-
Głupkowata quasi-komedia akcji z miałką i przewidywalną fabułą, słabymi efektami specjalnymi i bohaterami płaskimi jak kartka papieru.
-
Niestety Rebel Moon pełen jest uproszczeń, dróg na skróty i traktowania widza jak dziecko, a w połączeniu z nadmiernym opieraniu się na utartych motywach oraz braku więzi z bladymi i niewyrazistymi bohaterami sprawia to, że otrzymujemy totalnego przeciętniaka, który z karty hollywodzkiego pamiętnika zostanie wymazany bardzo szybko.
-
Rozczarowanie to chyba najlepsze podsumowanie Planu wycieczki. Wspomniana na początku przeciętność rodziny Morganów przesiąknęła też na całą produkcję. Nie można tu wyróżnić nic, co szczególnie zapadłoby w pamięć, więc szkoda Waszego czasu.
-
Wymagające, złożone, artystyczne kino, które nie będzie dobrym tłem do obiadu czy wieczornego relaksu po ciężkim dniu dla przeciętnego widza.
-
Błyszczy w scenach batalistycznych, ale pewne wady nie pozwalają cieszyć się spektakularnością tej produkcji.
-
Ta powolność może odrzucać osoby, które spodziewały się dynamicznego akcyjniaka i fakt - niektóre sceny obserwacji, śledzenia ofiar oraz przydługich rozmyślań bohatera mogą nużyć, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że film trwa niespełna dwie godziny. Jednak jeśli otworzymy się na tą koncepcję, to otrzymamy może nie kawał wybitnego kina, ale porządnie skrojony, gęsty thriller w typowo Fincherowskim stylu.
-
Trzy i pół godziny seansu i Robert DeNiro? To musi być Martin Scorsese. "Czas krwawego księżyca" to jednak wybitny występ kogoś innego: Leonardo DiCaprio mógł tutaj zagrać rolę życia. Apple zmierza po Oscary!
-
-
To nie tylko lekki humor i łzy wzruszenia, ale także świetna muzyka, piękne kadry i w końcu godna uznania dbałość o szczegóły - jeśli opowiadać od nowa kultową historię, to właśnie w ten sposób.
-
Więcej przeciętnej gangsterki, niż rapu.
-
Niestety Klub miłośników kryminałów nie robi tego ironicznie, a jest po prostu filmem złym do szpiku kości, który swoją irracjonalnością kpi z oglądającego. Zalecam szanować swój czas i unikać jak ognia.
-
Dwie godziny klasycznej, bezmyślnej rozrywki na kanapie i czasem właśnie tego po prostu potrzebujemy.
-
Udowadnia, że ekranizacja gry może być dobrą rozrywką nie tylko dla fanów serii, ale także dla postronnych widzów.
-
To trochę tak jakby ktoś obejrzał Tylera Rake'a i zapragnął stworzenia polskiej wersji. Operacja: Soulcatcher to film dla masochistów i fanów produkcji kategorii B. Oglądacie na własne ryzyko.
-
Jako całość "Wojownicze Żółwie Ninja: zmutowany chaos" sprawiają jednak, że 100 minut seansu mija niesłychanie szybko w bardzo dobrej, sympatycznej i niezwykle przemiłej atmosferze. Są tu świetne żarty, rewelacyjna muzyka, przepiękne sceny, z których pojedyncze kadry mogłyby ozdobić niejeden mur czy ścianę, a fantastyczne tempo i dynamika powodują, że jesteśmy maksymalnie zaangażowani w opowiadaną historię.
-
Porusza, przytłacza i przeraża. Niektórzy po wyjściu z sali będą chcieli dyskutować godzinami, inni zaniemówią.
-
Bawiłem się naprawdę nieźle i bez wątpienia warto wybrać się do kina, poświęcając mu niespełna dwie godziny życia. To jednak z tych produkcji, o której będzie się dyskutować jeszcze długo po premierze, bo film celowo uderzył w tematykę, odbieraną przez widzów na swój własny, indywidualny sposób.
-
Jest więc przez to filmem bardzo nierównym. Z jednej strony bazuje na oryginalnym pomyśle i przez połowę czasu ekranowego konsekwentnie się go trzyma, ale z drugiej kuleje przez techniczne niedociągnięcia, ucinanie scen w niefortunnych momentach i absolutnie absurdalne zakończenie, które niczym deus ex machina kończy akcje, pozostawiając widza bez odpowiedzi. To trochę tak, jakby twórcy zaplanowali połowę filmu, a dalej stwierdzili, że jakoś to będzie.
-
Wybór adaptacji drugiej książki z serii nie jest oczywiście przypadkowy - to prawdopodobnie najlepsze wprowadzenie w przygody Pana Samochodzika, a i fabularnie udało się tu napisać całkiem niezłą historię. Oczywiście nie brakuje w niej naiwności, drogi na skróty i uproszczeń, ale całość wypada całkiem nieźle.
-
Mamy szczęście, że będą aż dwa filmy!
-
Marvel wraca do formy. Strażnicy Galaktyki 3 zachwycają, bawią i wyciskają łzy.
-
Doskonałe widowisko pod wieloma względami - i szkoda jedynie, że tak błyskawicznie przebrnięto przez czas, w którym Sully z Neytiri zakładali rodzinę. Poza tym jest to produkcja kompletna i wspaniałe, ponad 3-godzinne widowisko, które zwyczajnie trzeba obejrzeć. Cameron zdołał spełnić ogromnym oczekiwaniom.
-
To nie jest arcydzieło, ale to porządne kino familijne z przesłaniem, które sprawi radość nie tylko miłośnikom koszykówki.
-
Zamiast trzech mógł powstać jeden film.
-
Zgodzę się, że "Morbius" zawodzi, ale nie napiszę, że to najgorszy film z superbohaterem Marvela. Daleko szukać nie trzeba, bo w tej samej lidze wspominany "Venom 2: Carnage" był po prostu słabszy.
-
To opowieść która przypadnie do gustu zarówno młodszym jak i starszym widzom. Każdy znajdzie tam coś dla siebie. Jedni fantastyczne utwory, inni wgniatające w fotel animacje, a jeszcze inni historię która trzyma w napięciu do samego końca, rozczula i daje nadzieję.
-
Wszyscy będą jednak wdzięczni za podjęte decyzje, bo Matt Reeves stworzył prawdziwy spektakl, który nie pozwala widzowi pozostać obojętnym.
-
Matrix - Zmartwychwstania mnie usatysfakcjonował, ale nie wyrwał z fotela.
-
Kluczem do sukcesu w tym przypadku jest rozwaga i balans, z jakimi udało się spiąć całą fabułę i opowiedzieć tę historię w tak zgrabny, acz dynamiczny i pełen zwrotów akcji sposób.
-
Jeżeli macie okazję wybrać się na "Dom Gucci" - idealnie się sprawdzi. Będziecie się dobrze bawić, a nawet mogę powiedzieć, że nie będziecie się nudzić. Ale czy jest to obraz wybitny? Niekoniecznie. A może nie miał taki być, a jego przeznaczeniem jest po prostu zainteresowanie szerokich mas?
-
Sprawa z "Czerwoną notą" ma się bowiem tak: jeśli wśród głównej trójki aktorów znajduje się Wasz ulubieniec, to pewnie obejrzycie dla niego ten film. Jeśli darzycie sympatią aż dwójkę, to będziecie się bawić jeszcze lepiej. A jeśli uwielbiacie całą trójkę, to i tak nic nie powstrzyma Was przed seansem. Wszyscy zrobili w tym filmie to, za co polubiono ich najbardziej. Tylko tyle i aż tyle.
-
"Eternals" może i otwierają nowy rozdział w historii Marvel Cinematic Universe, ale dla wielu widzów najjaśniejszymi elementami są wprowadzenie nowej postaci w scenie po napisach i zapowiedź drugiego filmu, który wznowi historię w znacznie ciekawszym momencie. Być może po premierze drugiej odsłony pierwsza nabierze znaczenia, ale w tym momencie trudno nazwać tę produkcję przełomową, bo zawiodła na zbyt wielu płaszczyznach.
-
Z jednej strony "Armia złodziei" to film, jakich nie brakuje na Netfliksie, bo nie jest to produkcja, o której nie zdołacie zapomnieć przez tydzień czy dwa i miejscami to dość naiwna opowiastka wykorzystująca mity i legendy. Jest w tym pewien urok, więc jeśli nie przeszkadza Wam niższy stopień powagi, to "Armię złodziei" będziecie wspominać naprawdę miło.
-
Nie jest to dramat psychologiczny, ale dość emocjonalna opowieść, która jest wymagająca, a to słowo dla wielu oznacza "męcząca". Fani opowieści i trudniejszego kina sci-fi będą zadowoleni, ale to chyba nie wystarczy, by zarobić w box office na drugi i kolejne filmy.
-
Przednia zabawa, ale fani mogą być wściekli.
-
-
Nie jest filmem złym, bo potrafi zaangażować widza i dostarcza sporej dawki emocji. Gdyby nie była to produkcja bazująca na duńskim hicie, prawdopodobnie moglibyśmy być filmowi bardziej przychylni. Znając oryginał nie sposób uniknąć porównań, a wtedy duński "Den skyldige" wypada bardziej korzystnie, więc chyba zasadne jest pytanie o to, czy amerykański remake powinien był powstać.
-
Piękne domknięcie opowiadanej przez ostatnie kilkanaście lat historii, mimo że to ostatnie rozdanie o mało go nie zabiło.
-
Dawka świeżości jest niewielka, ale wyczuwalna, dzięki czemu seans mija dość szybko i daje pewną satysfakcję.
-
Nie znaczy to jednak, że Kate jest nudnym czy złym filmem. Daleko mu oczywiście do zapisania się na kartach historii kina sensacyjnego i pewnie za rok nie będę już o nim pamiętał, ale przez niecałe dwie godziny bawiłem się na tyle dobrze, że nie żałuję wieczornego seansu.
-
Tak złego filmu w top 10 Netflix się nie spodziewałem.
-
Nie jest to film dramatycznie zły, nie jest też niestety dobry. A szkoda, bo choć sama fabuła nie jest może zbyt ambitna, to można było na jej podstawie zrobić coś mocniejszego, pójść choć trochę w psychologiczny dramat, ograniczyć nieco sceny akcji i zrobić coś głębszego. A tak dostaliśmy typowego akcyjniaka z klasera w wypożyczalni kaset VHS, tyle tylko, że w przystającej do dzisiejszych czasów oprawie i budżetem, który dobrze koresponduje z dużym nazwiskiem popularnego aktora.