Nastoletnia Mei cierpi na specyficzną przypadłość, gdy się mocno ekscytuje zmienia się w pandę rudą.
-
Reżyserią obrazu zajęła się Domee Shi, zdobywczyni Oscara za krótkometrażową animację Bao. Jeśli mieliście okazję obejrzeć jej nagrodzone dzieło, to najnowsza produkcja Pixara powinna wam się spodobać. Nie ma tu nachalnego moralizatorstwa, całość została okraszona odpowiednią dawką humoru, emocji i akcji.
-
Mądra opowieść o dorastaniu, mierzeniu z wewnętrznymi demonami, wybieraniu własnego przeznaczenia oraz tym jak trudno być dobrą córką i dobrą matką i co powinno, tak naprawdę je definiować.
-
Z ostatnich produkcji Pixara "To nie wypanda" jest najbardziej przyziemnym tytułem, gdzie element nadprzyrodzony jest tylko tłem. Bardzo zabawna, miejscami poruszająca oraz dostarczająca sporej zabawy produkcja. Dorośli mogą odnaleźć w niej siebie i spojrzeć na siebie z czasów młodości, by przemyśleć parę spraw.
-
Kolejny sukces Pixara. Jest emocjonalnie, ale też zabawnie. Mądrze, ale nie moralizatorsko. A wszystko przekazane tak energicznie, że szczerze mówiąc, nie pamiętam, kiedy ostatnio tak dobrze bawiłem się w kinie na filmie animowanym.
-
Mimo hollywoodzkiej pedagogiki "To nie wypanda" stanowi ciekawą i mniej typową, niż można byłoby się spodziewać, propozycję dla starszych dzieciaków. Zwariowany humor i wizualna swawola idą w parze z życiowymi lekcjami.
-
Jest filmem, który nie imponuje niesłychanym rozmachem czy powalającą jakością animacji, ale za sprawą charyzmatycznych postaci trafia w nasze serca i mamy wrażenie, że zostanie tam na długo. Były już i pewnie będą w tym roku lepsze animacje, ale produkcja w reżyserii Domee Shi jest tą, przy której daje się ocenę z serduszkiem!
-
Nie jest to może kino dla najmłodszych, a kategoria wiekowa niekoniecznie jest trafiona, niemniej jednak bardzo mogę polecić To nie wypanda. Jest bardzo pouczająca i wzruszająca. Po raz kolejny Pixar zaserwował nam niebanalne kino, na którym również można się dobrze bawić.
-
Pomimo zacięcia pedagogicznego, to przede wszystkim kolorowa i dynamicznie nakręcona rozrywka z sympatycznymi, trójwymiarowymi bohaterami, z którymi można się identyfikować. Cieszy bardzo fakt, że Pixar nadal trzyma wysoką formę.
-
Jest filmem do dyskusji. Bez wątpienia! Zarówno tej wewnątrz człowieka, jak i z innymi widzami. To jest coś niebywałego, jak "głupotki" Pixara umieją przemycić pewne pole do dyskusji, za co raczej powinniśmy dziękować reżyserce. I każdy będzie zarówno świetnie się bawił jak i skłoni się do refleksji kiedy reżyserka metaforycznie, euforycznie wykrzyczy "Rudy się wydostał!".
-
Jako że akcja filmu rozgrywa się w Kanadzie, powstaje z tego wyjątkowa, multi-kulturowa mieszanka. Czy zdobędzie ona jednak tylu fanów, co poprzednie filmy studia? Choć artystycznie wydaje się być sukcesem, to trudności z odbiorem metafory i niejasność przesłania sprawiają, że u widzów może mieć nieco pod górkę.
-
Był to dla mnie nostalgiczny seans. Przypomniał mi o momentach wstydu, pierwszych zauroczeń i emocji, które wydają się teraz dziecinnie nieważne. Do tego przeniesienia w czasie przyczynił się również cudowny soundtrack, zwłaszcza piosenka Nobody like U, która brzmi jak pop z początku wieku. Przyznam się, że zazdroszczę dzisiejszym dzieciom i nastolatkom takich mądrych bajek, które poruszają przeróżne tematy dotykające codziennego życia.
-
To jeden z najlepszych filmów Disneya ostatnich lat. Zabawny, wzruszający, z dobrze napisanymi postaciami i relacjami między nimi.
-
To zdecydowany powiew świeżości na tle dotychczasowych pixarowych produkcji. Zamiast rozmachu i widowiskowości twórcy postawili na kameralność i bliskość z bohaterami, jednak wiąże się to z możliwością szybkiego zapomnienia.