-
Po seansie Brata można odnieść wrażenie, że film krąży wokół tych samych, wyeksploatowanych motywów, co wiele innych polskich produkcji.
-
Z tego względu trudno stwierdzić, czy Eddington jest zbyt wieloma filmami naraz, czy Aster celowo dokonuje rozszczepienia dla zdezorientowaniu publiczności. Jeżeli to drugie, łatwiej byłoby go docenić, gdyby zamrugał na znak, że tak miało być, zamiast pozostawiać miejsce na wątpliwości i pytania o to, czy jest aż tak sprytny, czy aż tak nieporadny.
-
Całe to włoskie filmowe danie zostało doprawione ogromną dozą czarnego humoru. Ironia nadaje tej historii odświeżającej lekkości - będącej dla filmu przyjemnym dodatkiem, a zarazem największym przekleństwem. Twórcy Grassadonia i Piazza czynią egzystencjalną warstwę lekkostrawną do tego stopnia, że ją anihilują.
-
Bugonia nawiązuje do prawie każdego ważnego współczesnego problemu. Od ekologii i naszej relacji ze środowiskiem, aż po władzę korporacji i nierówności klasowe. Ostatecznie jednak ciężko wskazać, co chcieli powiedzieć twórcy, poza wyliczeniem wszystkich tych kwestii. Film pozostawia wiele niedopowiedzeń.
-
Wojna światów to rzeczywiście i bezapelacyjnie jeden z najgorszych filmów tego roku, a przy tym wspaniały kandydat do wspólnego seansu ze znajomymi.
-
Mnogość podjętych przez autorkę tematów przybiera formę kilku fizycznych gestów naraz. Jest czułym pocałunkiem pozostawionym na policzku dziedzictwa body horroru. Środkowym palcem wyciągniętym w stronę zepsutego świata mass mediów. Silnym plaskaczem w twarz entuzjastów rozerotyzowanych programów pozbawionych treści. Stanowczym, ale i godnym szacunku uściskiem dłoni z najwybitniejszymi przedstawicielami gatunku. I co najważniejsze, obfitym i cuchnącym bełtem wylanym na oczekiwania publiki.
-
101 sierpnia 2024
- 1
- Skomentuj
-
Godzilla: Minus One opowiada o sile ludzkiej woli. Te filmy nigdy nie były o Godzilli, a o walce z nią. O przekuciu traumy w energię do działania. Są dowodem na to, jak wiele zła potrafi wyrządzić człowiek, ale też jak wiele jest w stanie zrobić, by je naprawić lub powstrzymać. To film o konflikcie z monstrum, który toczy każde z nas. Nieważne, czy potwór sięga pierwszego piętra czy kryje głowę w chmurach. My, z poziomu gruntu, musimy się z nim zmierzyć, bez względu na różnice skali.
-
ak jednak opowiadać subtelnie o tak trudnym, jednoznacznym moralnie temacie? Glazer nie próbuje wcale tworzyć zawoalowanej narracji, którą otworzy dopiero odpowiedni klucz interpretacyjny. Klucz tak naprawdę noszą w głowie wszyscy oglądający ten film. Każdy wie, jak zinterpretować strzały i krzyki zepchnięte do tła sound designu Strefy interesów, już od pierwszej sceny tworzące jeden z najbardziej przejmujących przykładów narracyjnej roli dźwięku we współczesnej kinematografii.
-
Bez wątpienia film robiono z wielką miłością członków ekipy, zarówno do pierwowzoru, jak i do projektu, nad którym pracowali. Niestety miłości tej nie udało się przelać na efekt finalny. Gdzieś między leniwie i nierównomiernie pociągniętymi wątkami fabularnymi, kryzysem tożsamości i mnóstwem potknięć Pięć Koszmarnych Nocy traci swój pazur. Nigdy jednak nie zapomina o swoim targecie, czyli o fanach. Tych czeka mnóstwo drobnych smaczków i easter eggów.
-
Doskonała adaptacja niesamowitej mangi, a zarazem produkcja, która może posłużyć jako uniwersalny tytuł do proponowania sceptycznie nastawionym wobec anime znajomym. I jeśli ani Pluto ani Monster Urasawy ich do tego gatunku nie przekonają, to chyba nic już nie będzie w stanie.
-
Chociaż trwa trzy i pół godziny, to każda minuta jest wykorzystana, co pozostawia poczucie obcowania z kolejnym wielkim dziełem mistrza.
-
Kino na wskroś autorskie, bezkompromisowe formalnie, konsekwentnie skonstruowane, stawiające widza nisko na liście priorytetów. Treści w nich zawarte należą do tych prostszych, brak w nich emocjonalnego wyczucia z Pora umierać.
-
Prowadząc rozmowy o najnowszym dziele Dumały, często stawiałem się w roli jego obrońcy. Jest to bowiem propozycja odważna, poniekąd drapieżna w podejściu do konwenansów. Fin del Mundo? jest wręcz antytezą podręcznikowego przykładu.
-
To bardzo szczodry dar - Miyazaki nie tylko odsłonił się bardziej niż kiedykolwiek i podzielił najbardziej osobistymi przemyśleniami na temat swojej twórczości, ale też wykorzystał do tego maksimum umiejętności i wyobraźni. Jako widzowie możemy podążyć za tym darem, w zachwycie i grozie szukając odpowiedzi na zagadki, które zadaje.
-
Nie mówcie, że nie ostrzegałem: dla wielu film Koreańczyka będzie z gruntu odrzucającym wyzwaniem, którego nieprzystępna forma oraz bunt przeciw konwencjonalnym trybom opowiadania zgotują test cierpliwości najwyższej próby. Warto jednak choć na chwilę porzucić odbiorcze przyzwyczajenia i oddać się medytacji bezruchu.
-
Rozumiem więc rozczarowanie niektórych widzów, którzy po czwartej odsłonie filmowej oczekiwali powtórki z rozrywki. Wciąż jest to jednak serial, który idealnie może posłużyć za rozrywkę w nieco chłodniejszy weekend. Nawet, jeśli w hotelu tym nie przebywa akurat John Wick.
-
Piękna, liryczna historia, która potrafi ukoić skołatane serca. Ma moc do ściągania ciężaru z pytania, którego widmo mogłoby nawiedzać przez całe życie.
-
Wciąż pozostaje jedną z płodniejszych rodzimych reżyserek, nader czułych i otwartych na drugiego człowieka, której twórczość może stanowić przytulny zakątek pełen bezpiecznego ciepła. A jednak ciężko nie ulec wrażeniu, że tym razem działa na niesprawnym autopilocie. Do znudzenia powtarza te same schematy, tematy i konwencjonalne wytrychy, gubiąc jednak wiarygodność, humanistyczne wyczucie oraz jakość artystycznego stempla.
-
Nie należy do seriali dobrych. Nie należy też do seriali słabych. Jest produkcją przeciętną, pełną potencjału, której z pewnością pomógłby lepszy scenarzysta.
-
Mimo wszystko netfliksowy Znachor pozostaje porządną produkcją, chociaż traci na braku autorskiego sznytu obecnego u poprzedników. Co prawda nie radzi sobie z egzekwowaniem narracyjnego napięcia, a po drodze pojawiają się potknięcia scenariuszowe, jednak większość z nich kamufluje świetny casting.
-
Trzymam też kciuki za Garetha Edwardsa. Miał już okazję zachwycić mnie swoimi filmami i jestem przekonany, że nadal potrafi to robić. Niestety Twórca to przykład spadku, obrazujący zarówno wady, jak i zalety reżyserii Brytyjczyka. Aspekt wizualny, światotwórstwo czy umiejętne zarządzanie niewielkim budżetem są wciąż na najwyższym poziomie. Z kolei jako dzieło fabularne film staje się kolejną kroplą w morzu science fiction.
-
To, co stanowi o sile filmu Larraína, jest jednocześnie jego słabością. Z uwagi na to, że mamy do czynienia z postaciami, które są dość obrzydliwe zarówno w wyznawanych przez siebie poglądach, jak i dokonanych czynach, ciężko jest przejąć się ich losami.
-
Życie nie jest oczywiste, tylko dziwne, pełne niespodzianek, zbiegów okoliczności, radosnych i tragicznych historii. Nie sądzę, by ktokolwiek w ostatnich latach pokazał to lepiej niż John Wilson i jego dobre rady.
-
Film zwyczajnie niepotrzebny - nikt o niego nie pytał, nikt go nie potrzebował, nikt nie miał na niego odpowiedniego pomysłu, a i tak powstał. Choć nie uważam pierwszej części historii za dzieło wybitne, nie da się ukryć, że zapisała się ona w polskiej kinematografii jako jeden z najważniejszych tytułów zeszłej dekady. Trudno życzyć i przewidywać drugiej części równie entuzjastycznego przyjęcia.
-
Maślona zabłysnął i pokazał, że jest w Polsce nadzieja nie tylko na kino gatunkowe zrobione umiejętnie, ale też na kino scenarzystów, którzy naprawdę mają coś do opowiedzenia.
-
Oglądając Lęk poczułem fizyczny ból, ponieważ ciało ma doskonałą pamięć do pewnych emocji. Trudno stwierdzić mi, jak oceniłbym seans bez tego osobistego doświadczenia. Wiem jednak, że można w nim zobaczyć samego siebie i absolutnie warto się z tym zmierzyć.
-
Jest więc to film przede wszystkim polityczny w tym sensie, że namawia nas i zaświadcza o wartości działania według ideałów współczucia, troski i solidarności. Jednocześnie przypominając, że człowieczeństwo jest również, a może przede wszystkim, naszym obowiązkiem.
-
W tym rozchichranym grajdole Horror Story umykają sprawy ważne i zasadnicze. Społeczna satyra okazała się niezbyt trafiona, a wygrał millenialski humor. Tak więc drugi z debiutów na Konkursie Głównym w tegorocznej Gdyni to niewypał, ale z potencjałem. Niestety niespełnionym..
-
Dawno nie wyszłam z sali kinowej w takiej euforii i poczuciu przeżycia katharsis.
-
Wspaniały debiut. Zapewne wyjedzie z Gdyni bez większych aplauzów, ale jest jednym z najlepszych filmów społeczno-politycznych ostatnich lat.
-
Jest nieco przesłodzony i nastawiony na wyciskanie łez. Całość ma w sobie jednak bardzo dużą dozę empatii, która wybrzmiewa dzięki dobremu castingowi. To kolejny przykład, że w rodzimym kinie familijnym, pomimo potknięć, zaczyna dziać się dobrze.
-
Cierpi na brak polotu i chęci do autentycznego zmierzenia się z podjętymi problemami.
-
Być może czasem należy zachować pewną symetrię - dbałość o rozpoczęte wątki, ich linearność i strukturę. Wtedy intryga nie okazałaby się rozczarowująca, a w towarzystwie wspaniałej warstwy wizualnej stworzyłaby naprawdę bardzo dobry film.
-
Jako kino akcji Freestyle radzi sobie dość dobrze i przywodzi na myśl filmy bracia Safdie, jednak w tym wszystkim brakuje emocjonalnej więzi z bohaterami. Bochniak po raz kolejny udowadnia, że samo serce nie wystarcza. żeby stworzyć dobre dzieło.
-
Czy Teściowie 2 to film lepszy od swojego poprzednika? Na to pytanie nie jestem w stanie jasno odpowiedzieć. Pewne jest natomiast, że jest to coś zupełnie innego, ale udało się zachować serce na odpowiednim miejscu. Różnice są w użytych środkach wyrazu, jednak postaci się nie zmieniły - zostały inteligentnie rozbudowane, dzięki czemu ukazały swoją ludzką stronę i stały się widzowi bliższe.
-
Właściwie zakończenie jest przewidywalne. A jednak do ostatniej chwili pozwala się łudzić, że okaże się zaskoczeniem. Finalne minuty filmu są przez to najsurowsze i najchłodniejsze z całej produkcji. Niemniej dodają obrazowi przyziemności i poczucia tymczasowości przedstawionej historii. W ten sposób Cicha dziewczyna staje się słodko-gorzka.
-
Diop z namysłem akcentuje ten paradoks, uzupełniając krytykę konserwatywnego sądownictwa feministycznym fokusem.
-
Gęste, boleśnie aktualne kino rozrywkowe, które doskonale operuje atrybutami gatunku, a jednocześnie chce opowiedzieć o istotnych tematach społecznych.
-
Niestety, długo wyczekiwany projekt, jakkolwiek oceniać jego czołobitne przedstawienie postaci Pileckiego, przez niesnaski produkcyjne okazał się całkowitym niewypałem, któremu trudno wróżyć dobre wyniki finansowe.
-
Kameralna, wciągająca historia, nadająca się zarówno dla wyjadaczy gatunku, jak i ostrożnych sceptyków.
-
Niepozornie wyglądający Vincent musi umrzeć to dzieło jednocześnie inteligentnie zabawne i pouczające. Nie zamienia się przy tym w ckliwą opowiastkę, rodząc sztampowe morały. Film prezentuje się warstwowo, a zastosowane przez Castanga chwyty sprawiają, że do jądra dokopujemy się bez wysiłku i niepostrzeżenie.
-
Smuci mnie jednak fakt, że obraz przejdzie raczej niezauważony, bo złożyło się na to zbyt wiele zewnętrznych czynników. Kino superbohaterskie ma już mocną zadyszkę, męczy i nudzi. Blue Beetle na pewno nie tchnie w ten nurt świeżej energii, ale nie przyczynia się również do pogorszenia jego stanu.