Historia jednej z najwspanialszych piosenkarek wszech czasów, której kariera sceniczna układała się zdecydowanie lepiej niż życie osobiste.
- Aktorzy: Bobby Brown, Cissy Houston, Gary Houston, Clive Davis, L.A. Reid i 10 więcej
- Reżyser: Kevin Macdonald
- Premiera kinowa: 6 lipca 2018
- Premiera DVD: 15 listopada 2018
- Premiera światowa: 16 maja 2018
- Dodany: 17 czerwca 2018
-
Szczery do bólu portret jednej z najlepszych wokalistek wszech czasów. Będący jednocześnie potwornie smutną współczesną tragedią opowiadaną ustami ludzi, którzy do niej doprowadzili.
-
Jest znakomicie zrealizowany, zachowuje dramaturgię i dostarcza widzowi prawdziwych wzruszeń.
-
Nadal można się tu wzruszyć, przypomnieć sobie najwspanialsze utwory - w odnowionym wydaniu, czy zobaczyć odrestaurowane wersje teledysków. Szkoda tylko, że po raz kolejny zmarnowano potencjał, ale może w przypadku opowieści o Whitney Houston jest to akurat adekwatne.
-
Pobrzmiewa w tym tabloidowa fascynacja autodestrukcją, widać także wspólny mianownik z życiorysami innych "upadłych aniołów" popkultury. A jednak dokumentalny kunszt Macdonalda polega właśnie na utrzymywaniu balansu - między emocją subiektywnych wypowiedzi świadków a chłodem neutralnego obserwatora.
-
Jest to więc raczej smutny seans, bo reżyser nie oszczędza swojej bohaterki. Jednak nie ma w tym cienia taniej sensacji. Jest za to dużo żalu, że taki ogromny talent skończył się tak szybko, w tak tragicznych okolicznościach.
-
Reżyser miał w rękach plotkarską petardę, którą mógł zawojować brukowe media i nakręcić spiralę zainteresowania filmem, ale tak się nie stało. Dla oscarowego twórcy był to jeden z wielu komponentów portretu artystki, a interesował go tylko jej kompletny obraz. W tym podejściu przypomina Asifa Kapadię, który w genialnej "Amy" dopisał Amy Winehouse konteksty, wypełnił brakujące w jej biografii fragmenty, wytłumaczył genezę jej tekstów i stylu.
-
Świetnie udokumentowana kronika zbyt prędkiego wchodzenia na szczyt i głośnego upadku w świetle jupiterów, a także drobiazgowa analiza autodestrukcyjnych ciągot jednej z największych piosenkarek wszech czasów.
-
To bardziej produkcja telewizyjna niż kinowa. Jeśli jednak wzruszaliście się na Amy, wzruszycie się także na Whitney.
-
Osobiście od wzruszenia uciec nie potrafiłem. Whitney to bardzo mocne przeżycie, bez względu na to, czy jesteście fanami Houston, czy też nie.
-
Poprawny dokument porządkujący wszystkie fakty z życia Whitney Houston. Szkoda, że nie "Whitney" nie wykracza poza bezpieczny schemat.
-
Oczywiście wszystkiemu towarzyszą piosenki Houston, a usłyszenie jej niesamowitego głosu na sali kinowej robi duże wrażenie. W połączeniu jeszcze z wyświetlanymi nam obrazami zmusza nas to do refleksji i przytłacza ponurością opowiedzianej historii.
-
Godny testament dla Nippy i stoi ramię w ramię z również poruszającym i wartym seansu Amy. Jeśli, w przeciwieństwie do mnie, jesteś fanem artystki, to pozycja zdecydowanie obowiązkowa.
-
Kevin Macdonald, autor oscarowego dokumentu "One Day in September", realizując film poświęcony Whitney Houston nawiązał bliską relację z rodziną artystki, otrzymując akceptację Houstonów dla swoich poczynań, a zarazem dostęp do niepublikowanych wcześniej materiałów i informacji.
-
Swój dokument Kevin Macdonald prowadzi w sposób chronologiczny - od nieśmiałych początków, poprzez niesamowite wyczyny muzyczne artystki aż do momentu, kiedy gwiazda muzyki pop zaczęła się już tylko tlić i ostatecznie zgasła. Oddać trzeba reżyserowi, że umiejętnie wplótł w opowieść zmiany społeczno-kulturowe, które z pewnością odegrały ważną rolę w sposobie kształtowania się świadomości piosenkarki.
-
Whitney Houston i jej dokumentalna biografia, której zabrakło szczerości u przepytywanych do filmu najbliższych gwiazdy. Warto tak czy siak.
-
Dwugodzinny dokument "Whitney" dobrze się ogląda także dzięki dynamicznemu montażowi, choć to głównie gadające głowy.
-
Jest porządnym dokumentem, chociaż pozostawia spory niedosyt. Zachowuje obiektywny dystans, jednak nie daje odpowiedzi na pytania. Niemniej jest to dobry kierunek, który może zachęcić do dalszych poszukiwań.
-
Trwa dwie godziny i w tym czasie nie zanudza.
-
Gorzki obraz o wielkiej postaci, której traumy i trudne doświadczenia spowodowały, że pogubiła się w życiu i już nie potrafiła odnaleźć. Jest to też hołd dla ikony popkultury. Hołd szczery, ale nie pozbawiony szacunku dla kobiety, która swoją twórczością odmieniła życie wielu ludzi.
-
Uderzający portret złamanej przez życie gwiazdy, ale też smutna piosenka o dziewczynie, którą zmuszono do przedwczesnego dorośnięcia. Wyciśnięta przez najbliższych niczym gąbka, rozpaczliwie poszukiwała miłości, a zamiast ścieżki do szczęścia znalazła długie ścieżki kokainy, dające krótkotrwałą radość. Kevin Macdonald dał nam dokument ku chwale "Whitney", dzięki tej opowieści znowu jest wielka.
-
Świetnie udokumentowana kronika drogi na dno.
-
Obraz poruszający, skłaniający do refleksji, choć mało tu miejsca na domysły, ponieważ film powstał z autentycznych, prywatnych nagrań.
-
Twórcy zdołali uczynić ze zmarłej gwiazdy osobę z krwi i kości, zwykłego człowieka o niesamowitym talencie, któremu zabrakło dobrych duchów w otoczeniu i przyjaznej ręki w pomocy w najtrudniejszym momencie życia.
-
8.57 lipca 2018 [2]
- Skomentuj
-
-
Poruszający, porywający serce i dojmujący, wobec którego nie można przejść obojętnie.
-
Rzetelny, spokojny, smutny film dokumentalny o tym, jak zgasła jedna z największych gwiazd muzyki. Mimo że trwa dwie godziny, mija w okamgnieniu i pozostawia niedosyt, choć po wyjściu z kina w widzu kłębi się mnóstwo emocji.