-
Podczas gdy oryginał potrafił ze zgranych schematów stworzyć całość, która wyróżnia się na tle innych tego typu produkcji, tak remake jest jego całkowitym przeciwieństwem. To film, który nie ma na siebie żadnego pomysłu. Nie urzeknie nas klimatem, czy stroną wizualną. Sceny akcji są tutaj rzadkością, a humor i scenariusz pozostawiają sporo do życzenia.
-
Nawet pomimo wszystkich wad jedynki nie postawiłbym na to, że Villeneuve posunie się do takiej ingerencji w materiał źródłowy i zastąpi go wyjałowionym zamiennikiem, który nie daje nawet jednego powodu do tego, żebym miał ponownie zasiąść do seansu.
-
3.321 lutego
- 1 komentarz
-
Jeśli nie będziecie do niego negatywnie nastawieni jeszcze przed usłyszeniem charakterystycznego tudum, to dostaniecie zwyczajnie poprawny melodramat, który łez z was może nie wyciśnie, ale nie pozostawi też całkowicie obojętnych.
-
Ciężko znaleźć w nowej produkcji Netfliksa coś, co mogłoby przemawiać na jej korzyść, czy po prostu utkwić nam po seansie w pamięci - no, chyba że macie skłonność do zapamiętywania kiepskich występów lub skrajnej przeciętności fabularnej i reżyserskiej.
-
Jest więc wizualnym spektaklem i aktorskim popisem Goslinga, ale niczym więcej. Scenariusz porywający się na próbę diagnozowania problemów dzisiejszego świata ciężaru swoich ambicji nie dźwiga.
-
Jeśli jesteście fanami serii, to przekonywać do wizyty w kinie Was nie muszę. Mogę natomiast zapewnić, że rozczarowani z seansu nie wyjdziecie. Ba, mogę obiecać, że "Dead Reckoning" spełni jeśli nie wszystkie, to na pewno większość postawionych mu oczekiwań.
-
Fuqua próbuje nawiązać "Wyzwoleniem" do największych filmowych epopei charakterystycznych dla lat 90. ubiegłego wieku, ale nie potrafi zbilansować swojej opowieści i wyzbyć się naleciałości charakterystycznych dla jego poprzednich filmów akcji, które sprawdzają się niekiedy w typowym kinie sensacyjnym, ale gryzą się z chęcią opowiedzenia poruszającej historii o niewolniku próbującym przedrzeć się przez prawdziwe piekło.
-
Zawodzi na każdym możliwym polu i będąc ślepo zapatrzonym w Marvela, powiela największe błędy produkcji MCU. Jeśli to właśnie do filmów DC Comics chciał wnieść Dwayne Johnson, to nie ma już ratunku dla uniwersum Batmana i Supermana, w którym za sprawą "Czarnego Adama" zapanował jeszcze większy bałagan i brak spójności niż dotychczas.
-
To niewątpliwie jedno z najlepszych widowisk Marvela w ramach czwartej fazy i jedno z najzabawniejszych w ramach całego MCU, które zgrabnie łączy charakterystyczny dla reżysera dowcip z dramatyczną opowieścią o tym, jak ciężko poradzić sobie ze stratą ukochanych, i tym, że wszyscy - począwszy od zwykłych śmiertelników, przez złoczyńców, a na bogach kończąc - pragną tego samego: miłości.
-
Beztroska dawka czystej filmowej rozrywki doprawiona dawką nostalgii czyni z "Top Gun: Maverick" film, do którego chce się wrócić już na chwilę po pojawieniu się końcowych napisów.
-
To bez wątpienia jedno z oryginalniejszych dokonań w dotychczasowym dorobku Marvela i to głównie za sprawą wyrazistego stylu jego reżysera, który potrafił dostosować swój indywidualny styl do nakreślonych ram filmowego uniwersum.
-
7.25 maja 2022
- Skomentuj
-
Mimo że to wyjątkowo osobista dla samego reżysera podróż w przeszłość, to ma w sobie tak dużo uniwersalności, że każdy będzie w stanie bez trudu ujrzeć, choć na moment, w postaci Buddy'ego samego siebie.
-
Mimo że nowemu "Batmanowi" można zarzucić kilka złych wyborów zarówno w kwestii wspomnianego scenariusza, jak i castingu, to nie można mu odmówić również wielu trafionych wyborów, na czele z niemal wzorcowym oddaniem mrocznej natury Gotham i charakteru Mrocznego Rycerza.
-
Ostatecznie "Poroże" mieni się jako film kończony w pośpiechu lub pozbawiony sporej części materiału na stole montażowym. Tak jakby reżyser nie mógł albo nie chciał zdecydować się na głębsze zanurzenie w mitach i bohaterach, chociaż odnosimy wrażenie, że przygotowuje sobie pod to solidny grunt.
-
Chloé Zhao wkraczająca po raz pierwszy do superbohaterskiego uniwersum Marvela oraz wysokobudżetowego kina zdała test z blockbusterowego debiutu na mocną czwórkę.
-
Adaptacja okazuje się bowiem czymś pomiędzy zwiastunem drugiej części historii a streszczeniem, w którym reżyser pozmieniał kilka wątków na swoją modłę.
-
Sprawnie zrealizowane widowisko, w którym Ridley Scott ponownie próbuje podnieść temat próżnej agresji oraz wypaczonego honoru, za którym nierzadko stoi tak naprawdę chęć do ciągłego toczenia konfliktu i zyskiwania władzy zarówno w ujęciu indywidualnym - reprezentowanym przez głównych bohaterów - jak i ogólnym, który tym razem reprezentują ścierające się armie Francuzów i Anglików.
-
Do arcydzieła, jakim było "Casino Royale" mu daleko, ale tyle samo dzieli go od ostatniego "Spectre".
-
Daje wreszcie nadzieję na to, że w nowej fazie Marvela mogą pojawić się godni następcy herosów, którzy pożegnali się z MCU pokonaniem Thanosa. Wreszcie daje się poczuć tę samą przyjemność, którą odczuwaliśmy przy poznawaniu pierwszych przygód Kapitana Ameryki, Iron Mana czy Thora.
-
Dziewiątka cierpi na podstawowy błąd kontynuacji: więcej i mocniej. O ile w poprzednich częściach twórcy potrafili się przed nim obronić, to tym razem, chcąc przekraczać kolejne granice, zaszli przynajmniej o dwa kroki za daleko i stworzyli własną karykaturę.
-
Niesamowicie nierówny i pod wieloma względami równie świetny, co zmarnowany. Bracia Russo stworzyli film niedoskonały, nawet jak na warunki marvelowskich produkcji.
-
Bright oferuje nam wszystko, co w filmach Ayera najlepsze - niebanalnych bohaterów, świetny soundtrack, szorstką i brutalną rzeczywistość ulic przepełnionych gangami i oblanych litrami krwi, widowiskowe strzelaniny, a w tym przypadku w bonusie dostajemy jeszcze nietuzinkowy świat fantasy w tle. Mieszanka wprost wybuchowa.
-
Jest filmem zaskakująco nierównym i pod wieloma względami rozczarowującym, a jednocześnie umiejącym wzruszyć, zaoferować ciekawy rozwój dwójki głównych postaci oraz zaskoczyć zwrotami fabularnymi.
-
Większość tych wad zrzucam na barki osławionych już dokrętek, zmian w scenariuszu i wszystkiego, za co odpowiedzialny jest Joss Whedon. Ręka tego reżysera jest wyraźnie widoczna w filmie i gryzie się ze stylem twórcy Batman v Superman. Jedną z nielicznych zalet, za którą - niech zgadnę - odpowiada Joss Whedon, jest pierwsza scena po napisach ukazująca ciepłą i radosną wersję Supermana.