko surrealistyczny rys, który może przywodzić na myśl komiczno-tragiczne utwory Etgara Kereta i jego żony Shiry Geffen.
-
W ostatnich latach duży ekran zdobywa coraz więcej tragicznych i fascynujących biografii ze świata show-biznesu. Jeszcze niedawno głośno było o "Amy" Asifa Kapadii czy "Sugar Manie" Malika Bendjelloula. Na ich tle film Bonhôte'a i Ettedguiego zachwyca melancholijną ścieżką dźwiękową Michaela Nymana i spójną warstwą wizualną obrazującą poszczególne etapy życia projektanta.
-
Świetnie udokumentowana kronika zbyt prędkiego wchodzenia na szczyt i głośnego upadku w świetle jupiterów, a także drobiazgowa analiza autodestrukcyjnych ciągot jednej z największych piosenkarek wszech czasów.
-
Podobnych historii o trudach dojrzewania oglądaliśmy już w kinie wiele, ale film Francuzki ujmuje widza buntowniczą energią i ekscentrycznymi rozwiązaniami fabularnymi.
-
Reżyser Warwick Thornton uniknął czyhających na niego pułapek. Wykorzystując westernowy sztafaż, stworzył pełnokrwisty obraz skomplikowanej relacji pomiędzy białymi kolonizatorami a Aborygenami na australijskich bezdrożach w latach 20. XX w.
-
Fascynujące, naładowane emocjami studium charakterów. Twórca nie ocenia swoich bohaterów, ale jedynie prezentuje ich postawy, nie podsuwa prostych odpowiedzi, tylko daje widzowi możliwość zrobienia tego ostatniego kroku samodzielnie.
-
W filmie Triera akcja toczy się w spokojnym tempie, a reżyser buduje napięcie za pomocą starannie zaaranżowanych scen. Nigdy nie gubi wątku, nie pozwala sobie na zbyt wiele dygresji czy rozproszenie uwagi widza. To odróżnia "Thelmę" od filmów hollywoodzkich, ostentacyjnie epatujących grozą.
-
Niełatwy, surowy, ale i piękny - jak zima na północy.
-
Ma wszystko, czego trzeba by przyprawić widzów o szybsze bicie serca. Francuskiemu reżyserowi doskonale udała się sztuka łączenia delikatnego sentymentalizmu i rozsadzającej ekran, buntowniczej energii.
-
Duet Reitman-Cody ma potencjał i nadal świetnie radzi sobie z filmową materią.
-
Dawno w kinie nikt nie pokazał przemocy w tak brutalnie plastyczny, organiczny sposób, a jednocześnie tak oszczędnie, niemal z czułością. Niepokojący film na niespokojne czasy.
-
Udowadnia, że choć w jej ojczystej Indonezji wciąż dominuje patriarchat, to feminizm, ukazując różne wizerunki kobiecości, odnalazł tam swoje miejsce w sztuce i popkulturze. Zwraca uwagę nie tylko na odmienne tożsamości i pragnienia kobiet, ale też na ich siłę i niemal magiczną moc sprawczą.