-
Obraz ciężki i zdecydowanie nie dla każdego. Za oryginalny i spójny scenariusz należą się jednak brawa.
-
Sentymentalna podróż dla pokolenia, którego edukacja przypadła na końcowy okres epoki polskiego socjalizmu. Klimat szkoły lat 80-tych jest odtworzony wyjątkowo wiernie, zarówno pod względem dialogowo-tekstowym, scenograficznym, jak i kostiumowym. Może dla młodszego widza trudna będzie do zrozumienia forma spędzania wolnego czasu, ale tak było - bez komputerów i telefonów komórkowych.
-
Nawet jeżeli po drodze nie w pełni wykorzystuje swój antykomediowy potencjał, to z pewnością mamy do czynienia z bardzo dojrzałym dziełem jednego z najciekawszych twórców w polskim kinie XXI wieku.
-
Tym niemniej Koterskiemu ten film wyszedł, a obsadzenie dorosłych aktorów w roli dzieci, po to by spotęgować przesłanie filmu to pomysł godny mistrza polskiego kina.
-
Nie jest może najlepszym z filmów Marka Koterskiego, ale kto wie, czy nie najważniejszym, bo sięgającym do prapoczątków tego, przez co niekoniecznie możemy się przebić, ale od czego zawsze możemy się odbić.
-
Ponownie Adaś Miauczyński jest uosobieniem frustracji oraz przywar Polaków. Tym razem Koterski idzie o krok dalej. Podczas seansu "7 uczuć" nie będziecie zrywać boków jak w przypadku "Dnia świra". Zakładam inne emocje: wzruszenie i refleksję nad własnym życiem. Czy to źle? Pierwsza scena filmu, ukazująca dojrzałego Adasia u psychologa, gdzie podsumowuje swoje utracone życie już sugeruje nam, że łatwo nie będzie.
-
Jeśli kupicie tę konwencję, będziecie się dobrze bawić przez cały seans. Dla reżysera jednak tradycyjnie te żarty są przyczynkiem do poważniejszej refleksji i aktu oskarżenia, wobec warunków, w jakich przyszło się mu wychowywać i samej istoty protekcjonalnego podejścia dorosłych do dzieci.
-
Kolejne udane dzieło Marka Koterskiego i fenomenalny występ Michała Koterskiego w roli Miauczyńskiego. Film ma ponadczasowe przesłanie, aby poświęcać dzieciom należną im uwagę. Porusza ważkie tematy - alkoholizmu, patologii w rodzinie, wykluczenia społecznego - a przy tym pozostaje dziełem urzekającym i skłaniającym do refleksji na temat kultury wychowania.
-
Choć miejscami rzeczywiście żarty są trafione i zabawne, dominują te niesmaczne i nawet wręcz niemoralne - wciąż nie rozumiem, kto może widzieć coś śmiesznego w scenach znęcania się nad psami i późniejszego ich zabijania.
-
Najdojrzalsze dzieło Marka Koterskiego, poruszające w odważny sposób wątki, które jeszcze nie miały okazji wybrzmieć w taki sposób w twórczości artysty.
-
Fabuły nie ma, aktorzy wyraźnie improwizują, a życie dziecka znamy bardzo dobrze - wszak każdy z nas kiedyś takim łobuziakiem był. Filmu nie ratuje też ważny przekaz społeczny, który moim zdaniem wpleciony został tylko po to, aby móc się nim bronić.
-
Jest filmem zdecydowanie za długim, nieustannie eksplorującym jeden i ten sam pomysł, czerpiącym humor przede wszystkim z tego, że dzieci grają dorośli, niemiłosiernie się powtarzającym, pozbawionym dramaturgii, uzasadnienia dla mozaikowej struktury i fabularnej swady. Tę listę zarzutów pewnie można byłoby ciągnąć dalej, ale nie byłoby to w pełni sprawiedliwe, bo film Koterskiego sprawdza się przede wszystkim jako mocny, zdecydowany głos w kwestii praw dzieci.
-
Mimo swojej "terapeutycznej" ramy narracyjnej 7 uczuć wydaje się filmem dość... antyterapeutycznym. Koterski jest wciąż niezdrowo zafiksowany na szukaniu winnych, na piętnowaniu kolejnych "Onych": a to rodziców, a to nauczycieli, a to współobywateli. Ale taki już jego urok - czasem trudno rozgraniczyć, gdzie kończą się wady, a zaczyna talent.
-
Film specyficzny, którego klimat nie wszystkim przypadnie do gustu. Niesie ze sobą ważne przesłane w nietypowej, rzadko spotykanej formie. Momentami bawi i zmusza do zadumy.
-
Koterski potrafi idealnie wyważyć komedię i dramat. Chociaż podczas seansu jest dużo śmiechu, bardzo często jest to śmiech przez łzy.
-
Tragikomedia, która zapada w pamięć i daje nam solidnie do myślenia. A nie są to myśli przyjemne. Te najbardziej natrętne i trudne zostają z nami na długo.
-
Marek Koterski niestety nie zbliżył się w najnowszym filmie do poziomu dwóch swoich najlepszych dzieł. 7 uczuć to - mimo wszystkich zalet - dość rozczarowująca produkcja.
-
Kwestią subiektywności filmowej historii czasem Koterski zaprząta sobie głowę, kiedy indziej o niej zapomina. Skutkiem tego konwencje filmowe w "7 uczuciach" a mieszają się i wzajemnie unieważniają.
-
Dał mi ten film po głowie. Dobił mnie jeszcze gorzką piosenką z napisów końcowych napisaną przez Koterskiego. Z seansu wyszedłem jak ze stypy. I to dobrze!
-
Koterski pokazuje szkołę życia. Wskazuje, że nigdy nie uda się nam wyrosnąć z mundurków, zaczepek, z lizusostwa i strachu. Strachu nade wszystko. A ów strach u poety kina jakim jest dla mnie Marek Koterski - i piszę to z pełną odpowiedzialnością, jest strachem o naszą i jego wrażliwość. O to warto się zmagać. Po to właśnie jest kino.
-
Ponownie dostajemy dojrzałe widowisko, które przenosi nas w czasy dzieciństwa Adasia i jego problemów związanych z uczuciami, a konkretnie ich nazywaniem. I jak to zwykle bywa w twórczości Koterskiego, mamy mnóstwo symboliki, komizmu prowadzącego do refleksji i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Jeśli ktoś nigdy nie polubił stylu Koterskiego, to ten film nie zmieni jego zdania. Reżyser znowu udowadnia, że jest bardzo dobry w tym, co robi.
-
Niestety poszczególne scenki z niego będę oglądał zapewne na setkach memów i cel twórcy w sumie został osiągnięty. A może nie odkryłem jakiejś ukrytej, mitycznej głębi? Nie, to chyba nie to.
-
Realizując tak ambitny i karkołomny projekt, reżyser parę razy się potknął. Przede wszystkim rzecz trwa za długo, raz po raz gubi dramaturgiczną zwartość, po wielokroć udowadnia to samo. Tym niemniej w wielu wypadkach stanowi trafną, nawet jeśli nadmiernie pesymistyczną, diagnozę stanu społeczeństwa.
-
Jest zabawnie, ale tylko przez chwilę. Koterski ślizga się po powierzchni, co najmniej tak, jakby sam miał na stopach papucie, a pod nimi wypastowany parkiet. Jest kolekcjonerem sucharów.
-
Jak przystało na Marka Koterskiego, jest dziełem dość niestandardowym od strony formalnej.
-
W nowym filmie Marka Koterskiego wszyscy nadal automatycznie poprawiają swoje słownictwo na końcu zdania jak w "Dniu Świra". Niestety jak na reżysera tak żywo zainteresowanego naszymi małymi językowymi zboczeniami i zaśpiewkami, jego scenki dużo częściej wypadają jak odtwórcze wygłupy niż celne obserwacje.
-
Marek Koterski wraca do formy z Dnia świra. Jest kąśliwy, ostry i dosadnie bolesny. Ten film to gorzka satyra na temat polskiego społeczeństwa.
-
Mimo wszystko nadal widać w filmie Koterskiego, jakiego znamy. Reżysera, dla którego nie ma tematów tabu, który stawia swoich bohaterów w niewygodnych i wstydliwych sytuacjach, przez co widz też nie może czuć się komfortowo i zmuszony jest do autorefleksji.
-
Jeden z lepszych filmów Koterskiego, bo pozwala wybrzmieć motywom zaakcentowanym już wcześniej.
-
Odbiór "7 uczuć" zależy w dużej mierze od stosunku do tej jaskrawej koncepcji. Koterski senior sprawy też nie ułatwia.
-
Krótko mówiąc, Koterski, siadaj, piątka z minusem.
-
Koterski, w typowej dla siebie w formie daje lekcję jak nie wychowywać dzieci. Seans obowiązkowy dla wszystkich rodziców i nauczycieli.
-
Siedem lat musieliśmy czekać na najnowszy film twórcy Dnia świra oraz Wszyscy jesteśmy Chrystusami - efekt końcowy może nie wprowadza w euforię, pozostaje jednak smakowitym kąskiem, posiadającym w sobie nutkę Gombrowicza, która łapie za serducho.
-
Koterski miał wiele możliwości, celował w wiwisekcję dzieciństwa jako początku rozpaczy, ale ostatecznie zdecydował się na "skeczowisko". Zabawne przez chwilę, męczące na dłuższą metę.
-
Fascynująca podróż przez traumy dzieciństwa, na którą, wydaje się, Marek Koterski czekał całą swoją twórczość. Plejada największych polskich gwiazd na placu zabaw takiego reżysera to niewątpliwy skarb. Choć można mieć pretensje do nieco zbyt "wykrzyczanego" morału filmu, to jednak muszę przyznać, że dawno nie widziałem tak przezabawnego, a jednocześnie pobudzającego do głębokiej refleksji obrazu dzieciństwa.
-
W jednej ze scen "7 uczuć" psycholożka informuje Adasia, że przeciętny dorosły człowiek pamięta z dzieciństwa zaledwie czterysta godzin, choć okres ten trwa aż pięć tysięcy dni. Podobnie jest niestety z najnowszym filmem Koterskiego - choć trwa blisko dwie godziny, dobrze zapamiętuje się z niego tylko kilka krótkich momentów.
-
Marek Koterski rozprawił się w 7 uczuciach z demonami przeszłości, którą dzielić z nim mogą prawie wszyscy. W wyjątkowym stylu pokazał, jak zrobić film lekki, a jednocześnie trudny, prosty, choć jednak skomplikowany.