Konrad Wągrowski
Krytyk-
Stonowany lecz poruszający dramat psychologiczny, opowieść o traumie, dla której idealną ilustracją wydają się być surowe pejzaże Islandii.
-
Sympatyczna komedia romantyczna, skutecznie odwołująca się uroku nostalgii i pobudzająca u widza własne wizje pięknej epoki.
-
Guy Ritchie powraca do korzeni i kręci gangsterską komedię w stylu swych dawnych filmów. Wielbiciele "Przekrętu" i "Porachunków" nie powinni być zawiedzeni.
-
I tak się to wszystko kręci, bezpiecznie, hałaśliwie, nostalgicznie. I tak się zamyka. Czy warto było czekać na trzecią trylogię? Z pewnością miała swoje niekwestionowane zalety, na podsumowania przyjdzie jeszcze czas.
-
Religijny fanatyzm w ujęciu Dardennów ma coś wspólnego z nerwicą natręctw. Ahmed obsesyjnie pilnuje dokładnych godzin modlitw, ablucji dokonuje tak, jakby było to zaburzenie kompulsyjne a nie przedmodlitewny rytuał. Wszystko to wygląda na stan bliski chorobie psychicznej.
-
Dzieło Patricka Waldropa ogląda się więc z niekłamaną przyjemnością - jest żywe, zajmujące, rytmiczne, ciekawe i z pewnością też umiejętnie grające na nostalgii widzów, dla których MTV była ważnym towarzyszem ich czasu dojrzewania. A inni? Powinni z zainteresowaniem posłuchać o historii legendarnej stacji.
-
Śmiem twierdzić, że "Doktor Sen" jest filmem zdecydowanie lepszym od rozreklamowanego "To. Rozdział 2", a wszelkie nawiązania do legendarnego "Lśnienia" ani nie są dla filmu atutem, ani obciążeniem.
-
O dziwo, nowe filmowe "Midway" okazało się być zupełnie innym zjawiskiem filmowym niż niesławne "Pearl Harbor". Powstał film wojenny w starym stylu - którego głównym celem jest przedstawienie faktów związanych z jakimś wojennym wydarzeniem, najczęściej ukazywanym z perspektywy jego uczestników.
-
Najlepszy jest gdy nabija się z fantastycznonaukowej i ufologicznej konwencji. Gdy żartuje z kręgów w zbożu, gdy wprowadza ekipę poszukiwaczy kosmitów cały czas chodzących w zasłaniających całe ciało sterylnych kombinezonach, gdy w ich siedzibie dumna tablica podaje liczbę schwytanych latających spodków. A poza tym? Nawiązania do klasyków dla wtajemniczonych, obowiązkowe zabawne potyczki między Shaunem i Bitzerem i bardzo ciepła, sympatyczna nieskomplikowana fabuła dla całej rodziny.
-
Komputerowa modyfikacja prędkości starych filmów w połączeniu z koloryzacją dają znakomity efekt, ale nie w pełni naturalny. Obraz nabiera pewnej niesamowitości, lekko rozmazane sylwetki żołnierzy przypominają duchy. A może to efekt zamierzony? Znakomicie bowiem pasuje on do filmu, opowieści o straconym pokoleniu, o tych, którzy nigdy nie mieli się zestarzeć.
-
Zupełnie nie spodziewałem się, że polski remake włoskiego filmu z 2017 roku okaże się być lepszy od oryginału.
-
Film z pewnością nie tylko dla widzów zafascynowanych piłką, bardziej koncentrujący się na aspektach sławy, gwiazdorstwa, międzyludzkich zależności, pułapek i uzależnień. Dla tych, którzy wiedzą o Maradonie dużo nadal może być bardzo ciekawym spojrzeniem. Może nie da się Diego po filmie polubić, ale jest szansa by pojawiło się zrozumienie i współczucie.
-
Ogląda się naprawdę nieźle, choć opowieść, jak to w filmach bywa, nieco zmodyfikowano na potrzeby filmu. Dlatego też zalecam w dwupaku seans bardzo dobrego serialu dokumentalnego "Conversations with a Killer: The Ted Bundy Tapes" tego samego reżysera dostępnego na Netfliksie.
-
Na tle poprzednich części cyklu fabuła wypada jednak dosyć blado. Są oczywiście pewne przebłyski - emocje bohaterów głównie między Profesorem X, Magneto i Beastem a Mystique potrafią jeszcze złapać za serce, nie sposób też nie poczuć lekkiego wzruszenia przy finałowym pojedynku szachowym, ale to wszystko to stosunkowo niewiele jak na dwugodzinny film.
-
Pozostają więc pojedynki potworów, obejmujące zapewne około 20-30 minut filmu. Nie są złe. Odbywają się w różnych sceneriach, czasem bywają ciekawie sfilmowane, sprawiają wrażenie zmagania naprawdę potężnych sił, czego właśnie powinniśmy oczekiwać. Ale nie jest to coś, czego nigdy wcześniej w kinie nie widzieliśmy, nie zapiera dechu, nie zapada w pamięć, a i ich wyniki są też całkowicie przewidywalne.
-
Emocje ekipy oglądającej całą akcję są szczere, ale przy tym udaje się też nakręcić naprawdę niesamowity materiał, pokazujący zarówno wspinaczkową technikę, decyzje, jakie muszą być podejmowane, ale też nieprawdopodobne ujęcia przyrody, przepaści, wysokości i ogromy ryzyka, jakie podejmuje Honnold.
-
Jest dużo bardziej nieoczywista niż mogłoby się wydawać.
-
Podnosi cały szereg interesujących tematów.
-
Nie zapisze się w historii kina jako jedno z wybitniejszych dzieł Clinta Eastwooda. Przyznać należy jednak, że film blisko dziewięćdziesięcioletniego reżysera, który w roli głównej obsadził siebie samego jest zupełnie przyzwoity i każdemu starszemu panu życzylibyśmy takiej emerytury.
-
Krótko mówiąc - choć "To my" jest bardzo solidnym przykładem kina grozy, to jednak trudno go zaliczyć do tych produkcji, które widza potrafiły najbardziej przerazić. Ale trudno uznać to za istotną wadę filmu, w którym znakomicie gra wiele różnych elementów.
-
Solidne kino familijne, z sympatycznymi bohaterami, przyzwoicie dopracowaną zagadką, humorem i budującą, choć oczywiście przewidywalną pointą. Dzieciaki nie mają nic przeciwko temu.
-
Elegancki romans z wątkiem społecznym w tle. Albo kino społeczne z dodatkiem delikatnej historii miłosnej.
-
Mają "Bracia Sisters" znakomite sceny - w szczególności dramatyczną kulminację i jej reperkusje, gdy zastosowany zostaje wynalazek Warma, czy też scenę finałową. Szkoda, że cały film nie utrzymuje się na tak wysokim poziomie, że pojawiają się dłużyzny, sceny zbędne, czujemy nierówny poziom. Otrzymujemy bowiem obraz interesujący, ale też pojawiające się przekonanie, że w jakiś sposób umknęła tu twórcom szansa na stworzenie dzieła wybitnego.
-
-
Od strony realizacyjnej mamy do czynienia z połączeniem dramatu politycznego ze swego rodzaju czarną komedią, z łamaniem czwartej ściany nieco w stylu niedawnego "Big Short". Ten miszmasz daje lekkie poczucie niespójności przyjętej konwencji i trochę ukrywa główne przesłanie filmu, choć przynajmniej z pewnością nie ma nudy podczas seansu.
-
Największym jednak atutem tej nieskomplikowanej opowieści jest jednak warstwa wizualna, przebijająca wszystko co widzieliśmy w poprzednich częściach. Kolorowa wioska, w której mieszają się ludzie i dziesiątki smoków, domy i grzędy, wyspiarska enklawa, fantastyczna sceneria Ukrytego Świata, liczne przeloty smoków, czy też znakomicie pokazana niebywale efektowna finałowa bitwa powietrzno-morska. Dla nich samych warto wybrać się do kina.
-
Może nie jest tak dobrze, jak w pierwszej "Lego Przygodzie", ale źle z pewnością też nie jest.
-
Na tle "Faworyty" opowieść o innej królowej z dynastii Stuartów wypada średnio.
-
Nic specjalnie rewelacyjnego, ale obciachu też z pewnością nie ma.
-
Dość niespodziewanie trzecia "Planeta Singli" okazuje się być najlepszą z całej trylogii.
-
Jak przystało na skandynawski kryminał, w "Kartotece 64" tło społeczne jest ciekawsze od samej zagadki kryminalnej.
-
Oryginalność fabuły, wizualna atrakcyjność, ciekawe pomysły, ale wszystko chyba trochę zbyt skomplikowane i zagmatwane dla docelowego odbiorcy.
-
Co wyróżnia film Petera Hedgesa na tle innych o tej tematyce? Rzekłbym, że trzy rzeczy: pewna nieprzewidywalność fabuły, odejście od najbardziej utartych wzorców, połączenie fabuły społecznej ze swego rodzaju historią sensacyjną i naprawdę dobra rola Julii Roberts.
-
Do polskich kin wszedł w nieco skróconej, prawie trzygodzinnej wersji, co skutkuje pewną skrótowością niektórych wątków. Mimo tego pozostaje ciekawym obrazem współczesnej postpolityki, w której i nieco skojarzeń z naszą rodziną sceną polityczną możemy spokojnie znaleźć.
-
To połączenie niepokojącego thrillera z zaangażowanym proekologicznym spojrzeniem na przyszłość naszej planety. Problem w tym, że choć każdy z tych tematów jest całkiem nieźle przygotowany, to niespecjalnie dobrze się one ze sobą łączą.
-
Dla wielu widzów może to być niełatwe wyzwanie, ja jednak przyznam, że dałem się - po raz kolejny - ponieść tej wysmakowanej opowieści. Zwłaszcza, że "Dzika grusza" jest, podobnie zresztą jak i poprzednie filmy laureata Złotej Palmy przesiąknięta pięknym, melancholijnym spojrzeniem na naszą egzystencję.