danielchelsea96
Użytkownik-
Ja tu tylko zostawie wielkie serducho dla Florence Pugh <3 O reszcie szkoda pisać, bo w sumie jest przeciętnie, bezbarwnie i mało angażująco...
-
Trzyma w napieciu, angażuje a aktorsko i realizacyjnie to wysoka półeczka. Nie można jednak oprzeć się wrażeniu że to podgrzewany kotlet - mniej kameralny - Ale kotlet, który nie smakuje już tak dobrze jak za pierwszym razem.
-
Chciałem tylko zobaczyć okładających się po mordach moich ulubieńców, jeszcze z okresu dzieciństwa. I właśnie to dostałem; rozpierducha była efektowna, Kong jest kozaki, Godzilla znacznie mniej ale walki satysfakcjonują. W sumie tyle... O reszcie nie warto pisać. Z wątku Konga można było wycisnąć więcej, ale to nieważne, w końcu nie po to biegłem do kina.
-
Pixar ponownie "przyjazzowił" i trafił w moje czułe punkty.
-
Spora dawka dobrej rozrywki i powiew świeżości w polskim kinie gatunkowym.
-
Wygląda ślicznie. Nic poza tym. Koncepcja fajna aczkolwiek wygląda to jak zbiór wszystkich pomysłów wrzuconych do jednego worka bez treści, bez bohaterów, bez intrygii.
-
W uniwersum najsłynniejszego detektywa na świecie jest to powiew świeżości. Na uwagę zasługuje niecodzienna i błyskotliwa narracja, dynamiczny montaż no i oczywiście casting. Ponieważ najbardziej urokliwa jest dla mnie Millie Boby Brown - kupuje jej mimikę i charyzmę. Chętnie też pooglądałbym jakiś reboot Sherlocka z Cavillem.
-
Prosta historia, równie prosto opowiedziana. Jest to kino, które z pewnością angażuje. Może przewidywalne, może tendencyjne, jednakże stworzone z wielkim serduchem. Na największe pochwały zasługuje casting wraz ze świetną rolą Hollanda na czele.
-
Dużo campu, dużo krwi, dużo absurdów - jest to kino niewymagające, jeszcze bardziej bezwstydne od poprzedniczki. Właściwie to nie wiem czemu, ale ja to kupuje i ponownie jak po pierwszej części nie będę zastanawiał się dlaczego. Po prostu takiego kina czasem potrzebujemy.
-
Film wizualnie prezentuje się bardzo dobrze, cudowna jest także klimatyczna muzyka. Jednakże magia ulatnia się wraz z końcem pierwszego aktu i nic więcej nam nie pozostaje. Gwałtowne przyspieszenie rytmu pozostawia pewien niesmak i wrażenie, że można było wykazać się odrobiną wyczucia i cierpliwości. Zabrakło serducha tak jak zabrakło jakichkolwiek postaci czy interesujacej bohaterki, która jest po prostu nijaka.
-
Sama koncepcja "Superhero Horror" wydaje się całkiem oryginalna i ciekawa. Mamy tu postacie - ich historię, relacje (może poza mało charyzmatyczną główną bohaterką) i kilka niezłych scen. Jednak na samym pomyśle oraz zbudowaniu ekspozycji się kończy - więcej kreatywności twórców nie uświadczymy. Brakuje angażującej fabuły, brakuje serducha i energii, o którą aż się prosi, bo z udanym castingiem i ciekawymi postaciami można było wyciągnąć więcej i tego zmarnowanego potencjału żałuję najbardziej.
-
Już na samym początku film daje do zrozumienia, że próba ogarnięcia jest bezsensowna, widz ma się po prostu bawić. Faktycznie, świetnie się bawiłem, mechanika przewodnia filmu jest zorganizowana i nie raz powoduje efekt "wow", soundtrack - jak to u Nolana - jest znakomity. Brakuje jednak ekspozycji, czegoś co spowoduje abym zainteresował się postaciami. Chodzi tu o partnerującym sobie Washingtonie i Pattinsonie. Pomimo, iż ostatnie sceny filmu kształtują ich relacje, to wcześniej jej brak.
-
Ma swoje lepsze momenty, Binoche wcale nie ratuje filmu, zdecydowanie ciekawsze są wątki młodych dziewczyn, które niestety rozbudowane nie zostały. Mocno łopatologiczny i kierujący się ideami feministycznymi. Zastanawia mnie tylko czy taki film faktycznie jest potrzebny?
-
Niczym specjalnym nie wyróżniająca się produkcja... No chyba, że Panem Neesonem. Cała reszta jest po prostu poprawna i raczej nie zagości w naszych głowach na długo po seansie.
-
Jest jak narkotyk, z którym należy płynąć... "Babyateeth" tworzy ludzkie relacje, tak prawdziwe, jak emocje które wywołuje podczas seansu. Film Murphy'ego jest wyciskaczem łez i pomimo, iż niektórzy takich "vibe'ów" nie potrzebują, uważam iż warto otworzyć się na doznania które seans może dostarczyć.
-
Zabawna i zarazem dojrzała w swojej prostocie "teren drama", która oferuje zupełnie nowe spojrzenie na tego typu produkcje. No i ta chemia pomiędzy bohaterami...
-
Nowe dzieło Pixara uświadamia mnie w przekonaniu, że jeszcze nigdy nie zawiodłem się na ich produkcjach. "Onward" to kino przygody; pomysłowe, energiczne oraz zapewniające świetna rozrywkę! W tym całym szaleństwie głównie skupia się na tematach straty bliskiej osoby oraz braterskiej siłe. Nie omieszka jednak pouczać, metaforycznie chwytać nostalgiczne wspomnienia za dawnymi czasami. Świat przedstawiony jest ciekawy i żywy, jednak zgodzę się z opinią, iż jego potencjał był znacznie większy.