Neil i Alice Bennett wypoczywają wraz z rodziną na luksusowych wakacjach w Meksyku. Kiedy jeden z krewnych zakłóca spokój, na pierwszy plan wysuwają się wrzące napięcia.
- Aktorzy: Charlotte Gainsbourg, Tim Roth, Samuel Bottomley, Albertine Kotting McMillan, Henry Goodman i 3 więcej
- Reżyser: Michel Franco
- Scenarzysta: Michel Franco
- Ostatnia aktywność: 2 marca
- Dodany: 27 lipca 2022
-
Sundown przeciwnie do tytułu, jest momentami jak te promienie słońca wbite w nasze gałki oczne. Irytuje powolnym tempem i oszczędnością formy, ale też może właśnie w tym jest metoda Franco, aby pokazać nam rzeczy, których nie chcemy oglądać. Być może w obawie przed tym, że uświadomimy sobie, jak bardzo blisko nam do postaci Neila.
-
To film o tajemniczym utrapieniu i jego granicach, które trudno przekroczyć nie wykazując ku temu sił wolicjonalnych.
-
Zazwyczaj mi nie po drodze z filmami Michela Franco. Albo są zbył dosłowne, efekciarskie, jak "Nowy porządek", albo zbył fabularnie wydumane jak "Córki Abril" czy nazbyt minimalistyczne, graniczące z banałem jak w "Opiekunie". Sam się więc zdziwiłem, że "Sundown" naprawdę mi się podobało. Choć na pierwszy rzut oka sporo tu z wcześniejszych filmów Meksykanina.
-
Jest mocnym dramatem psychologicznym i frapującym portretem człowieka obojętnego wobec całego świata. Toksyczny mężczyzna czy zgorzkniały facet, co stracił złudzenia? Na to pytanie odpowiedzieć musicie sami, jeśli zdecydujecie się wybrać na "Sundown". Jest w nim coś brutalnie szczerego w tej historii.
-
"Sundown" to film moralizatorski? Trochę tak. Ale czy skuteczny? Aaa... tutaj już nie byłbym tego taki pewien, na pewno może być czymś więcej dla pewnych osób, wątpię jednak w wielkość tego filmu i zatrzymałbym się na jego solidność, bo wad jest sporo. Można jednak powiedzieć, że film został uratowany przez Franco, mimo iż Tim Roth miejscami starał się go pretensjonalnie przeblazować i zrobić z niego śledzia w śmietanie.
-
To tytuł mięsisty, który nie pozostawia widza obojętnym, a po napisach końcowych na pewno nie opuszcza go z poczuciem nienasycenia.
-
Żadnych refleksji na temat źródeł konfliktu rasowego tym razem Meksykanin nie przedstawił. Może to i dobrze. Sundown stanowi u niego powrót do bardziej wyciszonej, intymnej narracji. Stroni od epatowania cierpieniem, skupia się na psychologii, choć wciąż robi to dosyć pobieżnie.