Artur Zaborski
Krytyk-
Zawsze chciałem zrobić western - mówi Martin Scorsese, mistrz kina, outsider, miłośnik polskich filmów. Ale "Czas krwawego księżyca" to nie tylko western.
-
To zdecydowanie zbyt grzeczne kino, a do tego wtórne. Owszem, przesłanie, że pieniądz zaślepia moralność, warto regularnie przypominać. Pod warunkiem, że ma się na to pomysł. David Yates wsławił się jako reżyser ekranizacji książek o Harrym Potterze. Niestety tym razem zdecydowanie zabrakło magii.
-
Jeśli coś z tego seansu ma szansę zostać w głowie na dłużej to kreacje aktorskie. Jessie Buckley, Jeremy Allen White i Riz Ahmed są magnetyczni, a ich bohaterowie wymykają się stereotypom. Ryan płacze na filmach przyrodniczych, Amir namawia Annę, żeby wróciła do męża, a ona podważa związek bez wyraźnego powodu, czyli na przekór skonwencjonalizowanym do bólu hollywoodzkim komediom romantycznym.
-
Duet reżyserski daje lekcję empatii .
-
-
Zaangażowany artysta, kochliwy gej, mąż żony, oddany ojciec, Żyd. Kim właściwie był kompozytor Leonard Bernstein z biograficznego "Maestra" Bradleya Coopera? Wszystkim tym naraz, jak wynika z jednej z najbardziej wyczekiwanych pozycji pokazanych na festiwalu w Wenecji. Słusznie, bo człowiek to przecież przeplatanka różnych cech, nierzadko sprzeczności. Szkoda tylko, że z filmu nie dowiadujemy się, jak wpływały one na bohatera.
-
Na Giorgosa Lanthimosa można liczyć. Grek po raz kolejny udowadnia, że nie ma takiej siły, która by go utemperowała. "Biedne istoty" to film zrobiony dla hollywoodzkiej wytwórni Searchlight, ale na ekranie ani przez moment nie czuć, żeby studio dyktowało reżyserowi warunki. Powstało zachwycające, radykalne i niepoprawne politycznie kino. Jak dotąd - to jeden z najlepszych filmów roku.
-
Najpiękniejszy film o miłości nadchodzących miesięcy.
-
Jeśli szukacie niezobowiązującej komedii na lato, to rezerwujcie bilety - najlepiej dla was i waszego starego.
-
Twórczość Darrena Aronofsky'ego zatoczyła koło. Po przygodach z wysokobudżetowymi produkcjami, jak "Noe: Wybrany przez Boga", reżyser wrócił do skromniejszych produkcji rozgrywających się w klaustrofobicznych wnętrzach - w stylu "Pi" czy "Requiem dla snu". I to w nich czuje się najlepiej.
-
Spec od kontrowersji pokazał ludzi, którzy muszą cały czas udawać. Kac Vegas w szatach kina artystycznego.
-
Jest zafascynowany technologią, chce robić w kinie rzeczy, które wydawały się niemożliwe. W filmie "Avatar: Istota wody" zabiera nas na fikcyjną planetę, ale mamy wrażenie, że to dokument przyrodniczy.
-
-
Skoro "Toy Story 3" inteligentnie i spektakularnie zamknęło trylogię o zabawkach, to po co komu "czwórka"? - pytali zaniepokojeni krytycy i widzowie. Ale producenci dobrze wiedzieli, co robią. Umiejętnie spieniężyli naszą nostalgię, a przy okazji triumfalnie obwieścili światu, że Pixar to nie tylko maszynka do zarabiania pieniędzy, ale też obserwator przemian społecznych i niedościgniony mistrz animacji.
-
Jeśli z jakiegoś powodu warto "Truposzy" obejrzeć, to dla nastroju, jakim Jarmusch operuje. Całość podszyta jest jego specyficzną melancholią, która nie pozwala bohaterom nadmiernie się ekscytować końcem znanego im świata.
-
W "Dzięki Bogu" Kościół - w odróżnieniu od innych filmów o tej tematyce - przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Nie zamierza jednak nic z nimi zrobić.
-
W filmowym świecie prywatne już dawno stało się publiczne, a uczucia zdążyły się upolitycznić. Zarówno Nazeer, Maria, jak i cała jej rodzina przekonają się o tym boleśnie. Borcuch nie wskazuje winnych takiej sytuacji, za to zmusza nas do zadania sobie pytania, czy jest możliwa jakaś alternatywa.
-
Zostawcie więc filmoznawcze narzędzia w domu i obejrzycie "Iron Sky. Inwazję" jako społeczny fenomen.
-
Przywołując historię z przeszłości, Fiennes w rzeczywistości komentuje teraźniejszość. Choć ma głośne nazwisko, a premiera jego filmu stałaby się wydarzeniem na najważniejszych festiwalach, zdecydował się zorganizować ją na jubileuszowym 40. MFF w Kairze. W Wenecji, Cannes czy Berlinie jego film zostałby odebrany jako opowieść o odległej historycznie rzeczywistości. W Egipcie każdy widz z Bliskiego Wschodu i Afryki wie, że pokazana w filmie sytuacja może dotyczyć także jego.
-
88-letni twórca potwierdza swój status - nomen omen - przemytnika ważkich treści w autorskim stylu. Nawet jeśli nieco przy tym znudził nas dłużyznami, a momentami nie szczędził ckliwości, to Woody Allen i reszta kompanii może mu tylko zazdrościć formy.
-
Fani tamtej dekady, miłośnicy hybryd typu "sci-fi-slasher-komedia" i optymiści, których w zapyziałym, konserwatywnym Hollywoodzie cieszą nawet małe jaskółki zmian, będą zadowoleni. Pozostali przeżyją w kinie Dzień Świstaka.
-
Pean na cześć niezłomnej kobiety o wrażliwości dziewczynki wygląda, jakby został skrojony, by płynąć na fali #MeToo.
-
Trudno uwierzyć, że za reżyserię "Underdoga" odpowiada nie profesjonalny reżyser, tylko założyciel KSW Maciej Kawulski. Film jest także jego komentarzem do tego, że sport coraz częściej staje się biznesem, walki są kupowane, a takie wartości jak zasady czy fair play odchodzą do lamusa.
-
Choć reżyser Michał Otłowski zna się na gatunku, tym razem nie udało mu się zapanować nad proporcją gatunkowego grochu i kapusty. W efekcie "Diablo..." jest niespójny, bo jednocześnie chce naśladować rzeczywistość, jak i się od niej odrywać.
-
Budzi uznanie poświęcenie i zaangażowanie twórców, którzy pracowali nad tym projektem prawie 10 lat, ale jednocześnie ma się wrażenie, że nie wycisnęli z opowieści esencji. Choć dotarli do dziennikarzy pracujących z "Ricardo" - jak nazywano Polaka - i angolskich bojowników, nie zadali im niewygodnych pytań.
-
Superbohaterski kotlet, który po odgrzaniu nasyci fanów gatunku. Jeśli jesteście Magdą Gessler kina, wasze spotkanie z tym filmem może się jednak źle skończyć. No chyba, że macie słabość to Toma Hardy'ego, w którego towarzystwie nawet zakalec smakuje jak rarytas.
-
Po seansie "Kleru" nie da się stwierdzić, czy Smarzowski jest gorliwym katolikiem czy zaciekłym antyklerykałem. Jego film jest wyważony, niezależny i głęboko ludzki. Naświetla grzechy Kościoła bez taryfy ulgowej. Ale chociaż dostajemy pięścią między oczy, to twórca nie przekreśla ulegających słabościom księży.
-
Walijski aktor miał na naukę sporo czasu, bo nad produkcją wisiały czarne chmury. Nieustanne perturbacje doprowadziły do wstrzymania jej na cztery lata, po drodze zdążył zmienić się nawet reżyser. W efekcie film wchodzi do kin równocześnie z polskim "Dywizjonem 303" Denisa Delicia. I chociaż "303. Bitwie o Anglię" daleko do doskonałości, może stanowić dobrą przeciwwagę dla tamtej patriotycznej produkcji.
-
Świadomość popkultury, wyczucie trendów kina szpiegowskiego, a także odpowiedni dystans, którym wykazali się realizatorzy, wystarczają, żebyśmy przesiedzieli w kinie dwie i pół godziny z bananem na twarzy, rozdziawionymi oczami i przyspieszonym pulsem serca. Dla twórców "Mission: Impossible - Fallout" nie ma rzeczy niemożliwych.
-
Reżyser miał w rękach plotkarską petardę, którą mógł zawojować brukowe media i nakręcić spiralę zainteresowania filmem, ale tak się nie stało. Dla oscarowego twórcy był to jeden z wielu komponentów portretu artystki, a interesował go tylko jej kompletny obraz. W tym podejściu przypomina Asifa Kapadię, który w genialnej "Amy" dopisał Amy Winehouse konteksty, wypełnił brakujące w jej biografii fragmenty, wytłumaczył genezę jej tekstów i stylu.
-
Nawet jeśli film ulatuje z głowy niedługo po projekcji, to obraz człowieka, który musi zdecydować: stracić życie czy honor, nawiedza nas z intensywnością oceanicznej fali.