-
To być może najdziwniejszy - dziwnie kameralny, dziwnie niespektakularny, dziwnie krzykliwy, dziwnie przyciągający - film w twórczości Iry Sachsa.
-
Być może za dużo przez ten film przewija się wątków - od tożsamościowych poszukiwań, przez niemożliwą miłość, rodzinne dramaty, nietolerancję, aż po krytykę publicznych mechanizmów marginalizujących tych, którzy potrzebują systemowego wsparcia i pomocy. Zawsze jednak w "Silver Haze" na pierwszym planie pozostaje wrażliwa, śmiała outsiderka, podejmująca piękną, prywatną walkę na przekór wszystkim i wszystkiemu. Walkę o siebie i o to, na czym najbardziej jej zależy.
-
Tym bardziej, że choć trup ścieli się tu gęsto, sposób narracji nie jest specjalnie sensacyjny. Paradoksalnie to bardziej kontemplacyjno-lamentacyjne w wielu momentach kino, zadumane i refleksyjne.
-
Dla mnie ta prostota i to podejście to lekki nietakt wobec kunsztu i wielkości "Chłopów" Reymonta, choć jej niekwestowaną zaletą jest słuszne założenie, że ta interpretacja trafi pod niejedną strzechę.
-
Debiut Celine Song można uznać za melodramat na miarę swoich czasów. Mamy w nim przecież rozpisaną na dekady, miłosną historię, rozdzielanych przez różnorodne, obiektywne okoliczności "spóźnionych kochanków" i notorycznie piętrzące się na ich drodze przeszkody. W tle przemiany kulturowe, społeczne i technologiczne.
-
Hołdowanie stereotypom to przepis na porażkę, jednak trudno uchwycić dlaczego Uśmiech losu nie jest udanym kinem realizmu magicznego w stylu Kusturicy. Angielska wersja tytułu nawiązuje do dytyrambu, więc pozostając w tej poetyce trzeba napisać, że najpewniej odpowiada za to hybris. To po prostu obraz przesiąknięty pychą, zbudowany na złudnej pewności, bez cienia wątpliwości. Przez to humor rzadko kiedy trafia w tarczę, a słoneczny optymizm z każdą minutą staje się coraz bardziej nużący.
-
Można oczywiście mieć wątpliwości czy wykorzystane efekty komputerowe są tu najwyższej próby, jednak to obraz ambitny i spełniony. Szkoda, że ostatni.
-
Kino, które podobnie jak jego główny bohater żywi się tylko poppersami i ketaminą. Nieco ogłupiałe przez narkotyki, ale zapewniające zaskakujące przyjemności.
-
Kino z gatunku intelektualnie stymulującego, trochę teatralne i akademickie, przekładające warsztat i wielowątkowe, skrupulatne podejście do tematu nad piękną emfazą fikcji. Pewnie dlatego tak wymagające.
-
Poważne kino społeczne. Z subtelnie, ale precyzyjnie zarysowanym kontekstem. Zwłaszcza wątki klasowe i ekonomiczne wydają się tu być szczególne istotne. Nie są one jednak znowu tak kluczowe, by przypominać, że o tym, co dziecko zawsze najbardziej potrzebuje - elementarnego poczucia bezpieczeństwa i rodzicielskiej miłości.
-
Najpiękniejszy wizualny food porn dostępny na rynku w tym roku. Zarazem moja największa pozytywna niespodzianka tegorocznego konkursu głównego w Cannes.
-
-
-
-
Potrafię wyobrazić sobie sytuację, w której za jakiś czas "The Survival of Kindness" stanie się małym klasykiem światowego kina, bo mając na uwadze, jak w gruncie rzeczy minimalistyczny jest to film, jak bardzo niedopowiedziany i wdzięczny do interpretacji, może on chyba tylko rosnąć w percepcji widza.
-
Widać, że Rebecca Miller tworząc otwierające 73. Berlinale She Came to Me chciała uniknąć oczywistości. Oryginalność jednak nie zawsze służy wybranemu przez nią gatunkowi.
-
elegancki kryminał nawiązujący do kina Alfreda Hitchcocka. Trzeba też dodać, że Jest to nawiązanie dużo bardziej udane, niż starszy o 9 lat Stoker - anglojęzyczna wariacja na temat Cienia wątpliwości, efektowna, ale emocjonalnie letnia. W Podejrzanej Park wraca nie tylko do rodzimego języka i lokalnych realiów, ale też do swego ulubionego tematu - wszechogarniającej i przemożnej siły, w imię której ludzie dokonują rzeczy strasznych. Miłości.
-
Tak naprawdę szkoda, że to obraz aż tak przeintelektualizowany i wypierający rzeczywistość. Myśl, do której dochodzi Lehotský jest sama w sobie naprawdę ciekawa.
-
Bardzo ciekawy film, do którego trudno będzie przekonać innych widzów. Rodzinny dramat, jedno ujęcie? Bize nie mierzy wysoko, nie sięga po wielkie tematy czy rozbuchane rozwiązania wizualne. Buduje swój obraz szlifując do perfekcji drobiazgi. Kilka osób, las, kamera - czasami nie potrzeba więcej, aby powstało naprawdę dobre kino.
-
Ádám Császi w bezlitosnej satyrze na świat sztuki pyta o granice mówienia o nieuprzywilejowanych grupach społecznych.
-
To obraz na bardzo intrygującym przecięciu indyjskiej rozrywki i kina niezależnego.
-
Ove Musting nakręcił film, który w swoim gatunku bez wątpienia zasługuje na uwagę. Szkodzi mu jednak kontekst. Do obiegu wchodzi w tym samym czasie co Styczeń, obraz mierzący się z podobną tematyką, ale proponujący ciekawszą wizję artystyczną. Klęski urodzaju to jednak nie najgorsze z plag i to widzowie ocenią czy wolą dramat sportowy czy arthouse'owe kino historyczne.
-
To kino, które aż się prosi, żeby było odważniejsze, mocniejsze, aby dostarczało więcej litości i trwogi. Potencjał leżący w tej produkcji niestety został zmarnowany na niezbyt ciekawy wykład popularyzatorski. Wiedza o chorobie Alzheimera jest oczywiście potrzebna, ale nie musi się wylewać z wielkiego ekranu.
-
Koncepcyjne Styczeń jest intrygujący, ale na poziomie reżyserii lekko zawodzi, bywa czasami nie najlepiej zrytmizowany i niekiedy przeszarżowany, jednak nigdy nie jest to bolesne. To przede wszystkim zasługa pracy operatorskiej Wojciecha Staronia, której należy się najwyższe uznanie.
-
Najlepszy jest w tych momentach, w których zrzuca balast nadmiarowych znaczeń i wymyślnych reżyserskich koncepcji. To naiwny romans i to naiwnością pojawiającej się w nim Przetańczyć z tobą chcę całą noc Anny Jantar. Oczyszczenie go ze zbędnych motywów mogłoby dać naprawdę piorunujący efekt.
-
Śmiech wymierzony w obcych, przede wszystkim w miliarderów pławiących się w zbytku, nie jest w żaden sposób autorefleksyjny. Przez to rewolucyjny wymiar W trójkącie zostaje całkowicie zaprzepaszczony.
-
Bywa zbyt stereotypowy. Ostatnie lato, stracona niewinność, koniec dzieciństwa, cena dorosłości. Każde z tych wytartych haseł aż za dobrze pasuje do Blisko. Podczas oglądania to umyka, ale z dystansu widać, że mamy do czynienia z kinem opartym na łatwych binarnych opozycjach.
-
Nie popełniono tutaj żadnych kardynalnych błędów - zarówno oryginalny pomysł oraz jego wykonanie sprawiły, że większość widzów wyjdzie z seansu z uśmiechem na twarzy oraz zeszklonymi ze wzruszenia oczami. "Rozumiemy się bez słów" to kolejny przykład na to, że komercyjne francuskie kino stoi na bardzo wysokim poziomie i nadal ma wiele do zaoferowania.
-
Jest najciekawszym, najgłębszym i najmocniejszym filmem Sierebrennikowa. Stoi mocno na łączącym historię i wyobraźnię fundamencie zbudowanym przez Lato, jednak konstrukcyjnie proponuje większe wyrafinowanie, bez widocznych szwów. To film potrafiący poruszać się między czasami, rzeczywistościami i wyobrażeniami.
-
Imponuje odtworzeniem ponurej atmosfery lat 80. Wszystko jest tu brzydkie: okropne swetry, wąsy, krzykliwe makijaże, futra, meble. Przywołanie Warszawy sprzed blisko czterdziestu lat to osiągnięcie samo w sobie.
-
Wydaje się, że zabrakło montażowej odwagi, przez co Ostatniej nocy w Soho momentami się dłuży. Mimo wszystko to jedna z ciekawszych rozrywkowych propozycji tego roku, oparta na inteligentnym koncepcie i zrealizowana z dużym talentem.
-
Jest w Diunie coś ze starego epickiego kina. Takiego sprzed epoki CGI, kiedy widzów oczarować można było scenografią i krajobrazem. Powrót wysokobudżetowych filmów opracowanych dla nieco starszego widza, operujących inną dynamiką między bohaterami niż buddy movie jest kuszącą perspektywą. Teraz tylko widzowie mogą zadecydować o tym czy kupią tę opowieść, a Villeneuve zostanie Kwisatz Haderach współczesnego kina.
-
Psie pazury oferują inne niż zazwyczaj spojrzenie na western, bardziej psychologiczne, subtelniejsze, skupione na szczegółach. Jednak przede wszystkim to film w intrygujący sposób snujący nieoczywistą opowieść.
-
To twór estetyczny, ale też pełen kolców, podczas obcowania z nim nie sposób się nie skaleczyć. Przekuwa jednak tę niewygodę w etyczny przekaz.
-
Coppola podjęła się ambitnego zadania, opowiedzenia historii o nowych mediach językiem starych. Wybrała drogę kurczowego trzymania się estetyk kina, nie przesuwając ich nawet o milimetr.