Nadfiolet
Źródło-
Jest niepozorną, lecz zdecydowanie godną uwagi perełką, w której odnajdziemy nie tylko ciekawostkę w postaci zetknięcia się dwóch odmiennych kultur, ale i odrobinę refleksji nad życiem, wszystko to zaś przedstawione z wrażliwością i stylistycznym wyczuciem.
-
Scenariuszową leniwością i bezmyślnym podejściem do jaskrawo-groteskowej stylistyki niemal całkowicie zabija jakikolwiek leżący w nim potencjał, przez co jest poważnym kandydatem w walce o miano najgorszego goszczącego w polskich kinach filmu 2019 roku.
-
Jest w swojej godardowskości, gomrowiczowskości, ale przede wszystkim żuławszczyźnie dziełem nieprzewidywalnym, bezkompromisowym i niewątpliwie wielkim - na swoich własnych, przewrotnych warunkach.
-
Stanowi bardzo ciekawe połączenie kina gatunkowego i artystycznego: to komedia romantyczna pełna autentycznych emocji i przede wszystkim rzadko spotykanej w gatunku subtelności na poziomie fabularnym, tonalnym i estetycznym.
-
Wybrzmiewa więc zarówno jako studium głównego bohatera i jego walki z życiowymi tragediami, ale i jako społeczny manifest, gorzki i miejscami wstrząsający. Świetna warstwa audiowizualna, przenikliwy scenariusz i wybitna rola Joaquina Phoenixa składają się na prawdopodobnie najlepszy póki co film roku.
-
Spełniony blockbuster łączący humor i wyrazistą chemię między głównymi bohaterami z Leitchowskimi neonami i widowiskową akcją, a na dodatek ważny krok dla reprezentacji kultury polinezyjskiej w Hollywood - czegóż chcieć więcej?
-
Okazuje się więc być godnym następcą Hereditary - powolniejszym i mniej strasznym, ale równie niepokojącym, z przekonującymi, rozbudowanymi postaciami oraz zachwycającą, bardzo błyskotliwą warstwą wizualną.
-
To film oczywiście niepozbawiony wad, który potrafi czasem męczyć intensywnością, ale zarazem zapewnia solidną rozrywkę, rzetelnie opowiada historię głównego bohatera i przede wszystkim daje radę uchwycić w filmie magię Pokémonów. A przecież dokładnie o to w tym projekcie chodziło.
-
Okazuje się być czymś znacznie więcej, niż kolejnym origin story - to podana w efektownym opakowaniu dobrego kina akcji historia o poszukiwaniu własnej tożsamości uzupełniona o feministyczne i pacyfistyczne przesłanie, a w efekcie jedna z najciekawszych propozycji w repertuarze Marvela.
-
Mamy więc do czynienia ze zmarnowanym potencjałem - scenariuszowo-stylistyczna nieudolność poszczególnych scen sprawia, że oryginalny pomysł na opowiedzenie historii o mordercy nie jest w stanie wybrzmieć w pełni, a solidne aktorstwo naprawia to tylko w niewielkim stopniu. Podły, okrutny, zły to film średni i tym samym znacznie gorszy, niż być powinien.
-
M. Night Shyamalan nie od dziś znany jest jako twórca, który, czerpiąc z motywów i konwencji kina rozrywkowego, opowiada w pełni kompetentne historie dramatyczne, rezygnujące z efekciarstwa na rzecz kameralności i stonowanego klimatu. Glass, mały wielki finał trylogii Niezniszczalnego, świetnie wpisuje się w ten obraz, będąc jednocześnie bardzo dobrym, dopracowanym thrillerem psychologicznym i przewrotnym, zaskakującym spojrzeniem na kino superbohaterskie.
-
Pełna gracji i świeżości współczesna baśń, liryczne kino zafascynowane wolnością, młodością, estetyką przemocy i nieoczywistą seksualnością. Wpisuje się tym samym w tradycje sięgające co najmniej lat 60. z francuską i japońską Nową falą oraz Nowym Hollywood, zachowując przy tym własną autentyczność i oryginalność. Czyni to z Anioła unikalne dzieło artysty dobrze wiedzącego, co robi i przy okazji piękne kinowe przeżycie.
-
"Smak wspomnień" jest więc ostatecznie efektem sprzecznych, zwalczających się wzajemnie elementów. Z jednej strony mamy ciekawie opowiedzianą historię, w której osobiste emocje przeplatają się z współczesną historią i kulturą kulinarną, z drugiej zaś wykonanie sztuczne i pozbawione wyczucia. Całość pozostaje filmem po prostu średnim i bardzo dalekim od zrealizowania swojego potencjału.
-
Jedna z najświeższych i najbardziej dopracowanych realizacyjnie premier roku, a przy okazji najlepszy kinowy Spider-Man i jeden z najlepszych filmów superbohaterskich w historii.
-
Kino niepozbawione wad, ale z pewnością wielkie i zapadające w pamięć.
-
Dzieło zupełnie inne od starszego o siedem lat Fausta Sokurowa, ten bowiem przytłacza nas klimatem sennego koszmaru i fascynuje nihilistycznymi rozważaniami. Oba te skrajnie różne podejścia do jednego tematu są z pewnością interesujące i w podobnym stopniu godne polecenia.
-
Nawet jeżeli po drodze nie w pełni wykorzystuje swój antykomediowy potencjał, to z pewnością mamy do czynienia z bardzo dojrzałym dziełem jednego z najciekawszych twórców w polskim kinie XXI wieku.
-
Dzieło bardzo nieoczywiste i trudne do oceny. Subtelność graniczy tu z kiczem, efektywność z przekombinowaniem, nieraz zdarzy się, że będziemy daną sceną równie zafascynowani, co zirytowani. Balans między wizjonerstwem i błyskotliwością a brakiem spójności pozostaje wyraźnie po tej pozytywnej stronie i z pewnością warto samemu Suspiriów doświadczyć, ale trudno przy tym zwalczyć poczucie zmarnowania potencjału na arcydzieło dorównujące oryginałowi.
-
Dzięki tej stylistyce Suspiria wchodzą na poziom znacznie wyższy niż punkt wyjściowy, czyli prosta historia o dziewczynie w domu, w którym dzieją się dziwne rzeczy. Stają się absolutnie fascynującym przeżyciem bez reszty zajmującym zmysły widza, prologiem do mody na neonowe oświetlenie, która zapanowała zarówno w latach 80., jak i ponownie w obecnej dekadzie, a przede wszystkim ponadczasowym arcydziełem swojego gatunku.
-
Z całą swoją pewnością siebie, autentycznością i realizacyjną perfekcją, stanie się wzorem dla kinematografii w niedalekiej przyszłości.
-
Choć nie stanowi wielkiego dzieła metafizyczno-psychologicznego i z pewnością nie dorasta do wcześniejszych Księcia Draculi i Narzeczonej Frankensteina, jest kolejnym naprawdę dobrym horrorem spod znaku Universalu i być może ostatnim podmuchem świeżości w tej powoli wyczerpującej się konwencji.
-
Jest dziełem wartym zobaczenia, wyrazistym, refleksyjnym i zostającym z widzem po zakończeniu seansu.
-
Dzieło intrygujące stylistycznie, dojrzałe psychologicznie, bardzo emocjonalne i zdecydowanie warte obejrzenia.
-
Nie jest filmem ambitnym i nigdy nie należy oczekiwać od niego, że takim będzie. Jest epickim, dynamicznym, kolorowym widowiskiem zapewniającym bezpretensjonalną, solidną rozrywkę i w tej kategorii może być jedną z lepszych tegorocznych propozycji.
-
Subtelny, smutny, piękny i poruszający - te przymiotniki najlepiej pasują do Manchester by the Sea, który jest jednoznacznie godnym polecenia filmem zasługującym na szeroką uwagę i długotrwałą pamięć.