-
Czy warto obejrzeć ten film? Warto, jeśli macie ochotę na kino familijne, nie przeszkadzają wam piosenki w trakcie akcji i lubicie szczęśliwe zakończenia. Efekty i kolory są przyjemne, a klimat nieco zimowy, więc to idealna pora na wizytę w kinie.
-
6.65 stycznia
- Skomentuj
-
Znawcy dziejów i twórczości Jane Austen potrafią nieźle rwać włosy z głowy nad tym filmem, ale dla reszty publiczności seans "Zakochanej Jane" będzie raczej przyjemny. Autorzy w sumie nie silą się na oryginalność czy głębię, ale serwują nam ładną i całkiem logiczną opowieść o młodej damie, która w czasach georgiańskich chciała żyć po swojemu.
-
Trudno się nie zakochać w tak stukniętym, a jednocześnie uroczym filmie - toteż się zakochałam. Można powiedzieć, że to trochę taka "Arabela" na koksie, co nie będzie aż tak dalekie od prawdy, bo oba tytuły mają tego samego reżysera. "Jak utopić doktora Mraczka" jest idealną pozycją dla ludzi stęsknionych za odrobiną pierwiastka baśniowego w codzienności - ale taką doprawioną lekkim przekąsem, żeby nie było za nudno.
-
Wydaje się skazany na zapomnienie, gdyż jest to podręcznikowy przykład produkcji, jakiej widownia spodziewa się po aspirującym do wyjątkowości reżyserze. Nie wyróżnia się niczym szczególnym ani w tym dobrym, ani złym znaczeniu. Jest to produkcja solidna, warta zobaczenia, ale zdecydowanie nie taka, do której będziemy regularnie wracać pamięcią.
-
Nie ma ambicji dekonstruowania gatunku. To klasyczna detektywistyczna zagadka z galerią podejrzanych, z których każde ma motyw, by popełnić morderstwo. Produkcyjnie film to majstersztyk w starym, dobrym stylu.
-
Ma wszystkie zalety i wady typowego sequela. Z przewagą tych pierwszych, więc nadal pozostaje porządnym tytułem oraz częścią najlepszej gałęzi całego obecnego filmowego uniwersum DC. Mimo niekoniecznie pożądanych zmian nastroju oferuje dobrą rozrywkę, sympatycznych protagonistów i trochę świeżego powietrza w coraz bardziej stygnącym świecie ekranowych opowieści o superbohaterach.
-
To przyjemne osiemdziesiąt minut filmu pełnego wakacyjnego klimatu z domieszką slashera. Może nie jest to najlepsza odsłona animowanych przygód bandy młodocianych detektywów i raczej zapomnimy o seansie zaledwie po kilku dniach, ale produkcja serwuje nam rozrywkę na w miarę przyzwoitym poziomie.
-
Zdecydowanie nie byli najlepszym horrorem, jaki widziałem w zeszłym roku. Nie byli też tak kreatywni i innowacyjni jak część konkurencji, niemniej są jednym z trzech tytułów tego gatunku, które na pewno zapadły mi w pamięć i mnie urzekły.
-
Pomimo że na 90% tej recenzji składa się wymienianie wad, to mimo wszystko oglądało mi się ten film z wielką przyjemnością. I to jest główny powód, dla którego postanowiłem wam o nim opowiedzieć. Miałbym problem, by wprost zasugerować wam wybranie się na niego do kina, ale jeśli macie Disney +, to śmiało możecie go obejrzeć.
-
Obserwowanie znajomych motywów popkulturowych w odmiennych niż zwykle realiach geograficznych może być bardzo ciekawym i pouczającym doświadczeniem. Chociażby z tego powodu warto dać temu filmowi szansę. Pomijając fakt, że to po prostu kawał dobrze zrealizowanego kryminału w starym stylu. Tym bardziej boli jego znikoma oficjalna dostępność.
-
Jest dla mnie produkcją o wątpliwej jakości, przynajmniej pod względem fabularnym. Prezentowana historia jest sztucznie rozciągnięta.
-
Aż mi smutno, że "S/S Martha" nie ma oficjalnego tłumaczenia na polski - w kraju nad Wisłą, w którym miłuje się i perypetie Gangu Olsena, i zbliżone stylistycznie komedie francuskie z Louisem de Funèsem, na pewno również znalazłaby swoich sympatyków.
-
Jeśli miałbym jednym słowem opisać najnowszy superbohaterski kotlet od DC, to powiedziałbym: smuga. Po seansie było to jedyne, co mi zostało w głowie - ciąg efektów specjalnych i akcji zlewających się w rozmyte tło dla prężącego mięśnie Kamulca.
-
To przede wszystkim produkcja nastawiona na pozbawioną dodatkowych refleksji rozrywkę, w której widać, że twórca, Akira Toriyama, odzyskał pasję do swojego dzieła.
-
Znajdziemy tu to, na co wielu miłośników Smoczych Kul czeka najbardziej - humor i praktyczną realizację hasła "W żadne pozwy nie będziemy się bawić, będziemy się bić!".
-
Ogólnie nie ma dłużyzn, ale też akcja nie płynie za szybko, więc spokojnie, nawet przeciętny mugol powinien nadążyć za wydarzeniami. Z zapartym tchem śledzimy losy bohaterów, którzy szybko dają się polubić, toteż siedzimy i trzymamy za nich kciuki. Albo dłonie zaciśnięte na różdżkach.
-
To film nijaki - kolejny produkcyjniak akcji do obejrzenia po ciężkim dniu i zapomnienia. Dla fana serii będzie wielkim zawodem.
-
Fenomenalna produkcja z psującym wszystko finałem. Niemniej niezależnie od tego jest to kawał wspaniałego kina ze scenariuszem, reżyserią, a także grą aktorską na bardzo wysokim poziomie.
-
Ma fajny, skandynawski klimat, ale jednak akcja idzie zbyt powoli do przodu. Nie do końca mi pasuje pozorne zwodzenie widza, kiedy odpowiedź na najważniejsze pytanie otrzymujemy dosyć szybko. Miało być zagadkowo, a otrzymaliśmy dziwnych ludzi w dziwnym miasteczku z irytującym dzieckiem i mało angażującą, nietrzymającą w napięciu historią.
-
Nie traktuję serii o fantastycznych zwierzętach śmiertelnie poważnie, więc może dlatego moje rozczarowania związane z nieścisłościami fabularnymi przy porównywaniu "Fantastycznych zwierząt" do serii o Potterze są mniejsze.
-
Niezwykle urocza historia o zakochującej się w sobie parze, która, aby być razem, musi pokonać nie jedną przeciwność - czasem w sobie samym. Polecam ją każdemu, kto lubi od czasu do czasu wzruszyć się podczas seansu przy tytule może niebędącym nazbyt ambitnym, ale przyjemnym i pozostawiającym po sobie przyjemne ciepełko w serduszku.
-
Jestem świadomy symboliki, ale wydaje mi się, że pewne kwestie mogłyby być lepiej przemyślane. Wychodząc z kina byłem zachwycony i było to grube 8/10, jednak im więcej myślę o pokazanym sposobie leczenia traum, tym więcej widzę w nim błędów.
-
Ogólnie produkcja stoi na bardzo wysokim poziomie, jeżeli chodzi o warsztat artystyczny. Świetnie dobrane lokacje, praca kamery, pojedyncze kreatywne ujęcia, szerokie wiejskie kadry, a do tego wszystko okraszone fenomenalną muzyką. Każdy z elementów bardzo mocno wpływał na budowę klimatu i nastroju.
-
Pod płaszczykiem pięknej strony wizualnej otrzymaliśmy pretensjonalną historię, która miała potencjał, lecz szybko go zmarnowała. Oczywiście, pod koniec wybrzmiewa główny morał, z którym nie mogę się nie zgodzić, ale droga do niego wydaje mi się ogromnym nieporozumieniem. Wystarczyło albo odpuścić sobie poruszenie tematu uchodźców lub zrobienie to z należytym szacunkiem, żeby z "Gdzie jest Anne Frank" zrobić dzieło przyjemne.
-
Jest kolejnym genialnym dziełem Eggersa. Techniczna doskonałość, genialnie dobrana ekipa aktorska, która doskonale wie, co ma zrobić, mnóstwo narracji i uwielbienie dla folkloru. Te filmy nie potrzebują być zrozumiałe, nie potrzebują wielowątkowej, bogatej fabuły, by zachwycać.
-
Nie jest filmem wybitnym, ale na pewno ciekawym i wciągającym. Wydaje mi się, że zasłużenie otrzymał wszystkie nominacje do Oscarów, bo to zdecydowanie mocne punkty tej produkcji.
-
Zasługuje na naszą pełną uwagę i stanie się sensacją, zupełnie jak alter ego protagonistki. Piękna animacja będzie czarować was przez cały seans, po którym opuścicie kino czy domowy fotel ze łzami w oczach i rytmem muzyki w uszach.
-
Pomimo wielu obaw okazał się wspaniałym filmem, z jednej strony stojącym na własnych nogach, a z drugiej składającym piękny hołd oryginałowi. Fani dostali dokładnie to, czego mogliby oczekiwać. Jest to definitywnie najlepsza część od pierwowzoru.
-
To idealny przykład filmu, który polaryzuje swoją widownię. Jedni go kochają, inni nienawidzą. Można by rzec, że to jakaś metafora rzeczywistego domu mody. Pod warstwą lekko ciągnącej się nudy jest w tej produkcji świetna muzyka, popisy aktorskie i sporo klimatu. Uważam, że mimo wszystko należy dać jej szansę.
-
Jest filmem przyjemnym. Nie nazwałbym go dobrym w rozumieniu jakościowym, ale daje radość w czasie seansu - w szczególności osobom lubiącym serię gier. Możliwość wyłapywania smaczków i dostrzegania scen odwzorowanych z growych pierwowzorów to zdecydowanie atut. Nawet jeżeli nigdy nie graliście w RE, ale lubicie B-klasowe horrory, omawiana produkcja powinna wam się spodobać.
-
Jest filmem dobrym, ale niekoniecznie kompetentnym horrorem. Zalety w postaci aktorstwa i pracy kamery sprawdziłyby się również w przypadku dramatu małżeńskiego pozbawionego wątków nadnaturalnych - i wydaje mi się, że takim ta produkcja powinna być. Oczywiście można powiedzieć, że jest to ekranizacja książki, ale to, co sprawdza się w przypadku literatury, niekoniecznie da taki sam efekt po przeniesieniu na ekran.
-
To film, który poziomem realizacji nie odstaje od podobnych produkcji robionych w tamtym czasie w Europie - również tej zachodniej. Szczególnie docenia się piękno tej adaptacji powieści Makuszyńskiego w porównaniu z jej nowszą odpowiedniczką z 2009 roku, która - paradoksalnie - pod wieloma względami wygląda o wiele bardziej archaicznie.
-
Na pewno nie jest filmem perfekcyjnym. W pewnym aspekcie powiedziałbym, że jest trochę gorszy od "Baby Driver", ale to nadal świetna produkcja, której seans sprawił mi wiele przyjemności, a podziwianie tylu fenomenalnych aktorów, którzy obcują wśród pięknych, a co najważniejsze kreatywnych efektów wizualnych było wspaniałym doznaniem.
-
Zabierając się za oglądanie filmu, nie sądziłem, że otrzymam tak dobry tytuł, mogący spokojnie konkurować pod względem jakości nie tylko z innymi odsłonami serii, ale również generalnie z animacjami. Dlatego też nie pozostaje mi nic innego, jak polecić seans najnowszej odsłony przygód o niesamowitych stworzeniach. Dla fanów marki wydaje się to produkcją obowiązkową, a dla pozostałych może okazać się przyjemnym doświadczeniem.
-
To mimo wszystko lekkie zaskoczenie dla mnie. Pomimo świetnego zwiastuna i gwiazdorskiej obsady, nie spodziewałem się zarówno tak fenomenalnego, jak i kameralnego widowiska.
-
Jest to tytuł uniwersalny, który spodoba się nie tylko młodszemu widzowi, ale również temu starszemu. Film przesiąknięty jest klimatem dalekowschodniej przygody, która cieszy oko oraz serce od prostego, ale przy tym niezwykle ważnego i aktualnego, morału, jaki niesie ze sobą fabuła.
-
Jest sporym filmowym rozczarowaniem. Wielka szkoda, bo reżyser wplótł w historię kilka ciekawych wątków społecznych oraz parę ładnie prezentujących się baśniowych tropów. Produkcja Bernsteina jest jednak przede wszystkim niemal dwugodzinnym eksperymentowaniem z kinową tożsamością, który pozbawiony jest solidnego planu działania.
-
Jeśli lubicie komedie o nastolatkach przechodzących trudne chwile z racji swojego niedopasowania do reszty rówieśników, to jest duża szansa, że ten film Wam się spodoba.
-
Nie miałem żadnych oczekiwań wobec tego filmu, a wręcz byłem nastawiony pesymistycznie, a zostałem kompletnie zaskoczony. Zwarta i ciekawa fabuła, fenomenalne sceny walki, zapierające dech w piersiach efekty specjalne i to wszystko przy akompaniamencie świetnej ścieżki dźwiękowej.
-
Jest niewątpliwie filmem specyficznym, który nie podejdzie każdemu. Mimo wszystko uważam, że tę produkcję powinno obejrzeć jak najwięcej osób. Głównym powód to odejście od klasycznej formuły gatunku i zaprezentowanie nowego sposobu tworzenia w ramach fantasy.
-
Myślę, że "Free Guy" ma dużą szansę spodobać się fanom gier komputerowych. Jest zabawny, pełen akcji, a ponadto obfituje w masę popkulturowych odniesień.