-
Jest naprawdę udaną krytyką współczesnego świata, w której nie brakuje świetnego aktorstwa, czy też przepięknych zdjęć.
-
Coppola podjęła się ambitnego zadania, opowiedzenia historii o nowych mediach językiem starych. Wybrała drogę kurczowego trzymania się estetyk kina, nie przesuwając ich nawet o milimetr.
-
Końcowo film odlatuje w truizmy, w trochę zrzędzenie starego dziadka. No cóż, często takie stare dziadki mają rację, ale co z tego skoro brzmi to w sposób, no, nie za ciekawy. Film ogląda się jakby to właśnie 83letni dziadek Francis Ford klecił ten film po tym jak naoglądał się krótkich metrażów z Sundance i postanowił zaimponować 30latkom.
-
Ciekawy projekt, którego autorka ma sporo trafnych, ważnych spostrzeżeń, tylko że nie jest to nic odkrywczego.
-
Trafna - choć już w dniu premiery spóźniona - analiza generacji Z, która o przyszłości nie myśli albo wcale, albo co najwyżej w kontekście polubień i mylnie pojmowanego wygodnego życia influencera, wizja zarazem anachroniczna, jak i hipnotyzująca.
-
Zamiast ściskającego za gardło dramatu na temat przerażającej współczesności stworzyła artystowskie filmidło o hipsterach, których wciągnął mainstream - spóźnione, sztampowe i tak naprawdę dla nikogo. Może jedynie dla fanów Andrew Garfielda, którzy z pewnością docenią jego mistrzowski popis na tym wyjątkowo mdłym tle.
-
Odpuśćcie sobie "Króla internetu" reżyserki Gii Coppoli. To jest trochę taka sama produkcja, jak ci, których krytykuje - stwierdza, że ludzie są głupi i kupią każdy fałsz, przy czym sama im to sprzedaje.
-
Spóźniony o kilka lat, może nawet o całą dekadę.
-
Miał potencjał, ale finalnie okazuje się tylko ładną wydmuszką, rozpisaną według zaskakująco przewidywalnego, schematycznego scenariusza. Znakomita gra aktorska Garfielda i ciekawe zabiegi montażowe nieco podnoszą film w rankingach, ale wciąż nie na tyle, by zostało to w pamięci na dłużej.
-
Ugina się pod ciężarem własnych ambicji i wpada w zastawioną przez siebie pułapkę. Nie można odmówić Gii Coppoli tego, że podjęła ciekawą próbę przyjrzenia się niezwykle aktualnym, fascynującym i oczywiście kontrowersyjnym zjawiskom. Mainstream naszkicowany jest jednak zbyt grubą kreską, a to, co wyolbrzymione, często traci na sile przekazu, przekazu tutaj skądinąd niekonsekwentnego i balansującego na granicy powagi i satyry.
-
Jest to ważny film z perspektywy dzisiejszych czasów. Ukazuje jak media społecznościowe oraz sfera YouTube'a manipuluje swoimi widzami. Nie jest to obraz innowacyjny, nie przedstawia nam nowych wniosków czy spostrzeżeń. Jest on formą przypomnienia, aby nie dążyć ślepo za treściami, które oglądamy w Internecie. By mieć swój własny rozum.