Marcin Zwierzchowski
Krytyk-
Bo to, jak odbierzemy Tolkiena, będzie zależeć od tego, jak głęboko przemówi do nas to, co łączyło członków T.C.B.S. To, jak zareagujemy, widząc tych chłopców, gdy żegnają się przed wyruszeniem na front. Jeżeli przemówi, jeżeli "zadziała", otrzymamy film, który wyrasta ponad postać Tolkiena, a staje się opowieścią o pokoleniu naznaczonym wielką krzywdą.
-
Najlepszy film komiksowy roku, najciekawsza wizualnie animacja od lat, ale i poruszająca opowieść o trudnej relacji syna z ojcem.
-
Kameralna historia kryminalna jest napakowana niespodziewanymi zwrotami akcji i gwiazdami. Jeff Bridges walczy o kolejną oscarową nominację, Chris Hemsworth pokazuje, że ma więcej niż mięśnie, a głos Cynthii Erivo olśniewa i hipnotyzuje.
-
Można się czepiać logiki stworów, można narzekać, że elementy horroru są tutaj najsłabsze. Trudno jednak nie dać się porwać uniwersalności tej prostej opowieści o przetrwaniu.
-
O kilka długości prześciga marną "jedynkę" i bardzo miło wypełnia nam czas oczekiwania na "Avengers: Age of Ultron".
-
Wprawdzie wolałbym, aby Meksykanin nakręcił "Hellboya 3", ale jeżeli czas oczekiwania na zwieńczenie diabelskiej trylogii mają mi umilać produkcje pokroju "Pacific Rim", nie mam nic przeciwko.
-
Kino rozrywkowe najwyższej klasy, cieszy przede wszystkim fakt, że nie jest to ani coś w stylu Nolanowskich "Mrocznych Rycerzy", ani kolejni "Avengersi", tylko obraz z własnym charakterem.
-
Klasyczny sequel. Z tym wyjątkiem, że jest co najmniej tak dobry jak pierwszy "Deadpool".
-
Efektowny w szczegółach, ale stroniący od efekciarskości, minimalistyczny pod wieloma względami, za to tętniący od rosnącego napięcia i intrygujący.
-
Gdyby ten pomysł i budżet trafiły w ręce twórcy "Black Mirror", wyszedłby o klasę lepszy film.
-
Jest silny siłą książkowego pierwowzoru, a słaby tam, gdzie filmowcy postanowili od niego odchodzić, by dodać historii dramatyzmu, dynamiki i humoru, wszystkiego aż do przesady.
-
Film leniwy: korzystający ze schematów, niekłopoczący się tworzeniem złożonych postaci, kręcony na zielonym ekranie, efekciarski, a do tego kiepski technicznie, bo momentami efekty specjalne były tak złe, że aż zęby zgrzytały.
-
Matthew Vaughn stracił wyczucie i w kontynuacji zaskakującego przeboju Kingsman tak bardzo podkręcił, cóż, w zasadzie wszystko, że stworzył parodię poprzedniego filmu, który i tak przecież był już poniekąd parodią. Efekt jest ciężkostrawny.
-
Guy Ritchie próbował unowocześnić zarówno znaną wszystkim legendę, jak i gatunek filmowego fantasy. W zasadzie mu się udało, choć nie ustrzegł się mniejszych i większych potknięć.
-
Dowód na to, że nakręcona przez kobietę i opowiadająca o kobiecej bohaterce historia może przyćmić nawet Batmana czy Supermana.
-
Przeraża jedynie lenistwem reżysera i scenarzystów, którzy nawet nie starali się pokazać niczego nowego, bawiąc się w filmowy recykling na absolutnie każdym polu.
-
Pożegnanie emocjonalne, ale bardzo udane, bo aktorzy grający te postaci od ponad dekady świetnie je rozumieją.
-
Poprawny, ale bez żadnej energii, ani w warstwie wizualnej, ani aktorskiej.
-
Kolejny udany film w karierze Danny'ego Boyle'a, który nie nakręcił chyba jeszcze tylko westernu i musicalu.
-
Jednakże nawet w momentach, gdzie dzieje się niewiele, widz nie może się nudzić. Del Toro nakręcił jeden z piękniejszych filmów ostatnich lat, perfekcyjny, jeżeli chodzi o kostiumy, rekwizyty, scenografię, lokacje, kompozycje kadrów i barw w nich, co tylko wspiera dopasowana muzyka.
-
Mimo nielicznych wad, film nad wyraz udany. Do bólu świąteczny, do bólu romantyczny, z mnóstwem lokowania produktu, trudno jednak narzekać na to, gdy idzie się do kina na bożonarodzeniową komedię romantyczną. Przede wszystkim film ten jest pełen ciepła i humoru.
-
Przekombinowany i bez wyczucia przeładowany efektami specjalnymi. Ratują go wyłącznie osadzenie we wspaniałym świecie Śródziemia oraz Martin Freeman jako Bilbo.
-
Może przyprawić o ciarki, ale zachwytu raczej nie wywoła.
-
Świetnie zrealizowana wielopoziomowa opowieść o parze nadzwyczajnych ludzi i ich niezwykłym związku. Okazuje się, że można niebanalnie mówić o miłości.
-
W klasie superbohaterskiego kina komiksowego "Wojna bohaterów" wypada więcej niż udanie.
-
Film zmarnowanych szans, w którym ciekawi bohaterowie i bogaty świat bledną z powodu braku interesującej historii do opowiedzenia.
-
Całość zawaliła się pod nadmiarem wątków i wprowadzeń do kolejnych obrazów z serii.