
Dokument przedstawiający życie wybitnego śpiewaka operowego, który sławą przyćmił niejedną gwiazdę rocka.
- Aktorzy: Giuliana Pavarotti, Lorenza Pavarotti, Cristina Pavarotti, Adua Veroni, Nicoletta Mantovani i 5 więcej
- Reżyser: Ron Howard
- Scenarzysta: Mark Monroe
- Premiera kinowa: 2 sierpnia 2019
- Premiera światowa: 7 czerwca 2019
- Ostatnia aktywność: 26 lipca
- Dodany: 7 czerwca 2019
-
Prześledzić można początki i rozwój kariery tego samorodnego talentu, prostego chłopaka z Modeny obdarzonego wyjątkowej jakości i siły głosem.
-
Luciano to człowiek legenda. Film legendarny nie będzie, ale warto obejrzeć go dla samego poszerzenia horyzontów.
-
Zostawia po sobie lekki niedosyt, bo właściwie mało w nim samej opery. Z ekranu rozbrzmiewają niemal wyłącznie najbardziej znane arie, a słynne widowiska autorstwa najznamienitszych artystów są sprowadzone do krótkich streszczeń fabuły. Dokument Howarda wyraźnie nie stara się trafić do miłośników opery, tylko, podobnie jak sam Pavarotti, wychodzi ku pozostałym, bardziej sceptycznym widzom. Mimo to, Pavarottiego ogląda się znakomicie.
-
Pavarotti to bez wątpienia hołd dla artysty, po którym pokochamy Luciana. To kino celnie obrazujące drogę kariery Pavarottiego i zjednujące sympatię widza wobec postaci mistrza wysokiego "C".
-
Z dokumentu poświęconemu Pavarottiemu dowiecie się właśnie tego, jakim prywatnie człowiekiem byl Luciano. I jest to obraz człowieka z krwi i kości. Który doświadczył zarówno życia słodyczy, jak i dramatycznych i bolesnych wydarzeń, chorób i cierpienia - w tym najbliższych mu osób.
-
Dla fanów będzie to miła podróż sentymentalna, a dla nowicjuszy szansa na odkrycie czegoś nowego. W końcu, Luciano Pavarotti spopularyzował śpiew operowy, a Pavarotti może przedłużyć tę misję. A nuż po seansie ktoś sięgnie po nagrania Pavarottiego i się zakocha, w jego większym niż życie głosie.
-
Znakomicie wybrzmiewa jako laurka i nostalgiczny powrót do lat młodości.
-
Oglądając film, wielokrotnie się wzruszyłam, dobrze ubawiłam, ale też sporo dowiedziałam o samym świecie opery.
-
Ten film składa się z samych zaskoczeń, począwszy od osoby jego twórcy.
-
Dla fanów twórczości tenora, będzie to miła podróż sentymentalna, a dla nowicjuszy szansa na nadrobienie zaległości muzycznych. W końcu, Luciano Pavarotti spopularyzował śpiew operowy, a dokument może przedłużyć tę misję.
-
Na pewno spodoba się fanom samego tenora i wielbicielom muzyki w ogóle. Ja uważam jednak, że sprawi on również dużą frajdę miłośnikom dobrego kina.
-
Liczne fragmenty wywiadów z samym tenorem pozwalają zrozumieć jego fenomen, który wykracza poza niezwykły głos. Głos zaś wciąż potrafi zachwycić i po seansie trudno sobie odmówić odsłuchania kilku arii, nawet jeśli dotąd operę kojarzyło się wyłącznie z przeglądarką internetową.
-
Biograficzna opowieść Rona Howarda o słynnym tenorze to kwintesencja humanizmu. Śpiewak operowy w produkcji złożonej z materiałów archiwalnych oraz wywiadów to przede wszystkim człowiek o ogromnym szacunku do ludzi, z jakimi zetknął się w swoim życiu Luciano Pavarotti. Jednocześnie obraz przedstawia trudny charakter artysty, choć o złotym sercu dla innych.
-
Z kina człowiek wychodzi zadowolony. Oczarowany muzyką, upojony głosem Pavarottiego, z mnóstwem informacji na jego temat.
-
Ciepły, wzruszający i zabawny. Pełen pozytywnych emocji, które prowadzą do serii wzruszeń i zachwytów.
-
Dokument ten zainteresuje na pewno fanów muzyka, jednak istnieje ryzyko, że mogą się oni nic nowego z niego nie dowiedzieć. Wystarczy bowiem kilka materiałów o tej postaci, aby wszystkie podjęte tutaj wątki znać. Dlatego też Pavarotti najlepiej sprawdziłby się jako jakiś reportaż telewizyjny, tudzież krótkie i pobieżne przedstawienie postaci ludziom, którzy wcześniej zaznajomieni z tą biografią nie byli.
-
Oglądając "Pavarottiego" podziwiałam przede wszystkim tego dobrego i wspaniałego człowieka o bujnej osobowości - króla życia, który potrafił kochać ludzi, zachowując przy tym coś z naiwności dziecka. Ron Howard wspaniale to uchwycił.
-
Nie jest to poziom dokumentów Asifa Kapadii, ale wzorowo przypomina, że czasami legenda o człowieku zbudowana jest z bardzo przyziemnych opowieści.
-
Śmiejąc się i wzruszając na zmianę, z kina wyjdzie się podśpiewując Nessum dorma czy O sole mio.
-
Dokument Howarda jest laurką dla mistrza, owszem. Ale komu ją wystawiać, jeżeli nie Pavarottiemu właśnie?
-
W pierwszej kolejności to właśnie osobowość, nie sprytni menedżerowie, i nawet nie wybitny głos, zrobiła Pavarottiego megagwiazdą. Film Howarda właśnie o tym opowiada i fanom to z pewnością wystarczy. Z kolei bardziej wymagający widzowie dostają przynajmniej ponadczasową muzykę i też nie powinni uznać czasu w kinie za stracony.
-
Zapewniam, że z perspektywy laika ogląda się to równie przyjemnie. I dlatego, ale również dla niezwykłej muzyki i tego niepowtarzalnego głosu myślę, że warto skusić się na seans "Pavarotti".
-
Nawet jeśli w operze byliście ostatni raz na szkolnej wycieczce, a nazwisko Pavarottiego kojarzycie głównie z opowieści rodziców, obejrzycie ten film z zainteresowaniem.
-
To piękne i przepełnione ciepłem, ale nie sztucznym ogrzewaniem, portretowanie postaci, a nie spięty pean na cześć supermana wśród muzyków operowych. Człowiek, który miał dar od Boga, ale ani przez chwilę nie myślał, że nim jest.
-
Choć reżyser ujawnia nieznane fakty i osobiste dramaty Pavarottiego - unika kontrowersji. Nie proszę o tabloidową formułę, raczej pełniejszy, bardziej niejednoznaczny portret.
-
Filmowy koncert o życiu jednego z największych artystów XX wieku. Spleciony z archiwalnych nagrań, wywiadów, fragmentów koncertów oraz wypowiedzi najbliższych daje nam pełen emocji obraz Luciano Pavarottiego, który chyba nikogo nie pozostawi obojętnym po wyjściu z kina. Jedni się zirytują romansami tenora, innych wzruszy jego historia - miły powrót do przeszłości!
-
Najlepsze filmy potrafią bawić i wzruszać jednocześnie i ten taki jest. Można zaryzykować stwierdzenie, że Luciano Pavarotti byłby zadowolony z tego, jak został zapamiętany.
-
Od strony czysto formalnej "Pavarotti" jest więc znakomitą robotą, film ogląda się świetnie, a kilka scen z niego ma szansę na dłużej zostać w waszej pamięci. Jednak jako rzetelny dokumentalista Ron Howard nie sprostał zadaniu.
-
Reżyser potraktował z czułością swojego bohatera i materię, którą się zajmował. Do tego stopnia, że skonstruował swój film, jak operę, w którym poszczególne epizody błyszczą niczym arie, mają ich napięcie i emocjonalność.