
"Tolkien" ukazuje kluczowe lata z życia młodego pisarza, który po śmierci matki trafia do szkoły z internatem, gdzie odnajduje przyjaźń, miłość i artystyczną inspirację wśród innych podobnych sobie indywidualistów. Gdy wybucha I wojna światowa, przetrwanie "braterstwa" staje pod znakiem zapytania, a zdobyte doświadczenia inspirują Tolkiena do napisania słynnego cyklu powieści o "Władcy pierścieni".
- Aktorzy: Nicholas Hoult, Lily Collins, Colm Meaney, Derek Jacobi, Anthony Boyle i 15 więcej
- Reżyserzy: Dome Karukoski, David Gleeson, Stephen Beresford
- Scenarzyści: David Gleeson, Stephen Beresford
- Premiera DVD: 9 października 2019
- Ostatnia aktywność: 21 grudnia 2024
- Dodany: 13 kwietnia 2019
-
Choć Dome Karukoski nie stworzył w tym wypadku wyjątkowego dzieła, udało mu się nakręcić całkiem niezły film.
-
Intrygujący dramat biograficzny. Nie polecam, jeśli jesteś wymagającym kinomaniakiem albo hipsterem i chcesz chodzić tylko na trudne dramaty. Bo to film prosty, w wielu miejscach ewidentnie puszczający oczko do fanów filmowego Hobbita i Władcy Pierścieni. Ale ta prostota i lekkie nakierowanie na typ odbiorców nie ujmuje historii.
-
Film bez duszy, poprawny w każdym calu, pozbawiony choćby grama szaleństwa, większego skupienia na detalu, wybijającej się kreacji drugoplanowej. Ot, pisarz żył, dorastał i tworzył.
-
Nie mogłem tylko uwolnić się od wspomnienia słów samego Tolkiena, który do końca życia nadzwyczaj mocno i wyraźnie przeciwstawiał się w swoich listach i wypowiedziach alegorycznemu odczytywaniu jego twórczości literackiej i doszukiwaniu się w niej wątków biograficznych. Oglądając ten film słyszałem jak przewraca się w grobie.
-
Niestety zaledwie poprawny, opowiadający o bohaterze nazbyt dosłownie, retrospektywnie, gdzie w skali jeden do jednego budowane są analogie pomiędzy uniwersum powieściowego Śródziemia a biografią pisarza.
-
To na wskroś solidny biopic, który się po prostu przyjemnie ogląda. Można się wzruszyć i zainspirować. Więcej po filmie o kimś otoczonym takim kultem, raczej nie można oczekiwać. Ta odrobina naiwnej i dobrodusznej magii, jednak każdemu jest w życiu potrzebna.
-
Jest wzruszającą, sentymentalną i niestety bardzo standardową biografią.
-
To nie opowieść o "autorze Władcy Pierścieni". To opowieść o człowieku.
-
Starannie zrealizowany, ale spłycający życie jednego z najtęższych humanistycznych umysłów I połowy XX wieku.
-
Dość mądry, przepełniony pozytywnymi emocjami film, który spodoba się nie tylko miłośnikom twórczości pisarza, ale również osobom, które na "Władcę Pierścieni" reagują alergicznie. Wszystko dzięki uniwersalnej historii, którą za sobą niesie.
-
Autorzy filmu z nużącą wręcz poprawnością sumiennych ilustratorów - cofając się, to znów wybiegając naprzód - wskazują różnorakie źródła inspiracji, poczynając od matki opowiadającej synowi bajkę o smoku.
-
Mimo wszystko obraz Karukoskiego zaliczam do dobrego kina, przede wszystkim ze względu na dobrą narrację, autentyczne role i walory wizualne oraz muzyczne. Co więcej - jestem wdzięczna twórcom za to, że sprowokowali mnie do sięgnięcia po opracowania dotyczące Tolkiena i że mogłam po wielu latach zagłębić się w filologiczną refleksję na temat twórcy i procesu twórczego.
-
Brak w Tolkienie werwy i życia. Brak porywających obrazków i fascynujących opowieści, które pozwoliłby zagłębić się w świat pisarskiej wyobraźni. Denerwuje twórcza powściągliwość i poprawność opowiadania. Po biografii Tolkiena spodziewamy się czegoś więcej, nawet jeśli jego życie nie obfitowało w pasmo niesamowitych wydarzeń.
-
Jeśli jesteście fanami Śródziemia i na wylot znacie historię życia jego twórcy, to odpuście sobie tę produkcję. Jeśli jednak wolicie inny gatunek literatury i jakoś nie interesujecie się twórcą Hobbita, to ten film może się Wam nawet spodobać, bo jest na swój sposób uroczy i ciepły.
-
Nic nie jest jednak w stanie pokonać nudy. Dzieje Tolkiena nie nadają się na fabułę, zaś próby udramatyzowania jego biografii wypadają nieprzekonującą lub banalnie. Całość powinna zaś trafić raczej na platformę streamingową niż do kina.
-
Z kina wyszedłem rozczarowany. Liczyłem na coś więcej niż przyjemne kino o niczym.
-
W moim odczuciu takie zerojedynkowe przekładanie literatury na biografię jest szczytem kiczu, czymś mimowolnie uwłaczającym powadze pracy twórczej: utkania z ogromu skomplikowanych źródeł literackich, językowych, mitologicznych, religijnych i naukowych, które posłużyły barwnego świat Śródziemia.
-
Gdyby był oderwanym od rzeczywistości dramatem o spełnionym, zakochanym artyście dostałby 8,5/10. Jako film biograficzny, który zupełnie sobie nie poradził z tematem i skalą zagadnienia i zrobił wielkiemu mistrzowi krzywdę, zasługuje na 3/10. Niech więc ostateczna ocena będzie czymś pomiędzy.
-
Tolkien to film o przyjaźni, pierwszej miłości, zderzeniu marzeń z rzeczywistością i kształtowaniu się twórcy. Wszystkiego z powyższych znalazło się dokładnie tyle, ile potrzeba, co sprawiło, że Tolkien okazał się bezpieczną filmową biografią.
-
J.R.R. Tolkien zasługuje na znacznie lepszą biografię.
-
Jednak pomimo tego wszystkiego "Tolkiena" się całkiem nieźle ogląda. Mimo, ze na pierwszy plan wyrastają wątki i postacie drugoplanowe, bo moim zdaniem Nicholas Hoult jako Tolkien zagrał strasznie sztywno, bojąc się może jaka odpowiedzialność na niego spadła. To te drugoplanowe wątki mocniej skupiają to, i lepiej obrazują, jakim Tolkien był człowiekiem.
-
Dobry, interesujący film, nie znaczy to jednak, że odbiorca/odbiorczyni opuści kino z pełną satysfakcją. Troszkę przeszkadza spłycające pracę tego pisarza, nazbyt mocno akcentowane przekonanie, jakoby jego teksty miały służyć pokrzepieniu serc ludzi, którzy pod wpływem bólu będą zwracać się ku przeszłości, w stronę legend i fantazji.
-
Sprawia wrażenie tylko i aż poprawnego filmu. Na pewno każdy miłośnik Śródziemia poczuje bliską więź z granym przez Nicholasa Houlta Tolkienem, razem z nim będzie przeżywał dramat wojny ale i trudy codzienności, niemniej w wielu momentach jest to produkcja pozbawiona pazura, a nawet charakteru.
-
W końcowym rozrachunku Karukoski odnosi małe zwycięstwo tylko dzięki umiejętności spojrzenia na filmową opowieść z dystansem. "Tolkien" to film pozbawiony patosu, lekki i przyjemny, a co za tym idzie - łatwo przyswajalny. Dla szukających pogłębionego obrazu psychologicznego nie będzie to jednak dobry trop.
-
Bo to, jak odbierzemy Tolkiena, będzie zależeć od tego, jak głęboko przemówi do nas to, co łączyło członków T.C.B.S. To, jak zareagujemy, widząc tych chłopców, gdy żegnają się przed wyruszeniem na front. Jeżeli przemówi, jeżeli "zadziała", otrzymamy film, który wyrasta ponad postać Tolkiena, a staje się opowieścią o pokoleniu naznaczonym wielką krzywdą.
-
Nie ma tutaj praktycznie nic, czym film mógłby się wyróżniać. Ot, kolejna przeciętna produkcja. Nakręcone, obejrzane, zapomniane. Niewiele o Tolkienie.