-
"Czasowi krwawego księżyca" nie było potrzebne dodatkowe obciążenie lękiem Scorsesego o swoją białą duszę.
-
Zabrakło mi zatem tego, co mogłoby stanowić prawdziwą siłę filmu - poczucia, że oglądam historię nie uniwersalną, a wyjątkową. Taką, która niekoniecznie będzie etnograficznym skansenem o potencjale eksportowym, ale faktycznie wpisze się w wielopłaszczyznową dyskusję o ludowej historii społeczeństwa polskiego i jego dziedzictwie.
-
Być może reżysera filmu przerosła skala wyzwania - niełatwo jest zrobić dobrą fabularną opowieść o wyjątkowej postaci, podobnie jak trudno jest w ramie filmowej pokazać efektowny spektakl.
-
Choć "Poprzednie życie" budzi skojarzenia z trylogią Richarda Linklatera, niszowym dramatem Massy Tadjedin "Zeszłej nocy", perypetiami Marianne i Connella z "Normalnych ludzi" czy Jacoba i Moniki z nagrodzonego Złotym Globem "Minari", reżyserce udaje się stworzyć nietuzinkową, intymną, wyważoną opowieść o wielu obliczach bliskości i przywiązania.
-
Samemu serialowi do syntetycznych, przetworzonych produktów bardzo daleko, mimo że nie stanowi nowego komentarza ani nie przedstawia nowej perspektywy na celebrytów czy fandom - wątku eksplorowanego przecież w popkulturze od kilku dekad. Nie odbiera to przyjemności z oglądania, ale też nie zaspokaja apetytu na długo.
-
Może to i banał, ale skoro podany z czułością Koreedy, to ja go przyjmuję.
-
Sorogoyen stworzył niezwykle emocjonalne kino, zachęcające do zrewidowania wizji wsi jako odskoczni dla bogatych mieszczuchów.
-
W tym kontekście film Satter to nie tylko thriller oparty na prawdziwej historii antytrumpowskiej sygnalistki - to także zręczne, bo wyjątkowo nienachalne oskarżenie kultury, która produkuje ludzi takich jak Donald Trump, a następnie daje im rządzić.
-
Choć film australijskich debiutantów, braci Philippou, stanowczo czerpie z wzorców pełnokrwistego horroru - mamy tu duchy, seanse spirytystyczne, opętanie - to jednak oś tej opowieści stanowi konwencjonalny dramat.
-
Z "Oppenheimera" wyszedłem rozczarowany i rozdrażniony, szczególnie sposobem, w jaki w filmie ukazano naukę.
-
Jest więc świadectwem tego, jak wiele sensów można z Barbie wycisnąć i ile można wciąż o niej powiedzieć. Udowadnia, że lalka nadal funkcjonuje jako kulturowy fenomen, jako zarzewie dyskusji, sporów, debat.
-
Nolan detonuje filmową bombę, której fala uderzeniowa rozrywa nerwy, kurczy mięśnie i uderza w bębenki uszne - tworząc biologiczno-fizjologiczną reakcję łańcuchową. Ta sprawia, że przez ponad trzy godziny seansu "Oppenheimera" siedzimy zafascynowani na skraju kinowego fotela.
-
Jest filmem niebanalnym, poetyckim, pozbawionym sztubackiego romantyzmu.
-
Sądząc po temperaturze sporów wokół filmu Nykowskiego - cel został osiągnięty, a wspomnienie lektur i filmów z młodzieńczych lat wciąż jest żywe.
-
Te przymilne, schlebiające, w istocie trudne do zniesienia próby można by jeszcze twórcom filmu wybaczyć, gdyby nie to, że wszystkie wypadają jednak niezręcznie, sztampowo, a nawet - nudno, co w naładowanym akcją, przeróżnymi lokacjami, błyskawicznie zmontowanym filmie jest osiągnięciem doprawdy osobliwym. Powstały w efekcie zlepek sentymentalnej bajeczki, pozornego zaangażowania w tworzenie świata bardziej inkluzywnego i przeraźliwego drżenia producentów, żeby film dobrze poszedł w box office.
-
"Chłopiec z niebios" składa się niestety ze zbyt dużej liczby podobnych wątpliwości. Sugerowane przez Żurawieckiego podejście "bezpieczne", sprowadzające "Chłopca..." do opowieści o "cynizmie rządzących, utracie złudzeń i łamaniu charakterów", w dodatku zapodanej w arcyhollywoodzkiej formie, nie do końca się sprawdza. Jako thriller szpiegowski film Saleha nie wnosi do puli kina gatunków nic szczególnie płodnego, a jeszcze zostawia widzów i widzki pośrodku jakiegoś wielkiego niezdecydowania.
-
Nie powinien być traktowany wyłącznie jako ilustracja zachowawczych trendów kulturowych. Jest na to zbyt dobrze zrobiony, a do tego zawiera ważne elementy progresywne.
-
Dlatego "Holy Spider" to nie tylko oskarżenie wystosowane wobec przepełnionej mizoginią kultury Iranu. To także celna diagnoza każdej motywowanej religijnie biopolityki, która dzieli ciała i akty cielesne na "grzeszne" - lecz godne przebaczenia, a ostatecznie szacunku - oraz te "niosące zgorszenie", poddane społecznemu piętnu, wyparciu i eliminacji.
-
Najgorsze jest jednak to, że ten film jest tak piękny - nie tylko wizualnie, lecz także na poziomie uwiedzenia fantazją o sukcesie.
-
Mimo że twarze chłopców wyrażają tyle emocji, chłód kompozycji skutecznie wygasza to, co chyba było stawką całego filmu - możliwość empatycznej reakcji w obliczu brutalnego nieraz rytuału przejścia.
-
Jeśli istnieje jakieś ekranowe cierpienie, z którym ja - heteroseksualny, trzydziestoparoletni facet nieprzepadający za słowem "męskość", ale żyjący w bardzo konserwatywnym kraju - mógłbym się do jakiegoś stopnia utożsamiać, to należy ono właśnie do Caluma. A uświadomiła mi to Mała Dziewczynka, choć zarazem Dorosła Kobieta. Kto inny by tak potrafił?
-
Na tym polega mistrzowski absurd "Duchów...": wrzucić na wskroś nowoczesną postawę - wyrosłą z kapitalizmu interesowność, język zysków i strat podkopujący bezinteresowne odruchy serca i lojalność - w kompletnie nieprzystające realia historyczno-fantastycznej ballady o smutnym kruku i wszędobylskim gołębiu.
-
To wyraz ogromnej dojrzałości: zrozumienia, kim byłem i kim się stałem, przebywając z takimi osobami, jak moi rodzice. Spielberg przez sto pięćdziesiąt minut mówi obrazami: rozumiem was i nie mam o nic pretensji, dziękuję, że byliście.