Warszawa.pl
Źródło-
Film, wbrew przypinanej mu łatce, ukazuje przede wszystkim zwyczaje i tradycje góralskie. Pierwsza faza przedwojenna jest stosunkowo dokładna i skupia się na dramacie miłosnym w obliczu twardych reguł góralskiej tradycji. Zarysowane są stosunki rodzinne, społeczne, ale także muzyka, taniec i ciężka praca górali. Na tym etapie film jest bardziej melodramatem.
-
Z tytułowego nieba pozostało jedynie piekło polskich produkcji filmowych.
-
Decyzje scenariuszowe i drobiazgowość realizacyjna zrodziła filmowe arcydzieło. Nawet jeżeli klasyfikowane w gatunku romansideł.
-
Od pierwszej do ostatniej, każda kolejna scena jest przeinaczeniem historycznym. Trudno w ogóle pojąć po co taki kłamliwy obraz powstał. Kto współcześnie ma interes aby przekazywać aż tak fałszywy obraz polskiej historii?
-
To kino nadspodziewanie, w końcu koreańskie, efektowne, z wcale nie wygórowanym budżecie. A także dopracowane realizacyjnie: scenografia, kostiumy, wnętrza. Nawet dialogi jak na taki gatunek, co najmniej na poprawnym poziomie.
-
Kino to jedyne miejsce do konsumpcji najnowszego filmowego dania Christophera Nolana. I przynajmniej pod tym względem "Tenet" przywraca normalność, jaką jest oglądanie filmów w kinie, z profesjonalnym udźwiękowieniem, klimatem i reakcjami innych widzów.
-
Sentymentalna podróż dla pokolenia, którego edukacja przypadła na końcowy okres epoki polskiego socjalizmu. Klimat szkoły lat 80-tych jest odtworzony wyjątkowo wiernie, zarówno pod względem dialogowo-tekstowym, scenograficznym, jak i kostiumowym. Może dla młodszego widza trudna będzie do zrozumienia forma spędzania wolnego czasu, ale tak było - bez komputerów i telefonów komórkowych.
-
Jeżeli za coś jeszcze można twórców tej komedii pochwalić to za muzyczny motyw przewodni. "Tak mi się nie chce, tak bardzo nie chce ..." - jakże to trafne wyrażenie nastawienia reżysera, scenarzystów i aktorów w odniesieniu do widzów. Ważne, że ta męka scenariuszowa trwa w miarę krótko. Scenarzyści szybko rozwiązuje zawiązane, niepotrzebnie zresztą, wątki. I kolejnym panoramicznym obrazkiem Warszawy kończą jeden z najgorszych polskich filmów ubiegłego roku. Straszny badziew.
-
Starano się oddać klimat wiejski, co także było cechą charakterystyczną Kogla-Mogla. Jednak od pierwszych scen zdecydowanie przeforsowano, a sceny: demolowania krasnali, obrzucania pomidorami, czy wywracania radiowozu są i zbyteczne i przesadnie awanturnicze. Cały klimat sielski znika, a nawet wiejska dyskoteka jawi się jak z innej planety. Szkoda, bo tym elementem można było trochę podratować film.
-
Nie ma Warszawy. Nie ma pacynek. Nie ma nawet tytułowej aplikacji randkowej. Są natomiast żenujące żarty i stereotypowe podejście do wiejskiej rzeczywistości.
-
Wszystkiego jest tutaj za dużo: bohaterów, wątków, znanych aktorów, zakończeń, a nawet zmian gatunkowych. Przetrwać trzy godziny w kinie nie jest łatwo. Bez znajomości poprzednich filmów, a najlepiej pełnej charakterystyki wszystkich komiksowych postaci - nawet nie specjalnie warto.
-
Losy bohaterów są wiarygodne, przekonujące i przejmujące. Pomimo drogi, którą wybierają pozostają oni bohaterami do których czuć sentyment, chociaż szybki pieniądz dodatkowo deprawuje, powodując także wewnętrzne konflikty.
-
Pod względem realizacji filmy Patryka Vegi nigdy nie aspirowały do przychylności krytyków, co tylko wyróżniało go jako twórcę nastawionego na pozyskanie widza, a nie ekspertów od sztuki filmowej. "Polityka" nie stanowi tutaj wyjątku: film jest prosty pod względem scenariusza, z dialogami zaczerpniętymi ze znanych cytatów, z nieskomplikowanym montażem, standardowymi ujęciami operatorskimi.
-
Generalnie ten sam film, lepiej skomponowany i ułożony pod względem scen mógłby stanowić istotną wartość i historyczną, i artystyczną. Sprzyja temu przede wszystkim charyzmatyczna rola Borysa Szyca, który zaangażował się na całego i wprost wypełnia ten film swoim kunsztem aktorskim.
-
Imielska nie boi się scen drastycznych, które powodują wręcz odrzucenie od filmu. Może dlatego nie ma co liczyć na szerszą popularność swojego debiutu. Chociaż w środowiskach, których dotykają poruszane tematy z pewnością znajdzie zrozumienie. Bo nawet jeżeli historia Oli jest specyficzna, to zapewne tysiące takich odpowiada rzeczywistości. Prawdziwym odkryciem filmu jest magnetyzująca roli Zofii Domalik. W trudnej roli odnajduje się znakomicie, będąc wyrazistą, przekonującą, intrygującą.
-
Węgrzyn wychodzi obronną ręką z każdej fazy tego filmu: sceny dramatyczne są odpowiednio ułożone, sensacyjne poprawnie zmontowane, muzyczne uzupełnione autentycznymi piosenkami rapowymi, a więzienne ratuje mocne poczucie humoru. Nawet wątki romantyczne nie psują ogólnego obrazu filmu mocnego, autentycznego, chociaż nad wyraz przygnębiającego.
-
Jest jedną z najwybitniejszych adaptacji z historii kina. A to dzięki temu, że unika prostych środków: jak opowiadanie wrażeń bohatera, bardzo oszczędnie operując dialogami. Marhoul robi to co jest powinnością sztuki filmowej - opowiada obrazem.
-
Miał być film o aferze Amber Gold, a wyszła bełkotliwie chaotyczna produkcja na styku kina sensacyjnego i politycznego.
-
Jak chce się dogodzić każdemu, to rozczaruje się prawie wszystkich.
-
Sam Mendes wnosi kino wojenne na całkiem nowy, niebotycznie wysoki realizatorsko - poziom.
-
Największym atutem filmu są rewelacyjne zdjęcia. I to zarówno krajobrazowe, jak i w zamkniętych pomieszczeniach, często klaustrofobicznych, jak: namiot, czy scena pod kołdrą. Film jest odrobinę za długi. Ale i tak warto się w niego wgłębić.
-
Zły pod każdym względem, od pierwszej do ostatniej sceny.
-
Jeżeli ktoś się obawiał, że druga odsłona przygód tej przesympatycznej, chociaż mającej na karku nie jeden wyrok, ferajny straci swój urok - to może być spokojny.
-
Reżyser studzi emocje tak długo jak trzeba, wykorzystując każda minutę do swojej wykwintnej gry. Efekt jest znakomity - to jedna z najciekawszych produkcji, które w ostatnich tygodniach pojawiły się w polskich kinach.
-
Perfekcyjnie przemyślany i zrealizowany.
-
Duże rozczarowanie. Scenariusz niewiarygodny, a w kluczowych scenach wręcz absurdalny. Całe przesłanie religijne też mocno naciągane.
-
Moim zdaniem jest to karykatura współczesnego liberalnego kapitalizmu, w którym szef jest twoim panem, a jedyną obowiązującą zasadą jest to, że musisz mu przynieść pieniądze, inaczej czeka Cię kara.
-
Sposób w jaki reżyser Hannes Holm prowadzi historię jest niezwykle sprawny: retrospekcje w odpowiednich miejscach, znakomite dialogi, ciekawe postacie, doskonałe aktorstwo.
-
Mimo tych wad fabularnych "Dalida. Skazana na miłość" jest filmem, który warto obejrzeć. Z dwóch powodów. Pierwszym jest zjawiskowa włoska modelka Sveva Alvity, która idealnie wciela się w graną przez siebie postać. A drugi atut to muzyka.
-
Robi niesamowite wrażenie szczególnie w jego początkowej fazie - sceny ze zwierzętami są przejmujące. Później jest może odrobinę gorzej, reżyserka zbytnio skupia się na "kontaktach" Żabińskiej z niemieckim zoologiem, a mniej na samej akcji pomocy. Ale nie zmienia to faktu, że jest to pozycja obowiązkowa do obejrzenia w kinach.
-
Ucztą filmową to nie jest, ale głód zaspokoi. Tylko sam King Kong może być nieco rozczarowany, że dostał tak mało "czasu antenowego".
-
Dynamiczny, niezwykle atrakcyjny wizualnie, trzymający w napięciu przez cały seans.
-
Jak przystało na tytuł film ma dwa oblicza: sceny w zamku są imponujące, ale już te w świecie "ludzkim" mocno naciągane.
-
Piękny wizualnie film, znakomicie "uczłowieczone" przedmioty - świecznik Płomyk wprost uroczy, dynamiczna akcja, ciekawe pomysły, imponujące efekty specjalne, Emma Watson uwodzicielska.
-
Okazuje się, że może być coś gorszego od polskiej komedii romantycznej. To komedia romantyczna w koprodukcji czesko-polsko-słowackiej.
-
Bardzo dynamiczny film, ze świetną główną rolą i znakomitą muzyką.
-
Chaos narracyjny mocno utrudnia śledzenie tej skądinąd ciekawej i pouczającej historii, zbyt dużo szczegółów giełdowych - wątpię żeby przeciętny widz się w tym połapał, w niewielkim stopniu odbiór filmu łagodzą piękne zdjęcia, sprawny montaż i idealnie dopasowana muzyka.
-
Znakomite dialogi, zwroty akcji i powaga sytuacji sprawiają, że film ogląda się z dużym zainteresowaniem. Pod jednym warunkiem: widz za bardzo nie może wnikać w logiczność zachowania bohatera i prawdopodobieństwo sytuacji.
-
Są filmy lepsze i gorsze. Są mądrzejsze i głupsze. Są emocjonujące i nudnawe. Ale takiego drugiego jak "Captain Fantastic" ze świecą szukać.
-
-
To był dość ryzykowny pomysł przekształcenia serialu telewizyjnego na film kinowy. Tymczasem efekt jest olśniewający. Udało się zmieścić nie tylko wszystkie aspekty życia Eugeniusza Bodo, ale także pełne rekonstrukcje jego występów scenicznych.
-
Wzruszający, momentami smutny, ale dający nadzieję na lepsze jutro.