
Japonia, niedaleka przyszłość. Decyzją władz wszystkie psy w mieście zostają wygnane na pobliskie wysypisko śmieci. Nastoletni chłopiec udaje się tam, by odnaleźć swojego pupila.
- Aktorzy: Bryan Cranston, Koyu Rankin, Edward Norton, Bob Balaban, Bill Murray i 15 więcej
- Reżyser: Wes Anderson
- Scenarzysta: Wes Anderson
- Premiera kinowa: 20 kwietnia 2018
- Premiera DVD: 22 sierpnia 2018
- Premiera światowa: 15 lutego 2018
- Ostatnia aktywność: 20 lutego
- Dodany: 6 grudnia 2017
-
Wes Anderson kolejny raz tworzy pełne uroku dzieło, któremu jednak daleko do hollywodzkiego lukru. Wyspa psów nie jest najlepszym dziełem w jego dorobku, ale i tak to odtrutka na przesłodkie animacje, która przenosi nas w stylowy, mądry i często przezabawny świat.
-
Przede wszystkim jednak, paradoksalnie, w cień usuwa się "pieskość", bo choć film jest o psach, to bardziej niż psi bohaterowie interesują nas głosy, którymi oni mówią.
-
Na pewno nie rozczaruje widza, choć trudno mówić tu o jakimkolwiek zaskoczeniu ze strony reżysera. Powtarzające się motywy, powtarzające się głosy - nie umniejszają walorom artystycznym produkcji, choć pozostawiają pewien niedosyt.
-
Niestety koniec końców z "Wyspy psów" wychodzi się raczej rozczarowanym. Anderson po raz kolejny zachwyca nas stroną wizualną i techniczną, ale niestety zaskakująco polega na samej treści.
-
Małe dzieło sztuki. Naprawdę urocze. Tyle że Anderson od jakiegoś czasu podąża drogą obraną już w Grand Budapest Hotel. Tworzy filmy piękne, pomysłowe, wizualnie bogate, stanowiące potwierdzenie jego olbrzymiego talentu plastycznego. Tyle że jednocześnie filmy te są pozbawione głębszych treści.
-
Pozostaje zachwyt formą i treść, która wywołuje wyłącznie ziewanie.
-
Do listy zachwytów pozostało jeszcze dodać stronę wizualną. Rozbudowana scenografia, zwłaszcza podczas scen w Megasaki, dowodzi, że mamy do czynienia z rozmachem nietypowym dla animacji poklatkowych.
-
Wes Anderson to perfekcjonista, który znów stworzył prawdziwą perełkę, która w uroczy sposób ukazuje, że twórca kocha czworonogi i chce się tą miłością podzielić z całym światem.
-
Pełen stylu, miłości do kina oraz powagi zmieszanej z dziecięcą fantazją film, który mimo ogólnej satysfakcji i radości z seansu mnie osobiście w środku pozostawił z uczuciem lekkiego niedosytu. Cóż, to chyba dlatego, że Wes Anderson ma u mnie zawieszoną poprzeczkę nad wyraz wysoko...
-
Jeden z lepszych w mojej opinii filmów Wesa Andersona, oczywiście biorąc pod uwagę, że nie jest to film skrojony pode mnie. I nawet fakt, że nie obejrzałem go w całości nie zmieni mojej opinii, a ta jest pozytywna.
-
Po 9 latach od "Fantastycznego Pana Lisa" Anderson, posługując się tzw. "zdalną reżyserią", doszedł do niebywałej kondensacji swojego autorskiego stylu i perfekcji warsztatowej lalkowego planu.
-
Fantastyczna przygoda oraz opowieść o oddaniu i przyjaźni między człowiekiem i czworonogiem. Jest to również dzieło dopracowane w każdym szczególe, pełne nawiązań czy alegorii, w których każdy odnajdzie coś dla siebie, nawet jeśli woli koty od psów.
-
Jest świetnym filmem, godzącym smutek i łzy z śmiechem i komedią. Pozornie zabawne psy potrafią uzmysłowić, że uprzedzenia czy chęć władzy sprawiają, iż cierpią ci najmniejsi.
-
Nadal potrafi zachwycić i ogląda się z dużą przyjemnością, jednak po Andersonie liczyłem na coś więcej.
-
"Wyspę psów" można uznać za starcie między japońskimi i amerykańskimi wartościami. Zwycięzca jest oczywisty od samego początku - wiadomo wszak, skąd pochodzą twórcy, a przede wszystkim, kto dał pieniądze na produkcję.
-
Wes Anderson ponownie opowiada historię z właściwą sobie manierą, dostarczając żywych emocji zapakowanych w fantazyjne opakowanie. Miłośnicy jego twórczości nie powinni nawet zastanawiać się nad poznaniem tego świata i jego mieszkańców.
-
Jest filmem wciągającym i zrealizowanym z najwyższą precyzją. Ta animacja poklatkowa po prostu zachwyca!
-
"Wyspa psów" przypadnie do gustu fanom Andersona, fanom psów, fanom Japonii... ale charakterystyczny styl Andersona na pewno nie przypadnie do gustu każdemu.
-
Jest filmem niezwykle udanym, stworzonym z wyobraźnią, inwencją, wdziękiem i humorem.
-
"Wyspa psów" wygląda naprawdę niesamowicie. Tam, gdzie "Fantastyczny Pan Lis", czyli poprzednia kukiełkowa animacja twórcy czasem walczył z ograniczeniami techniki, tam jego nowa produkcja wydaje się wykorzystywać poklatkową metodę, by uczynić psich bohaterów bardziej rzeczywistymi.
-
Tym razem równowaga przechyla się w kierunku dramatu z dużą ilością humoru. Być może należy to po prostu uznać za ewolucję twórczości Amerykanina.
-
Strona wizualna, jak zwykle dopracowana do najmniejszego detalu, oraz poziom techniczny, jaki osiąga Anderson w swej drugiej animacji poklatkowej, pozwalają całkowicie zatopić się w świecie przedstawionym.
-
Pozostaje zabawną, wzruszającą, starannie wykonaną i bardzo ładną animacją. Pod względem ciekawego opowiadania historii Amerykanin umacnia więc swoją wysoką pozycję, a dla jego fanów będzie to kolejna, baśniowa odskocznia od codzienności.
-
Dla każdego psiarza i nie tylko. Można się pośmiać oraz zapłakać, a na pewno wszystkim animacja zapadnie na długo w pamięci.
-
Na pewno niesie za sobą bagaż treści i przemyśleń, które reżyser chce poprzez psie postaci przekazać.
-
Czasem ciepła, a czasem zaskakująco mroczna opowieść o przyjaźni i rodzinie. Nie brakuje tu trudnych wyborów, niejednoznacznych motywacji i moralnych szarości.
-
Wes Anderson chociaż nie ustrzegł się błędów to i tak - znowu - nagrał bardzo dobry film.
-
Autor zręcznie w zgodzie ze swoją wizją kina wpisuje historię rebelii przeciwko złej władzy i grożącej światu katastrofie ekologicznej w kontekst Dalekiego Wschodu.
-
Anderson po raz kolejny udowadnia, że dysponuje unikatową wyobraźnią i potrafi pomysłowo inscenizować wizualne gagi.
-
Jednym słowem film znakomity. Trzeba iść na niego koniecznie do kina, co uwaga, nie jest proste, bo nie wszędzie go puszczają.
-
Bez wątpienia Andersonowi należą się słowa uznania za stworzenie niesłychanie wielopłaszczyznowej, pięknej i nieoczywistej historii.
-
Wzrusza, porusza i bawi, a do tego jest mądrą refleksją o problemach w człowieczym świecie.
-
Dość nieoczekiwanie nabiera tu aktualnego politycznego wymiaru. Anderson pokazuje przecież, jak powstają nieporozumienia, opowiada o uprzedzeniach, które biorą się z mitów, plotek, przyzwyczajeń.
-
Mimo że Wyspa psów ma nieco rwaną narrację i gdzieś w połowie gubi tempo opowieści, to nie da się ukryć, że jest to udane dzieło Wesa Andersona.
-
Historia jest prosta i nieskomplikowana, nie pozostawiająca widza z głębszymi przemyśleniami, a wiele fabularnych skrótów nie sprawdziłoby się w kinie aktorskim. Dlatego też z jednej strony Anderson nie mówi nam nic nowego, czego nie znalibyśmy z jego poprzednich filmów, ale całą historię przedstawia w tak uroczy sposób, że ciężko się na niego gniewać o drobne potknięcia fabularne.
-
Rozumiem, że niektórzy mogą stwierdzić, że reżyser się powtarza, stosując wciąż te same chwyty narracyjne. Ja jednak raczej widzę tu wyrazisty styl artysty, który wciąż się sprawdza i dostarcza niebanalnej rozrywki.
-
Fantastyczny Pan Pies. A właściwie całe mnóstwo bohaterów wspaniałych.
-
Anderson bawi się kinem. Nie każdego zarazi swoim humorem i radością z opowiadania wciąż tej samej historii odkrywania więzów przyjaźni, braterstwa, dojrzewania i westernowego stawiania czoła łajdakom tego świata. Kto jednak raz da się mu porwać, ten doceni nawet jego słabsze filmy.
-
Zaręczam - zabawa jest znakomita, przesłanie czyste, zwroty akcji godne mistrzów sensacyjnego kina, a głosy psów... Bryan Cranston i Scarlett Johansson oraz przypominająca siebie Yoko Ono - dla każdego coś miłego. Rozrywka najwyższej klasy, z mądrym przesłaniem.