Małgorzata Steciak
Krytyk-
Broni się jako utrzymany w konwencji czarnej komedii dokument o społeczeństwie, w którym prawda i kłamstwo przestają mieć znaczenie. Kiedy zaciera się podział na dobro i zło, artystów i hochsztaplerów, a nawet zwolenników i przeciwników mafii, wszystko staje się spektaklem.
-
Masowe opuszczanie sali kinowej przez dziennikarzy podczas pierwszego pokazu prasowego w Wenecji z pewnością zrobi filmowi darmową reklamę, ale nie zastąpi dobrego kina, przekraczającego granice w imię równie odważnej, co oryginalnej strategii reżyserskiej. Wybory Marhoula wydają się niestety gestem smutnym w swojej desperacji, bardzo wysilonym i ostatecznie pustym.
-
Rozważania Anderssona o naturze nieskończoności jako energii, która nie ginie, lecz po prostu zmienia swoją formę, nasuwają skojarzenia z jego strategią twórczą, opierającą się w gruncie rzeczy od lat na korzystaniu z tych samych narzędzi. Mimo to każdy kolejny film Szweda wciąż zaskakuje oryginalnością i emocjonalną głębią.
-
Solidnie zrealizowane kino inicjacyjne z ciekawie zarysowanym wątkiem społecznym. Poprawną i, co za tym idzie, dość przewidywalną konstrukcję, od popadnięcia w banał ratuje charyzmatyczna kreacja Marinellego.
-
Zrealizowana pod szyldem Netflixa "Pralnia" wydaje się pod pewnymi względami kontynuacją artystycznych poszukiwań twórcy "Erin Brockovich" - reżyser łączy ze sobą czarną komedię z kinem społecznie zaangażowanym, wplata w filmową materię konwencję teatru, i - bez wchodzenia w spoilery - mocno nagina granicę między fikcją a rzeczywistością.
-
Historia Maryam pozostaje szkicem czekającym na rozwinięcie.
-
Reżyser, który w finale "Historii małżeńskiej" doprowadził mnie do łez, stworzył poruszającą opowieść o nieświadomych poświęceniach, jakie składamy na ołtarzu miłości i cienkiej granicy między kompromisem a rezygnacją z samego siebie.
-
Seans "The Ballad of Buster Scruggs" dostarcza wiele przyjemności, choć momentami nowelowa forma odbija się twórcom czkawką. Poszczególne epizody są nierówne i o ile szczególnie pierwsze dwa trzymają tempo, w innych formuła wyczerpuje się nieco za szybko.
-
Jak na film o narodzinach tytułowej gwiazdy, za mało tu przestrzeni dla samej gwiazdy, a za dużo schematów, które w 2018 roku wydają się dalekim powidokiem dawnych melodramatów.
-
Zaproszenie do sensualnej podróży w głąb najmroczniejszych zakamarków ludzkiej psychiki. Przepięknie sfilmowane kino gęste od emocji i jak ognia unikające dosłowności.
-
Kompendium wiedzy na temat twórczości słynnego artysty i naprawdę imponujące od strony wizualnej przedsięwzięcie.
-
W gruncie rzeczy bardzo nierówny, wewnętrznie popękany. Wyczuwa się tu wyraźny zgrzyt między wymaganiami mainstreamu a formalnym eksperymentem.
-
"Najlepszy" miał potencjał, by stać się kolejnym po "Bogach" sprawnie zrealizowanym kinem gatunkowym, z ciekawym i zniuansowanym bohaterem. Za dużo tu jednak uproszczeń i zbyt dosłownych metafor, by dać się porwać historii polskiego mistrza triathlonu.
-
Brawurowy debiut, który udowadnia, że artystyczne ambicje i dbałość o widza nie muszą się wzajemnie wykluczać. Paweł Maślona wynosi sformułowanie "polskie kino gatunkowe" na wyższy poziom, tworząc niezwykle świeżą, zabawną i przenikliwą wariację na temat kina wielowątkowego.
-
Choć Baldwin pisał swój tekst blisko czterdzieści lat temu, zaskakuje, jak wiele z jego obserwacji można by przełożyć na rzeczywistość A.D 2017. W Ameryce w epoce Trumpa, kiedy rasizm i ksenofobia są nie tylko tolerowane, ale stają się elementem politycznej debaty, przesłanie pisarza wydaje się wyjątkowo aktualne.
-
Nawet jeśli tropy podrzucane przez reżyserkę są ciekawe, to jakoś nie sumują się w nic interesującego. Historia znajdującej się na równi pochyłej młodej artystki ubrana jest w mało subtelne ornamenty, a estetyka powtórzeń mniej więcej po kwadransie staje się nieznośna w odbiorze.
-
Sprawnie zrealizowany blockbuster z politycznymi ambicjami, które niestety rozbijają się o scenariuszowe uproszczenia. Obserwacje twórców nigdy nie wychodzą poza poziom oczywistości, a świat przedstawiony co rusz naginany jest do powierzchownej tezy.
-
Dziwny i intrygujący film, któremu bliżej do "Mulholland Drive" Davida Lyncha niż do poprzednich filmów pełnometrażowych twórcy "Wymyku". Zglinski sprawnie łączy formułę dramatu psychologicznego z elementami horroru i sprytnie igra z przyzwyczajeniami widza.
-
Wszyscy znamy finał tej historii, ale śledzenie jej początków dostarcza niemałej satysfakcji, głównie za sprawą bardzo dobrych kreacji Michaela Keatona i Nicka Offermana, których potyczki słowne stanowią fabularne paliwo filmu.
-
Dawno żaden film tak pięknie, ciepło i bezpretensjonalnie nie opowiadał o tym, jak czas leczy wszystkie rany.
-
Nie broni się ani jako eksperymentalna biografia, ani jako kino społecznie zaangażowane.
-
Zostawia widza z pytaniami i kłębowiskiem myśli. To film wymagający uwagi i skupienia, momentami przytłaczający ilością informacji i informatycznym żargonem. Warto jednak wytężyć szare komórki i poświęcić mu czas, bo to, o czym opowiada, uderza bezpośrednio w nas samych.
-
Pod pewnymi względami przewidywalny film Miller urzeka przede wszystkim prostotą i nienachalnym wdziękiem. "Plan Maggie" ani przez chwilę nie stara się być niczym więcej niż lekkim i przystępnym kinem środka.
-
Zgrabnie zrealizowane, dobrze napisane kino przywołujące skojarzenia z najlepszymi filmami mistrzów gatunku.
-
Majewski opowiada o marzeniach i tęsknocie do kultury Zachodu poprzez muzyczne standardy, pokazując nieznane oblicze epoki. Reżyser udowadnia, że wciąż tli się w nim iskra autorskiej zawziętości. Wspaniały film.
-
Historia Tony mogła być intrygującym punktem wyjścia do feministycznej w duchu analizy relacji damsko-męskich, niestety zamiast tego reżyserka serwuje nam sztampową opowieść o biernej kobiecej ofierze męskiego oprawcy.
-
Walka o wyzwolenie się spod wpływu innych twórców nie jest tu wystarczająco zacięta - w labiryncie wyblakłych estetycznych klisz i schematów gubi się gdzieś po drodze charakter tej filmowej medytacji nad kobiecą frustracją.
-
Chyba jeszcze żaden polski twórca nie opowiadał tak pięknie o starciu pierwiastka duchowego z materialnym. Szumowskiej udała się w "Body/Ciele" rzecz niełatwa: tworząc film o spotkaniu sceptyka ze spirytualistką, wplatając gdzieś obok wątek chorej na anoreksję dziewczyny, autorka "W imię..." ani na chwilę nie zbacza z wyznaczonego kursu, nie wpada w pretensjonalny ton ani w groteskę.
-
Przyznam, że do obejrzenia "Loftu" przekonała mnie przede wszystkim ciekawa obsada. Tym większym rozczarowaniem okazał się blisko dwugodzinny seans filmu Van Looy'a. To wielka szkoda oglądać tak utalentowanych aktorów rozmieniających się w tym nudnym dziele na drobne. Kompletna strata czasu.