Czternastolatek fanatycznie czyta Koran, a rygorystyczne podejście do wiary doprowadza go do poprawczaka.
- Aktorzy: Idir Ben Addi, Olivier Bonnaud, Myriem Akheddiou, Victoria Bluck, Claire Bodson i 15 więcej
- Reżyserzy: Jean-Pierre Dardenne, Luc Dardenne
- Scenarzyści: Luc Dardenne, Jean-Pierre Dardenne
- Premiera kinowa: 6 grudnia 2019
- Premiera światowa: 20 maja 2019
- Ostatnia aktywność: 11 października 2023
- Dodany: 16 maja 2019
-
Jest dziełem minimalistycznym, w którym czuć silną próbę podjęcia dialogu na temat szkodliwości radykalizmu każdej religii. Nie od dziś wiadomo, że żadna skrajność nie jest dobra i byłby to zarzut w kierunku twórców, gdyby nie fakt, że Młody Ahmed skutecznie wbija kij w mrowisko, wywołując niemałe emocje w trakcie seansu.
-
Spokojny rytm, długie ujęcia, kamera zaglądająca bohaterom prosto w oczy - nihil novi, widzieliśmy to dziesiątki razy. Lecz rzadko kiedy bracia wykorzystywali podobne środki, by napędzić nam stracha "Mały Ahmed" nie jest ich najlepszym filmem. Ani najważniejszym.
-
Z jednej strony to całkiem solidna produkcja, a z drugiej ciężko uznać ją za dzieło wybitne i porywające emocjonalnie.
-
Seans daje do myślenia, gdyż znajome problemy przedstawia z niecodziennej perspektywy. Szkoda tylko, że nie dokręca mocniej emocjonalnej śruby. Namysł jest ważny, lecz bez przeżyć nigdy nie wyjdzie poza obojętność.
-
Nie jest więc przestrogą dla Europejczyków przed islamem, tylko dla wszystkich ludzi przed każdym fundamentalizmem. W czasach, w których religijni fanatycy rosną w siłę i w wielu państwach dzierżą stery władzy, to przestroga szczególnie cenna. Nawet jeśli artystycznie nie całkiem spełniona.
-
Ustanawia nieoczywistą perspektywę spojrzenia na religijny fanatyzm i jego związek ze społeczeństwem.
-
Bracia Dardenne, czołowi lewicowcy europejskiego kina, biorą na tapet największą współczesną bolączkę kontynentu: strach przed islamizacją.
-
Po tak wybitnych twórcach spodziewałbym się nieco głębszego wejrzenia w ten palący problem.
-
W gruncie rzeczy to jednak opowieść o ciężkiej do wyplewienia nienawiści, którą każdy nazywa imieniem swojego własnego boga.
-
Kiedy oglądałem "Młodego Ahmeda" po raz pierwszy, wydał mi się jednym z najsłabszych filmów braci Dardenne, zbyt mocno uproszczonym, najeżonym banałami i rażąco powierzchownym rysem rozprzestrzeniającego się na naszym kontynencie radykalizmu, który unika konfrontacji z podjętym tematem. Po drugim seansie myślę o nim dużo lepiej, dostrzegam, że Dardenne'om wcale nie zależy na badaniu, na czym polega bezradność współczesnej Europy wobec nafaszerowanych nienawiścią ideologii.
-
W niewyszukanej formie i niekiedy nudnej powtarzalności stanowisk jest przecież metoda, która zaczyna procentować w zderzeniu z empatycznym okiem ludzi stojących za kamerą. Zawarta w Młodym Ahmedzie czułość do przedmiotu podglądania, kontrastująca ze stylistycznym chłodem, od razu ustanawia ekranowe sympatie, uczucia tak niewytłumaczalnie dla widza silne, że żadne późniejsze zachowania i decyzje bohatera nie potrafią już ich zmienić.
-
Choć Młody Ahmed nie rzuca nowego światła na ekstremizm jako fenomen społeczny, odnosi artystyczne zwycięstwo, ukazując poddaną próbie etycznej jednostkę.
-
Mistrzowie nic nie muszą. Mistrzowie, którzy przez wiele lat wyznaczali styl, mogą robić to nadal. Status mistrza zobowiązuje. "Młody Ahmed" jest jak wcześniejsze filmy braci Dardenne. Na czym to polega? Może najprościej: na uważności w dostrzeganiu wszystkich niewidzialnych świata.
-
Jest filmem dobrym, ale nie pretenduje do bycia arcydziełem.
-
Dokładnie takie kino, jakiego należałoby się spodziewać po braciach Dardenne. Spokojne, skupione na beznamiętnym tytułowym bohaterze, za którym kamera podąża niemal bez przerwy.
-
W Młodym Ahmedzie łatwo dostrzec najlepsze elementy paradokumentalnego stylu braci Dardenne. Artyści robią wszystko, by ich produkcja była pozbawiona czysto filmowych walorów i atrakcji. Osiągają stuprocentowy sukces.
-
Ta opowieść nie wykracza poza dobrze znane schematy z kina braci Dardenne, ale wychodzi poza oklepany sposób przedstawiania radykalizmu religijnego.
-
Nawet spora dawka uniwersalizmu nie odrywa braci Dardenne od rzeczywistości. Świat drugiego czy nawet trzeciego pokolenia migrantów jest, przynajmniej na poziomie odbioru, wiarygodny. Nie czuć tu fałszu, więc prawdopodobnie twórcy Milczenia Lorny odrobili researcherską pracę domową i potrafili sportretować środowisko, którego nie znają z osobistego doświadczenia.
-
Bardzo dobrze zagrany i zainscenizowany "Młody Ahmed" traci na wiarygodności w rozczarowującym finale. Dzieło Dardennów trudno jednak skreślić, gdy wyjrzy się za okno. Film daje do zrozumienia, że w walce na ideologie dawno się pogubiliśmy.
-
Czego uczyć młodych muzułmanów? Jaką strategię przyjmować? O tym też jest ten film. Jednak po zdolnych Belgach oczekiwaliśmy znacznie więcej. "Młody Ahmed" to nie jest ich najlepsze dzieło.
-
Religijny fanatyzm w ujęciu Dardennów ma coś wspólnego z nerwicą natręctw. Ahmed obsesyjnie pilnuje dokładnych godzin modlitw, ablucji dokonuje tak, jakby było to zaburzenie kompulsyjne a nie przedmodlitewny rytuał. Wszystko to wygląda na stan bliski chorobie psychicznej.
-
Braciom Dardenne można by zarzucić, że obrazują truizm, żadna skrajność nie jest dobra, jednak robią to w estetyczny sposób, rozprawiają o temacie wyjątkowo aktualnym i umiejętnie wywołują niemałe emocje w trakcie seansu.
-
Nie jest filmem złym. Nie jest też dziełem dobrym, a już tym bardziej obrazem, który zasługiwałby na wyróżnienie w Cannes. Bracia Dardenne wygodnie rozsiedli się w strefie swojego komfortu i nie zamierzają z niej wyjść.
-
Dardennowie znowu przyklejają kamerę do pleców swoich bohaterów i śledzą je krok za krokiem, ważny jest dla nich detal, realizm dialogów, naturalność aktorskich ról i wierność naszej szarej rzeczywistości. Zacieranie granicy między dramatyczną fabułą a paradokumentem to znak rozpoznawczy kina Dardenne'ów. To także wizualna koda Young Ahmed.
-
Zaliczenie dzieła braci Dardenne do wybitnych byłoby dyskusyjne, ale film stanowi dobry punkt wyjścia do zastanowienia się nad wyzwaniem przeciwdziałania radykalizacji. Jak niepokojąco zauważają autorzy, jej początkiem może okazać się samo poszukiwanie sensu życia i czarno-białego obrazu świata w oparciu o wyidealizowane autorytety.