Kiedy Jean Gray zostaje uderzona przez tajemniczą kosmiczną siłę, która przemienia ją w kultową Dark Pheonix, X-Men musi się zjednoczyć, aby stawić czoła swojemu najbardziej niszczycielskiemu wrogowi - jednemu z nich.
- Aktorzy: Sophie Turner, James McAvoy, Michael Fassbender, Jennifer Lawrence, Nicholas Hoult i 15 więcej
- Reżyser: Simon Kinberg
- Scenarzysta: Simon Kinberg
- Premiera kinowa: 7 czerwca 2019
- Premiera DVD: 9 października 2019
- Premiera światowa: 4 czerwca 2019
- Ostatnia aktywność: Dzisiaj
- Dodany: 1 listopada 2017
-
Mroczna Phoenix boli. Wizualnie, scenariuszowo i aktorsko najzwyczajniej w świecie boli. Nie jest nawet na tyle zła, by być śmieszna. Po co ten film powstawał?
-
Kinbergowi udała się jedna rzecz. W najgorszy z możliwych sposobów zakończył blisko dwudziestoletnią serię o mutantach na dużym ekranie.
-
Obejrzeć można, ale nie ma co liczyć na nic istotniejszego. Ot, nawalanka dla gimbazy z nieuzasadnionymi pretensjami do głębi psychologicznej, która nie wyszła ani reżyserowi, ani aktorom.
-
Nie był filmem na który czekałem z wypiekami na twarzy, ale jako zakończenie tego co Fox zaczął kilkanaście lat temu stanowi ostry w tył zwrot, który mam nadzieję zmieni asymilacja z Disney/Marvel.
-
Oczywiście nie jest arcydziełem, ale fatalne opinie o tym filmie są zdecydowanie krzywdzące. Dostaliśmy godne, napakowane akcją zakończenie serii, w którym na pierwszym planie są relacje między ulubionymi bohaterami.
-
Nie należy do filmów wybitnych, ale nadal można się na nim nieźle bawić.
-
Niestety Mroczna Phoenix zamiast rozwijać, zaprzepaszcza cały dorobek serii - to nie jest historia, za którą widz chciałby podążać, nie ma tam też postaci, którym chce się kibicować. Pełno tu papierowych figur, ale niewiele samej treści.
-
Bardziej przypomina miękki restart niż kontynuację popularnej serii - próbuje pokazać znane nam postaci i tematy z innej strony, ale brak solidnej reżyserii sprawia, że całość jest nie do końca przekonująca.
-
Nie jest to najgorszy film tego cyklu, jednak ciężko przymknąć oko na jego rażące błędy. Pozycja do odhaczenia wyłącznie dla zagorzałych fanów serii, jak również dla osób, które idą do kina bez żadnych oczekiwań.
-
Chciałbym móc napisać, że szkoda takiego marnego finału blisko dwudziestoletniej przygody z mutantami od Foxa, ale wcale tak nie uważam. Oni nigdy tak do końca nie wiedzieli jak wykorzystać tę markę, brak zdecydowania był szczególnie widoczny, gdy zrobili restart w "Pierwszej klasie", który jednak szybko okazał się nie być restartem i w efekcie narobiono tylko strasznego bałaganu w ciągłości oraz spójności fabularnej całej serii.
-
Seria "X-Men" kończy się więc fatalnie, pozostawiając niesmak, który po tak udanym cyklu wydaje się niewybaczalną zbrodnią na fanach.
-
Można zobaczyć i czerpać z tego przyjemność, a przy okazji może nawet stwierdzić, że "Bastion" zasługuje na przychylniejsze spojrzenie. Osobiście zawsze tak twierdziłem, więc mówię to z lekką satysfakcją.
-
W filmie Kinberga można znaleźć wiele błędów i absurdalnych rozwiązań, ale przede wszystkim największym zarzutem pozostanie panująca na ekranie nuda.
-
Wartka akcja, sporo emocji, dobre aktorstwo i wyborna muzyka Hansa Zimmera przekładają się na miły czas spędzony przed dużym ekranem.
-
"X-Men: Apocalypse" było przekombinowane i fabularnie przeładowane, a tutaj całość po prostu pędzi, niczym hehe pociąg, do przodu i nie ma większych przestojów. Tak naprawdę od "Mrocznej Phoenix" nie oczekiwałem żadnych fabularnych wygibasów, a wręcz spodziewałem się tragedii. Zamiast tego otrzymałem czyste i nieskomplikowane kino rozrywkowe, gdzie cieszę oko ładnymi obrazkami, a ucho raduje się dźwiękami skomponowanymi przez Hansa Zimmera.
-
Odpowiednie tonowanie napięcia pozwala dotrwać do napisów końcowych, a w połączeniu z kunsztem technicznym i paroma znanymi nazwiskami w obsadzie, powinno zadowolić tych, którzy z serią X-Men nie są szczególnie zaznajomieni. Tylko wówczas fabularną niekonsekwencję w stosunku do poprzednich części i komiksowego oryginału da się jakoś przełknąć. Im większe oczekiwania, tym szybciej rosnące rozczarowanie i znużenie.
-
Od bardzo dawna żaden film tak bardzo mnie nie znudził.
-
Mimo nieco przesadzonego hejtu jaki wylewa się pod adresem obrazu muszę uczciwe przyznać, że ogląda się go z bardzo lekko i przyjemnie. Jednak oczekiwania miałem znaczenie wyższe, a ta chwilowa radość wyparuje z umysłu jak za pstryknięciem Thanosa.
-
Wypada słabiej niż X-Men Origins: Wolverine, a to było trudne do osiągnięcia. Teraz wszystko w rękach Disneya, który jakiś czas temu zapowiadał, że seria zostanie zreebootowana i włączona do istniejącego już MCU. Czekam na ten moment.
-
Porządny film rozrywkowy. Szkoda tylko, że ma tak mało wspólnego z samymi X-Menami.
-
Chociaż produkcja jest przewidywalna, chwilami nużąca i po raz kolejny opowiada tę samą historię, nie oznacza to, że "Dark Phoenix" jest tragicznym filmem, na który nie warto iść do kina. Trzyma poziom zaprezentowany kilka lat temu, a nawet można pokusić się o stwierdzenie, że jest lepszy od poprzedniej części.
-
To nie jest godne zakończenie serii ciągnącej się przez blisko dwie dekady. To taki łabędzi śpiew mutantów, którym skrzydła podcięły korporacyjne garnitury.
-
Typowy, widowiskowy, film o superbohaterach w którym sporo rzeczy nie zagrało... a mogło. Widowiskowe efekty specjalne nie są w stanie przykryć całego zestawu braków - ze spłyconą historią i bohaterami bez wyrazu na czele.
-
Nie jest najgorszym filmem superbohaterskim - przypuszczam, że nawet w tym roku znajdzie się coś słabszego albo na zbliżonym poziomie - ale do czołówki mu równie daleko. To dowód na to, że franczyza od pewnego już czasu przypomina już bardziej wielokrotnie reanimowane zwłoki aniżeli coś, na czym można budować.
-
Feminizm przyjmuje kolosalne formy. Szkoda, że tym razem w bardzo przeciętnym filmie.
-
Swój pomysł na fabułe naprawdę miał. Nie wysłano mutantów w kosmos tylko dlatego, że na ziemi skończyły się pomysły. Wręcz przeciwnie - powrót superbohaterów uruchomi ciąg toczących się od dawna, choć może nigdy niewypowiedzianych, konfliktów, a na jaw wyjdą długo ukrywane tajemnice.
-
Zamyka pewien rozdział w historii kina. Rozdział, o którym niestety szybko zapomnimy.
-
Wielka szkoda, że twórcom X-Menów nie udało się stworzyć tak emocjonalnej więzi pomiędzy bohaterami a widownią, jak to uczynili autorzy Marvel Cinematic Universe. Może się bowiem okazać, że nikomu takich mutantów nie będzie żal.
-
Nie liczcie jednak na wiele humoru, nastawcie się na poważniejszy ton psychodramy. Po zachłyśnięciu się ejtisową stylistyką w poprzedniej części tym razem zrezygnowano z zabawy popkulturowymi odniesieniami, chociaż całość ma w sobie pewną toporność lat 90. Siadaj, Kindberg, trzy z dwoma.
-
Jakby nie patrzeć jest to kino akcji i tej akcji w tym filmie nie brakuje.
-
Ta dobra, mroczna historia nie otrzymuje należnego jej emocjonalnego rozpędu, który utrzymałby ją na dłużej w pamięci. Z drugiej strony jest to film z bohaterami, którzy nas obchodzą, i który zawiera sceny akcji będące źródłem przedniej, nawet jeśli czasem niewybrednej, zabawy.
-
Na tle poprzednich części cyklu fabuła wypada jednak dosyć blado. Są oczywiście pewne przebłyski - emocje bohaterów głównie między Profesorem X, Magneto i Beastem a Mystique potrafią jeszcze złapać za serce, nie sposób też nie poczuć lekkiego wzruszenia przy finałowym pojedynku szachowym, ale to wszystko to stosunkowo niewiele jak na dwugodzinny film.
-
Kinberg rzuca fanom drobniaki, ale zapomina o naprawdę ważnych rzeczach. I nie chodzi mi nawet o jakieś komiksowe niuanse, tylko o przyłożony do komiksowej formy standardowy blockbusterowy kunszt: szczyptę olśniewającego spektaklu, garść porywającej historii, kupę wiarygodnych bohaterów. Konkurencja od dekady dowodzi, że się da.
-
Jest - i mówię to z pełną odpowiedzialnością - najgorszym, jak do tej pory, filmem z uniwersum X-Menów. Bzdurna fabuła, koszmarne dialogi, drewniane kreacje, to znaki rozpoznawcze tego "dzieła".
-
Obraz nie tylko nijaki, ale zwyczajnie głupi, w którym udało się spłycić i naiwnie przedstawić rozmaite interesujące kwestie.
-
Rozczarowuje, choć jednocześnie gwarantuje blisko dwie godziny nieskomplikowanej rozrywki. Z jednej strony żałuję, że to już koniec tej serii, z drugiej strony cieszę się, bo jej poziom systematycznie się obniżał.
-
Twórcy nawet nie potrafią zbudzić pozorów, że wszystko jest w porządku. Beznadziejna fabuła, przeciętna reżyseria, niewykorzystany potencjał wielu postaci i niewiarygodna przemiana Jean - to wszystko składa się na jedną, skażoną całość.
-
Jest samodzielnie dobrym filmem i ogląda się go z przyjemnością, ale jako zamknięcie serii X-Men wypada fatalnie.
-
Nie wybitny, cierpiący na drobne bolączki, ale przede wszystkim spójny, mający porządek w scenariuszu i ciekawie opowiedzianą, ładnie zrealizowaną historię. I będzie to chyba teraz mój ulubiony film o "X-Men".
-
Pożegnanie z tą jej odsłoną wypadło przyzwoicie, choć po filmie kończącym pewien rozdział należałoby spodziewać się czegoś więcej. Filmowi nie pomogły zawirowania w trakcie produkcji, dokrętki i zmiany scenariusza. Pomimo tego udało okiełznać się ten chaos w miarę bezboleśnie i jeśli tylko spodziewać się po nim rozrywki, powinien ją zapewnić.