- Andrzej Łucjan
- Mężczyzna
pełne recenzje wszystkich filmów dystrybuowanych w Polsce na: https://www.wodaiogien.com/film
-
Minecraft: Film to nie kino festiwalowe ani nawet jakkolwiek ambitne - to familijna przygodówka z Jackiem Blackiem, co samo w sobie sugeruje, czego możemy się spodziewać. To prosty i niewymagający film, bo taka też jest sama gra. I tak staram się do tej produkcji podchodzić. Jestem w stanie przymknąć oko na wiele rzeczy, ale ten scenariusz, pisany jakby "na kolanie", trochę kłuje w serce.
-
56 kwietnia
- 2
- Skomentuj
-
To film, który stworzył formalne podwaliny horroru. Jest to historia o istocie zła tkwiącego w nieokiełznanym erotyzmie, które fascynuje człowieka, a następnie doprowadza do zguby kulturę i cywilizację.
-
Maria Callas była wielką artystką, widać, że ten film stara się dorównać jej wielkości. Mocno poetycki, oderwany od rzeczywistości, gubi się we własnych pomysłach i zamiast zachwycać, nuży. Trylogia smutnych kobiet dobiega końca. Co będzie dalej? Może reżyser znajdzie nowe ofiary i do swojej rękawicy nieskończoności doda kolejne kamienie.
-
"Maria Callas" to piękny, elegancki film, który przypomina muzealne eksponaty: imponuje, ale nie porusza. Larraín tworzy coś w rodzaju wizualnego poematu o przemijaniu, ale przy tym gubi puls życia swojej bohaterki. Działając bardziej jako estetyczne doświadczenie niż emocjonalne przeżycie, pozbawione jest iskry, która czyniła Marię Callas ikoną większą niż życie. Trudno więc nie oprzeć się wrażeniu, że to film bardziej o legendzie niż o kobiecie. A szkoda, bo kobieta mogłaby nas porwać.
-
Najnowsze dzieło Chillijczyka Pablo Larraína jest niczym najlepsza opera. Ma wspaniałe libretto, znakomitą orkiestrę i prawdziwą aktorską divę w roli głównej. Wielu twórców nie oparłoby się pokusie, by z takim zapleczem stworzyć dzieło monumentalne. Siłą "Marii Callas" jest jednak coś zupełnie odwrotnego.
-
Nawet jeśli żadną miarą nie jest to produkcja w pełni spełniona, a von Horn wciąż nie potrafi doskoczyć do poprzeczki wyznaczonej swoim magnetycznie zimnym debiutanckim Intruzem, to cieszmy się, że nasi operatorzy, montażyści i scenografowie przypominają, że stanowią ścisłą światową czołówkę.
-
Świetnie by się sprawdził jako krótki metraż, ale jako pełnometrażowa produkcja zwyczajnie się rozmywa.
-
4.526 grudnia 2024
- 1
- Skomentuj
-
Szablonowa i konserwatywna historia Ameryki, której świadkują sztucznie wygenerowani ludzie, opowiedziana z perspektywy tego jedynego, konkretnego punktu na Ziemi.
-
Tak jak "Losing My Religion" otwierało Słońce, tak "S&M" Rihanny śpiewane na karaoke przez Sarah zamyka Księżyc. Austriaczka za przebojem Barbadoski śpiewa, że kije i kamienie mogą połamać jej kości, lecz łańcuchy i bicze ją ekscytują. Jest w tym pewne podsumowanie nie tylko twórczości Kurdwin Ayub, ale i całej ludzkiej psychiki. Fascynacji tym, co niebezpieczne i zakazane, transgresywnej potrzeby poznania tego, co nieznane, nawet jeśli nie na własnej skórze to przez kinową dziurkę od klucza.
-
Takie biografie, gdy powstają w Stanach, mają nominacje do wszystkich największych nagród w sezonie, a ich główny aktor kończy z Oscarem za rolę pierwszoplanową. Można tu znaleźć niedociągnięcia, ocenić kilka wątków jako niedopowiedziane i znaleźć parę luk, jednak całościowo uważam Kuleja za sukces.
-
Fargeat maluje na ekranie szczególny rodzaj autonienawiści oraz desperackiej potrzeby aprobaty i uwielbienia. Satyra na standardy piękna jest tu cierpka, w porywach wręcz brutalna, ale neonowe oświetlenie i teledyskowy flow filmu czynią z "Substancji" najbardziej widowiskowy horror roku. Fargeat kocha kino B-klasowe, a jej nowe dzieło można potraktować jak odę do "Reanimatora", perełek Yuzny lub Lloyda Kaufmana, czy nawet "Showgirls" Verhoevena.
-
Nie mów zła to obraz, któremu do takiego mistrzostwa daleko, jest jednak pozbawione logicznych dziur, a głównie dzięki fantastycznej grze McAvoya nieraz potrafi zmrozić krew w żyłach. Watkins nie kopiuje nachalnie, a interesująco uzupełnia - i mnie to wystarczy do satysfakcji.
-
Jest uroczy i zabawny, a sama opowieść opowiedziana w lekki sposób, nawet gdy porusza tematy trudne i niewygodne. Do tego Jacek Borusiński i Julia Chętnicka w głównych rolach, otulają nas swoim ciepłem i naturalną pogodnością.
-
7.515 lipca 2024
- 1
- Skomentuj
-
Kryminalna przeszłość klanu narysowana jest enigmatyczną kreską, z której wynikać ma jedno - ten, kto pójdzie na dno, pociągnie za sobą całą resztę. Warstwa romantyczna wydaje się nam zaś mówić, że miłość nigdy nie jest prosta, wymaga tyle samo zaufania, co kompromisów, ale kiedy już się pojawia, dając poczucie autentyczności, warto o nią walczyć. Nawet jeśli czasem będzie bolało. Przesłanie tyleż chwalebne, co banalne, nawet jak na sekcję pokazów specjalnych berlińskiego festiwalu.
-
Nie ukrywam, że Kokowska do mnie trafiła. Może życie w trasie budzi we mnie szereg wątpliwości, ale w końcu Traczykowie to buntownicy. Nie dziwota, że chciałoby się wiedzieć więcej. Na koniec, w myśl filmu, zostańmy z refleksją, aby poszukać swojego słońca. Czymkolwiek by dla nas nie było.
-
7.522 lipca 2024
- 2
- Skomentuj
-
Bo moim największym problemem związanym z filmem "Spy x Family" jest to jak gra on na tym co najbardziej bezpieczne. Wszystkie gagi, przekomarzania oraz podkręcone do maksimum cechy postaci, które stanowią główny trzon serialu, są tu obecne i serwowane jak coś w stylu składanki "the best of". Dla mnie to było męczące. Nie jestem fanem serialu, który już w przeciągu pierwszego sezonu stał się w moich oczach zbyt powtarzalny.
-
Reżyser oraz jednocześnie autor scenariusza Jamie Adams skomponował dzieło lekkie, które wydaje się być produktem niejednorazowego użycia.
-
Ehhh... Pogromcy Duchów: Imperium Lodu to... taki sobie film. Wbrew tytułowi wcale tak bardzo nie ziębi, ale czy grzeje? Zapraszam na recenzję BEZ SPOILERÓW.
-
Nie jest jednak przesadnie brutalny, to nie film z rodzaju serii "Hostel" gdzie przemoc jest wyeksponowana i odgrywa główną rolę. Tu bardziej chodzi o metodyczne szaleństwo. Nie da się przewidzieć kolejnego ruchu filmowców, a każda kolejna scena jest dziwniejsza od poprzedniej. Dokąd to zmierza, pojęcia nie miałam, ale bawiłam się przednio.
-
7.525 listopada 2023
- 2
- Skomentuj
-
Materiały reklamowe obiecywały czuły intymny homoseksualny romans z intrygującą tajemnicą w tle. A tymczasem film Andrew Haiga jest powrotem do najgorszych skostniałych standardów kina queerowego i jednocześnie emocjonalną pornografią w stylu Joe Blacka, tylko ubraną w szatki intymnego kina niezależnego.
-
ak jednak opowiadać subtelnie o tak trudnym, jednoznacznym moralnie temacie? Glazer nie próbuje wcale tworzyć zawoalowanej narracji, którą otworzy dopiero odpowiedni klucz interpretacyjny. Klucz tak naprawdę noszą w głowie wszyscy oglądający ten film. Każdy wie, jak zinterpretować strzały i krzyki zepchnięte do tła sound designu Strefy interesów, już od pierwszej sceny tworzące jeden z najbardziej przejmujących przykładów narracyjnej roli dźwięku we współczesnej kinematografii.
-
Choć Portman i Moore dają tu prawdziwy popis, nie potrafią odwrócić uwagi od mankamentów tekstu. Nużące tempo i kiepska struktura dramaturgiczna dają o sobie znać, z drugiej strony dostajemy sceny, w których twórcy torpedują nas napastliwą kamerą i muzyką rodem z hiszpańskich telenoweli. Rażą również płytkie metafory.
-
Sama opowieść jest w miarę udaną próbą zmieszczenia niezwykle bogatej biografii Parowskiego i kilku pełnych społeczno-politycznych zawirowań dekad historii Polski w trwającym zaledwie niecałe 80 minut filmie. Poza Jackiem Dukajem na ekranie pojawiają się praktycznie wszyscy zaprzyjaźnieni z Parowskim najważniejsi autorzy polskiej fantastyki. A ich pełna anegdot narracja prowadzi nas od lat 70. XX wieku i redakcji pisma "Politechnik", przez powstanie i rozkwit "Fantastyki".
-
6.56 września 2023
- 1
- Skomentuj
-
Bardzo profesjonalne ze strony Bartosza Paducha jest pokazanie Pana redaktora Macieja Parowskiego z wielu stron, nawet i tych gorszych. Dzięki temu film nie jest tylko i wyłącznie laurką wystawioną pośmiertnie wybitnemu człowiekowi. Jest obiektywnym zwierciadłem jego życia. W większej mierze tego zawodowego, ale i tego prywatnego. Bardzo polecam i zachęcam do obejrzenia dokumentu "Fantastyczny Matt Parey".
-
Przypadł mi do gustu przede wszystkim ze względu na przenikliwie studium przypadku sytuacji masakry wśród wiarygodnych nastolatków, którzy do samego końca spierają się nie tylko z szaleńcem goniącym ich z maczetą, ale również... cóż, jak to nastolatkowie, przede wszystkim ze swoim własnymi ego, pierwszymi miłostkami i oczekiwaniami na temat życia skonfrontowanymi z rzeczywistością.
-
Festiwalowa sala kinowa, z którą oglądałem film, zanosiła się podczas seansu salwami śmiechu, co udowadnia, że film dobrze sprawdza się jako komedia - być może w tym momentach łaskawszym okiem dało się spojrzeć na niedoskonałości jego scenariusza. Sztuka zabijania dokonuje jednak czynu niewybaczalnego w swoim gatunku, jest kinem grozy, zupełnie pozbawionym grozy. Czyni go to horrorem-wydmuszką.
-
W końcu "Godzilla Minus One" to świetne, nowe spojrzenie na oryginał, które obiera świeżą perspektywę na temat wojny i prezentuje złożony oraz dojrzały portret kraju, który musi ponownie podnieść się z gruzu po poprzedniej tragedii.
-
82 grudnia 2023
- 12
- Skomentuj
-
Z nieukrywaną przyjemnością piszę wszystkie powyższe i następne słowa. W nich cała nadzieja nie jest filmem "dobrym jak na polski". Nie jest "przyzwoity w porównaniu z resztą". Jest to pełnoprawne, świadome swej formy dzieło, które powinno być pokazywane, omawiane, chwalone i studiowane.
-
Czego by nie mówić o filmie Biedronia to cieszy, że Polacy biorą się za science fiction tego typu. Czy w waszym odczuciu produkcja wypadła dobrze czy też nie - jest to kamień milowy w polskiej kinematografii. Cierpi na głupotki, brak logicznych rozwiązań ze strony głównej bohaterki, ale to wciąż solidny tytuł, który przeciera szlaki w tego typu kinematografii.
-
Pokazuje ważne wątki, ma zaangażowaną obsadę, a jednak nie porusza. Forma i klasyczna struktura nie pomagają. Pomiędzy telewizyjnym serialem a kinem z lat dziewięćdziesiątych toczy się mefistofeliczna gra o duszę człowieka. A to przecież powinien być Dostojewski, pioruny i obietnica poranka.
-
Ten film popełnia wszystkie możliwe błędy produkcji dotykającej takiej tematyki.
-
Niewierni w Paryżu to jednocześnie najlepszy film Woody'ego Allena od lat oraz tylko, kolejny obraz późnego Woody'ego Allena. Coś na co można pójść całą rodziną, albo odpalić na Netflixie do niedzielnego obiadu, ale jak w Och, teatrze Krystyny Jandy - nie spodziewajcie się niczego niespodziewanego, ani szczególnie zapamiętywanego. Bezbolesne dwie godziny, to największy komplement jaki da się sprawić tego typu projektom.
-
Podczas tegorocznej Wenecji starzy mistrzowie udowadniają, że wciąż potrafią.
-
Piękny Paryż, błyskotliwe dialogi i wiarygodne aktorstwo sprawiają, że Niewierni w Paryżu to przyjemny obraz uczuciowych zawirowań. Można temu filmowi zarzucić zbyt mało komediowych akcentów, ale Allen dość skutecznie bawi się z oczekiwaniami widzów.
-
Poszatkowany scenariusz, brak chemii pomiędzy superbohaterkami, nijaki superzłoczyńca, przesadzona gra aktorska, zbyt szybki montaż, słabe efekty specjalne - nic tutaj nie jest takie, jakie być powinno.
-
Przy tym "Marvels" nadal nie prezentuje tragicznego poziomu. Choć sporo rzeczy nie działa w pełni z powodu pospiesznej produkcji, to jest to bezbolesny seans, który potrafi od czasu do czasu sprawić trochę frajdy dzięki swojemu gimmickowi związanemu z głównym trio bohaterek. Zaś one choć miewają lepsze i gorsze momenty w swoich relacjach, to nadal ciągną film.
-
Totalne rozczarowanie i już nawet nie dzwonek, a syrena alarmowa dla Feigego i jego ekipy. Jeśli nie zaczną przykładać się do scenariuszy, a wciąż stawiać na coś, co równie dobrze mogłoby zostać napisane przez AI, to stracą wszystkich fanów. Kino superbohaterskie znów stanie się cringe'ową rozrywką dla niewielkiej grupy widzów.
-
"Porzućcie wszelkie uprzedzenia, ci którzy tu wchodzicie" mogłoby brzmieć hasło promocyjne Exodusu. Otwarta głowa, brak uprzedzeń wobec gry kiczem i absurdem, przyjmowanie z szeroko otwartymi ramionami gwałtownych przeskoków od Monty Pythona do El Internado i od Bergmana do Whedona. To wszystko warunki konieczne do pełnego doświadczenia pożegnalnej mszy Larsa von Triera.