Magivanga
Źródło-
Nawet jeśli nie sposób nie nazwać tego filmu pretensjonalnym i odtwórczym, Englert i Szumowska wprowadzają detal i teksturę do każdego elementu swojego świata, czyniąc seans naprawdę niezapominanym.
-
To przykład kina drugsploitation, które, choć korzysta z pulpowego skansenu, jedną nogą stoi poza. W rytm rozedrganej ścieżki dźwiękowej zstępujemy w iście piekielne odmęty metropolii, prosto na deski frenetycznie roztańczonego hipisowskiego klubu. Mimo to Walk the Walk nie umie uciec od własnego kameralnego charakteru.
-
Nawet jeśli niespecjalnie interesują was zakrwawione zwłoki uganiające się w amoku za swoimi ofiarami, dla samej historii i jej przedstawienia warto po The Kingdom mimo wszystko sięgnąć.
-
Nie jest to w żadnym wypadku łatwy film do rekomendacji, ale każdy fan kina eksploatacji czy wszelkich szokerów powinien po to dzieło sięgnąć choć raz. Warto się bowiem samemu skonfrontować z legendą rynku VHS i wyrobić sobie własne zdanie. A jeśli jesteś widzem o słabym żołądku to cóż, Cannibal Ferox zje Cię żywcem!
-
A że jest dobrze zrealizowany i gra w nim Snoop Dogg? Nie szkodzi. Oba elementy sprawiają, że rzecz jeszcze lepiej wchodzi. Puryści powiedzą, że nic się tu nie dzieje. Zdegustowani, że było tylko o ćpaniu i pieprzeniu. Ale film to piękny i prawdziwy.
-
Nie dostarczy odpowiedniej rozrywki ani fanom klaustrofobicznych horrorów, ani entuzjastom kina akcji z dreszczykiem. Zapewne jako jedna z produkcji oryginalnych platformy Netflix film osiągnąłby większy sukces, a tak jest skazany na tych, którym z jakiegoś powodu zależy na widoku Kristen Stewart w cosplayu Ripley.
-
W pewnym momencie swojej podróży bohater mówi "mam wrażenie, że wszystko, co mi się dziś przydarza, jest głęboko związane z moim celem". Droga do tego celu usłana jest kwasem przelanym do butelki po sprite, pobiciami i kłamstwem. Good Time stara się zobrazować tkankę żyjącą gdzieś pod powierzchnią miasta, miejsce, gdzie nie ma czasu na myślenie. Po prostu reagujesz tak szybko i tak długo, jak to tylko możliwe.
-
W lesie dziś nie zaśnie nikt, co zaskakujące, z czystym sercem mógłbym postawić na półce właśnie takich średniej klasy horrorów produkowanych na rynek DVD. Film miał mieć swoją premierę w kinach, jednak wybuch epidemii koronawirusa sprawił, że szybko wylądował on na platformie Netflix. I jest to dodatkowa motywacja, żeby film Kowalskiego zobaczyć!
-
Niewidzialnego człowieka polecę więc nie tylko fanom horroru, ci będą się bawić na nim wyśmienicie, ale również wszystkim pozostałym. Rękę sobie daje uciąć, że film zagości na niejednej liście "TOP 10 FILMÓW 2020!".
-
Dzisiaj Ostatni człowiek na Ziemi stanowi urokliwy relikt z czasów, kiedy to praktycznie gotowy scenariusz na elektryzujący horror przerabiało się na kameralne kino skupione na historii jednego człowieka. Jeśli jednak nie jesteście przekonani do gatunkowej mocy, jaką niesie ze sobą ów film, poczekajcie tylko do sceny, kiedy żona Morgana prosi go o wpuszczenie do środka.
-
W efekcie film Stanleya się po prostu ogląda, a nie poddaje wnikliwym analizom. I choć można odebrać go jako przypowieść o rodzinie, która poprzez narastające szaleństwo traci siebie nawzajem, wszystko rozmywa się pomiędzy obrzydliwymi mutacjami ciała. To jedno z tych filmowych przeżyć, które przeniknie nas niczym tytułowa kosmiczna siła.
-
Warto jednak na pewno docenić odwagę i swobodę, jakimi popisała się reżyserka - te dwie cechy górują wysoko nad jej filmowym warsztatem. Jednak by w pełni cieszyć się wylewającą z ekranu głupotą, trzeba na dzień dobry mocno oberwać w głowę metalowym kijem dzierżonym przez Harley Quinn.
-
Po znakomicie przyjętym Berberian Sound Studio i równie dobrym, choć znacznie bardziej wymagającym The Duke of Burgundy, Peter Strickland zrealizował dzieło nie tyle bezkompromisowe, co absolutnie surrealistyczne i szalone. To baśń dla dorosłych, która wielu może wprawić w oszołomienie, ale może przypaść do gustu fanom Cocteau, Malle'a, Tarkovsky'ego, Lyncha a może nawet Jorgosa Lantimosa.
-
Gdy absurdalna utopia już na dobre pogrąży się w chaosie, Monos stawia dość błyskotliwy wniosek, zostawiając nas z możliwością dopisania sobie kolejnego rozdziału dla kilku bohaterów. Mimo że Landes unika tłumaczenia szczegółów ekranowego konfliktu, Monos mocno sugeruje, że nawet jeśli partyzanci uciekną z dżungli, reszta kraju nie zaoferuje im wcale bezpiecznego schronienia.
-
W swoim dziele Barker naprawdę uwolnił wyobraźnię, która nie zawsze idzie w parze z małym budżetem czy jego umiejętnościami reżyserskimi, ale zasadniczo stanowi potężny ćwiek, wbity widzowi w głowę mocno i głęboko. Mamy tu poetycki, niepokojący szoker, który w swoim czasie rozwalił system i któremu nie są w stanie podskoczyć żadne kontynuacje, wciągające w piekła komercji i bezguścia.
-
Nawet jeśli pod względem technicznym jego film może już dzisiaj trącić myszką - tu pozwolę sobie polecić naprawdę dobry remake z 2010 roku - warto sprawdzić, jak kształtowała się kariera jednego z mistrzów współczesnego kina grozy!
-
Niczym zmiksowany z podejrzanych składników szejk, film elektryzuje i przyprawia nas o drgawki. Ale uwierzcie mi, po seansie będziecie prosić o jeszcze.
-
Waititi po raz kolejny odnajduje światełko w ciemności, słodycz w zgorzkniałym świecie, przypominając nam o potrzebie słuchania i wzajemnego dbania o siebie. Ale przed seansem lepiej zostawić swoje poczucie "politycznej poprawności" za drzwiami.
-
Nawet jeśli Zabawa w pochowanego nie ma raczej szans na stanie się obrazem kultowym, jest to wciąż kawał cholernie dobrej rozrywki. Film nie boi się przeplatać ze sobą grozy i humoru a w całym swoim szaleństwie okazuje się niezwykle szczery.
-
Momenty, w których bohaterowie kroczą ziemią niczyją, jeżą włosy bardziej, niż niejeden film grozy. Nagle odkrywamy, że pole bitwy to nie tylko spalona ziemia i kratery, to również stosy zgniłych ciał ludzi i zwierząt oraz hordy wszechobecnych szczurów. A gdy Schofield i Blake zostają zmuszeni, by zejść w samą czeluść piekła, nasz niepokój sięga zenitu.
-
Jego debiut to bez wątpienia jeden z najważniejszych obrazów X muzy. Film, który przemawiał do całego pokolenia. Strach nie był już sposobem na ucieczkę od chwiejącej się codzienności, teraz trzymał lustro przed naszą twarzą, każąc nam zaglądać głęboko w otchłań. Dla Cravena całe społeczeństwo było chore, ale był on jednym z niewielu, którzy odważyli się zerwać strup i pozwolić ranie oddychać.
-
To kolejny powiew niszowej świeżości, jaka coraz większym echem odbija się w głównym nurcie. Warto obejrzeć, bo mało który film podniesie nas tak na duchu i przemówi do nas tak po prostu, po ludzku.
-
Nie krzyczy, nie moralizuje i nie ocenia - po prostu przedstawia serię wydarzeń, w których postać poddaje się wewnętrznej serii impulsów. Często prowadzi to do naprawdę śmiesznych, niedorzecznych wydarzeń, ale na zwyczajnym ludzkim poziomie seans pozostaje bardzo przyjemnym doświadczeniem.
-
W roku premiery Świąteczne zło zostało pogrzebane głównie z powodu braku przesadzonej brutalności, wolniejszego tempa i surrealistycznego zakończenia. A szkoda, bo to zdecydowanie najbardziej kompetentny i działający na wielu poziomach film, który jest być może najlepszym wyborem na świąteczny seans!
-
Po seansie pozostaje jednak poczucie, że właśnie zakończyła się szalona, przyprawiająca o mdłości jazda kolejką po tematycznej części Disneylandu. To całkiem przyjemny akcyjniak przygodowy, ale nijakie Gwiezdne wojny, a już na pewno nie jako ostateczny finał.
-
Powiedziałbym, że film Eggersa awansuje za jakiś czas do panteonu kina kompletnego, działającego doskonale na wielu płaszczyznach. Ale już teraz można o nim mówić jako o wyjątkowo oryginalnej i zaskakującej produkcji autorskiej. To jeden z najbardziej niepokojących obrazów, jakie powstały w ostatnich dwóch dekadach.
-
Nieco odstręczający, tani i uroczy w swej głupocie relikt szalonych lat '70. Dla wielu rozwodnienie atmosfery po poprzednim filmie może świadczyć o zatraceniu przez produkcję pazura, dla innych ta "przystępność" pozwoli pochylić się nad tą, bądź co bądź, legendarną figurą kina eksploatacji.
-
Nie da się jednak ukryć, że dla wielu widzów Doktor Sen będzie swojego rodzaju profanacją arcydzieła. Jednak zaufajcie mi i dajcie mu szansę! Potraktujcie go jako alternatywną, działającą na zasadach fan fiction historię napisaną przez kogoś, kto darzy Lśnienie sporą dawką miłości. Co więcej, fani Kubricka mogą odnaleźć katharsis w finale, gdy dane im będzie zobaczyć scenę, której zdaniem wielu zabrakło w oryginalnym filmie!
-
Imponuje przede wszystkim połączeniem hollywoodzkiej jakości z niezależną kreatywnością. Produkcji nie można odmówić zarówno charakterystycznego, odpowiednio obrzydliwego potwora, jak i odpowiednio skrojonego napięcia, które przysporzy o koszmary nie tylko osoby cierpiące na arachnofobię.
-
Przytłaczające frazesy o przemijaniu nie czynią jednak z filmu prostego sloganu. Pomimo gargantuicznego czasu trwania, można zupełnie zapomnieć o mijającym czasie i nie zerkać nerwowo na zegarek. Irlandczyk został pięknie nakręcony, a do tego jest przyjemny w odbiorze jak Wilk z Wall Street i cudownie żywy. Trochę daleko mu co prawda do największych dokonań artysty, jednak jako współczesna, melancholijna wspominka o dawnych dziejach, wychodzi zdecydowanie obronną ręką.
-
Wiele tutaj autocytatów i marnej jakości efektów specjalnych, które czasami burzą tę zwyrodniałą imersję a scenariusz jest czasami klejony na ślinę. Jednak co z tego, skoro fani artysty dostali dokładnie to, za co go kochają.
-
Choć trudno jest dzisiaj polecić film Hilla komukolwiek, kto nie interesuje się zbytnio klasykami kina klasy B, Spider Baby zasługuje na zapamiętanie za sprawą swojej mocno niepokojącej koncepcji. Cała ta makabra zostaje nam podana w bardzo groteskowym sosie, dzięki czemu żołądek widza zaczynają wykręcać dziwne i sprzeczne emocje. Brawo panie Hill, właśnie tak zapisuje się karty historii.
-
Reżyser stroni przy tym od zagłębiania się w charaktery swoich postaci, czy nawet w opowiadaną przez siebie historię. Minimalizm wydaje się definiować jego autorską twórczość. Przed seansem musimy więc sobie odpowiedzieć na pytanie, czy jesteśmy na taki styl gotowi. Jeśli nie, seans Angelo raczej bym odradzał.
-
Nie jest to obraz, który kupi serca tłumu. Ale jeśli jesteśmy gotowi, by przekroczyć wysoki próg dziwności, otrzymamy wspaniałą, współczesną bajkę, która z pewnością zamieszka w nas na długo.
-
Bardzo solidnie wykonana, twórcza oraz pełna inteligentnego humoru satyra na szybko się poruszający świat mediów społecznościowych. Świeżość scenariusza jest głównym powodem, dla którego klasyczne kino spod znaku egzorcyzmów udało się przenieść w cyfrową erę!
-
Inteligentna, zabawna i cholernie niepokojąca pozycja, dająca debiutującemu twórcy duży kredyt zaufania.
-
Poza tym, wszystko zostało tutaj podane w uniwersalny sposób, bez chwilowych naleciałości modowych i z nieśmiertelną, rock'n'rollową ścieżką dźwiękową. Ekstaza jawi się zatem jako dzieło ponad czasowe - przepiękny w swym chaosie koszmar, który jest zdecydowanie czymś więcej, niż nasyconą wizualnie, zuchwałą pokazówką.
-
Jest filmem stosunkowo lekkim, który dostarcza pełną dawkę rozrywki i dreszczy. Warsztatowa solidność, kilka naprawdę zuchwałych ujęć i zaskakująco brutalne sceny śmierci tworzą z filmu horror wręcz absolutny!
-
Trwający prawie dwie godziny film, zdecydowanie nie jest wart poświęcenia czasu. W pewnym sensie, wolałbym zobaczyć, co Natali zrobiłby z tą historią, gdyby miał do dyspozycji tylko 20 minut i upchnął ją jako część uwspółcześnionej wersji kultowego Creepshow.
-
Szczerze trzeba jednak przyznać, że Todd Phillips gra w otwarte karty, nikogo nie oszukując na temat swoich intencji. Ale choć robi to w przyjemny dla oka i ucha sposób, ciężko mi się było złapać na jego nadęty i pogrążony w samozachwycie moralizm.
-
Pełna zwariowanego humoru, wiader sztucznej krwi i pokładu twórczej kreatywności, Laleczka z impetem robi sobie miejsce wśród udanych remake'ów "klasycznych" filmów grozy.
-
Mało filmów działa tak dobrze na tak wielu poziomach. "Parasite" wznosi się nad nie i z kuszącym uśmiechem szczerzy zęby ku widowni.