
Organizacja zrzeszająca osoby zarażone wirusem HIV walczy ze zmową milczenia rządu i organizacji farmaceutycznych.
- Aktorzy: Nahuel Pérez Biscayart, Arnaud Valois, Adèle Haenel, Antoine Reinartz, Félix Maritaud i 15 więcej
- Reżyser: Robin Campillo
- Scenarzysta: Robin Campillo
- Premiera kinowa: 11 maja 2018
- Premiera światowa: 20 maja 2017
- Dodany: 29 sierpnia 2017
-
Stronienie od przekroju postaw społecznych pozwoliło Campillo zawrzeć w filmie osobistą perspektywę i przełożyć na język obrazów obsesyjne wręcz myślenie o chorobie, które udzielało się aktywistom.
-
Dzięki tej szczerości w dychotomiach - aktywizm a życie prywatne, seks a śmierć - "120 uderzeń serca" robi tak duże wrażenie. Prezentuje temat od kuchni, pokazując wewnętrzne kłótnie, tragedie i nie zawsze jednorodny głos członków grupy.
-
Nasycenie emocjami wpływa na wiarygodność filmu, ale również na sympatyzowanie z intrygującymi postaciami. Wnikliwość i czułość, z jakimi zostają przedstawione przez Robina Campillonie, pozwalają bowiem cieszyć się wraz z bohaterami, gdy tańczą do muzyki Arnauda Rebotiniego, lub smucić się, gdy kolejny francuski polityk odmawia im pomocy i wsparcia.
-
Reżyser eksperymentuje z formami i otrzymuje ciekawy, hipnotyzujący efekt. Przede wszystkim te działania, zaraz obok bardzo udanego obrazu funkcjonowania grupy aktywistów, zasługują na uwagę.
-
Niewątpliwie film polityczny i społecznie zaangażowany, reżyser nie postawił jednak na to, że jego obraz obroni się samą tematyką i dzięki temu dostajemy też ponad dwugodzinny świetnie zrealizowane dzieło. Nie ucieka też od poważnych tematów i dydaktyki, ale można jedynie życzyć wszystkim, którzy też tworzą zaangażowane dzieła, aby robili to z takim efektem - porywającym i bez chwili nudy.
-
Szkoda, że Campilli zabrakło zdecydowania by opowiedzieć albo o jednostce, albo o zbiorowości, przez co otrzymane danie, choć strawne, to trudno je nazwać sycącym.
-
Jak to z manifestami jednak bywa, króluje prostota, oświatowe zacięcie i sztuczne, informatywne dialogi. Brakuje zaś emocjonalnego kopa, autentycznego wstrząśnięcia zadowolonym widzem. Pod względem czysto filmowym nie do końca się więc sprawdza, natomiast jako uzupełnienie programu szkolnego - zdecydowanie.
-
Campillo dobrze wie, jak wyglądała działalność ACT UP, sam bowiem był członkiem tej grupy. Sceny mają dynamikę, szczerość, są dobrze zagrane i niosą dużo wiedzy na temat form aktywności ekipy i tego, w jaki sposób działali.
-
Mimo że w dużej mierze jest przegadany, to oddaje ducha wydarzeń, o których mówi. Pulsująca energia ustępuje miejsca obumierającej nadziei.
-
Campillo wykazuje się tutaj dzikością i odkrywczą realizacją, której niestety nie wystarczyło na przydługie, ponad dwie godziny filmu.
-
Niesamowita żywotność filmu o śmiertelnej zarazie urzeka w nim najbardziej.
-
Gdyby był to film do samego końca w konwencji dokumentalistycznej, mielibyśmy zapewne do czynienia z gatunkowym przełomem. Nie mamy, co nie zmienia faktu, że jest to rzecz bardzo mocna.
-
Ma wszystko, czego trzeba by przyprawić widzów o szybsze bicie serca. Francuskiemu reżyserowi doskonale udała się sztuka łączenia delikatnego sentymentalizmu i rozsadzającej ekran, buntowniczej energii.
-
Niezależnie od poglądów warto zobaczyć, jak przedstawiono tu walkę o godność człowieka, której i dzisiaj często brakuje.
-
Klimat jest ciężki, umieranie powolne i bolesne, ale wszystko to już widzieliśmy w niezliczonych historiach z końcówki ubiegłego stulecia, i to często w lepszej formie, więc mimowolnie zerka się na zegarek, czekając na nieuchronny koniec historii.
-
Nie udało się niestety Campillo w tym trwającym ponad dwie godziny filmie do końca przekonać widza emocjonalnie. Zarówno statyczne zdjęcia, jak i powtarzalna kompozycja filmu sprawiają, że zostajemy na zewnątrz opowiadanej historii.
-
Poetyka sprawozdawczości odbiera opowiadanej historii emocjonalną głębię, a niewiele oferuje w zamian, bo jej intelektualny potencjał jest, niestety, niewielki. Zabiera empatię, lecz nie problematyzuje w żaden nowy sposób podjętego tematu. Pokiereszowani przez chorobę i ludzką pogardę bohaterowie zwyczajnie zasługują na znacznie głębsze zrozumienie.
-
Zdecydowanie robi duże wrażenie. Nie tylko ze względu na silny ładunek emocjonalny, ale także dlatego, że reżysera wyraźnie interesują związki i kontrasty między przeszłością a teraźniejszością.
-
Chociaż takie świadectwo pamięci również jest potrzebne, to nie starcza mu mocy na kino największego formatu.
-
Film, który zdecydowanie warty jest uwagi oraz dyskusji, którą może zrodzić. Produkcja jest bowiem niezwykle przemyślana, a reżyser potrafił z pomocą poszczególnych momentów dotknąć szerokiego spektrum tematów i różnych punktów widzenia.
-
Gdy szukamy pokaźnej lekcji empatii, 120 uderzeń serca doskonale spełnia się w tej roli. Nie popada w patetyczne tony, nie osuwa się w mielizny taniego sentymentalizmu, ale rzetelnie przedstawia działalność paryskiego ruchu Act up. Szkoda, że prywatne życie bohaterów, osnute mgiełką tajemnicy, nie potrafi wystarczająco zaintrygować i zaangażować.
-
Nie tylko wzbogaca queerową historię XX wieku, ale również oddaje głos tym, których biografie nadal pozostają nieznane i niechciane.
-
Polityczne spotyka się tu z prywatnym, tworząc wybuchową mieszankę.