-
Czuję się jak masochista, który poszedł go obejrzeć za was. Nie traćcie pieniędzy. Chyba, że lubicie, tak jak ja, cierpieć w kinie.
-
"Znachora" ogląda się generalnie nieźle, ale nie brakuje zgrzytów.
-
Wielkie kino stworzone w wielkiej sprawie. Mocne, dosadne i chwytające za serce.
-
Spodoba się tym, którzy lubią mroczne thrillery z zaskakującymi zwrotami akcji. Największym jej atutem jest aktualność i niezwykle współczesna tematyka, po którą twórcy współczesnej popkultury niestety sięgają niechętnie. Ten film pokazuje, że można to robić z powodzeniem.
-
Nie jest żadnym arcydziełem. "Renfield" to kino niebiorące siebie specjalnie serio, świadome gatunkowego rodowodu, ale i budżetowych ograniczeń, dalekie od ideału i dość pociesznie próbujące wpasować się w trend rozpowszechniony przez "Johna Wicka". Jednocześnie idealnie sprawdzające się jako bezpretensjonalna rozrywka, zwłaszcza dla wszystkich rozkochanych w kinie dekady Reagana i rzeczach pokroju drugiego "Martwego zła".
-
Nie będę ukrywał, że sam film budzi we mnie ambiwalentne uczucia, jednak wydanie Blu-ray z "Avatar: Istota wody" wgniotło mnie w kanapę. Mnogość poruszanych kwestii, wnikliwość, nieskrywana miłość do kina, ale też sama realizacja materiałów dodatkowych to absolutnie pierwsza liga i coś co niestety zdarza się coraz rzadziej.
-
Zabawny, widowiskowy i z charakterem, na który zdecydowanie nie wybrałbym się z kilkulatkiem.
-
Wraz z "Tar" oraz "Licorice Pizza" to najlepszy film amerykański ostatnich trzech lat. Nie zwlekajcie z seansem.
-
Naprawdę rzadki przykład wysokobudżetowego kina - jest lekkie i rozrywkowe, ale naszpikowane celnym metakomentarzem.
-
Niestety, sequel nie podzielił losów części pierwszej. Recenzje "Shazam! Gniew bogów" okazały się o kilka stopni chłodniejsze, a w kinach nie tratowały się tłumy. Czemu? W dużej mierze dlatego, że Sandberg postanowił powtórzyć manewr z pierwszej części, podpierając się przy tym wyjątkowo mało wyszukaną fabułą.
-
Bardzo dobry występ Marcina Dorocińskiego w międzynarodowej superprodukcji oglądaliśmy ze stoperem, Toma Cruisa zaś z niezmiennym zachwytem. "Mission: Impossible - Dead Reckoning Part One" ponownie wydobywa z tej serii to, co najlepsze.
-
Miks kina akcji i nostalgii, który bez wątpienia wypada lepiej niż w poprzedniej części kultowej serii.
-
Tak dobrze nie było od dawna. Świetny koniec serii.
-
Jeśli nie oczekujecie od "Wyrwy" niczego więcej niż chwili rozrywki - śmiało możecie się na nią wybrać. Jeśli jednak czekacie na mocny thriller albo porządną adaptację Chmielarza, która odda psychologiczny aspekt jego prozy, możecie poczuć zawód.
-
Nie jest to kolejny film ze stajni Marvela, ale kunsztowna i z pomysłem napisana historia, która bezczelnie wykoślawia znajome obrazy i ich, wydawałoby się, raz na zawsze ustalone znaczenia.
-
Mimo skandalu "W gorsecie" wciąż jest obecny w dystrybucji kinowej. I słusznie, bo kilkusetosobowa ekipa filmu nie powinna ponosić winy za czyny jednego człowieka. Tym bardziej, że austriacka produkcja jest tworem udanym, choć niektórych może odrzucać powolna narracja.
-
Sprawdza się jako przyzwoita, bezpretensjonalna komedia, najlepiej do obejrzenia we dwoje.
-
Wprawdzie początek jest nad wyraz intrygujący, lecz im dalej w las, tym staje się jasne, że scenariusz Katie Silberman to zlepek zgranych motywów, któremu nie pomagają ani enigmatyczne, nierozwinięte wątki, ani tym bardziej banalne zakończenie.
-
-
Po seansie ma się ochotę pozostać w fotelu z oczami wbitymi w przestrzeń i pogrążyć się w zamyśleniu. Trudno będzie wyjść z kina, pozostając tym samym człowiekiem.
-
Nie ma co czarować. "Avatar: Istota wody" to żadne arcydzieło, ale jest na tyle przyzwoitym filmem, że w sumie nawet jestem trochę ciekaw kolejnej przygody z tego uniwersum.
-
W rezultacie tych ideologicznych zabiegów powstała laurka dla obrońców ojczyzny, w wielu miejscach imponująca walorami technicznymi i estetycznymi, ale skrajnie tendencyjna i jednostronna.
-
Niemniej, "Nic się nie stało" miał piętnować pedofilię w środowisku artystycznym, a tak się nie stało. Wciąż według prawa wykorzystywanie seksualne dzieci a przymykanie oka na takie czyny to zupełnie dwie różne sprawy. Bez twardych dowodów nie powinno się rzucać oskarżeń. Warto, aby Sylwester Latkowski i widzowie jego filmu mieli to na uwadze.
-
To nie żadne guilty pleasure. To kapitalna zabawa i coś, na co polscy fani kina grozy czekali latami. Miejmy też nadzieję, że to dopiero początek.
-
Gdy uświadomimy sobie, jak bardzo aktualna jest historia, którą oglądamy, okaże się, że prawdziwy thriller jest na zewnątrz, poza salą kinową.
-
"Szarlatan" nie wyrusza na barykady i z nikim nie chce się siłować. Nie niesie w sobie silnego politycznego manifestu, który można było odczytać z poprzedniego filmu Holland. To raczej hołd oddany uzdrowicielowi, który pomógł rzeszy ludzi kosztem własnego szczęścia. Kameralna opowieść skupiona na bohaterze w kontrze do wielkiej historii.
-
Delikatnemu uczuciu rozczarowanie "The Salt of Tears" towarzyszyła jednak niewątpliwa przyjemność oglądania: mimo że opowieść ta została umiejscowiona tu i teraz, to ziarniste czarno-białe obrazy, krótkie momenty wygaszania ekranu i fortepianowe partytury Jacquesa Auberta nadają opowieści coś ponadczasowego.
-
Po dwóch bardzo nieudanych próbach z gwiazdorską obsadą w końcu udało się nakręcić porządne kino grozy.
-
Największą siłą opowieści jest umiejętność poruszania i zmieniania naszego patrzenia na rzeczywistość. Co prawda "Naprzód" nie jest w tej kwestii wywrotowe, a nawet powiela schematy, które dawno powinny odejść już do lamusa, ale nadal potrafi wzruszać i bawić.
-
Trudno nie załamać rąk nad tym, co pokazał na festiwalu Andrew Levitas. Niewiele pomaga, że Johnny Depp zgodził się na obsadzenie w głównej roli.
-
Otwarcie bez zachwytów, ale i bez wstydu.
-
Znakomita brytyjska reżyserka, jedna z najważniejszych przedstawicielek wyspiarskiego kina niezależnego, pokazała w tegorocznym konkursie film, który jest katastrofą na całej linii.
-
Film dla wszystkich, których rozczarowała "Polityka". Stary dobry Vega powraca, brutalny jak dawniej i z tematem, który interesuje niemal wszystkich.