-
Dzieło to przywróciło Bartosza M. Kowalskiego na moją mapę interesujących twórców kina gatunku w tym kraju. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że obok Jagody Szelc jest to teraz najważniejsze nazwisko w polskim horrorze!
-
Nawet jeśli nie sposób nie nazwać tego filmu pretensjonalnym i odtwórczym, Englert i Szumowska wprowadzają detal i teksturę do każdego elementu swojego świata, czyniąc seans naprawdę niezapominanym.
-
Nie jest to w żadnym wypadku łatwy film do rekomendacji, ale każdy fan kina eksploatacji czy wszelkich szokerów powinien po to dzieło sięgnąć choć raz. Warto się bowiem samemu skonfrontować z legendą rynku VHS i wyrobić sobie własne zdanie. A jeśli jesteś widzem o słabym żołądku to cóż, Cannibal Ferox zje Cię żywcem!
-
Nie dostarczy odpowiedniej rozrywki ani fanom klaustrofobicznych horrorów, ani entuzjastom kina akcji z dreszczykiem. Zapewne jako jedna z produkcji oryginalnych platformy Netflix film osiągnąłby większy sukces, a tak jest skazany na tych, którym z jakiegoś powodu zależy na widoku Kristen Stewart w cosplayu Ripley.
-
Noc Lepusa byłaby o wiele lepszym filmem, gdyby tylko nie traktowała się tak poważnie. Jeśliby twórcy bardziej świadomie zagrali na tym, jak kuriozalnie wygląda umazany sztuczną krwią króliczy pyszczek, zapewne otrzymalibyśmy produkcję o wiele lepszą. Finalnie zostajemy z okolicznościową ciekawostką, która choć nie dostarcza zamierzonych przez studio i twórców celów, idealnie nadaje się na dalece niezobowiązujący seans przy jajku i jakimś umilaczu.
-
Największą bolączką filmu jest zdecydowanie brak konkretnej wizji, w końcu scenariusz był kilkukrotnie przepisywany z myślą o położeniu nacisku na różne wątki. To trochę tak, jakby ktoś chciał nakręcić kolejną Carrie, ale w roli ofiary/oprawcy użył postaci z kreskówki. Jeśli przebrniecie przez pokłady kłującego w oczy aktorstwa, wszechobecnej głupoty i realizacyjnych potknięć, otrzymacie jednak, mimo wszystko, naprawdę przyjemny film.
-
Co prawda W lesie dziś nie zaśnie nikt kopiuje wiele scen z serii Piątek 13-tego czy Droga bez powrotu. Ale po seansie wiem, że śmiało postawiłbym ten film na półce obok typowej "amerykańskiej klasy średniej" slasherów.
-
Film Balagueró kierowany jest głównie do tych, którzy lubią główkować i bawić się w kanapowego detektywa. Pojawiająca się na początku nawałnica pytań znajduje w końcu swoje rozwiązanie. Czy satysfakcjonujące? Film przynosi pewną frajdę, jednak może wyparować z waszej głowy zanim jeszcze zdążycie nacisnąć przycisk na pilocie.
-
W pewnym momencie swojej podróży bohater mówi "mam wrażenie, że wszystko, co mi się dziś przydarza, jest głęboko związane z moim celem". Droga do tego celu usłana jest kwasem przelanym do butelki po sprite, pobiciami i kłamstwem. Good Time stara się zobrazować tkankę żyjącą gdzieś pod powierzchnią miasta, miejsce, gdzie nie ma czasu na myślenie. Po prostu reagujesz tak szybko i tak długo, jak to tylko możliwe.
-
W lesie dziś nie zaśnie nikt, co zaskakujące, z czystym sercem mógłbym postawić na półce właśnie takich średniej klasy horrorów produkowanych na rynek DVD. Film miał mieć swoją premierę w kinach, jednak wybuch epidemii koronawirusa sprawił, że szybko wylądował on na platformie Netflix. I jest to dodatkowa motywacja, żeby film Kowalskiego zobaczyć!
-
Niewidzialnego człowieka polecę więc nie tylko fanom horroru, ci będą się bawić na nim wyśmienicie, ale również wszystkim pozostałym. Rękę sobie daje uciąć, że film zagości na niejednej liście "TOP 10 FILMÓW 2020!".
-
Dzisiaj Ostatni człowiek na Ziemi stanowi urokliwy relikt z czasów, kiedy to praktycznie gotowy scenariusz na elektryzujący horror przerabiało się na kameralne kino skupione na historii jednego człowieka. Jeśli jednak nie jesteście przekonani do gatunkowej mocy, jaką niesie ze sobą ów film, poczekajcie tylko do sceny, kiedy żona Morgana prosi go o wpuszczenie do środka.
-
W efekcie film Stanleya się po prostu ogląda, a nie poddaje wnikliwym analizom. I choć można odebrać go jako przypowieść o rodzinie, która poprzez narastające szaleństwo traci siebie nawzajem, wszystko rozmywa się pomiędzy obrzydliwymi mutacjami ciała. To jedno z tych filmowych przeżyć, które przeniknie nas niczym tytułowa kosmiczna siła.
-
Warto jednak na pewno docenić odwagę i swobodę, jakimi popisała się reżyserka - te dwie cechy górują wysoko nad jej filmowym warsztatem. Jednak by w pełni cieszyć się wylewającą z ekranu głupotą, trzeba na dzień dobry mocno oberwać w głowę metalowym kijem dzierżonym przez Harley Quinn.
-
Gdy absurdalna utopia już na dobre pogrąży się w chaosie, Monos stawia dość błyskotliwy wniosek, zostawiając nas z możliwością dopisania sobie kolejnego rozdziału dla kilku bohaterów. Mimo że Landes unika tłumaczenia szczegółów ekranowego konfliktu, Monos mocno sugeruje, że nawet jeśli partyzanci uciekną z dżungli, reszta kraju nie zaoferuje im wcale bezpiecznego schronienia.
-
Choć dużo tutaj reżyserskiej walki z własnymi słabościami pod przepiękną partyturę Bruno Nicolai, to momentami produkcja ta wybija się do miana prawdziwej celuloidowej perły.
-
-
Niczym zmiksowany z podejrzanych składników szejk, film elektryzuje i przyprawia nas o drgawki. Ale uwierzcie mi, po seansie będziecie prosić o jeszcze.
-
Waititi po raz kolejny odnajduje światełko w ciemności, słodycz w zgorzkniałym świecie, przypominając nam o potrzebie słuchania i wzajemnego dbania o siebie. Ale przed seansem lepiej zostawić swoje poczucie "politycznej poprawności" za drzwiami.
-
Nawet jeśli Zabawa w pochowanego nie ma raczej szans na stanie się obrazem kultowym, jest to wciąż kawał cholernie dobrej rozrywki. Film nie boi się przeplatać ze sobą grozy i humoru a w całym swoim szaleństwie okazuje się niezwykle szczery.
-
Cenić The First King możemy przede wszystkim za jego ambicje oraz mocno uwydatnienie swoich gatunkowych korzeni. Myślę, że owe historyczne widowisko można spokojnie postawić obok netflixowego Króla. Oba filmy cechuje wyrazista wizja autorska, staranne oddanie realiów epoki oraz garść naprawdę emocjonujących sekwencji walki.
-
Momenty, w których bohaterowie kroczą ziemią niczyją, jeżą włosy bardziej, niż niejeden film grozy. Nagle odkrywamy, że pole bitwy to nie tylko spalona ziemia i kratery, to również stosy zgniłych ciał ludzi i zwierząt oraz hordy wszechobecnych szczurów. A gdy Schofield i Blake zostają zmuszeni, by zejść w samą czeluść piekła, nasz niepokój sięga zenitu.
-
Bo z pozoru film wygląda jak niczym niewyróżniający się obraz z telewizyjnej ramówki. Choć dzisiaj trudno dokopać się do jakichkolwiek informacji na temat budżetu The Baby, domyślić się możemy, że ten nie był za wysoki. Jednak ograniczone fundusze nic nie odejmują produkcji, a psioczyć możemy jedynie w dość oszczędnym w epatowanie brutalnością finale.
-
Jego debiut to bez wątpienia jeden z najważniejszych obrazów X muzy. Film, który przemawiał do całego pokolenia. Strach nie był już sposobem na ucieczkę od chwiejącej się codzienności, teraz trzymał lustro przed naszą twarzą, każąc nam zaglądać głęboko w otchłań. Dla Cravena całe społeczeństwo było chore, ale był on jednym z niewielu, którzy odważyli się zerwać strup i pozwolić ranie oddychać.
-
To kolejny powiew niszowej świeżości, jaka coraz większym echem odbija się w głównym nurcie. Warto obejrzeć, bo mało który film podniesie nas tak na duchu i przemówi do nas tak po prostu, po ludzku.
-
Nie krzyczy, nie moralizuje i nie ocenia - po prostu przedstawia serię wydarzeń, w których postać poddaje się wewnętrznej serii impulsów. Często prowadzi to do naprawdę śmiesznych, niedorzecznych wydarzeń, ale na zwyczajnym ludzkim poziomie seans pozostaje bardzo przyjemnym doświadczeniem.
-
W roku premiery Świąteczne zło zostało pogrzebane głównie z powodu braku przesadzonej brutalności, wolniejszego tempa i surrealistycznego zakończenia. A szkoda, bo to zdecydowanie najbardziej kompetentny i działający na wielu poziomach film, który jest być może najlepszym wyborem na świąteczny seans!
-
Po seansie pozostaje jednak poczucie, że właśnie zakończyła się szalona, przyprawiająca o mdłości jazda kolejką po tematycznej części Disneylandu. To całkiem przyjemny akcyjniak przygodowy, ale nijakie Gwiezdne wojny, a już na pewno nie jako ostateczny finał.
-
Powiedziałbym, że film Eggersa awansuje za jakiś czas do panteonu kina kompletnego, działającego doskonale na wielu płaszczyznach. Ale już teraz można o nim mówić jako o wyjątkowo oryginalnej i zaskakującej produkcji autorskiej. To jeden z najbardziej niepokojących obrazów, jakie powstały w ostatnich dwóch dekadach.
-
Nieco odstręczający, tani i uroczy w swej głupocie relikt szalonych lat '70. Dla wielu rozwodnienie atmosfery po poprzednim filmie może świadczyć o zatraceniu przez produkcję pazura, dla innych ta "przystępność" pozwoli pochylić się nad tą, bądź co bądź, legendarną figurą kina eksploatacji.
-
Podobnie jak wiele innych horrorów z tamtego okresu, również Istota z innego świata nie jest z perspektywy dnia dzisiejszego szczególnie przerażająca. Jednak to prowokujące i zmuszające do refleksji okno na wyjątkowy rozdział w historii USA.
-
Nie da się jednak ukryć, że dla wielu widzów Doktor Sen będzie swojego rodzaju profanacją arcydzieła. Jednak zaufajcie mi i dajcie mu szansę! Potraktujcie go jako alternatywną, działającą na zasadach fan fiction historię napisaną przez kogoś, kto darzy Lśnienie sporą dawką miłości. Co więcej, fani Kubricka mogą odnaleźć katharsis w finale, gdy dane im będzie zobaczyć scenę, której zdaniem wielu zabrakło w oryginalnym filmie!
-
Imponuje przede wszystkim połączeniem hollywoodzkiej jakości z niezależną kreatywnością. Produkcji nie można odmówić zarówno charakterystycznego, odpowiednio obrzydliwego potwora, jak i odpowiednio skrojonego napięcia, które przysporzy o koszmary nie tylko osoby cierpiące na arachnofobię.
-
Nic więc dziwnego, że film złotymi zgłoskami zapisał się na niesławnej liście Video Nasties. Jego największym triumfem są przecież spektakularne sceny śmierci! I właśnie jako taki powinien zostać zapamiętany, gdyż, mimo wspomnianych mankamentów, wciąż dostarcza masę niskogatunkowej rozrywki.
-
Przytłaczające frazesy o przemijaniu nie czynią jednak z filmu prostego sloganu. Pomimo gargantuicznego czasu trwania, można zupełnie zapomnieć o mijającym czasie i nie zerkać nerwowo na zegarek. Irlandczyk został pięknie nakręcony, a do tego jest przyjemny w odbiorze jak Wilk z Wall Street i cudownie żywy. Trochę daleko mu co prawda do największych dokonań artysty, jednak jako współczesna, melancholijna wspominka o dawnych dziejach, wychodzi zdecydowanie obronną ręką.
-
Wiele tutaj autocytatów i marnej jakości efektów specjalnych, które czasami burzą tę zwyrodniałą imersję a scenariusz jest czasami klejony na ślinę. Jednak co z tego, skoro fani artysty dostali dokładnie to, za co go kochają.
-
Choć trudno jest dzisiaj polecić film Hilla komukolwiek, kto nie interesuje się zbytnio klasykami kina klasy B, Spider Baby zasługuje na zapamiętanie za sprawą swojej mocno niepokojącej koncepcji. Cała ta makabra zostaje nam podana w bardzo groteskowym sosie, dzięki czemu żołądek widza zaczynają wykręcać dziwne i sprzeczne emocje. Brawo panie Hill, właśnie tak zapisuje się karty historii.
-
Reżyser stroni przy tym od zagłębiania się w charaktery swoich postaci, czy nawet w opowiadaną przez siebie historię. Minimalizm wydaje się definiować jego autorską twórczość. Przed seansem musimy więc sobie odpowiedzieć na pytanie, czy jesteśmy na taki styl gotowi. Jeśli nie, seans Angelo raczej bym odradzał.
-
Nie jest to obraz, który kupi serca tłumu. Ale jeśli jesteśmy gotowi, by przekroczyć wysoki próg dziwności, otrzymamy wspaniałą, współczesną bajkę, która z pewnością zamieszka w nas na długo.
-
Bardzo solidnie wykonana, twórcza oraz pełna inteligentnego humoru satyra na szybko się poruszający świat mediów społecznościowych. Świeżość scenariusza jest głównym powodem, dla którego klasyczne kino spod znaku egzorcyzmów udało się przenieść w cyfrową erę!
-
Inteligentna, zabawna i cholernie niepokojąca pozycja, dająca debiutującemu twórcy duży kredyt zaufania.
-
Poza tym, wszystko zostało tutaj podane w uniwersalny sposób, bez chwilowych naleciałości modowych i z nieśmiertelną, rock'n'rollową ścieżką dźwiękową. Ekstaza jawi się zatem jako dzieło ponad czasowe - przepiękny w swym chaosie koszmar, który jest zdecydowanie czymś więcej, niż nasyconą wizualnie, zuchwałą pokazówką.