-
Dawno żadna aktorka mnie tak nie powaliła swoim występem, jak ta! Jeśli miałabym wskazać jeden, jedyny powód dla którego powinniście zobaczyć Judy - to właśnie ten.
-
Renée Zellweger błyszczy w tej roli - nominacja do Oscara wydaje się całkowicie zasłużona.
-
Często sięga po biograficzny banał, przez co "Judy" mamy szansę zapamiętać wyłącznie dzięki roli Zellweger - a i to może nie wystarczyć.
-
Pewna nostalgia, kruchość i minimalna doza szaleństwa sprawiają, że to pełnokrwisty portret, który zapewne będzie się liczyć w oscarowym biegu.
-
O "Judy" mówi się głównie w za sprawą tytułowej roli Renee Zellweger. I słusznie, bo jej gra aktorska jest zdecydowanie najlepszym elementem tego filmu. Choć, mimo to, daleko jej do wybitności. Na dodatek wcale nie sprawia, że film Ruperta Goolda wznosi się choćby o milimetr ponad przeciętność.
-
"Judy" stoi Renée Zellweger, która jako Judy Garland uchwyciła nie tylko jej fizyczne podobieństwo to jeszcze swoimi partiami wokalnymi uciszała wszystko co się rusza. U mnie sala wtedy zamierała, a na koniec można było zobaczyć, że u niektórych emocje sięgnęły zenitu. Podobnie jak u mnie.
-
Judy Garland, prawdziwa ikona kina, zasłużyła na tak dobrą kreację odtwarzającej ją aktorki, zasłużyła też, niestety, na znacznie lepszy film.
-
Reżyser tak koloruje tę opowieść, że jej bohaterka dalej wydaje się niewinną Dorotką z kinowego "Czarnoksiężnika z Oz".
-
Come back Garland może i w pełni się nie powiódł, come back Zellweger właśnie stał się faktem.
-
6.713 stycznia 2020
-
-
Jest poprawnie, dobrze zrealizowaną biografią wielkiej gwiazdy.
-
6.725 stycznia 2020
-
-
Judy nie jest kolejnym, sztampowym biopikiem. Nie jest też kinem najwyższych lotów. To produkcja solidna, z ładnymi zdjęciami, dobrym dźwiękiem.
-
Nie ma wątpliwości, że celem twórców było zebranie kilku nominacji do Oscarów, ale przynajmniej ta jedna mogłaby skończyć się nagrodą dla świetnej Zellweger, która pokazuje pełne spektrum emocji - od łez po śmiech od tańca do śpiewu. Występ mistrzowski i hipnotyzujący.
-
Przynajmniej fragment Oscara należy się jednak Zellweger za kilka mgnień elektryzującego ukazania narkotycznego uzależnienia jej bohaterki od uznania publiczności, które staje się ważniejsze od wszystkiego i które potrafi wynieść pod niebiosa, by za chwilę zrzucić w ciemność. Ale, jak sądzę, to potrafiłaby zagrać "od siebie" niemal każda aktorka...
-
Film Judy stoi kreacją Renee Zellweger. To ona jest siłą napędową tej produkcji, to ona króluje na ekranie i skupia na sobie uwagę widza. Pozostali bohaterowie, nawet ci grani przez tak doświadczonych aktorów jak Michael Gambon czy Rufus Sewell, giną gdzieś w tle.
-
Z jednej strony jest to dość duże uproszczenie i koloryzacja złożonej historii amerykańskiej ikony, tak jak zrobił to szef wytwórni MGM udając, że Garland to Dorotka w rubinowych pantofelkach. Z drugiej jednak, emocje Judy zostały rewelacyjnie odegrane przez Renée Zellweger, a problemy zarysowane przez twórców. Choćby nawet siłą, film wycisnął z widzów łzy i sprawił, że zarówno Judy jak i Renée w najbliższym czasie nie zostaną zapomniane.
-
Dość klasyczny obraz, ukazujący schyłek życia Judy Garland, zaś w retrospekcjach, jej trudną karierę zawodową w młodości. Wzruszający, z ciekawym tłem obyczajowym, ale nieco nudnawy. Fani Rene Zellweger nie mogą go przegapić, bo jest w nim kawał solidnego, pełnego emocji i pasji aktorstwa.
-
Mało wyrazista i banalna na poziomie scenariusza filmowa biografia, którą ratuje i wynosi ponad ten banał brawurowa rola Renee Zellweger. I to właśnie dla tej aktorki przede wszystkim warto tę produkcję zobaczyć. Dla wielbicieli talentu Judy Garland będzie to smutna, sentymentalna opowieść o tragicznym życiu aktorki - niestety opowiedziana bez polotu.
-
To jest ten wielki comeback Zellweger, na który od lat czekaliśmy.
-
Judy to przede wszystkim aktorski popis Renee Zellweger, której kreacja sprawia, że film ten można uznać za udany.
-
Twórcy stanowczo nie mają tu ambicji zrobienia czegoś więcej niż skrojony pod Oscary schematyczny biopik i chowają się jak najgłębiej, by pozwolić świecić gwieździe Zellweger.
-
Niewątpliwie więc to warsztat Zellweger i wykreowana przez nią rola wysuwają się na pierwszy plan całej tej produkcji. To ona nadaje filmowi kolorytu i dla niej warto wybrać się do kina, bo sam obraz na pewno nie będzie tym, który w jakiś szczególny sposób zapisze się w światowej kinematografii.
-
Cenię sobie biografie, które nie mają tendencji do epickiej prezentacji całego życia przedstawianej postaci od kołyski aż po grób, ale wziąwszy pod uwagę fakt, że jest to finalnie poprawna i niczym niewyróżniająca się ekranizacja losów intrygującej, a jednocześnie tragicznej aktorki, stanowi marną pociechę.
-
4.927 stycznia 2020
-
-
Mimo wszystko warto obejrzeć ten mocno niedoskonały film. A to dzięki Renee Zellweger w roli tytułowej. Aktorka nie tylko bezbłędnie podłapała wszystkie gesty Garland i jej charakterystyczne, wiecznie przestraszone, sarnie spojrzenie, ale też wyposażyła swoją postać w całą gamę emocji. Wzrusza, bawi i kiedy trzeba również irytuje.
-
Poruszająca opowieść, dzięki której status Garland jako ikony jeszcze rośnie, ale... to dalej bardziej ikona, niż człowiek.
-
Niewykluczone, że prawdziwą satysfakcję mogą z niego czerpać wyłącznie oddani miłośnicy Garland. Wszyscy pozostali obejrzą natomiast staroświecki biopic o spadających gwiazdach. Kolejny portret ikony odbity na zbyt cienkiej kartce papieru.
-
Jeśli coś ratuje ten w gruncie rzeczy przeciętny obraz, to z pewnością rola Renee Zellweger.