-
Serial zbyt nieudolnie podchodzi do wprowadzania zmian względem oryginału i chcąc stworzyć bardziej przystępną dla widza opowieść pobieżnie traktuje większość najważniejszych pomysłów Cixina.
-
Podczas gdy oryginał potrafił ze zgranych schematów stworzyć całość, która wyróżnia się na tle innych tego typu produkcji, tak remake jest jego całkowitym przeciwieństwem. To film, który nie ma na siebie żadnego pomysłu. Nie urzeknie nas klimatem, czy stroną wizualną. Sceny akcji są tutaj rzadkością, a humor i scenariusz pozostawiają sporo do życzenia.
-
Mimo sięgania po zgrane motywy i klasyczne rozwiązania fabularne Ritchie urozmaicił serial charakterystycznymi dla siebie zabiegami i udało mu się osiągnąć prawdziwą serialową perfekcję.
-
"Szogun" to bez wątpienia tytuł, któremu warto poświęcić swoją uwagę. Jeśli należycie do miłośników japońskiej kultury będziecie nim zachwyceni. Jeśli nie to, otrzymacie przynajmniej dawkę solidnego dramatu o historycznym zabarwieniu, który nie stroni od brutalności i krwawych scen, a przy okazji będziecie mieli okazję, zobaczyć jak dochodzi do cywilizacyjnego zderzenia pomiędzy feudalną Japonią a europejską kulturą.
-
6.727 lutego
- 1 komentarz
-
Nawet pomimo wszystkich wad jedynki nie postawiłbym na to, że Villeneuve posunie się do takiej ingerencji w materiał źródłowy i zastąpi go wyjałowionym zamiennikiem, który nie daje nawet jednego powodu do tego, żebym miał ponownie zasiąść do seansu.
-
3.321 lutego
- 1 komentarz
-
Nowi państwo Smith dumnie stoją na własnych nogach i raczą nas równie wciągającą, co intymną relacją tytułowej dwójki. Aż chciałoby się już teraz zobaczyć więcej ich wspólnych przygód.
-
Nie dajcie się zrazić plastikowym sekwencjom powietrznych starć i nieco słabszym pierwszym odcinkom. "Władcy przestworzy" na dobre rozkręcają się wraz z trzecim epizodem i z każdym kolejnym podnoszą sobie poprzeczkę i przenoszą nieco ciężar narracyjny bliżej ziemi, dzięki czemu nie musimy już tak często zgrzytać zębami.
-
6.726 stycznia
- Skomentuj
-
Czwarty "True Detective" nie okazał się takim objawieniem, jak pierwsza seria - dialogi głównych bohaterek nie zapadną nam tak mocno w pamięć tak jak rozkminy Rusta i jego kultowe już kwestie - ale jako całość ma on wszystko, aby usatysfakcjonować nawet wymagającego widza i zagwarantować Wam przyjemnie spędzony czas.
-
6.715 stycznia
- Skomentuj
-
Brak scenariuszowej i reżyserskiej kreatywność sprawia, że "Echo" nie jest w stanie udźwignąć ciężaru nawet podstawowych ambicji nowego projektu Marvela, a jeśli dodamy do tego brak elementarnych umiejętności montażu, czy budowania klimatu scen za pomocą odpowiednio dopasowanej ścieżki dźwiękowej, to okaże się, że nowość od Disney+ potyka się wręcz na każdym kroku i nawet przy najszczerszych chęciach trudno dopatrzeć się w niej jakiejkolwiek zalety.
-
2.210 stycznia
- Skomentuj
-
Nie przełamuje złej passy Hollywood i dołącza do listy kinowych franczyz, które na serialowych spin-offach jedynie tracą. W obecnej formie serial oferuje zbyt mało, by móc się nim ekscytować.
-
Jeśli nie będziecie do niego negatywnie nastawieni jeszcze przed usłyszeniem charakterystycznego tudum, to dostaniecie zwyczajnie poprawny melodramat, który łez z was może nie wyciśnie, ale nie pozostawi też całkowicie obojętnych.
-
"The Continental" okazało się rozczarowującą produkcją, która nie będzie godnie reprezentować filmów z Keanu Reevesem na streamingowym podwórku - o dotrzymaniu im korku nawet nie wspominam.
-
3.922 września 2023
- 1
- Skomentuj
-
Ciężko znaleźć w nowej produkcji Netfliksa coś, co mogłoby przemawiać na jej korzyść, czy po prostu utkwić nam po seansie w pamięci - no, chyba że macie skłonność do zapamiętywania kiepskich występów lub skrajnej przeciętności fabularnej i reżyserskiej.
-
Jest więc wizualnym spektaklem i aktorskim popisem Goslinga, ale niczym więcej. Scenariusz porywający się na próbę diagnozowania problemów dzisiejszego świata ciężaru swoich ambicji nie dźwiga.
-
Jeśli jesteście fanami serii, to przekonywać do wizyty w kinie Was nie muszę. Mogę natomiast zapewnić, że rozczarowani z seansu nie wyjdziecie. Ba, mogę obiecać, że "Dead Reckoning" spełni jeśli nie wszystkie, to na pewno większość postawionych mu oczekiwań.
-
Fuqua próbuje nawiązać "Wyzwoleniem" do największych filmowych epopei charakterystycznych dla lat 90. ubiegłego wieku, ale nie potrafi zbilansować swojej opowieści i wyzbyć się naleciałości charakterystycznych dla jego poprzednich filmów akcji, które sprawdzają się niekiedy w typowym kinie sensacyjnym, ale gryzą się z chęcią opowiedzenia poruszającej historii o niewolniku próbującym przedrzeć się przez prawdziwe piekło.
-
Zawodzi na każdym możliwym polu i będąc ślepo zapatrzonym w Marvela, powiela największe błędy produkcji MCU. Jeśli to właśnie do filmów DC Comics chciał wnieść Dwayne Johnson, to nie ma już ratunku dla uniwersum Batmana i Supermana, w którym za sprawą "Czarnego Adama" zapanował jeszcze większy bałagan i brak spójności niż dotychczas.
-
Siadając do "Wielkiej wody", nie nastawiajcie się na kronikę wydarzeń z Powodzi tysiąclecia. Nie oczekujcie też pełnego rozliczenia się z ówczesnymi wydarzeniami oraz dogłębnej analizy jej przyczyn. Nastawcie się natomiast na solidny dramat katastroficzny z realizacją na najwyższym poziomie. Pod tym względem nowa produkcja Netfliksa nie powinna Was zawieść, a przy okazji zaserwuje też pokoleniom pamiętającym tamte czasy mocno sentymentalną podróż.
-
Na etapie pierwszych czterech odcinków "Stary człowiek" to solidny szpiegowski thriller, który nie zawodzi pod względem budowania historii i utrzymywania solidnego tempa. Zdarza mu się co prawda podążać utartymi ścieżkami i sięgać po zgrane schematy, ale nie można mu odmówić przy tym zrywania z niektórymi wzorcami.
-
To produkt chwiejący się na wszystkie strony od wielu wspomnianych już wyżej problemów, ale z potencjałem na znacznie lepsze widowisko, jeśli tylko twórcy zdecydują się na naprawienie swoich wpadek przy okazji kolejnych sezonów, bo co do tego, że te powstaną, nie ma i nie było wątpliwości.
-
To niewątpliwie jedno z najlepszych widowisk Marvela w ramach czwartej fazy i jedno z najzabawniejszych w ramach całego MCU, które zgrabnie łączy charakterystyczny dla reżysera dowcip z dramatyczną opowieścią o tym, jak ciężko poradzić sobie ze stratą ukochanych, i tym, że wszyscy - począwszy od zwykłych śmiertelników, przez złoczyńców, a na bogach kończąc - pragną tego samego: miłości.
-
W trzecim sezonie serial "The Umbrella Academy" coraz mocniej zatraca się w gąszczu nieumiejętnie poprowadzonych wątków i traci to, co przyciągało widzów w dwóch poprzednich seriach. Tym razem niższy poziom scenariusza sprawia, że zamiast czerpać przyjemność ze śledzenia kolejnych przygód bohaterów, coraz częściej zerkamy na zegarek i marszczymy czoło.
-
Czwarty sezon "Stranger Things" przesuwa klimat opowiadanej historii w bardziej mroczne rejony i wznosi produkcję braci Duffer na nowy poziom realizacyjny. W momencie, kiedy Netflix boryka się z częstym spadkiem jakości w kolejnych sezonach swoich czołowych produkcji, "Stranger Things" cały czas jest wyjątkowo miłym odstępstwem od tej normy.
-
Beztroska dawka czystej filmowej rozrywki doprawiona dawką nostalgii czyni z "Top Gun: Maverick" film, do którego chce się wrócić już na chwilę po pojawieniu się końcowych napisów.
-
To bez wątpienia jedno z oryginalniejszych dokonań w dotychczasowym dorobku Marvela i to głównie za sprawą wyrazistego stylu jego reżysera, który potrafił dostosować swój indywidualny styl do nakreślonych ram filmowego uniwersum.
-
7.25 maja 2022
- Skomentuj
-
Mimo że to wyjątkowo osobista dla samego reżysera podróż w przeszłość, to ma w sobie tak dużo uniwersalności, że każdy będzie w stanie bez trudu ujrzeć, choć na moment, w postaci Buddy'ego samego siebie.
-
Mimo że nowemu "Batmanowi" można zarzucić kilka złych wyborów zarówno w kwestii wspomnianego scenariusza, jak i castingu, to nie można mu odmówić również wielu trafionych wyborów, na czele z niemal wzorcowym oddaniem mrocznej natury Gotham i charakteru Mrocznego Rycerza.
-
Ostatecznie "Poroże" mieni się jako film kończony w pośpiechu lub pozbawiony sporej części materiału na stole montażowym. Tak jakby reżyser nie mógł albo nie chciał zdecydować się na głębsze zanurzenie w mitach i bohaterach, chociaż odnosimy wrażenie, że przygotowuje sobie pod to solidny grunt.
-
Chloé Zhao wkraczająca po raz pierwszy do superbohaterskiego uniwersum Marvela oraz wysokobudżetowego kina zdała test z blockbusterowego debiutu na mocną czwórkę.
-
Adaptacja okazuje się bowiem czymś pomiędzy zwiastunem drugiej części historii a streszczeniem, w którym reżyser pozmieniał kilka wątków na swoją modłę.
-
Sprawnie zrealizowane widowisko, w którym Ridley Scott ponownie próbuje podnieść temat próżnej agresji oraz wypaczonego honoru, za którym nierzadko stoi tak naprawdę chęć do ciągłego toczenia konfliktu i zyskiwania władzy zarówno w ujęciu indywidualnym - reprezentowanym przez głównych bohaterów - jak i ogólnym, który tym razem reprezentują ścierające się armie Francuzów i Anglików.
-
Do arcydzieła, jakim było "Casino Royale" mu daleko, ale tyle samo dzieli go od ostatniego "Spectre".
-
Daje wreszcie nadzieję na to, że w nowej fazie Marvela mogą pojawić się godni następcy herosów, którzy pożegnali się z MCU pokonaniem Thanosa. Wreszcie daje się poczuć tę samą przyjemność, którą odczuwaliśmy przy poznawaniu pierwszych przygód Kapitana Ameryki, Iron Mana czy Thora.
-
Dziewiątka cierpi na podstawowy błąd kontynuacji: więcej i mocniej. O ile w poprzednich częściach twórcy potrafili się przed nim obronić, to tym razem, chcąc przekraczać kolejne granice, zaszli przynajmniej o dwa kroki za daleko i stworzyli własną karykaturę.
-
Niesamowicie nierówny i pod wieloma względami równie świetny, co zmarnowany. Bracia Russo stworzyli film niedoskonały, nawet jak na warunki marvelowskich produkcji.
-
Bright oferuje nam wszystko, co w filmach Ayera najlepsze - niebanalnych bohaterów, świetny soundtrack, szorstką i brutalną rzeczywistość ulic przepełnionych gangami i oblanych litrami krwi, widowiskowe strzelaniny, a w tym przypadku w bonusie dostajemy jeszcze nietuzinkowy świat fantasy w tle. Mieszanka wprost wybuchowa.
-
Jest filmem zaskakująco nierównym i pod wieloma względami rozczarowującym, a jednocześnie umiejącym wzruszyć, zaoferować ciekawy rozwój dwójki głównych postaci oraz zaskoczyć zwrotami fabularnymi.
-
Większość tych wad zrzucam na barki osławionych już dokrętek, zmian w scenariuszu i wszystkiego, za co odpowiedzialny jest Joss Whedon. Ręka tego reżysera jest wyraźnie widoczna w filmie i gryzie się ze stylem twórcy Batman v Superman. Jedną z nielicznych zalet, za którą - niech zgadnę - odpowiada Joss Whedon, jest pierwsza scena po napisach ukazująca ciepłą i radosną wersję Supermana.