Młoda pisarka odkrywa, że jej nowy, uroczy mąż nie jest w rzeczywistości tym, kim się wydaje.
- Aktorzy: Mia Wasikowska, Jessica Chastain, Tom Hiddleston, Charlie Hunnam, Jim Beaver i 15 więcej
- Reżyser: Guillermo del Toro
- Scenarzyści: Guillermo del Toro, Matthew Robbins
- Premiera kinowa: 23 października 2015
- Premiera DVD: 29 lutego 2016
- Premiera światowa: 25 września 2015
- Ostatnia aktywność: 28 grudnia 2023
- Dodany: 28 grudnia 2017
-
Im dłużej trwa film, tym bardziej elektryzujący się staje, w ostatnich scenach szokuje brutalnością i pięknem.
-
Nie jest może najbardziej przerażającym filmem roku, ale imponuje pod wieloma innymi względami: to zachwycająca atmosferą, przepychem i dbałością o detal próba przywrócenia magii dawnego Hollywood. Udana.
-
Reżyser miesza romans z horrorem, a dzięki świetnej obsadzie, okazuje się to zaskakująco strawne.
-
Nawet, jeżeli nie wciągnie was historia rodzeństwa Sharpów, która nie jest znowu aż tak oryginalna, to przerażająco piękny i pięknie przerażający obraz pozostanie na długo w pamięci.
-
Nawet jeśli nie ma najlogiczniejszej fabuły, a dramatyczne momenty często śmieszą, to jednak ma w sobie coś, co nie pozwala o nim zapomnieć przez bardzo długi czas.
-
Prawdziwe szczęście w nieszczęściu. Z jednej strony, mocno odcina się od nurtu nowych horrorów, z found footage na czele, przez co może się wydawać nadzieją dla kinomanów nostalgiczne wspominających prostotę dawnych opowieści o duchach. Z drugiej - pod atrakcyjną formą kryją się przewidywalne zwroty fabularne i wyświechtane sposoby straszenia.
-
Kieruje się swoimi własnymi zasadami - zasadami Guillermo del Toro. Jest świetnie zrobiony i znajdziemy w nim wyróżniającą się grę aktorską i wyrazistość, której wielu horrorom dziś brakuje. Film jest też w stanie postawić na głowie klasyczne zagrywki narracyjne, które cechowały będący jego inspiracją romans gotycki.
-
Del Toro nie stawia na jakieś innowacyjne pomysły czy szokujące zwroty akcji, ale chce nam po raz kolejny opowiedzieć coś, co znamy, licząc, że po prostu zrobi to lepiej niż inni. Tylko czy zaludnienie ekranu brzydkimi, cyfrowymi duchami to na pewno najlepszy sposób, aby usatysfakcjonować wielbicieli klasycznego kina grozy?
-
Nie ma tu licznych jump-scare'ów czy delektowania się przemocą. Brakuje za to przekonujących postaci i logicznie poprowadzonej fabuły. Gdyby del Toro przyłożył się do scenariusza równie mocno co do scenografii, nakręciłby lepszy film.
-
Wiem jedno: mnie ten sławny meksykański reżyser i scenarzysta zawiódł, dlatego jego nowego tytułu nie polecam. Chyba że chcecie go obejrzeć ze względu na wymienioną dwójkę aktorów, którzy jako jedyni nie rozczarowują, maksymalnie wykorzystując ograniczający, lichy scenariusz.
-
To dla mnie absolutna 10, która nie tylko była ciekawym i strasznym filmem, ale także świetnie zrealizowała swoje założenia.
-
Jednakże nawet w momentach, gdzie dzieje się niewiele, widz nie może się nudzić. Del Toro nakręcił jeden z piękniejszych filmów ostatnich lat, perfekcyjny, jeżeli chodzi o kostiumy, rekwizyty, scenografię, lokacje, kompozycje kadrów i barw w nich, co tylko wspiera dopasowana muzyka.
-
Innymi słowy, to miał być hołd dla klasycznych, romantycznych horrorów spod pióra Edgara Allana Poe czy Mary Shelley. Nie do końca straszy, ale ma bardzo interesujący klimat i wyraziste aktorstwo, które może się podobać.
-
Niestety w kinie nie da się wyłączyć dialogów i pominąć fabuły, a tylko tępo wpatrywać się w obraz. Stąd tak wiele osób i ja wśród nich, uważa, że najnowszy film Guillermo del Toro to jedno wielkie rozczarowanie. Posiadać taki materiał i tak go nie dopracować?
-
Produkcja przewidywalna i rażąca kiczem w stylu "Zamczyska w Otranto". Być może w XIX wieku ktoś wziąłby ją na poważnie, jednak teraz da się o niej myśleć jedynie jako o niewypale.
-
Należy do tych filmów, które niełatwo jest komukolwiek polecić, a jeszcze trudniej skutecznie sprzedać. Pozbawiony bezpretensjonalnej radości, która przenikała każdy kadr Pacific Rim, wyprany z politycznego kontekstu, który uatrakcyjniał seans Kręgosłupa diabła, podąża ścieżką osobistych fascynacji autora, które nie każdy musi rozumieć i podzielać.
-
Poczucie strachu, spaczona miłość, makabra. A także szaleństwo, którego geneza nie została jednak wytłumaczona. Widmo krwawej przeszłości potrafi fascynować, chociaż można przypuszczać, że akurat ten obraz del Toro nie będzie wiecznie żywy.
-
Del Toro miał niemal wszytko, by nakręcić wyjątkowy film. Znakomite lokacje, genialnych specjalistów od scenografii, kostiumów, zdjęć i świetnych muzyków, a także utalentowaną obsadę. W takiej sytuacji marzenie o kolejnym "Labiryncie Fauna" nie byłoby na wyrost. Niestety zabrakło historii.
-
Nie klasycznie skonstruowana fabuła jest bowiem magnesem na widza, lecz aspekt wizualny. Począwszy od dopracowanych w szczegółach wnętrz przez wysmakowane stroje, a kończąc na gliniastych upiorach.
-
Dzięki warstwie estetycznej w "Crimson Peak" zbudowany został niezwykle nastrojowy i tajemniczy, właściwy kinu grozy klimat. Tym bardziej szkoda, że został on zniweczony przez miałką fabułę i nie do końca trafione pomysły twórcy.
-
Niesamowicie kolorowy i plastyczny horror od Guillermo del Toro, twórcy "Labiryntu fauna", "Hellboya" i "Kręgosłupa diabła". Piękno scenografii wykorzystanej w filmie powala na kolana, lecz nie powala brak scen, którymi byśmy się zlękli.
-
Po tym, jak Guillermo del Toro mówił, że "Crimson Peak. Wzgórze krwi" będzie czymś kompletnie nowym i świeżym w historii o duchach, można było spodziewać się czegoś wyjątkowego i nietypowego. Pod wieloma względami tak jest, ponieważ atmosfera jest fantastyczna, a wizualnie to prawdziwe mistrzostwo, szkoda tylko, że sposób straszenia jest banalny, fabularnie trochę sztampowo, a postacie nie zachwycają.
-
Fabuła "Crimson Peak" jest dość wątła, a wielkiej tajemnicy strzeżonej przez Lucille i jej brata domyślicie się zapewne w połowie filmu, warto wybrać się na "Wzgórze krwi" - chociażby po to, aby zobaczyć czemu zawdzięcza swoją nazwę. Najnowszy film del Toro został stworzony dla oczu i serc, bo to obrazy i emocje grają tu pierwsze skrzypce.
-
Pięknie nakręcony i świetnie zagrany film, ale bez emocji. Głównie dlatego, że inspiracje wzięły górę nad oryginalnością.