Po dokonaniu morderstwa młoda policjantka zataja prawdę i odchodzi z pracy. Osiem lat później zostaje wezwana do Gdyni w celu rozpracowania grupy przestępczej zajmującej się budowaniem ogromnej finansowej piramidy.
- Aktorzy: Janusz Gajos, Andrzej Seweryn, Marta Nieradkiewicz, Olgierd Łukaszewicz, Danuta Stenka i 15 więcej
- Reżyser: Jacek Bromski
- Scenarzysta: Jacek Bromski
- Premiera kinowa: 29 listopada 2019
- Premiera światowa: 20 września 2019
- Dodany: 4 czerwca 2019
-
Solid Gold ogląda się nawet przyjemnie, by nie rzec wakacyjnie. Starsi panowie dwaj - król trójmiejskiej mafii i ścigający go policjant - często wypowiadają zręczne bon moty, zachowują dobre maniery, piją drogie trunki, nad gdyńskimi plenerami prawie zawsze świeci słońce, a kobiety są chętne... Ale to za mało w przypadku thrillera, jak określa swój film reżyser. Brakuje w nim napięcia, wizualnego dynamitu, a sceny przemocy są małoformatowe, telewizyjne.
-
Polityczna pajęczyna utkana jest z wyrazistych elementów, ale z tytułem, nawiązującym do jednej z większych afer, mającą mało wspólnego. Brzytwa nacelowana, ale nie tak ostro naostrzona jakby się chciało.
-
Trafił na festiwal w Gdyni, potem został z niego zdjęty, potem znów wrócił. Jeśli miało to służyć podgrzaniu atmosfery wokół filmu, sukces jest połowiczny lub żaden - przede wszystkim dlatego, że "Solid Gold" składa się z odgrzewanych kawałków.
-
Chmury, jakie w okolicy Gdyni zbierały się wokół "Solid Gold", zwiastowały burzę z piorunami. Ostatecznie spadł kapuśniaczek - nawet jeśli czasami całkiem przyjemnie orzeźwiający, to budzący rozczarowanie.
-
Finalnie Solid Gold okazał się być najbardziej męczącym i bezcelowym seansem całego Festiwalu. Bo to film, który nie wie do końca co chce widzowi przekazać, nie potrafi określić własnej tożsamości, a także prowadzi donikąd, pozostawiając nas z poczuciem zmarnowanych dwóch i pół godziny.
-
Mógłbym dalej wymieniać kolejne wady "Solid Gold", jak choćby zdjęcia Arkadiusza Tomiaka zadymione tak bardzo, że u obecnego na sali strażaka wywoływały zawodowe zaniepokojenie, ale to już kopanie leżącego.
-
W całym filmie nie było śmieszniejszej kwestii niż "Pokazał Pan, że można zrobić w Polsce dobre, porywające kino sensacyjne".
-
To film co najwyżej poprawny, do tego schematyczny i przewidywalny, niemniej jednak z pewnością znajdzie swoją niszę na naszym rodzimym rynku weekendowej rozrywki. W swoim głównym przekazie wybrzmiewa jako niemalże prawicowa agitka, skupiająca jak w soczewce niemal wszystkie obawy i intuicje krytyków III RP.
-
Konflikt Bromskiego z TVP jasno pokazał, że żyjemy w czasach, kiedy władza, używając mediów, usilnie chce uczynić polityczną każdą dziedzinę publicznego życia.
-
Przyjemność z oglądania psują sceny przegadane i zbędne, próbujące tłumaczyć to, co inteligentny widz dawno już zrozumiał. Do tego dochodzą wątki koszmarnie naciągane, w tym naiwny finał. Efekt? Solid Gold spokojnie dałoby się skrócić o pół godziny.
-
Zły film, który nie niesie ze sobą nic wartego czasu. Realizacyjnie fatalnie i sztucznie wykreowany, acz aktorsko dobry. Pozbawiony jakichkolwiek rzeczy mogących wywołać kontrowersje, które wokół tego filmu narosły. Za długi, nudny i ze zbyt duża dawką niezamierzonego absurdu.
-
Tego, co faktycznie wycięto z filmu "Solid Gold" Jacka Bromskiego, prawdopodobnie się nie dowiemy. To, co zostało, jest chaotyczną opowieścią o świecie, w którym nie da się żyć. Prymitywnym i upolitycznionym.
-
Na ekranie pojawia się fragment "Cichej nocy" Piotra Domalewskiego, odkrycia z 2017 roku, którego Bromski był producentem. Tę samą funkcję pełnił w niezwykle udanym debiucie Bartosza Kruhlika "Supernova", który niedawno wszedł na ekrany polskich kin. Mam nadzieję, że w przyszłości ograniczy się on wyłącznie do roli producenta, bo "Solid Gold" jest jego kolejnym skrajnie nieudanym dziełem - tworem filmopodobnym, pozbawionym sensu, intrygi oraz zadowalającej realizacji.
-
Średniej klasy sensacja, która w USA od razu trafiłaby na rynek VOD. W Polsce się spodoba choćby przez obsadę i schemat sensacyjnego kina, które masowy widz lubi.
-
Miał bardzo duży potencjał. Budżet 9 mln złotych, budzący emocje temat, doświadczony reżyser, doskonali aktorzy. Mógł być polską odpowiedzią na Big Short, opowiadając o mechanizmach powstania piramidy finansowej. Mógł też być sprawnie zrealizowaną opowieścią na styku polityki i brudnego biznesu. A wyszedł kolejny, nie najlepszy, odcinek W-11.
-
Jacek Bromski potraktował sprawę Amber Gold jako materiał na drugorzędne kino sensacyjne o powiązaniach biznesu, mafii i polityki pod patronatem wpływowych esbeków.
-
Jeśli spodziewaliście się prawdziwego wstrząsu w polskiej sferze biznesowo-politycznej po najnowszym filmie Jacka Bromskiego, to srogo się zawiedziecie. "Solid Gold" to ciężkostrawny kolos, który niezgrabnie próbuje poruszać się naprzód, ale tak naprawdę stoi w miejscu.
-
Dziury, nuda, przeciętność. Ten film jest gorszy od "Anatomii zła", co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że Bromski powinien sobie odpuścić kręcenie kina sensacyjnego. Bo z filmu na film wychodzi mu coraz gorzej. Takiego marnotrawstwa tematu nie widziałem od dawna, a szum wokół niego jest niezrozumiały dla mnie.
-
Jeden z najgorszych filmów w reżyserskim CV Jacka Bromskiego. Film, który miał szansę być hitem i opowiedzieć o jednej z najbardziej bulwersujących spraw III RP, okazał się wydmuszką oraz miernej jakości kryminałem zbudowanym z najbardziej stereotypowych elementów.
-
Przypomina filmowy tombak, który nieudolnie imituje złoto, rzucając w stronę widza fałszywy blask. Seans może okazać się inwestycją wysokiego ryzyka, którego ewentualne zyski nie zrekompensują ponad dwóch godzin w kinie.
-
Jak nakręcić jeden z najgorszych thrillerów polskiego kina? Na to pytanie Bromski odpowiada śpiewająco.
-
Miał być film o aferze Amber Gold, a wyszła bełkotliwie chaotyczna produkcja na styku kina sensacyjnego i politycznego.
-
Z dużej chmury mały deszcz, bo wątku tytułowego Solid Gold mogłoby w filmie właściwie nie być, bez jakiegokolwiek uszczerbku dla historii, która jest przeładowaną wątkami typową opowieścią sensacyjną.