
-
Piękny film, ale z kina wyszłam sponiewierana.
-
Operacja się udała, widz przeżył. Obejrzałem "Znachora" Netfliksa i ta wersja jest lepsza.
-
"Zielona granica" zszargała mi nerwy. Ale prawica myli się co do filmu Agnieszki Holland.
-
Nietypowy kryminał i naprawdę mocny debiut.
-
Rzadko kiedy zdarza mi się ocenić jakiś film jako "ważny", ale w tym przypadku to określenie nie wydaje się być nadużyciem. Kameralne dzieło Satter rzuca bowiem światło na nieznaną szerzej sprawę, której tragiczny dla Winner finał, choć w świetle prawa miał swoje uzasadnienie, był kolejnym punktem na długiej liście niegodziwości wyrządzonych za czasów administracji Trumpa.
-
-
Widziałam "Barbie" i to ładny obrazek. Czegoś mi zabrakło, ale... wybaczam Margot i Ryanowi.
-
Tom Cruise znów ratuje świat i kino. Nowe "Mission: Impossible" jest aktualne jak nigdy.
-
Miłośnicy "Indiany Jonesa" powinni porzucić wszelkie nadzieje i iść na seans bez żadnych wygórowanych oczekiwań. Lepiej potraktować ten film jako zabawny odpowiednik czytadła, bo jako taki świetnie się spisuje. Niemniej od epilogu wieńczącego pewną epokę spodziewałam się ciut więcej. Natomiast widzowie, którym dotąd nie po drodze było z serią, na pewno będą się dobrze bawić. Ba, dzieciaki z pewnością pokochają zrzędliwego Indianę.
-
Od seansu minęło parę godzin, a ja wciąż nie mogę pozbierać się po niektórych scenach. Na samą myśl o nich zbiera mi się na płacz. Skłamię, jeśli powiem, że żałuję pójścia do kina.
-
"Duchy Inisherin" mają Oscara w kieszeni. Ta prosta tragikomedia uczy, jak żyć.
-
Ten film jest jak orgia bez seksu. Seans "Babilonu" to przyjemność bez satysfakcji na końcu.
-
Prawdziwy kalejdoskop emocji. Nie mogłem powstrzymać łez wzruszenia.
-
Choć pierwsza część "M3gan" nie spełnia wszystkich oczekiwań i w sumie nawet nie jest zbytnio straszna, to i tak daje radochę.
-
Czy więc "Biały szum" jest zupełną porażką? Nie powiedziałbym. Może i nie ma fabuły i potrafi srogo zanudzić, ale druga część "Avatara", też ma ją szczątkową i czasem spoglądamy na zegarek. Jednym daje radochę, a innym nie. Pozostaje nam traktować go jako zabawę kinem, bo tak też jest odbierany przez tę zadowoloną część widzów, oraz podziwiać popisy aktorów, którzy jakoś się w tym wszystkim odnaleźli.
-
Czegoś takiego jeszcze nie widziałeś. "Avatar: Istota wody" to epicki spektakl, ale prosta historia.