
-
Prosimy o więcej produkcji w takiej formule!
-
Ostatecznie więc Andrew Semans ze swoim filmem odnosi pełny sukces - "Resurrection" to kino podejmujące niezwykle ważki temat toksycznej relacji i chorej kontroli jednej osobowości nad drugą, potrafiące zamknąć całość w sztafażu charakterystycznym dla kina grozy tak, by zachować emocjonalny autentyzm.
-
Wyszło jak wyszło, dostaliśmy ciekawą historię podaną w trudnej do zniesienia formie. Słowem, dla wytrwałych filmomaniaków.
-
Konkluzja jest taka, że technologię, czyli głównie to co człowiek ma akurat pod ręką, można całkiem pomysłowo wykorzystać, kiedy chodzi o nasze przeżycie. W ten sposób thriller Soderbergha, który w warstwie filmowej raczej nie proponuje niczego odkrywczego, okazuje się po prostu nie jakimś wyjątkowym, tylko solidnym filmowym rzemiosłem.
-
Im bardziej ta historia idzie do przodu, tym mocniej czuć, że mamy do czynienia z rodzajem wyrachowanego pastiszu, który rozkłada akcenty inaczej niż zazwyczaj w tego typu fabułach. Im bliżej końca, tym mocniej popadając w coraz bardziej groteskowe nuty. I to działa, także dzięki brakowi chemii między de Armas i Affleckiem i samemu zakończeniu.
-
Im bliżej poznajemy meandry fabuły wzrasta ona niepomiernie, w bardzo ciekawy sposób rzutując na nasze, współczesne czasy. Tym samym Ridleyowi Scottowi udało się stworzyć historyczny film, który jest jednocześnie artystycznym komentarzem do ruchu #MeToo, miejmy nadzieję, że skłaniającym do głębszej refleksji męską część publiczności na seansie "Ostatniego pojedynku".
-
Marvel w przypadku "Shang-Chi" za jednym zamachem zrobił naprawdę wiele. Na pewno zapewnił sobie uwagę azjatyckiego rynku kinowego, ale też pokazał, jak wielki potencjał wciąż tkwi w całym uniwersum i jak wiele jest jeszcze do opowiedzenia.
-
To film, na którym świetnie będą się bawić przede wszystkim komputerowi gracze. I nie chodzi tylko o ilość odniesień do różnych gier wideo zawartych w obrazie z Ryanem Reynoldsem, ale też o wiarygodne pokazanie fenomenu tej części popkultury.
-
Mamy do czynienia z bardzo dobrym kinem przygodowym, za którym wielu z nas jawnie tęskni przytłoczona filmami i serialami Marvela. Owszem, jedno i drugie to wciąż Disney, jednak jak widać i tam dbają o to, żeby nie wszystko wrzucać do jednego worka. I niech to wystarczy za rekomendację.
-
Dobry film, który zapewnił to, do czego kinowy Marvel już nas przyzwyczaił. To widowisko, w którym ważniejsze okazały się jednak kameralne, rodzinne momenty i elementy humorystyczne, wybrzmiewające o wiele skuteczniej, niż cała fabuła z widowiskowym finałem.
-
Na szczęście ostatnie sceny umiejętnie zaostrzają apetyt na więcej, bo właśnie taka idea - rozwój swoistego zombie uniwersum stała za stworzeniem "Armii umarłych. Bardzo chętnie obejrzę kolejne produkcje w tym duchu, oby jednak poszły bardziej w stronę szalonej zabawy w stylu "Szybkich i wściekłych" niż mrocznie-cierpiętniczego "The Walking Dead".
-
Świętuje ostatnio sukcesy w różnych branżowych zestawieniach filmowych w kategorii drugoplanowej roli dla Yuh-Jung Youn. I choć rzeczywiście jest to niezwykła, symboliczna i zarazem jakże prawdziwa postać, to w równym stopniu zasługuje na pochwały cały film o próbujących zrealizować amerykański sen Koreańczykach.
-
Co z tego wyszło? Z całą pewnością kapiszon, dla którego najlepszym określeniem jest typowy netflixowy średniak.
-
Udowadnia, że nic nie ginie w mrokach historii i wystarczy więcej niż odrobina zaangażowania, by przypomnieć nam jej ważne chwile. A to, że samo przypomnienie niesie ze sobą przeróżne implikacje, w przypadku "Procesu siódemki z Chicago" jest już zasługą scenariusza i reżyserii Aarona Sorkina oraz całej, znakomicie się spisującej ekipy filmowej.
-
Jest zaś niczym innym, jak fenomenem emocjonalnym.
-
Generalnie stało się coś, czego nikt chyba nie przewidział. Rewolucja została wyciszona, jakby stojący za filmem twórcy zrozumieli, że tego w tej chwili potrzebuje świat. Nie wypasionych efektów specjalnych i doniosłej fabuły, nie ideologicznego bombardowania, tylko filmu podanego na luzie, z nieco odległymi od ziemskich problemami, z fabułą nieco też odległą od obecnych superbohaterskich dramatów, mocno ant-manowego w stylu.
-
Jako całość - nie spełnia oczekiwań. Ale jak już wspomniałem, ma momenty, ma smaczki, które wciąż każą wierzyć w magię "Gwiezdnych Wojen".
-
Całkiem przyzwoita próba zmierzenia się z tematyką superbohaterską, Co prawda nie porywa specjalnie fabułą, jest raczej mało efektowna i w zasadzie bliżej jest jej do naszej rzeczywistości zza okien, niż każdej innej opowieści o superherosach.
-
Zamiast powiedzmy potężnych, dwóch fabularnych ciosów, dostajemy ich długą serię, która w efekcie powoduje u widza zwykłe znużenie.
-
Jeśli potrzebujecie wyciszenia, jeśli pragniecie by obraz i dźwięk wspólnie wprawiły was w radośnie kontemplacyjny nastrój, wybierzcie się na "Patersona".
-
Rozpierducha, poświęcenie, niezłe efekty, momentami klimat jak z horroru bądź akcyjniaków z lat osiemdziesiątych - jest dobrze, można bez przykrości obejrzeć. I raczej dość szybko zapomnieć. Chyba jeszcze przed Netflixem trochę pracy w kwestii jakości filmów fabularnych, by dorównać poziomowi ich seriali.
-
Całkiem przekonująca opowieść, dzięki której saga i jej świat zyskały głębszy wymiar. A co najważniejsze, było w niej i pięknie, i strasznie. Dokładnie tak, jak powinno być w porządnej historii o walce ze złem.
-
Nie uniknie porównań z popularnymi, francuskimi "Nietykalnymi". Może nie ma ożywczej, niemal magicznej mocy tego filmu, nie jest z pewnością tak wybuchowy i energetyczny, nie operuje tak mocno kontrastami między bohaterami, tylko skupia się na tym by pokazać, jak bardzo są oni do siebie podobni. Cieszy przede wszystkim naturalność ich zachowań i cieszą ich przygody i relacje z osobami, które spotkają na drodze.
-
Czy cisza również może okazać się skutecznym sprzymierzeńcem? Warto się o tym przekonać podczas seansu tego naprawdę niezłego thrillera.
-
Dostajemy tu powiewającą, amerykańską flagę i więcej niż odrobinę patosu, ale też intrygujące, gatunkowe wtręty w historii przedstawiającej prawdziwe przecież wydarzenia.
-
Typowy średniak, do obejrzenia najlepiej przy piwku, które możemy wypić za zdrowie staczającego się aktorsko Bruce'a Willisa.
-
Nie dość, że na grającą Emily, Malin Akerman i odtwarzającą rolę żony adwokata Alice Eve patrzy się z przyjemnością, to obie panie kradną swym męskim partnerom cały film. Szkoda jedynie, że to film zaledwie przeciętny.
-
Wiarygodny scenariusz sprawia, że film staje się pasjonującą opowieścią o dokonywanych wyborach i ich konsekwencjach, a poszczególne zwierzaki znakomicie portretują zbiorowisko przeróżnych charakterów.
-
Zapewnia przyjemny, odprężający seans z prostego powodu. Twórcy zabawili się tu zarówno w łączenie odmiennych, filmowych gatunków, jak i w odwracanie ich schematów.
-
Jest dużo zabawy, sporo psychodelicznych, momentami olśniewających efektów specjalnych, wiarygodna przemiana bohatera i napięcie, które niestety siada w okolicach finału.
-
Zwyczajnie doskonały film, w którym w zasadzie z niczego, z codzienności rozciągniętej na dwadzieścia kilka lat wyciągnięto kwintesencję egzystencji.
-
To co dobre i prawdziwie angażujące w nowym filmie Singera, to bardzo solidna, szczegółowa ekspozycja, przybliżająca nam nowych bohaterów i dalsze losy tych starszych.
-
Bez wątpienia w filmie braci Russo są elementy, będące niczym miód na serce miłośnika popkultury, ale przecież w filmie najważniejsza jest fabuła, a ta, nie będę ukrywał, po prostu mnie rozczarowała.
-
Najfajniejsze i najciekawsze w obu filmach z logiem "cloverfield" jest bowiem to, że ich fabuły można śmiało odczytywać jako metaforyczne oddanie stanu ducha głównych bohaterów.
-
W najciekawszy sposób podsumowujący wizerunek Afroamerykanów, który przez ostatnie dziesięciolecia wykształciła popkultura.
-
Łączy w sobie - i to udanie - elementy filmu familijnego z bardzo popularną w kinie dwudziestego pierwszego wieku, formułą komedii dosadnej. Takie połączenie nie za każdym razem wypala, ale w tym przypadku rezultat jest bardzo przyzwoity.
-
Drażni, niepokoi, jest filmem pobudzającym intelektualnie, fascynującym wręcz, a jednak wciąż nieprzyjemnym w odbiorze.
-
Angażuje emocjonalnie bardziej, niż jakikolwiek filmowy thriller.
-
Ostatnimi czasy niełatwo było w kinie obejrzeć dobry, rasowy kryminał, częściej tego typu rozrywki dostarczały nam seriale. I oto dziwna sytuacja - jest w końcu niezły film z tego gatunku, tyle że dla dzieci.