-
To przede wszystkim film mało kinowy, bo bardziej przypomina odcinek Czasu honoru niż widowiskowe kino biograficzne o burzliwym życiu marszałka.
-
Dojrzały film, ciekawie ukazujący zarówno prywatne życie Piłsudskiego, jak i chwilami mniej, chwilami bardziej, ale jednak udanie przedstawiający proniepodległościową działalność PPS.
-
Zmarnowana szansa na dobre kino historyczne. Miała być wielka produkcja, a tymczasem otrzymaliśmy anemiczną i pozbawioną dynamiki opowieść, będącą de facto bezpieczną ekranizacją podręcznika do historii. Nie tak to miało wyglądać. Wciąż nie potrafię zrozumieć, czemu efekt finalny jest taki przeciętny.
-
Piłsudski będzie dobrym strzałem dla każdego, kto chciałby dowiedzieć się o Ziuku czegoś więcej lub chciałby sprawdzić, o co ten cały rumor. To nie jest marna produkcja, o której chce się zapomnieć w chwili pojawienia się napisów końcowych, ale nie jest to też film, który zostanie ze mną na lata.
-
Jak mawiał Alfred Hitchcock, film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć. W "Piłsudskim" po świetnym wstępie, słychać już tylko szelest kartek szkolnej czytanki.
-
To nie tylko wyśmienita lekcja historii, ale i opowieść o czymś, co nieustannie szarpie się gdzieś w naszym narodowym kodzie DNA - trosce o sprawy polskie, wspólne. Michał Rosa uczynił to z gracją i artystycznym kunsztem na najwyższym poziomie.
-
Nie pokazuje "prawdziwej historii Marszałka", lecz podnosi przypadkowe kartki z kalendarza i za ich pośrednictwem na zasadzie pars pro toto próbuje budować wielowymiarowy portret bohatera. Ten ambitny plan spala na panewce - o Piłsudskim z filmu trudno dowiedzieć się czegoś ponadto, że rzucał bombami w malownicze kawiarnie równie chętnie, co przekleństwami w rozmowach.
-
Zlepiony z podręcznikowych kawałków portret Piłsudskiego trafia w próżnię - ani to laurka, ani rzetelny portret.
-
Bardzo sprawnie nakręcony i świetnie zagrany kawałek historii naszego kraju. Ciekawej historii. Warto dać szansę.
-
Widać intencje i ambicje, a jednak brakuje żaru.
-
Rzecz poprowadzona z nerwem i pasją, a na pierwszym planie bryluje świetny Borys Szyc w roli tytułowej.
-
Uważam, że Piłsudskiego warto zobaczyć. Jak nie w kinie, to w telewizji. Sporo można się z niego o naszej historii dowiedzieć. A że nie jest to ani głęboki portret wodza, ani poruszający obraz człowieka żyjącego dla ojczyzny? Cóż, może na taki film przyjdzie jeszcze czas...
-
Co więc jest zaletą tego filmu, jeśli ma on w ogóle jakieś zalety? Chyba tylko scenografia, kostiumy i główna rola. Borys Szyc mógłby jednak wypaść bardziej wiarygodnie jako charyzmatyczny przywódca i interesujący mężczyzna, gdyby reżyser lepiej go poprowadził. Tymczasem sam scenariusz - szkolny i nijaki.
-
Wygląda to trochę tak, jakby producenci w pewnym momencie przestraszyli się nazbyt ambitnej koncepcji i przypomnieli sobie o tysiącach szkolnych wycieczek, jakie odwiedzają kina przy okazji każdej historycznej produkcji. I do tego w pewnym stopniu sprowadza się film Michała Rosy. Jednakże to wciąż bardzo poprawne, wystylizowane i pierwszorzędnie zagrane kino, którego twórcy udźwignęli niełatwy przecież temat.
-
Za ten przepisany z podręcznika i pełen luk bezpieczny filmowy referat o Piłsudskim należy się w skali szkolnej 2, z plusem za niezłą formę.
-
Nie jest w stanie obronić się jako filmowa produkcja o ważnym, ale też złożonym bohaterze. To raczej zwykła biografia, która niezłą kreacją aktorską i niezłym marketingiem ukrywa, że niewiele różni się od szkolnej rozprawki.
-
Problem w tym, że scenariusz i montaż nie oddają pełnej sprawiedliwości dokonaniom obsady i ekipy. Nie udało się wykorzystać pełni potencjału, jaki stworzyli swoją dobrą pracą.
-
Borys Szyc gra ponad stan, jakby rozpychał ten piękny film.
-
Jest filmem... bezpiecznym. Nakręconym tak, aby nikt nie mógł powiedzieć, że to kino nieudane. Nie ma się co jednak spodziewać po nim większych emocji ani patriotycznych porywów serc.
-
Pokazuje lepiej niż jakakolwiek inna produkcja, jak nie robić filmów historycznych.
-
Kino historyczne nastawione na zbudowanie jak najbardziej przekonywającego portretu bohatera. Twórcy z dużą dbałością podchodzą do scenografii i kostiumów starając się w ten sposób przenieść bohatera do czasów początku XX wieku, co działa zdecydowanie najlepiej podczas scen mniej spektakularnych. Niestety twórcy zrezygnowali z bardzo wielu wydarzeń z życia marszałka, co finalnie pozostawia poczucie olbrzymiego niedosytu.
-
Owszem, ogląda się nawet nieźle, ale jest to jednak produkcja bardzo bezpieczna, w żadnym stopniu niewychodząca poza schematy kina historycznego czy też biograficznego, do którego "Piłsudskiemu" bliżej. Obraz najprawdopodobniej stanie się naczelnym wyborem większości wycieczek szkolnych, a po miesiącu mało kto będzie o nim pamiętał.
-
Ma swoje wady - nieprzekonującą rolę Szyca, momentami realizacyjną zgrzebność, scenariuszową statyczność - ale jego największą wartością jest odbrązowienie sylwetki tytułowej postaci, zwrócenie jej życiu, a tym samym oddanie sprawiedliwości.
-
Zdjęcia, scenografia, etc., udane, ale próżno w nim szukać emocji. Tego co przykuwałoby do ekranu. Tego zabrakło.
-
Mimo potknięć, Rosa zrealizował całkiem dobre kino historyczne. Klarownie pokazuje drogę Piłsudskiego do zostania pierwszym marszałkiem Polski. Dzięki kreacji Szyca odsłania też jego soczyste człowieczeństwo. Reżyser nie wpada więc pułapkę pomnikowości i nie usiłuje sfilmować podręcznika szkolnego.
-
6.720 września 2019
-
-
Uznanie należy się autorowi zdjęć oraz ludziom odpowiedzialnym za tzw. "oddanie epoki", bo zarówno scenografia, jak i kostiumy oraz rekwizyty są zrobione znakomicie. Tym bardziej szkoda, że "Piłsudski" jest produkcją zbyt chaotyczną i spłyconą, by zainteresować widza. Zdecydowanie ciekawsze wydaje się czytanie wpisu o tej postaci w encyklopedii.
-
Główną wadą Piłsudskiego jest to, jak bezpiecznym i niewiele wnoszącym obrazem jest ten film. Jedynym punktem zaczepienia dla uwagi jest tu tylko występ Borysa Szyca, reszta jest gdzieś pomiędzy patetyczną hagiografią a do bólu poprawną ekranizacją lektury szkolnej.
-
Jeśli więc "Piłsudski" działa na poziomie emocjonalnym, to głównie za sprawą Borysa Szyca, który poddaje się kolejnym, fizycznym transformacjom i wiarygodnie rekonstruuje amplitudę zachowań Piłsudskiego.
-
Reżyserowi udało się uniknąć przegadania, dłużyzn i naciąganych scen miłosnych, które zazwyczaj towarzyszą polskim produkcjom. Film trzyma w napięciu, a każda ze scen stanowi sprytnie zaprojektowaną całość. Pojawiają się emocje, są relacje rodzinne, więzi przyjacielskie, czyli wszystko to, co sprawia, że możemy się wczuć w sytuację bohaterów.
-
Michał Rosa miał doświadczenie przy produkcjach historycznych, ale jeszcze nie na taką skalę. I choć potrafi pokazać bardziej dynamiczne sceny czy Piłsudskiego bardziej prywatnie, przydałby mu się lepszy scenariusz, który nie byłby chaotycznym przeskokiem w czasie oraz byłby o wiele spójniejszy. Ta postać zasługuje na wiele lepszy film.
-
Generalnie ten sam film, lepiej skomponowany i ułożony pod względem scen mógłby stanowić istotną wartość i historyczną, i artystyczną. Sprzyja temu przede wszystkim charyzmatyczna rola Borysa Szyca, który zaangażował się na całego i wprost wypełnia ten film swoim kunsztem aktorskim.
-
Opowieścią nie porywa, a powinien. Nawet najlepsi aktorzy muszą mieć szansę wystąpić w historii, która zapadnie w pamięć nie tylko dlatego, że trafiła do podręczników historii.