-
Myślę, że warto obejrzeć dzieło Sebastiána Lelio, by zanurzyć się w świecie minionym, przepełnionym toksyczną duchowością, której opary czuć gdzieniegdzie do dzisiaj.
-
Gorące dni to dobre wielowątkowe kino, w którym na pierwszy plan wysuwa się temat polityki małego miasteczka. Polityki, która nie szanuje prawa ani prawdy, ale mimo to nie uważa, że robi coś złego. To również film o braku tolerancji, determinacji i dążeniu za wszelką cenę ku sprawiedliwości. Niezwykle bliskie to nam tematy mimo odległej Turcji...
-
Bez wątpienia warto zobaczyć. Uważam, że to szokujące dzieło ukazujące bardzo dobrze współczesne problemy − zarówno jeśli chodzi o dążenie po trupach do celu, jak również problemy wewnętrzne i zaburzenia, z których nie do końca zdajemy sobie sprawę.
-
To produkcja, która bez wątpienia nie byłaby tak popularna, gdyby nie wspaniała Ortega. Może nie jest to serial, który pod kątem fabularnym pozostanie nam na długo w pamięci, a ogląda się go raczej jako guilty pleasure, jednak chociażby dla samej scenografii - warto. Mimo iż makabry i mroku, które znamy z rodziny Addamsów, jest tutaj stosunkowo niewiele, to myślę, że mimo wszystko fani Addamsów będą usatysfakcjonowani.
-
Być może Na Zachodzie bez zmian nie będzie niczym nowatorskim. Być może nie zachwyci koneserów kina wojennego, którzy spodziewali się czegoś zaskakującego. Niemniej w obecnych czasach, w których nie trzeba daleko szukać konfliktu wojennego, trudno nie przystanąć i nie zastanowić się nad tym, jaka jest cena wojny.
-
Całość to mieszanka wybuchowa, w której humor przeplata się z niezwykłą powagą i smutkiem. Mimo, że czasem powoduje dyskomfort, to na pewno warto jest poświęcić czas na zaznajomienie się z tym niezwykłym filmem.
-
Bardzo dobrze zrealizowane szalone kino gatunkowe na naszym rodzinnym gruncie, do którego trzeba podejść z dystansem i zapomnieć o traktowaniu wydarzeń na serio. Biorąc pod uwagę zabawy konwencją we współczesnym polskim kinie, to na ich tle Wszyscy moi przyjaciele nie żyją wypadają znakomicie.
-
Pokrzepiająca, ciepła i przepełniona dużą dozą humoru historia o tym, że nigdy nie jest za późno, by odnaleźć siebie, a co za tym idzie - swoje własne szczęście.
-
To solidna podróż do "najtisowej" Warszawy, w której dopiero co rodził się kapitalizm. Duża ilość archiwaliów przeplatana z dźwiękami ze Skandalu to bez wątpienia seans oglądany z lekkim rozrzewnieniem, a może nawet i tęsknotą za wspomnianymi, kultowymi występami w Remoncie.
-
To materiał, który odkurza nieco zapomnianą postać, a która na pewno zasługuje na pamięć. Nie jest to pomnik wielbiący dokonania Halika, lecz na pewno jest to dzieło doceniające jego zasługi i wkład w edukację podróżniczą naszego kraju i nie tylko.
-
Bardzo ważne kino obyczajowe, które prócz kwestii społecznych porusza wewnętrzne rozterki bohaterów oscylujące wokół morderczej pasji i oddawaniu się jej z ogromnym zaangażowaniem.
-
To wbrew pozorom uniwersalne dzieło wchodzące w polemikę z Kościołem i jego tradycjami, strukturą czy wartościami. Owej polemiki nie można jednak traktować dosłownie, gdyż wtedy uznamy ją za krytykę. Jeśli ktoś do tej pory nie zaznajomił się ze wspaniałym dziełem Sorrentino - jest na to najlepszy moment. A kto odczuwa niedosyt po Młodym Papieżu zapraszamy do obejrzenia kolejnego sezonu produkcji HBO - Nowego Papieża ze znakomitym Johnem Malkovichem.
-
96 maja 2020
- 1
- Skomentuj
-
W kameralnej historii Nic nie ginie kryje się bowiem uniwersalna nauka na temat współczesnej kondycji ludzkiej psychiki, gdzie coraz częściej szukamy pomocy u terapeutów. To bardzo obiecujący debiut i po jego seansie z niecierpliwością czekam na kolejne dzieła filmowe Kaliny Alabrudzińskiej.
-
Zenek mógł być dobrym filmem. Gdyby Jan Hryniak w drugiej części skupił się z taką samą pieczołowitością, jak na początku, na późniejszych latach kariery lidera Akcentu wraz z wybuchem popularności zespołu, pierwszymi występami w telewizji i koncertami zagranicznymi, które doprowadziły do rozkochania w sobie rzeszy Polaków - to mógłby być naprawdę kawał dobrego kina.
-
Mógł być naprawdę niezłym kawałkiem szalonego kina, wyszedł jednak poprawny, wręcz podręcznikowy horror dostarczający nam rozrywki.
-
To bardzo dojrzały film z dobrze napisanym scenariuszem, który daje nam ogromny ładunek emocjonalny pozornie w surowej formie.
-
To gatunkowa mieszanka horroru i kryminału czerpiąca inspirację z tradycji noir, jak i innych dzieł filmowych, która stawia widza w tytułowym labiryncie, dając mu możliwość rozwiązania fabularnej łamigłówki. Włoska produkcja wciąga i trzyma w napięciu, zwiększając ilość pojawiających się w głowie pytań. To dowód na to, że filmowa adaptacja potrafi dorównać książkowemu pierwowzorowi.
-
Bez wątpienia łamie utarte schematy i wyobrażenia o tym, jak powinna być skonstruowana postać głównego bohatera.
-
Uważam, że każdy w tym cudownie przemyślanym debiucie Moni Chokri znajdzie coś dla siebie.
-
Jest stylowym spojrzeniem na świat młodej rosyjskiej burżuazji, podane w znakomitej formie, jednak ostatecznie zmierzające, podobnie jak bohaterowie, donikąd - bez wyraźnego kierunku.
-
Udało się przywrócić klimat i utrzymać aurę poprzednich filmów. Pasikowski udowodnił, że w kinie sensacyjnym czuje się świetnie i umie to robić, a Patryk Vega na przykładzie Psów 3. powinien się wreszcie nauczyć, jak powinno wyglądać współczesne kino akcji.
-
Warto poświęcić mu czas chociażby po to, aby zastanowić się nad naturą, komercjalizacją jej dóbr i miejscem człowieka w tym wszystkim.
-
Z wyczuciem przedstawia życie wrażliwego, utalentowanego rapera. Jest to także film uniwersalny z dość prostym przekazem, ukazujący obraz chłopaka pełnego sprzeczności, zmagającego się z prawem i słabościami, okraszony utworami Tomasza Chady dopełniającymi całość.
-
Kino artystyczne, w którym przede wszystkim należy podziwiać naturę, przyrodę i sztukę. Powolna narracja zdaje się dopełniać ten zamysł, pozwalając indywidualnie kontemplować dzieło i jego malarskie kadry.
-
Zamiast skandalizującego Kleru dostaliśmy przypowieść o poszukiwaniu siebie, współczesnej wierze i umiejętności przebaczenia. Boże Ciało to w moim mniemaniu również symboliczna, acz dosadna, opowieść o Kościele, o tym, że idealny obraz duchownego, przepełnionego dobrem, oddanego altruisty to fałsz, gdyż nawet troszcząc się o sprawiedliwość, robi to świecki chłopak pod przebraniem księdza. Mimo wszystko nie jest to na pewno film antykościelny.
-
Kino ciężkie, wymagające, niekiedy wręcz przytłaczające, które jednak warto obejrzeć bowiem o Kantemirze Balagovie na pewno jeszcze usłyszymy.
-
Wymowny film, który nie popada w efekciarstwo i przesadę. Nie posiłkuje się również kontrowersją, by pokazać, jak złe jest to, co miało miejsce. Stanowi raczej kameralny obraz z trójką wiarygodnych, dobrze skonstruowanych postaci, które w końcu są gotowe i chcą mówić o tym, czego doświadczyły.
-
Bardzo ciekawy zabieg formalny stanowiący poruszającą historię człowieka, który doszedł na sam szczyt świata baletu i którego losy możemy śledzić i podziwiać do dnia dzisiejszego.
-
Pavarotti to bez wątpienia hołd dla artysty, po którym pokochamy Luciana. To kino celnie obrazujące drogę kariery Pavarottiego i zjednujące sympatię widza wobec postaci mistrza wysokiego "C".
-
Film ten, podobnie jak Wieża. Jasny dzień, to średniej jakości kino artystyczne albo raczej dzieło, które pretenduje do tego tytułu. Nie można mu odmówić dobrego rzemiosła i przemyślanej gatunkowej realizacji. Nie jest on jednak niczym więcej niż dobrej jakości ćwiczeniem formalnym, które należałoby skrócić o połowę, by powstał z tego video art mogący zdobić wnętrze jednej z galerii sztuki współczesnej.
-
Nie jest filmem, który zachwyci koneserów kina, spodziewających się klasycznego slow cinema. Jest to obraz, który dzięki dużej dozie humoru ogląda się lekko i przyjemnie.
-
Jedna z najciekawszych pozycji filmowych tego roku. To historia uświadamiająca nam, że nie zawsze morderca to rzucający się w oczy szaleniec i zwyrodnialec. Postać Teda Bundy'ego pokazuje, że tacy ludzie mogą być także wśród nas.
-
Poraża swoją prostotą. Chciałoby się powiedzieć - "zwykłe życie", w którym nie dzieje się nic niesamowitego. Ale właśnie w tym tkwi jego siła - w prostocie, za którą podążamy z coraz większą wnikliwością wraz z biegiem fabuły.
-
Pomimo ciężkich momentów i ukazania mglistych relacji rodzinnych nie jest to jednak film, który przytłacza. Raczej daje do myślenia i pozostawia z refleksją na temat przemijania. Stanowi tragikomiczną opowieść pełną psychologicznej głębi, melancholii i bólu, a także ukrywanych przez lata urazów.
-
Wizualnie Burton stanął na wysokości zadania i niektóre sceny - jak choćby ożywione zwierzęta z baniek mydlanych - wzbudzają zachwyt, są to jednak tylko momenty, które nie przerywają dość słabej ostatnimi czasy aury Burtonowskich filmowych przedsięwzięć.
-
Jest to bez wątpienia ważne i potrzebne dzieło filmowe, ukazujące, w jaki sposób powinno się tworzyć debiuty ze względu na nowatorskie, intymne, wewnętrzne przedstawienie problemu zmiany płci.
-
High Life to narracyjny chaos - wyraźnie kuleje w nim podział na wstęp, rozwinięcie, zakończenie, nie sposób połączyć wątków, ponieważ prowadzą one donikąd, a artystyczny sposób przekazania wizji filmu science fiction nie wypalił. Nie ma tu ani Tarkowskiego, ani Kubricka, z których z całą pewnością mogłaby czerpać Claire Denis, podejmując się tematyki egzystencjalnych problemów człowieka w przestrzeni kosmicznej.