Gloria stara się żyć pełnią życia. Kiedy w jednym z nocnych klubów poznaje czarującego mężczyznę, nowy romans rozbudza w niej nadzieje na przyszłość.
- Aktorzy: Julianne Moore, John Turturro, Michael Cera, Caren Pistorius, Brad Garrett i 15 więcej
- Reżyser: Sebastián Lelio
- Scenarzyści: Sebastián Lelio, Alice Johnson Boher
- Premiera kinowa: 24 maja 2019
- Premiera światowa: 7 września 2018
- Dodany: 16 września 2018
-
Dla niektórych będzie musicalem, dla innych melodramatem. Film chillijskiego reżysera Sebastiána Lelio to przede wszystkim psychologiczny portret kobiety wydostającej się z wnętrza społecznych uprzedzeń i głośno akcentującej swoje pragnienia. Warto go zobaczyć głównie ze względu na rewelacyjną rolę Julianne Moore.
-
W "Glorii Bell" ginie właśnie autentyzm. Całość przypomina rekonstrukcję, o tyle udaną, co zbędną. Chyba błędem było posadzenie ponownie na fotelu reżysera Lelio.
-
"Gloria Bell" to taki właśnie film, w którym bohaterka zamiast patrzeć w kalendarz, zadręczać się i wzbudzać naszą litość, woli dać się podziwiać w czynie, wśród małych klęsk i prozaicznych sukcesów. Jej radość bez daty ważności i powaga, do której dojrzeje, wzbudza coś w rodzaju szacunku. A może nawet zazdrości.
-
Uwodzi - bez dwóch zdań, ale niestety nie ma szans ze swoim chilijskim pierwowzorem. Jeśli pamięta się choć odrobinę zjawiskową Paulinę Garcię, naprawdę trudno dać się porwać Julienne Moore.
-
Niestety "Gloria Bell" dowodzi, że zrealizowanie remake'u własnego filmu jest jak powtórnie opowiedziany żart - za drugim razem rzadko bywa śmieszny.
-
Gloria Bell z humorem, ale i kilkoma gorzkimi obserwacjami, przygląda się drugiemu życiu współczesnych rozwodników zbliżających się do końcowej granicy wieku średniego. Umiejętnie portretuje blaski i cienie życia singli z odzysku, którzy nie do końca odcięli się od poprzednich związków. Brzmiący piosenkami, które stanowią ilustrację kolejnych etapów życia Glorii Bell, ma do przekazania, że nie warto się poddawać w poszukiwania szczęścia.
-
Gloria jest jak kobieta z sąsiedztwa. Jest jak nasza ciotka, matka czy pani od ubezpieczeń samochodowych, gdzie zresztą pracuje. Zwykła kobieta ze zwykłymi problemami. Nie spodziewajcie się więc po treści tego filmu żadnych fajerwerków. On przyciąga bo jest doskonale zagrany.
-
Przyjemne kino środka. Raczej niezobowiązujące pod względem emocjonalnym, choć koniec końców krzepiące nieco nasze zastałe serca.
-
Niebanalny film o kobiecie w niefilmowym wieku.
-
Porządne, zrelaksowane aktorstwo światowych gwiazd kina, delikatna melodia z nutką goryczy, przytłaczająca rutyna i wyrwanie się z niej - dla tych rzeczy warto dać Glorii Bell szansę. Nie pozostanie jednak prawdopodobnie zapamiętana na dłużej.
-
Ten słodko-gorzki komediodramat tanecznym krokiem porywa widzów do wnętrza świata kobiety tak samo wrażliwej, jak i silnej. I jest to opowieść wyjątkowo wnikliwa, czuła i empatyczna.
-
Nie jest może kamieniem milowym w historii kinematografii, ale za to ciekawym i przede wszystkim świeżym podejściem do ogranych tematów.
-
Po obejrzeniu Glorii Bell chce się śpiewać i tańczyć. Smakować życia i, jak główna bohaterka, zawalczyć o swoje szczęście.
-
Jeżeli ktoś pamięta nagrodzoną kilka lat temu na wielu festiwalach chilijską tragikomedię "Gloria", to "Gloria Bell" zapewne da mu poczucie déja vu. Nie ma w tym nic dziwnego, bowiem amerykańska historia wzlotów i upadków w życiu dojrzałej kobiety nie tylko nie różni się specjalnie od latynoskiego pierwowzoru, ale nawet została nakręcona przez tego samego reżysera, Sebastiána Lelio.
-
To prawdopodobnie jeden z najlepszych filmów spośród tych, których powstanie było całkowicie niepotrzebne.
-
Dzieło potrzebne, wyważone, wysmakowane, a przede wszystkim - niekrzykliwie i rzeczowe niczym deklaracje tytułowej bohaterki.
-
Sebastián Lelio, przenosząc opowieść na amerykański grunt i niewiele zmieniając w jej wydźwięku, wyraziście podkreślił uniwersalny przekaz swojego obrazu. Wraz z doskonałymi aktorkami stworzył niezwykle wyrazisty, prawdziwy i złożony portret współczesnej kobiety.
-
Ma bardzo słodko-gorzki wydźwięk. Jest w nim jednak na tyle dużo ciepła i emocji rodzinnych, matczynych, a przy tym kreacja Julienne Moore dodaje wszystkiemu na ekranie mnóstwo życia i kolorytu, że warto wybrać się do kina.
-
W porównaniu z filmem Czego życzy sobie kobieta z udziałem Sharon Stone, traktującym przecież o tym samym, dzieło chilijskiego twórcy jest obrazem dużo bardziej udanym tak aktorsko, jak i stylistycznie, fabularnie i technicznie. Dowodzi tego, że w portretowaniu kondycji Amerykanów cudzoziemcy nie mają sobie równych, jeśli wziąć pod uwagę także arcyamerykański film Jackie popełniony przez rzeczonego Larraina.
-
Wytwarza poczucie sisterhood, a twórca potrafi bez wielkich fajerwerków, umiejętnie wprowadzić coś autorskiego, bez truizmów do gatunku feel good movie.