Wojciech Żuchowski
Krytyk-
Niewątpliwie to niezwykłe audiowizualne osiągnięcie, które ogląda się bardzo dobrze dla samego oglądania, niekoniecznie jako kryminał.
-
Oryginał oglądałem zbyt dawno, żeby cokolwiek porównywać, ale remake, mimo że chwilami wydaje się cokolwiek kiczowaty, ma klimat i został dobrze sfilmowany.
-
Moim zdaniem co najmniej dorównuje oryginałowi.
-
Jest to horror z jednej strony nienagannie zrealizowany i zagrany, a z drugiej do bólu przeładowany oklepanymi, często tanimi, chwytami.
-
Jest powolny i raczej statyczny, ale też ciekawie sfilmowany, zabawny i wcale się nie dłużył.
-
Niesamowita historia, chociaż długo się rozkręca.
-
Dwójka jest wyraźnie głupsza, bardziej przeładowana popisami rodem z "Matriksa", chyba głośniejsza, a przy tym niewiele już pozostało z wdzięku oryginału.
-
Umknął mi zamysł, który stoi za doborem barw w poszczególnych scenach, co trochę mnie drażniło, ale historia wciąga i została fantastycznie sfilmowana i zagrana.
-
Oglądałem z przyjemnością, ale pewnie do niego nie wrócę.
-
Nie jest to kino klasy "Tinker Tailor Soldier Spy", ale to bardzo dobry thriller szpiegowski, stylowy, dość wyrafinowany wizualnie i zarazem nieprzeładowany nadmiernie efekciarską pracą kamery.
-
Zarówno Spielberg, jak i Gibson mogliby się uczyć od Nolana, dlaczego mniej często znaczy więcej. Obok "Cienkiej czerwonej linii" i "Listów z Iwo Jimy" to najlepszy znany mi film wojenny.
-
W gruncie rzeczy wyszła świetnie wyważona, a przy tym bardzo stylowa, mieszanka powagi i wygłupu. I wbrew obawom wcale nie jest przesycona mordobiciem. Pozycja zdecydowanie nieobowiązkowa, raczej dla miłośników gatunku, ale w swojej klasie bardzo dobra.
-
Przyzwoite kino akcji, ale tylko przyzwoite.
-
-
Na status kultowego chyba nie ma szans i raczej nie będę do niego wracał równie chętnie jak do pierwszych trzech, ale tym razem z kina wyszedłem znacznie bardziej zadowolony niż po "Prometeuszu".
-
Zdecydowanie najbardziej nastrojowy i - nie licząc pościgów - najwolniejszy film z serii, a przy tym najbrutalniejszy. Zdjęcia i montaż są efektowne, tylko chwilami odrobinę efekciarskie, muzyka - bardzo dobra, dialogi między Carlem a Assadem - rewelacyjne, fabuła wciąga, a całość jest przesiąknięta psychiczną przemocą.
-
Zdjęcia, montaż, muzyka, klimat - zwykle to mi wystarcza, ale tym razem czegoś naprawdę brakowało. To film godny polecenia raczej miłośnikom takiego stylu, którzy nie znają historii będącej kanwą scenariusza.
-
Jeśli nie liczyć cokolwiek schematycznej, zdecydowanie banalnej końcówki i średnio oryginalnej fabuły, to jeden z lepszych horrorów ostatnich lat, tyle że zdecydowanie nie dla każdego.
-
Jeden z tych sequeli, które okazują się przede wszystkim kompletnie niepotrzebne, bo prawie nic nie dodają do oryginału. Bijatyki, owszem, warto obejrzeć, ale to wkrótce będzie na YouTubie.
-
Fabuła jest ciekawsza niż w pierwszej części, ale z drugiej strony jest wyraźnie bardziej tandetna i bardziej naciągana. Miłośnicy gatunku nie powinni jednak być rozczarowani.
-
Kawał porządnego kina, które oddziałuje na widza na wszelkich możliwych frontach.
-
Ciekawy, nastrojowy, bardzo dobrze zagrany i sfilmowany portret rodziny i czasów z lokalnym terroryzmem w tle, nawet jeśli cokolwiek pobieżny i średnio angażujący.
-
Horror co najmniej tej klasy co druga "Obecność". Chwilami nawet mocniej działa na zmysły, i to wcale nie dlatego, że kroją dziewczynę wzdłuż i wszerz albo coś gdzieś zaczyna się ruszać.
-
Jest przedstawiany jako psychologiczny horror-thriller, ale chyba też z założenia nie miał być do końca na serio. W każdym razie - piszę to z pozycji weterana horrorów - chyba mało straszy, chwilami trochę wręcz śmieszy, natomiast świetnie sprawdza się w tym drugim gatunku.
-
Nie tyle zły, ile mocno zepsuty pod koniec.
-
Mimo wszystko historia jest bardzo ciekawa, świetnie zagrana i w ogóle mi się nie dłużyła.
-
Całość jest powolna, ujęcia - celebrowane, a bardzo dobrej skądinąd muzyki jest niewiele. Nie sposób jednak nazwać tego nastrojowego i bynajmniej nie sztampowego romansidła surowym.
-
Stara się chwytać za serce i chyba jest w tym naprawdę dobry. Chwilami wydał mi się nawet zbyt ckliwy, zwłaszcza w retrospekcjach, ale niepotrzebnych scen w sumie jest tylko kilka i żadna z nich nie razi.
-
Nienarzucający interpretacji film o poczuciu winy, znaczeniu nawet drobnych działań i w ogóle pracy lekarza rodzinnego, ale też taki - nazwijmy go tak - półkryminał.
-
Eastwood zna się na swojej robocie i wycisnął z tego chyba wszystko, co się dało, Toma Hanksa w głównej roli ogląda się z przyjemnością, a lądowanie, lotnicze retrospekcje i akcja ratunkowa są technicznie bez zarzutu, ale dawno nie widziałem filmu tak wypełnionego banałem, schematami i właśnie telewizyjnym posmakiem.
-
Jest bardzo śmieszny i bardzo dowcipny. Ma gęste, świetnie napisane dialogi, jest znakomicie zmontowany i zagrany. To chyba najlepsza komedia spośród tych, które widziałem w kilku ostatnich latach.
-
Mimo tej ogólnej niespójności wyszedłem z kina zadowolony.
-
Mimo wszystko ten chwilami nieznośny i oparty na dobrze znanych mi faktach film oglądało się całkiem nieźle, w końcu Stone zna się na swojej robocie, patrzenie na Gordona-Levitta było czystą przyjemnością, a wątek miłosny jest słodki.
-
Mocno inspirowany faktami dramat psychologiczny, raczej nie kryminał ani nie thriller, ale jak się okazuje, interesujący również dla kogoś, kto zasadniczo woli kryminały i thrillery.
-
Całość jest nastrojowa, fascynująca i pomimo bardzo wolnego tempa wciąga.
-
Rzadkie połączenie thrillera, dramatu i audiowizualnej poezji.
-
Ładnie nakręcony, ale bardzo surowy, niemal pozbawiony muzyki, choć ta, gdy już się pojawia, okazuje się znakomita.
-
Całkiem ładne zdjęcia, świetny Luchini w roli sędziego. Kino bardzo powolne, gadane, może nawet przegadane, raczej nie mój typ, ale nawet wciąga.
-
Przeszkadzał mi przede wszystkim nadmiar środków.
-
Komedia pełną gębą, która niemal od pierwszej do ostatniej minuty wywołuje na widowni salwy śmiechu.
-
Bardzo powolny, bardzo surowy, aż do przesady wyblakły, ale świetne kompozycyjnie kadry, bardzo skupione ujęcia i pozbawione jakichkolwiek zgrzytów aktorstwo potrafiły mnie zaangażować, mimo że to kompletnie nie mój gatunek.
-
Pomysł interesujący, a Monica Bellucci nie zawodzi.