-
Choć powieść Dołęgi-Mostowicza to nie najwyższych lotów melodramat, są nawet w tym kiczowatym uniwersum jakieś granice. Zostały one przekroczone w momencie, gdy Marysia z prostej sprzedawczyni nici i tabaki, stała się mówiącą po francusku wirtuozką fortepianu studiującą medycynę.
-
Jakby nie było, ogląda się to miło. Od razu człowiek czuje, że jakby tylko chciał, też może wszystko.
-
Jeśli naprawdę nie macie oceanów czasu i nie możecie przez wiele dni czy tygodni rozkoszować się dłużyznami powieści, tymi fantastycznymi opisami codziennego życia całkiem zwyczajnych ludzi, to w ostateczności możecie zacząć i skończyć na filmie. Jednak radzę zrobić na odwrót, darować sobie tegoroczną i starszą ekranizację i zatrzymać się na dziele Kinga.
-
Oczywiście nie jest to film dla wszystkich. Niektórym ciężko będzie patrzeć na sceny sadystycznych morderstw czy też zrozumieć specyficzne poczucie humoru głównego bohatera, zaskakującego na przykład w scenie odwiedzin maluchów w szkole. Jeśli jednak macie dystans do takich rzeczy, nie razi was krew, wypływające gałki oczne, czy grubasy na obcasach odziane w żarówiaste garnitury to polecam serdecznie.
-
Jeśli już nie dostajemy SF z prawdziwego zdarzenia to dobrze by było, żeby fabuła była choć odrobinę głębsza niż ta wydmuszka, wglądająca na bardzo niedofinansowaną. Szkoda znakomitego tematu, bo to w końcu scenariusz, który prawdopodobnie nas czeka no i ciekawego aktorstwa Margaret Qualley, której potencjału nie wykorzystano.
-
Oczywiście więcej rzeczy jest dla mnie w tym dość przeciętnym filmie wątpliwych.
-
Rozrywka to godna, pod warunkiem oczywiście, że się nie nastawimy na ambitny, mroczny kryminał, tylko właśnie na całkiem nielogiczny, ale przyjemny w odbiorze akcyjniak.
-
Bardzo wzruszający film o genialnym zespole, w dodatku z najlepszą ścieżką dźwiękową wszech czasów. Gdyby był to film o czymkolwiek innym, nie zachęcałabym wcale, bo obiektywnie nie jest to arcydzieło, ale wszelkie mankamenty odchodzą w zapomnienie przy przytłaczającej sile tej wspaniałej muzyki.
-
Żeby nie było, że jestem w stu procentach na nie i że wszystko było źle, to napiszę, że promocyjna piosenka Eminema naprawdę wpada w ucho. Tyle dobrego da się o Venomie powiedzieć.
-
Kolejna adaptacja twórczości Murakamiego, która mnie nie zachwyca, no ale trudno. W każdej chwili mogę wrócić do literatury i dostać się do wnętrza ulubionych postaci literackich, na ekranie zupełnie nieprzenikalnych.
-
Jeśli możecie, idźcie na Kler jak najszybciej i sami się przekonajcie jaka to ciekawa, ważna i empatycznie opowiedziana historia.
-
Coś w moim odczuciu wyjątkowego i to z wielu powodów. Może nie jest to jakieś wiekopomne dzieło filmowe, ale zdecydowanie pozycja wartościowa, a co najważniejsze, zarówno wzruszająca, jak i poprawiająca humor.
-
Oto kolejna perełka wygrzebana na Netfliksie. Film niebanalny, zaskakujący, ekscentryczny, będący ciekawą mieszanką Fargo i inspiracji Tarantino. Choć bez rozmachu i fajerwerków, urzekł mnie siłą przekazu.
-
Prawdopodobnie jeden z najlepszych filmów o współczesnej Ameryce, jakie ostatnio powstały, a do tego bardzo prawdziwy. Postaci nudzą, bo bardzo przypominają oryginały, irytują, bo mają autentyczne emocje, a cała ta historia głęboko zapada w pamięć prawdopodobnie dlatego, że mogłaby się przydarzyć dowolnej grupce amerykańskich studentów, przekonanych o tym, że są wyjątkowi i czeka ich pasjonująca przyszłość.
-
Niestety, takie słabe filmy jak ten nic w kwestii lookizmu nie zmienią, a mogłyby, na przykład pokazując jaka jest alternatywa, że warto mieć w głowie coś więcej niż tylko ogromne pokłady amerykańskiej nieuzasadnionej wiary w siebie i chęci podbicia świata.
-
Mimo wszystko warto film obejrzeć, chociażby po to by mieć pretekst do przeczytania Frankensteina po raz pierwszy lub kolejny. W tej zaskakująco intymnej i nowoczesnej powieści kryje się znacznie więcej niż tylko ziejący chęcią zemsty potwór.
-
Jeśli szukacie czegoś niezobowiązującego, relaksującego i bardzo miłego dla oka, a do tego interesujecie się światem mody, seans Ocean's 8 będzie dla was idealnym początkiem wakacji.
-
Świetna rozrywka, fajerwerki śmiechu i efektów specjalnych, które jak nic resetują mózg, po seansie jest przewietrzony, zrelaksowany i gotowy na "ambitniejsze" wyzwania.
-
Jeśli możecie, wybierzcie się koniecznie na seans, szczególnie jeśli jesteście fanami Murakamiego i tak jak ja nie możecie się doczekać kolejnej powieści. Ten dokument jest niemal jak czytanie jego prozy.
-
Mamy najweselej spędzoną godzinę za jaką kiedykolwiek zapłaciliśmy Netfliksowi.
-
Niezwykły czeski film dokumentalny, pokazujący prawdziwe oblicze odradzającego się w naszym regionie Europy nacjonalizmu.
-
Doceniam to, z jakim ciepłem i zrozumieniem Diablo Cody portretuje kolejne stadia kobiecości, ale jestem bardzo ciekawa, jaki scenariusz by upichciła po tym, jakby zapoznała się z sytuacją kobiet w naszym pięknym kraju. To by było mocne.
-
Wszystko jest w tym filmie mocniej, barwniej, więcej i lepiej niż w czymkolwiek, co widziałam do tej pory i na pewnym poziomie nawet to doceniam.
-
Jednym słowem film znakomity. Trzeba iść na niego koniecznie do kina, co uwaga, nie jest proste, bo nie wszędzie go puszczają.
-
Jeśli chodzi o samo tempo akcji, długość filmu czy plenery, jest to klasyczny western, ale już sposób, w jaki pokazano co wojna robi z ludźmi, jak radziły sobie na Dzikim Zachodzie kobiety lub kto tak naprawdę był tam dziki i rabował ziemię, to bardzo nowoczesne kino. Film daje do myślenia i zostaje w pamięci na długi czas.
-
Dziwny, niszowy, nie każdemu się spodoba, ale to ciekawa propozycja, która wytrąca widza ze strefy komfortu, co zawsze cenię w kinie. Choć nie wiem co się tam do końca stało, nie uważam czasu przeznaczonego na seans za stracony.
-
Ciekawa, mądra, intrygująca historia, w dodatku oryginalnie sfilmowana.
-
Ciepły, uroczy, romantyczny.
-
To jeden z tych filmów, który wewnętrzną pustkę nieudolnie próbuje maskować niedopowiedzeniami i pseudofilozoficznym bełkotem, ale nie z nami te numery.
-
Mimo dobrych chęci ciężko mi się dopatrzyć w Czerwonej jaskółce pozytywnych aspektów. Nie należy do nich zdecydowanie gra aktorska Jennifer Lawrence, której nawet wsparcie młodego Putina, czy samego papieża nie pomogło.
-
Zapewniam, że warto poświecić półtora godzinki. Zwykle tego nie robię, ale już teraz wiem, że jeszcze kilka razy obejrzę ten film, zwyczajnie z niedosytu.
-
Ogólnie polecam, bo jestem pewna, że mało jest widzów, którzy mogliby ten film jednoznacznie znielubić. A jeśli akurat macie trzydzieści kilka lat i stanowicie idealną grupę odbiorców Pani Ptaszycy, to jest spora szansa, że poczujecie tę słodką nostalgię za dziewiątą dekadą XX-ego wieku, na której tak łatwo obecnie zarabia się filmowcom.
-
Obejrzałam film może nie z jakąś wielką przyjemnością, ale na pewno z zaciekawieniem.
-
Spora dawka tych przydatnych naukowych informacji została przeniesiona na ekran w bardzo atrakcyjny sposób, dzięki czemu powstała nie tylko zabawna komedia, którą świetnie się ogląda z partnerem, ale i edukacyjny film dający widzom materiał do wielu przemyśleń na temat tego, czy oby na pewno mamy w kontekście społeczno-biologicznym jakąkolwiek wolną wolę.
-
Film na ważny temat, ale zdecydowanie niełatwy w odbiorze.
-
Ogólnie dziwny to film, który ogląda się z żalem za utraconym potencjałem, który gdzieś tam na początku się tli. Widać, że mnóstwo kasy poszło w efekty specjalne, ale wszystko psuje poczucie, że Downsizing to tak naprawdę trzy różne, nieudolnie sklecone, historie w jednej.
-
Chcecie dobrej adaptacji powieści Christie, to obejrzyjcie sobie lepiej I nie było już nikogo z 2015 roku.
-
Może i mam za mało empatii i nie chcę zrozumieć, że ktoś, kto gwałcił zwłoki i preparował ludzkie kości, też był człowiekiem, bożym stworzeniem czy ofiarą okoliczności. Dlatego też i przez szacunek dla ludzi, których pozbawił on najbliższych, nie powinno się pokazywać tak amerykańsko lukrowanej wersji tej historii, ale to oczywiście tylko moje subiektywne odczucie.
-
Razi tu stereotypowość postrzegania polskiej kultury, a za polski akcent w wykonaniu aktora powinniśmy się wszyscy zbiorowo narodowo obrazić i nie chodzić do kina na żaden film z udziałem Blacka. Z drugiej jednak strony ciekawie było zobaczyć jak może wyglądać życie po wyjeździe z Polski, w krainie marzeń, do której tak tęsknimy.
-
Żal mi też strasznie biednego Franco, który musiał poświecić wiele czasu i energii na odtworzenie mimiki, gestów i sposobu mówienia Wiseau i to tak, żeby wyszło, że robi to z empatią, a nie że się śmieje z mniej zdolnego kolegi po fachu. Takie coś musi pozostawić bolesny ślad na psychice wrażliwego aktora.
-
O ile w ogóle uda mi się zapamiętać ten film na dłużej, to niestety głównie ze względu na to, że zawarto tu całą listę ważnych tematów społecznych, upchniętych w infantylną baśniową formę ze szczyptą niezbyt gustownie przemyconej erotyki.
-
Na ekranie widać idealnie uchwyconą miłosną magię i to nic, że film jest długi, tempo powolne, a dramatyczne zwroty akcji w tym świecie nie istnieją.