
Główny bohater, czarnoskóry Angelo, trafia do białych arystokratów, którzy chcą z niego "zrobić człowieka". Uczy się więc deklamować po francusku, nosić elegancki strój i grać na flecie, w czym osiąga maestrię. Jednak szybko chłopak przekracza granice tolerancji pań i panów z elity. Zostaje zdjęty ze sceny. Dojrzewa samotnie, próbując zrozumieć swój los, uczoną debatą zamierza zmienić poglądy możnych. Syn Afryki i mąż Europy wkrótce znajduje bliskich sobie, próbuje żyć na własnych zasadach.
- Aktorzy: Makita Samba, Alba Rohrwacher, Larisa Faber, Kenny Nzogang, Lukas Miko i 11 więcej
- Reżyser: Markus Schleinzer
- Scenarzyści: Alexander Brom, Markus Schleinzer
- Premiera kinowa: 29 listopada 2019
- Premiera światowa: 8 września 2018
- Ostatnia aktywność: 30 sierpnia 2024
- Dodany: 31 października 2018
-
Ofiarą wielkich, geopolitycznych procesów staje się każdy człowiek, niezależnie od tego czy dzierży królewskie berło, czy przyjmuje karną chłostę. Pewne odwieczne mechanizmy znajdujące się poza wpływem jednostki decydują wszak o równym i całkowitym ubezwłasnowolnieniu, czyniąc z ów jednostek instrumenty w dłoniach Historii. Ich indywidualne byty nie posiadają więc wymiernego znaczenia, ponieważ warte są tyle, ile trybik w przerastającej pojęcie machinie kulturowych ruchów tektonicznych.
-
Z filmu wychodzimy ze słuszną pogardą wobec białych bohaterów filmu i ich uprzywilejowanego spojrzenia na życie osób innej rasy. Jednocześnie, poprzez użycie elementów pochodzących ze współczesności dość jasno prześwituje przesłanie reżysera - od XVIII wieku wcale tak wiele się nie zmieniło.
-
Niewątpliwie ma szansę znaleźć grono swoich zwolenników, którzy będą zachwycać się jego estetyką, stonowanością i przekazem, jaki niesie. Natomiast dla innych stanie się kolejnym z filmów, który choć porusza ważne zagadnienia jawi się jako zwyczajnie nudny.
-
Idealnie oddaje ciągle bardzo aktualną manierę białej rasy do zawłaszczania egzotycznych kultur i przeobrażania ich na własne upodobanie, bez oddania należytego szacunku w miejscu ich korzeni.
-
Austriacki twórca w cierpkiej refleksji na temat kolonialnych uprzedzeń nie tylko mierzy się z historią własnego kraju, ale też drażni sumienie współczesnej Europy.
-
Niezależnie od wad i zalet "Angelo" stanowi świetny komentarz do współczesnej sytuacji w Europie.
-
W obrazie Austriaka drzemie silna próba zadania pytań nam, współczesnym. O sens wolnej woli. I wolności.
-
Niewątpliwe zawiedzie wszystkich oczekujących lekkiego i masowego kina kostiumowego spod znaku Stephena Frearsa, to arthouse pełną gębą, który wymaga skupienia i wsiąknięcia w kreowany przez siebie świat. Ale tych, którzy nie dadzą się pokonać snującej się w milczeniu narracji, wynagrodzi z nawiązką.
-
Tego typu poetyckie, chłodne, wyrafinowane kino stanowi jednak nie lada wyzwanie. Jeden niewłaściwy krok i staje się pretensjonalnym bełkotem. "Angelo" zaś do końca balansuje na krawędzi. Nigdy nie wpada w otchłań porażki, ale wciąż ma kłopot z bezpiecznym dotarciem do miana dobrego kina. Należy go więc traktować jako propozycję dla koneserów - z całą ambiwalencją takiego określenia.
-
Schleinzer doskonale punktuje obłudę naszego świata.
-
Produkcja niezwykle wymagająca, ale jej realizacyjna maestria oczaruje niejednego widza.
-
Chociaż akcja filmu dzieje się w osiemnastym wieku, odwołania do obecnej sytuacji są bardzo czytelne. Samo dzieło bywa natomiast równie nieprzyjemne w odbiorze, co szeroko komentowany debiut. I nie jest to zarzut.
-
I chyba dlatego najciekawszy w "Angelo" - filmie jak na mój gust nieco zbyt zimnym, statycznym i podobnym do instalacji "galeryjnej" - jest akt drugi, w którym obserwujemy efekt tresury z pierwszej części.
-
Reżyser stroni przy tym od zagłębiania się w charaktery swoich postaci, czy nawet w opowiadaną przez siebie historię. Minimalizm wydaje się definiować jego autorską twórczość. Przed seansem musimy więc sobie odpowiedzieć na pytanie, czy jesteśmy na taki styl gotowi. Jeśli nie, seans Angelo raczej bym odradzał.
-
Pokazuje, jak daleko może zapędzić się człowiek w swoim dążeniu do tego, by wszystko było przerobione na jego modłę. W dodatku robi to w sposób mocno arthousowy, co sprawia, że nie każdy widz będzie zadowolony z seansu. Jednak ci, którzy cenią sobie takie kino, powinni docenić dzieło Austriaka.
-
Poprzedni film Schleinzera - "Michael" - opowiadał o pedofilu przetrzymującym w piwnicy porwanego chłopca. To zadziwiające, ale "Angelo", choć z pozoru tak różny, jest bardzo do niego podobny - i to nie tylko ze względu na imię w tytule. Gdy przestanie się zwracać uwagę na kostiumy z epoki, scenografię dworów i pałaców czy wytworne fryzury, to okaże się, że to również film o perwersji dominacji - o bezbronnym chłopcu przetrzymywanym w więzieniu kultury.
-
Dzięki najduszniejszemu z formatów obrazu, prostokątnemu 4:3, statycznym kadrom, długim ujęciom oraz naturalnemu oświetleniu, reżyser nie tylko radzi sobie z ograniczeniami budżetu. Przede wszystkim, skutecznie podpina nas pod percepcję bohatera, uzyskuje efekt duchoty, skrępowania, ruchu powstrzymanego obyczajowym i kulturowym gorsetem.
-
Opowieść idealnie rezonuje ze sferą techniczną filmu.