marakan
Użytkownik-
Ponownie, świetna reżyseria i strona wizualna nie uratują średniej historii. Niby już lepiej niż ostatnio, ale do ideału baaardzo daleko.
-
Jedyne tego typu doświadczenie, które zachwyca warstwą wizualną (zdjęcia!), bo to ona definiuje ten film. Scenariusz jest ok, ale to nie on miał być ważny.
-
Opowieść kameralna wyrażona poprzez relacje między bohaterami w którą wypleciony jest jednocześnie monumentalizm w przedstawianiu świata. Film ten to nie tylko świetna rola MacKaya, ale przede wszystkim podpisówka Rogera Deakinsa który z pomocą świetnego montażu podkręca wrażenia u widza. Sam film choć nie od początku, to trzyma za gardło i nie puszcza do końca. ,,Idź i patrz" oraz ,,Dunkierka" w jednym.
-
Najnowsze dzieło Mendesa to nie omieszkam stwierdzić najlepsze jego filmowe dzieło.Wszystko tu gra,od niesamowitych ujęć po muzykę czy też scenografię.Kręcenie w jednym ujęciu to nie lada wyzwanie i wychodzi on brawurowo,zachwyca piękno choreografii kamery i cykliczność ujęć.Owszem można się czepiać momentami tzw "epickości" filmu, ale są ku temu powody, bo od czasu Szeregowca Ryana nie wiem czy widziałem tak podniosły obraz.I ten piękny motyw drzewa,i klamra kompozycyjna,która może wzruszyć...
-
99 stycznia 2020
- 15
- #13
- Skomentuj
-
Nie wiem, czy kiedykolwiek widziałem lepszy film. Ciarki przechodzą mnie do teraz i czuję, że prędko nie przestaną.
-
Film komiksowy, który nie próbuje być wielkim blockbusterem z wybuchową potyczką na sam koniec, lecz jest porządnie skonstruowanym dramatem skupiający się na człowieku zniszczonego przez społeczeństwo z dobrze napisanym scenariuszem oraz ze świetną kreacją Joaquina Phoenixa.
-
Phillips zaskoczył, a Phoenix walnął popisówkę! Mocny dramat z pięknymi zdjęciami( każdy kadr na tapetę!) oraz muzyką, która była dopasowana tak dobrze jak taneczny krok Joaquinna w tym filmie. Na koniec przesłanie, które myślę, że podzieli widzów. Kibicowałem temu żeby nie było żadnych easter eggów do wiadomo czego.. eghem, ale nie można mieć wszystkiego.
-
Zaczyna się niewinnie,intryga rodzinna wchodzi w życie i wszystko idzie zgodnie z planem.Jednak to co się dzieję po pierwszym akcie to istne szaleństwo.Niby dramat,ale z wieloma elementami innych gatunków,akcja powolna-ale jest tak rewelacyjnie rozpisana, scenariusz to mistrzostwo,zarówno jak i sama realizacja.To kino suspensu,nie wiadomo czego można się spodziewać.Film ten to bliska doskonałości metafora napięć,niepokojów i postępującej utraty złudzeń jakie wyczuwa się we współczesnym świecie.
-
9.521 września 2019
- 21
- #1
- Skomentuj
-
Wielkie to kino, gdy reżyser potrafi bawić się gatunkami z taką łatwością i gdy w każdym czuje się tak pewnie. Wielki to humor, gdy bez sprośności i żenującej głupoty, potrafi rozbawić całą salę. Wielki to scenariusz, gdy każdy plot twist zaskakuje i jeszcze bardziej przykuwa uwagę widza. "Parasite" to film oryginalny, czerpiący z najlepszych wzorców, w których tematy społeczne stanowią tło najlepszej rozrywki. Joon-ho Bonga warto obserwować. Może po Złotej Palmie czas na Oscara?
-
To świetnie napisany, zagrany oraz nakręcony film, który wciąga widza od pierwszej minuty i nie puszcza go aż do końca. Potrzebujemy więcej takich projektów na takim poziomie.
-
9.510 września 2019
- 8
- Skomentuj
-
-
O ile tekst wyjściowy w postaci prozy Kinga jest niezwykle wciągający i zastanawiający tak film niestety ale poległ jak dla mnie na całej linii.Może i ciężko przełożyć to na język filmu,ale zarówno sam scenariusz,momenty grozy czy też sposób realizacji jest na dość niskim poziomie.Dawno też nie oglądałem czegoś i co chwila spoglądałem na zegarek z nadzieją na koniec.Najważniejsze wątki zostały zarysowane i tyle...dalej niech się dzieje co ma się dziać.Słabiutkie bardzo.
-
33 maja 2019
- 10
- Skomentuj
-
Świetny finał trzech pierwszych faz MCU. Gdyby po tym filmie nie byłoby kolejnych produkcji osadzonych w tym uniwersum, to byłoby idealnie zwieńczenie serii. Ma co prawda pewne problemy z historią, ale finał wynagradza wszystko.
-
Idealne zwieńczenie epoki. Jasne, struktura historii w drugim akcie nieco siada, ale i tak historia dostarcza swoją kreatywnością, dialogami oraz rozwojem postaci. A dla fanów? O panie... Endgame wynagradza wszystko. Nie mogłem o więcej prosić.
-
Czemu na to poszłam? Nie wiem. Nie dość, że obleśne, to jeszcze diabelnie (hehe) nudne. Przeskakiwanie od wątku do wątku, byle upchać jak najwięcej flaków. Od CGI oczy krwawią, a Hellboy jako dzieciak to w ogóle majstersztyk. Jedyne, co szanuję, to wykorzystane piosenki, a jednocześnie boli mnie, że moje beloved Muse się tu znalazło. Reasumując - dajcie spokój/10.
-
Vfx robione chyba przez przedszkolaka w paintcie, aktorzy którzy zastanawiają się co tam robią oraz krew i humor które pasują jak pięść do nosa.
-
Jeden wielki cringefest, którego scenariusz nie ma żadnego sensu, a żarty i wszędzie pojawiająca się krew sprawiają, że mam ochotę zacząć wymiotować krwią. Nie ma w tym żadnego wyczucia, a do tego Harbour nie jest w stanie nic sprawić, abym choć trochę mógł polubić Hellboya. Jedyne co się broni to warstwa techniczna, bo efekty praktyczne, scenografia oraz kostiumy są całkiem w porządku. Resztę najlepiej pogrzebać.
-
Połowa wątków i postaci jest tutaj tylko po to, by Hellboy albo ich pokonał i poszedł do kolejnego etapu fabuły, albo by dowiedział się o swoim przeznaczeniu. Żarty wypadają na poziomie Kabaretu Koń Polski, a krwi wrzucono tak dużo, że aż się chce zwymiotować. Dialogom brakuje wyczucia, postacie to sterty papieru, CGI wygląda rodem z filmów z lat 80., a jedyne, co mogę pochwalić to w zasadzie praktyczne efekty, scenografia i kostiumy. Mam ochotę wziąć płonący miecz i spalić to coś na popiół.
-
Jeżeli nie przeszkadza Wam jechanie na mięsie wymawianym i wyrywanym w praktycznie takich ilościach jak u Vegi, tylko że razy dziesięć, to lećcie spokojnie na "Hellboya". Cieszcie się komputerowo wygenerowaną krwią, którą żywcem wymponowano z pierwszej ekranizacji "Mortal Kombat", i scenami walk, które w najlepszym wypadku wyglądają jak cutscenki z tych gorszych gier na PS4. Reszta niech lepiej nie. Po prostu nie. Nie. Nie, nie, N I E.
-
212 kwietnia 2019
- 15
- #15
- Skomentuj
-
Bardzo ciepły, przyjemny film, przede wszystkim o wartościach rodzinnych. Jeżeli chodzi o warstwę superbohaterską, to jest taka jak w pierwszej fazie MCU. DC wreszcie zrobiło film strawny oraz przyjemny w odbiorze. Zachary Levi jest genialny, a reszta obsady też daje rade. Polecam ten film, ponieważ jest to dobra rozrywka i opłaca się kupić bilet. Ketsevil
-
"Shazam" staje obok "Wonder Women" i pokazuje, że DC jeszcze może zaskoczyć. Nie da się ukryć, że jest to kino familijne oryginalnie łamiące wszelkie schematy kina superbohaterskiego, które w swojej campowej konwencji sprawdza się znakomicie. W końcu mamy bohaterów i relacje a wszystko to bawi i daje mnóstwo frajdy!
-
Film jest tak wholesome, że spokojnie mu wybaczam ciągnący się jak krew z nosa pierwszy akt, okazjonalne jechanie na tanich chwytach i nieco ślamazarny finał. Masa kapitalnych pomysłów, fantastyczna obsada z rewelacyjnym Zacharym Levi na czele i najzabawniejszy film superhero od lat. Świetna zabawa z kupą serducha i familijnego ciepła.
-
Najmniej oczekiwany przeze mnie film z uniwersum DC staje się najlepszą i najmilszą niespodzianką.Ku zaskoczeniu to niezwykle lekki film,bardzo humorystyczny,rewelacyjny aktorsko,dobrze rozpisany scenariusz.Powaga świetnie miesza się tu z humorem.Brak w tym przerysowania-nie traci absolutnie komiksowego charakteru czy też przesłania.Odrzucenie mroku i patosu Zacka Snydera wychodzi tylko na dobre.To ciekawa zabawa konwencją-fajne puszczanie oczek do widza,nawiązania do innych bohaterów DC-perełka
-
830 marca 2019
- 11
- #85
- Skomentuj
-
Trochę Captain Fantastic, subtelniejszy, z Koreedowską poetyką. Jak zwykle Hirokazu do mnie nie trafia, tak tu mnie uwiódł, możliwe, że jego najlepszy film.
-
Fantastyczne kino, które - jak to u Kore-edy- najmocniej uderza na sam koniec, jako całość.
-
Dokumentalna forma, leniwe kadry i proste cięcia pozwalają uwierzyć w oglądany obraz. Ta wiara jest jednak bolesna i każe zmierzyć się z niejednoznaczną oceną moralności przedstawianych postaci. Kolejny raz stawiane pytanie Koreedy o definiens rodziny wymaga odpowiedzi ze strony widza, który zagłębia się w coraz bardziej skomplikowane relacje i motywacje postaci. Film kończy się nieco zbyt długo, ale jednocześnie chciałoby się zobaczyć dalsze losy bohaterów. Dla wytrwałych i wrażliwych.
-
Jak wracałem tramwajem do domu, to tym tramwajem jechał taki pies kudłaty - takie czarne fajne psisko, trochę jak ten z reklamy Duluksa, tylko że poddany gruntownej renowacji przez psią fryzjerkę i gruntownemu zmniejszeniu przez psie geny - i był taki miły i kochany, że każdemu w tym tramwaju dał się tulić i kiziać za uszkiem, aż mu się jego ogonik słodko machał. No i ten pies w ciągu niecałych pięciu minut wywołał we mnie więcej emocji niż cały seans "Dumbo" przez bite dwie godziny. Czyściec.
-
Trudno o lepsze kino niezależne w Polsce. Braciak skrada show, a Bruchnicka - zapowiada się na kolejny aktorski talent! Przy tym jeszcze świetna reżyseria Łukasza Grzegorka
-
Życiowe i bardzo dobrze zagrane kino gatunkowe, które jedynie momentami traci tempo i dopiero gdzieś w drugiej połowie historia rozwija się nieco gorzej.
-
Polskie kino wstaje z kolan i serwuje nam film, których zdecydowanie jest u nas za mało. Lekko i bezpretensjonalnie pokazany wycinek z życia chcącego zrobić ze swojej pierworodnej samego siebie ojca i chcącej podążać własnym tempem córki, która od rakiety wolałaby czasem machnąć butelką piwerka. Kapitalny Braciak, świetna Bruchnicka, rewelacyjny soundtrack, sundance'owa życióweczka i palące czoło słońce. Mniam.
-
Pierwsza część miksowała "Dzień świstaka" z motywami rodem z klasycznych slasherów. Dwójka wędruje w zupełnie inne rejony, ale w żadnym momencie nie wybija się ponad przeciętny pełnometrażowy odcinek "Big Bang Theory". Lubię, ale daleki jestem od zachwytów. Jeśli powstaną kolejne, to tylko dla Jessici Rothe.
-
Gatunkowa wolta, z klasycznego romkoma do komedii obyczajowej, nadaje trzeciej odsłonie serii świeżości, której trudno było oczekiwać po ciekawej konepcyjnie, ale raczej miernej pod kątem realizacji dwójce. Nie wszystkie gagi są tu trafione i część zdecydowanie wykreśliłbym ze scenariusza, ale sporo tu kreatywności, a bohaterowie drugoplanowi mają wreszcie coś do zagrania. Warto dać mu szansę chociażby dla Stenki i Pakulnis.
-
Film ma mnóstwo głupotek, skrótów fabularnych, czerstwych dialogów i stanowczo za dużo gaworzenia o miłości, ale sama Alita jest super, wizualnie sztos, świat przedstawiony robi wrażenie i po prostu chcesz więcej. Bez drugiej części pierwsza straci sens całkowicie.
-
Wymuszony ten sequel. Skupia się przede wszystkim na Szczerbatku i jego zalotach - bo wiadomo, to urocze i będzie bawić - ale na dalszy plan schodzi tu historia i jakiś konkretny rozwój głównych bohaterów. Treści tu raczej na krótki metraż niż pełnoprawną odsłonę serii, szczególnie, że i villain niespecjalny i cała intryga zalatuje odgrzewanym kotletem.
-
Zamiast dostać coś tak złego, że aż śmiesznego, dostałem nudny do bólu paździerz, który nie broni się prawie niczym.
-
Zbyt głupie, żeby traktować je na serio i zbyt poważne, żeby się na tym dobrze bawić. Realizacyjne ubóstwo, skutkujące tym, że wyścigi są nagrane chińskimi GoPro, które nie ogarniają zdjęć nocnych ani nawet dziennych, a film został zmontowany na kombajnie, żeby to zatuszować, i kiepściutki scenariusz, w którym Cezary Pazura udaje, że jest groźnym gangsterem. Uwaga, spojler: nie jest.
-