
-
1
Ten sam zbiór losowych anegdot, eksploatowania przemocy, pokazywania kobiet w najgorszym świetle oraz pozlepianych na ślinę wątków budowania gangsterskiego imperium. Duża ilość naraz cięć montażowych, które wyglądają, jakby montażysta sklecił z jakieś dwie godziny, ale Vega uznał, że za długie, więc musiał skrócić sceny do najważniejszych zdań. Trociny z pieprzem, wedle przepisu na paprykarz twojego starego pijanego, tylko zamiast oleju wlano Związek X i tanią żubrówkę.
-
6
Nie wie, gdzie skręcić - w satyrę pełną absurdu czy feel-goodową popierdółkę - więc zjeżdża w ślepą uliczkę - opowieść, w której niekompetentnym ludziom wybacza się wszystko, bo pod koniec odcinka powiedzieli coś od serca/akurat coś im się udało. No i humor to sinusoida; często nie wiadomo, czy masz się śmiać z danej sceny, bo była zamierzenie cringe'owa, czy nie śmiać, bo nie była zamierzenie cringe'owa. Tyle dobrze, że obsada i postaci są kapitalne i płynie się z tempem od początku do końca.
-
4
Fajne, dopóki nie skończysz 10 lat i nie odkryjesz, że każdy bohater to samolubna gnida, do której polubienia zmusza cię film. Najlepsza rola głosowa Scorsese.
-
6
Pierwsza połowa kapitalnie zarysowuje postać Steve'a na następne części, a pulpowe bicie nazistów po mordach zawsze cieszy, ale w drugiej połowie film zamienia się w standardowe łubudu, które strasznie się ciągnie i męczy setką wybuchów.
-
4
Zbyt krzykliwy, żeby brać jego powagę na serio, i zbyt chaotyczny, żeby się dobrze bawić na akcji. Reżyser zażył mefedron, by się pochwalić przed kolegami, że jest taki dorosły i na pohybel, a skończyło się migreną. Wszystko na pokaz, bez grama szczerości.
-
5
Wulgarny humor czasem chybi sprośnością dla sprośności, ale jak już trafi, to umie wywołać spore parsknięcie. Szkoda, że potem leci w tanie schematy komedii romantycznych i filmów familijnych sprzed 30 lat, przez co robi się z tego ciepła klucha; ani szczera nostalgią, ani zabawna satyrą.
-
6
Tyler Grabie - wybitny człowiek, świetny kaskader, ale po pewnym czasie robi się z tego filmowe "Call of Duty"; szczylanie dla szczylania, w które lepiej byłoby samemu zagrać, bo chociaż wtedy te fale przeciwników wywołałyby jakieś emocje, a ta prościutka, schematyczna fabuła stanowiłaby dobry pretekst do porządnej rozwałki. Ale pada nie mamy, tylko oglądamy let's play.
-
3
Po staremu - bohaterowie recytują mądrości Coehlo, a widzowi trzeba wszystko wyjaśniać jak przedszkolakowi. Montowane sokowirówką, color grading robiono w Instagramie, a scenariusz wypuszczono z fabryki. Zero wkładu własnego, zero wyczucia, zero człowieka.
-
5
Jak się odlepi łatkę jak-na-polskie-warunków, to pozostaje nieszczególnie wyróżniający się na tle innych slasherów horrorek. Zbyt odważny dla nowicjuszy, zbyt bezpieczny, żeby się bronić poza Polską. Jest okej i tylko okej.
-
7
Rozum krzyczy, że naciągane. Serce drze się, że ma to gdzieś, bo dawno się tak nie bało. Groza tak wykreowana, że wystarczy pusty fotel, żebyś srał ze strachu, a jak jeszcze dojdzie do tego kontekst - kobieta wyrywająca się z toksycznego związku - to łohoho, kortyzol aż wrze.
-
7
Komasa dojrzał i choć momentami zbliża się do kreskówki, stworzył coś, co faktycznie można nazwać trafnym przekrojem społeczeństwa - bez stereotypów emo, bez chęci popisania się (nie licząc gry, chociaż tutaj fabularnie po coś jest), nie, samo psychologiczne mięsko i traktat o nienawiści napędzającej nienawiść. Musiałowski taszczy swojego bohatera tak, że chce się wybaczyć wszystkie błędy filmu, bo w jego oczach kreuje się całe przesłanie.
-
5
Pixar gonna Pixar i umie uderzyć w czuły punkt szczerą rodzinną relację, ale kiedy przychodzi do budowy świata, to wychodzi z tego "Bright" (czyt. połączenie świata prawdziwego z fantasy kończy się na pomyśle, a w praktyce nie ma najmniejszego sensu i nie zostaje wykorzystane). No i historia to banalne szukanie McGuffina. Niewykorzystany potencjał, rozmemłany.
-
1
Paskudny film o paskudnej treści. Romantyzacja gwałtu i przedstawianie go jako normalnego seksu to jedno, ale reżyseria to kpina (Białowąs objawia się w jednej tylko scenie, reszta to wyraźne dzieło Lipińskiej), montaż to tragedia (zapomnijcie o gładkich przejściach między ujęciami i logicznym wstawianiu muzyki), a jedynym tutaj człowiekiem jest Lamparska, a nie główna para (choć Sieklucka ma niezły potencjał). Dwugodzinna katorga o niczym i z niczym.
-
6
Pocieszny produkt swoich CZADERSKICH czasów tuningu oraz film, który przetrwa pokolenia dzięki Brianowi, Domowi i jego Coronie. Przyjemne kino akcji :3
-
5
Fabuła chaosem, narracja teledyskiem, emancypacja przemocą. Tyle dobrze, że miewa przebłyski (kolorowe), a obsada ciągnie to wyżej, niż film na to zasługuje.
-
9
Sorki, nie będzie komentarza, nie mogę oddychać - niech przemówi za mnie "L'amour Toujours (Small Mix)" i moja dziewiątka. GodDAMN, co za FILM.
-
7
Francuzi to już powinni opatentować swoje komediodramaty, bo tylko oni umieją tak spleść ze sobą ostry sarkazm, brutalną rzeczywistość i sporą dawkę empatii :')
-
8
Wchodzi gładko jak nożyk w masełko, a zostawia rany głębokie jak po katanie. Piękny film o ludziach i jedna z najlepszych ścieżek dźwiękowych zeszłego roku.
-
8
-
5
Zainscenizowana strona z Wikipedii. Aktorstwo, charakteryzacja - wszystko na swoim miejscu, ale ogląda się to jak przez szybę. Robbie kradnie show.
-
6
Urwany, jak każdy nowy Pasikowski, ale więcej tu subtelności i klimatu jedynki, niż rozbuchania dwójki. Mnie wystarczy.
-
2
-
4
Nie czuć tu jakiejkolwiek stawki, a decyzje bohaterów są kierowane wyłącznie chęcią stworzenia PRAWDZIWEGO MĘSKIEGO HOLLYWOODZKIEGO KINA. Pazura, zamknij mordę.
-
7
Dowód na to, że nie trzeba być Pasikowskim, żeby robić kompetentne polskie kino gangsterskie z pełnokrwistymi postaciami (poza tymi żeńskimi).
-
9
Emocjonalna bomba, najpiękniejsza lekcja człowieczeństwa tego roku i najlepsze użycie "fucka" w historii PG-13. Dawno tak na czymś nie ryczałem w kinie.
-
6
Moja ulubiona część "Nocy oczyszczenia". Pięknie uchwyca paranoję i czasy współczesne, by to potem rozwodnić w przeciętnej rozpierdusze, w której nie ma życia.
-
1
Krzysztof Jarzyna ze Szczecina. Malina. Krzysztof Malina ze Szczecina. Nie, Jarzyna. Nie, Zdzisław Malina ze Szczecina. Nie, z Świnoujścia. (zapętlić)
-
9
Filmowa filiżanka herbaty. Takiej z imbirem, miodem, miętą, cytryną, intymnością, wrażliwością, desperacją i kruchością ludzkiej psychiki. Pod kocykiem.
-
7
Narracja czasem się potknie, ale tyle tu werwy do opowiadania historii, że będę kibicował, bo nie ma tu niczego, czego nie dałoby się naprawić w drugim sezonie.
-
2
Niby celuje w jakieś pro-feministyczne przesłanie, ale wychodzi mu to tak łopatologicznie, że powstaje z tego seksistowska parodia, obraźliwa dla obu stron.
-
4
Obieranie ostrego zakrętu, by zaraz z niego zawracać, twisty rodem z "Mody na sukces", brak satysfakcji z zakończenia... No, poza faktem, że to już jest koniec.
-
6
Kino exploitation Baya. Prosi się o lepszy skrypt, bo ten napisał naiwny i zajarany Deadpoolem i Call of Duty nastolatek, ale rozpierducha piękna i beztroska.
-
6
Na jedną wartościową opowiastkę (renifery, łyżwy) przypada 1,5 historyjki, której potencjał jest tak niewykorzystany, że przeistacza się w zwykłą naiwność.
-
9
Powrót po latach, Despecialized Edition, udając, że się tego nie widziało, i to wciąż kapitalne kino przygodowe. Efekty efektami, ale narracja pierwszorzędna.
-
10
Cieszę się, że miałem na sobie kurtkę, jak mi było zimno na sali od tego deszczu i ziąbu na zewnątrz, to wy nawet nie wiecie. A film okej, książka lepsza.
-
3
Męczy, gdy uderza w powagę (siostra mi umarła, smutna muzyka), i cieszy japsko, gdy stawia na palone gumy, madmaksowe kostiumy i rzucanie kurwami. Kochom.
-
7
Powinienem narzekać, że fabuła głupia, ale piosenki, charyzma, choreografia i główna para sprawiają, że nie mogę się gniewać. We're in this all together.
-
5
Ma więcej sensu niż jedynka i da się to oglądać bez zgrzytania zębami, ale wciąż: Anna i Olaf są najgorsi, Elsa nadal bez charakteru, a Kristoff - Bożeeeeeeeeee
-
7
I po co ja to w kurtce oglądałem, jak tylko się bardziej z wrażenia spociłem. Scenariuszowa cienizna, ale wykonanie - prima sort. Więcej brytyjskiego Bale'a.
-
4
Jedyną postacią, która jest tu w miarę rozsądna i lubialna, jest renifer, i myślę, że to chyba o czymś świadczy. Ani baśń, ani jej rekonstrukcja - nico.
-
8
No, jakby mnie dziadek kocem opatulił i opowiadał historię z dawnych czasów. Niespieszne, powolne. Niby gangsterka, a wypiłoby się przy tym kakałko.